|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Religia. Jaki będzie jej koszt? Author of this text: Eric S. MacDonald
Translation: Małgorzata Pietraszewska
Czytam nową
książkę Mary Warnock Dishonest to God („Nieuczciwy względem Boga"). W jej
ostatnim rozdziale"Duch człowieka" (jak sądzę, zatytułowanym tak celowo, aby uniknąć
rozumienia pojęcia „religia" w sposób tradycyjny) autorka zadaje pytanie o potrzebę istnienia religii:
"Próbowałam dowieść,… [że] indywidualna moralność nie musi być koniecznie oparta
na wierze religijnej, a nawet może całkowicie nie mieć z nią związku. Religia
nie jest nieodzowna dla istnienia moralności, bez względu na to, jak mocno jest
historycznie spleciona z moralnością z punktu widzenia kultury i tradycji. Tak
więc, czy jest ona również, w oderwaniu od wszystkiego innego, niezbędna
społeczeństwu? [str. 125]"
Warnock w końcu książki odpowiada na to pytanie przecząco. Wskazując na nieobligatoryjny charakter
religii, argumentuje, że są ludzie, którym ich własna konstytucja nie pozwala
uwierzyć, bez względu na to, jak usilnie by próbowali. A ponieważ wiara nie jest
czymś, na co możemy się po prostu zdecydować, nie można od nikogo wymagać, aby wierzył.
Ale Autorka mimo
wszystko jest zdania, że utrata religii byłaby niemal katastrofą. Podkreśla, że
mimo, iż religia nie jest czymś niezbędnym, może jednak być pewnym
dobrem. Jak wskazuje, może nawet być ważnym źródłem moralności i wielu innych rzeczy. Jeśli będzie ku temu okazja, wrócę do tego wątku nieco
później bądź poruszę ten temat innym razem.
Teraz
chciałbym krótko poruszyć temat kosztów religii, zarówno społecznych, jak
ludzkich. Baronowa Warnock podkreśla, że religia, choć obecnie nie sposób
sobie wyobrazić, że w jej przekonaniach jest cokolwiek, co można uznać za prawdę
metafizyczną w kwestii istnienia bogów i duchów, nadal dostarcza ram i kontekstu, w których ludzie mogą — w jakimś sensie — spojrzeć poza ograniczenia
życia na coś, co jest większe od nich, w jakiś sposób ich rozumie i trzyma ich,
jakby to powiedział Izajasz, w swej opiekuńczej dłoni. Mówi o
" (...) miejscu, w którym możemy, przez nasze zmysłowe poznanie ujrzeć przelotnie coś innego, coś,
do czego aspirują wszyscy ludzie, co jest bezpieczne, poza czasem i zmianą.
[158]"
Muszę
powiedzieć, że nie sądzę, aby to miejsce było dostępne dla tych, którzy nie
wierzą naprawdę, że coś poza czasem i zmianą w rzeczywistości istnieje. Warnock
nie twierdzi, że jest to sprawą pewną. Możemy mieć dostęp do tego miejsca
jedynie za pośrednictwem medytacji nad opowieścią i mitem, a czy opowieść może
przynieść taki
rodzaj magii, jest wciąż niepewne.
Niemniej,
baronowa Warnock wierzy, iż jest to możliwe, a kimże jestem ja, aby to
kwestionować? Chciałbym jedynie zapytać, jaki jest tego koszt. Ile to będzie
kosztować? Rozumiem nostalgię do
dawnych czasów, kiedy kwestie te były pewnikami wyrytymi w sercu, gdy Anglia
żyła w rzeczywistości, w której wiara była tak naturalna jak oddychanie, ale gdzie inne
rzeczy były również tak naturalne jak oddychanie, a ludzie byli więzieni i paleni za ich niewłaściwe przekonania, albo skazywani na banicję, jeśli uparcie
nie chcieli uwierzyć, jak stało się z Żydami w 1290r. za sprawą Edyktu o Wydaleniu Edwarda I.
W pewnym
sensie podzielam jej nostalgię za pięknem angielskiej Biblii i wspaniałością
angielszczyzny biskupa Cranmera. Rozumiem również jej troskę o dziedzictwo
angielskiej architektury reprezentowanej przez wspaniałe kościoły i katedry
rozrzucone w angielskim krajobrazie i rozsławiające nasze miasta i wsie.
Elizabeth i ja spędziliśmy nasz miodowy miesiąc
zwiedzając te kościoły (dosłownie setki) jak również 26 katedr i wróciliśmy
ze stertą fotografii przepojonych nastrojem cichej kontemplacji,
świętości i pamięcią dawnych wieków. „Dom to poważny, stoi na ziemi
poważnej" jak nazywał je Philip Larkin, „To w nim schodzą się wszystkie
człowiecze potrzeby, / Tam każda, już poznana, przyobleka szatę / Celu. I to
wystarczy, by nie stał się zbędny." (tłum. — J. Dehnel) Larkin również
zastanawia się „Gdy kościoły kompletnie już wyjdą z użycia — / Na co je
przerobimy? Może tylko jeszcze / W paru katedrach będą chroniczne muzea (tłum. -
S. Barańczak) To "chroniczne" jest bardzo trafne, sugerujące ich chroniczny
upadek, gdyż, koniec końcem, jak również zwrócił na to uwagę Larkin, na
chrześcijaństwo można by również spojrzeć jak na "zżarty przez mole, muzyczny
bezkres brokatu, / Stworzony by mamić, że śmierć próżno się stara. (tłum. J. Dehnel).
Ale wciąż
nasuwa się jedno pytanie. Jaki będzie koszt tego wszystkiego? Ile kosztowało to
dotychczas? Gdyż kościoły nie pojawiają się ot tak po prostu, i uczucia ludzi
też nie pojawiły się z nikąd. Jak wiele z tej nostalgii i świętości, jakie dziś odczuwamy w rzeczywistości zawdzięcza swoje istnienie drakońskiej metodzie, która w czasach już niepamiętnych prześladowała ludzi dopóty, dopóki nie zrozumieli
tego, co mieli zrozumieć — że aż w końcu dawały one sposobność do czci, i istotnie były to poważne miejsca stojące na poważnej ziemi? Ile ludzkiej niedoli
kosztowało wpojenie tego ludziom? W jaki sposób musiano zmuszać ludzi, aby
uwierzyli i poczuli to w swych sercach, że staje się to tak naturalne jak
oddychanie?
Proces ten
można zaobserwować na żywo w dzisiejszym Pakistanie, gdzie ludzie wyją, żądając
krwi chrześcijańskiej kobiety, tak samo jak świętują mord gubernatora prowincji. Oto jak szacunek dla imienia Mahometa został wpojony ludziom za
sprawą gróźb i przemocy. Przez długie lata mieszkańcy Anglii, Francji, Niemiec i innych miejsc, gdzie rządził nakaz kościoła, byli terrorem zmuszani do
religijności. W rezultacie do teraz czują dreszcz boskości, gdy hostia jest
kładziona na ich języku.
Te odczucia
religijne mają swoją cenę. Jak utrzymuje baronowa Warnock, być może ludzie
szukają takiego miejsca, gdzie mogliby przez swe „zmysłowe doświadczenie",
ujrzeć coś innego, coś do czego aspirują wszyscy, coś bezpiecznego, poza czasem i zmianą". Jak wielu jednak zostało najpierw przemocą doprowadzonych w to miejsce? I w jaki sposób
ma być chronione przed intruzami bez przemocy?
Nie sądzę, że przeprowadzono wszystkie obliczenia.
Wbrew temu
co się twierdzi, religia niewiele ma wspólnego z pokojem. Przez wieki
była tu chroniona w sposób podobny, w jaki Islam wciąż chroni swej świętości,
poprzez groźby i przemoc. Angielska Biblia, pomimo swych wszystkich wzniosłych
momentów, jest czasem prozaiczna i monotonna. Mimo to traktuje się ją ze
specjalną czcią, w dużej mierze dlatego, że musiano o nią walczyć i ludzie
umierali za to, aby móc czytać ją we własnym języku.
Mary
Warnock ma bez wątpienia rację gdy mówi, że wiele zostało utracone, gdy liturgia
została przetłumaczona na współczesną angielszczyznę i Biblię można było czytać w nowych przekładach. Kościół utracił wtedy wiele z tajemniczości, której ludzie
łaknęli. Byłem tego świadkiem i sam czułem tę stratę. Ale zyskano coś innego,
być może ważniejszego. Zamiast dawać zwodzić się pięknu, zaczęliśmy słyszeć to, o czym od dawna mówiliśmy i rozpoczęliśmy o tym rozmawiać i zadawać sobie
pytanie o prawdziwość tego. Z pewnością, nie można tego nazwać stratą.
Ciekawą
rzeczą, jaką zauważyłem, gdy zaczęliśmy czytać współczesną Biblię angielską i stosować współczesną liturgię w języku angielskim, to fakt, że trudniejszym stało
się pogodzenie tego, co myśleliśmy na temat Jezusa z tym, co sam mówił. Dźwięczna
angielszczyzna Autoryzowanej Wersji Biblii przysłaniała nieco to, co czytaliśmy.
Odsłonięcie
tej zasłony ukazywało czasem, że choć język ten był wspaniały to treść niekoniecznie. I stało się dla mnie jasne, a zapewne dla innych też, dlaczego Kościół często był tak
wsteczny, a nawet
okrutny. Gdy same słowa wydają się święte, często nie zauważamy jaką treść w istocie ze sobą niosą. Gdy słyszymy je w języku codziennym z normalną intonacją,
jaka towarzyszy nam na co dzień to to, co kiedyś wydawało się święte, czasem
może brzmieć rażąco. Gdy Paweł wyliczał grzechy posługując się angielszczyzną z czasów króla Jamesa, brzmiało to właściwie i potępianie podobnych rzeczy
wydawało się odpowiednie, ale gdy słyszymy to w naszym własnym języku i zdajemy
sobie sprawę, że chodzi o potępienie ludzi, których znamy i kochamy, wtedy Paweł
zaczyna wydawać się nie święty, ale uprzedzony i rozzłoszczony.
Tak więc gdy baronowa Warnock mówi nam, że wiele zostanie utracone razem ze
śmiercią religii, ma rację. Okazała godność angielskiej liturgii, piękno jej
architektury, wzniosłość jej muzyki: to wszystko bez wątpienia będzie wielką
stratą. Być może nigdy nie zostanie to całkiem utracone. Przypomina nam się
nieustannie, że religia nigdy nie umrze, i być może ci, którzy to robią mają
rację. Ale jaki będzie koszt uchronienia tych wszystkich cudów przeszłości?
Należy zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście prawdą jest, że nie da stworzyć się
społeczeństwa bez religii, społeczeństwa z swym własnym pięknem i cudami, na
które ludzie za parę pokoleń, gdy zajdzie kolejna przemiana kulturowa, nie będą
patrzeć z sentymentem dla piękna, które kiedyś znali.
Tekst
oryginału.
Choice In Dying, 6 stycznia 2011r.
« (Published: 20-02-2011 )
Eric S. MacDonald Były pastor anglikański. Jego żona po długiej chorobie, w 2007 roku zdecydowała się na eutanazję, w czym Eric McDonald ją popierał i jej pomagał. Po jej śmierci porzucił kapłaństwo i porzucił religię. Mieszka w Kanadzie. Od grudnia 2010 roku prowadzi niesłychanie ciekawy blog, Choice in Dying, poświęcony głównie eutanazji. Private site
Number of texts in service: 71 Show other texts of this author Newest author's article: Spojrzenie na Mahometa w konkretnym kontekście | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 939 |
|