|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art »
Muzyka, czyli pozytywna strona romantyzmu [1] Author of this text: Jacek Tabisz
Wielokrotnie czytałem w „Racjonaliście"
artykuły uznające romantyzm za epokę
hamującą rozwój ludzkości znakomicie przyspieszony przez oświecenie. Trudno
im nie przyznać racji, jak również tym, którzy za wzrost ideologii
nacjonalistycznych również po części obwiniają romantyzm. Zwłaszcza po niedawnych
ekscesach mających miejsce w Polsce 11 listopada ciężko myśleć o tym
dziedzictwie romantyzmu inaczej, niż w negatywny sposób. Tym
niemniej niemal każda epoka w dziejach danej cywilizacji miała też swoje
jasne strony. Taką jasną stroną romantyzmu był dla mnie bez wątpienia rozwój
muzyki klasycznej w Europie i jej byłych koloniach. Nie całą sztukę
romantyczną można potraktować tak życzliwie. W architekturze na przykład
romantyzm nie stworzył wyrazistego nurtu stylistycznego. Wręcz przeciwnie -
romantyczne fantazje osadzone w przestrzeni bardzo szybko ustąpiły różnym
nurtom neostylowym, imitującym osiągnięcia dawniejszych epok. Nieco podobnie
rzecz miała się z malarstwem, które szybko od arcydzieł Blake’a i Delacroix
przeszła do bezdusznego akademizmu. Zostawiła też po sobie dzieła moim
zdaniem kontrowersyjne, takie jak malarstwo Caspara Davida Friedricha, który
obok dzieł udanych malował też obrazy oparte na stosunkowo naiwnym i powtarzalnym koncepcie.
Dużo
lepiej stoi pod tym względem literatura, choć i do niej trzeba mieć niekiedy
sporo cierpliwości. Mimo to mało który miłośnik poezji oprze się
„Krukowi" Edgara Alaina Poe, czy „Tygrysowi" Blake’a. Odżył
też w romantyzmie dramat, choć zdecydowanie królowała powieść. Sam osobiście
mam wielki sentyment do celowo przerysowanych postaci Wiktora Hugo, czy
niesamowitej atmosfery „Wichrowych wzgórz" Emily Brönte. Jednakże
wpływ i osiągnięcia literatury wydają mi się nieznaczne przy dokonaniach
muzyki romantycznej, choć warto wspomnieć, iż jedną z głównych jej cech
jest literackość znajdująca swoje nowe spełnienie w formie poematu
symfonicznego, zainicjowanej przez Ferenza Liszta, a doprowadzonej do swojego
najdoskonalszego wymiaru w arcydziełach Ryszarda Straussa.
Choć
epoce romantyzmu towarzyszyła nabierająca rozpędu rewolucja przemysłowa,
trudno
jednak powiedzieć, na ile oba te zjawiska były koniecznym kontrapunktem w dziejach cywilizacji europejskiej i związanych z nią wtedy terytoriów na całym
świecie. Być może, gdyby nie doszło do upadku epoki oświecenia, rewolucja
przemysłowa toczyłaby się wśród wyrastającej z niej organicznie epoki -
kontynuatorki. Choć wydaje się, iż obecny w romantyzmie kult wystylizowanej
natury, oraz nostalgia za wyidealizowaną przedindustrialną przeszłością,
wraz z jej wszelkimi mocami, czarami, duchami etc., mogły być napędzane przez
silne przeobrażenia jakim podlegało życie codzienne jak i ogólny wygląd
ludzkich habitatów.
Jaką
wartość ma z racjonalnego widzenia sztuka? Użytkownicy „Racjonalisty" często
rwą sobie włosy z głowy na wieść o niskim współczynniku czytelnictwa w Polsce, jednocześnie niektórzy z nich są autentycznie dumni z dużej ilości
przeczytanych książek. Tymczasem łatwo sobie wyobrazić, iż nadmierne
czytanie powieści też może być swego rodzaju narkotykiem, robiącym
„sieczkę z głowy", tak jak wspaniale opisał to Cervantes w swoim
„Don Kichocie", który to błędny rycerz oszalał od nadmiaru romansów
rycerskich. Swoją drogą do ponownego odkrycia po wiekach zapomnienia, lub półzapomnienia
takich twórców jak Szekspir, Cervantes, czy Calderon przyczynili się właśnie
romantycy...
O tym,
że muzyka może być swego rodzaju eskapistyczną religią pisał z kolei kiedyś
na tych łamach profesor Nowicki. Tym niemniej zarówno literatura, jak i muzyka
rozwijają naszą kreatywność, innowacyjność, wzbogacają nasze przemyślenia,
pozwalają budować harmonię wewnętrzną i harmonię potrzebną w relacjach z innymi ludźmi. W ten sposób mogą być one wręcz konieczną podstawą do
naprawdę ciekawych i głębokich racjonalnych refleksji na rozmaite tematy.
Swoją drogą jest dla mnie nieustającą zagadką, dlaczego
wiele osób obdarzonych wyrafinowanym gustem literackim zupełnie nie okazuje go w dziedzinie muzyki, słuchając (jeśli w ogóle) prostych trzy minutowych
piosenek polegających na kilka razy powtórzonej melodii okraszonej prostym,
przytupywanym rytmem. W drugą stronę działa to znacznie lepiej, o czym świadczą
również kompozytorzy romantyczni, znakomicie częstokroć obeznani z arcydziełami
literackimi i plastycznymi epoki własnej i epok poprzednich. Nota bene
stylistyką epok poprzednich na serio zaczęli się zajmować właśnie
romantycy, czego przykładem jest wykonanie po 100 latach pasji Johanna
Sebastiana Bacha przez Mendelssohna i jego nawiązujące do tej stylistyki
utwory, takie jak „Paulus".
Jednym z najistotniejszych tworzyw sztuki są emocje. Sztuka nie jest racjonalna w tym
sensie, iż nie odnosi się wyłącznie, a nawet głównie, do naszej
inteligencji kognitywnej. Jej głównym celem jej raczej inteligencja
emocjonalna. Tym niemniej pobudzanie i harmonizacja emocji są potrzebne nawet
najbardziej zagorzałemu racjonaliście, bowiem to uczucia są motywatorami
naszych działań i myśli. Dlatego muzyczny romantyzm, stawiając głównie na
pobudzanie emocji odbiorców, nie ograniczał przez to swojego
zakresu oddziaływania, wręcz przeciwnie.
O zasięgu
muzycznego romantyzmu świadczy długi okres jego dominacji. Przetrwał on
wszystkie inne sztuki posługujące się stylistyką romantyczną. Pewne
zapowiedzi romantyzmu znajdziemy już w rokokowym sentymentalizmie i choćby w późnych
dziełach Mozarta, oraz Haydna. Natomiast jeszcze kilka lat po II Wojnie Światowej
stylistyka romantyczna miała się całkiem dobrze wśród popularnych
kompozytorów klasycznych. Na północy Europy swoje przepojone fińskim chłodem
wizje kreślił Sibelius, nie lękał się też o chętnych słuchaczy żyjący
na emigracji Rosjanin Rachmaninow. Również Ryszard Strauss, jak się okazało w jego późnych dziełach, nigdy w pełni od romantyzmu nie odszedł, choć był
jednym z prekursorów odchodzenia od epoki muzyki romantycznej. Kres muzyki
romantycznej był już wtedy starannie przygotowany przez tworzących od 30 lat
swoje nowatorskie dzieła dodekafonistów — Schönberga, Berga i Weberna. Złośliwi
jednak mówią, iż ich utwory, mimo bardzo nowatorskiego języka, wciąż ciążyły
ku romantycznej chromatyce, być może najmniej w przypadku Weberna, do którego w związku z tym najchętniej nawiązywały kolejne pokolenia kompozytorów
rozwijających stylistykę serializmu. Znacznie bardziej świadomym wrogiem
romantyzmu był Strawiński, który stworzył stylistykę neoklasycyzmu, w jakiej, z mniejszą fantazją zanurzeni byli inni wielcy Rosjanie — Szostakowicz i Prokofiew. Francuski koloryzm Debussy’ego znalazł po części kontynuatora w Ravelu, choć chyba dopiero Ravel w pełni i całkowicie nie był romantykiem. W USA Charles Ives stawiał pierwsze podwaliny dla amerykańskiej muzycznej
nowoczesności.
Tym
niemniej estetyka romantyczna żyje w muzyce klasycznej po dziś dzień. Po
eksperymentach muzycznej moderny dominujące stają się stylistyki nawiązujące
do warsztatu romantycznego. W Anglii działa Tavener, w Estonii Ervo Pärt,
również niektórzy kompozytorzy Polscy, tacy jak Penderecki, bo okresie
eksperymentów sięgają po formy przywodzące na myśl wielkie oratoria
romantyczne, lub wielkie koncerty. Muzyka brytyjska dopiero w Brittenie znalazła
kogoś zrywającego z estetyką romantyczną, ale było to zerwanie nieśmiałe i nie tylko Tavener kontynuuje na Wyspach język zapoczątkowany dwieście lat
temu.
Za głównego
ojca romantyzmu uważa się powszechnie Ludwiga van Beethovena, będącego też
jednym z głównych przedstawicieli klasycyzmu w muzyce. Jest to sytuacja
podobna jak w przypadku Goethego w dziedzinie literatury. Za pierwsze kamienie
milowe pełnego muzycznego romantyzmu uważa się dwa utwory Beethovena o stosunkowo podobnym materiale tematycznym — 3 symfonię „Eroicę", którą
Beethoven chciał dedykować Napoleonowi, lecz w pewnym momencie, zrażony,
wykreślił go z dedykacji niemal wydzierając dziurę w stronie partytury, oraz
III koncert fortepianowy. Od tego czasu klasycystyczny żywioł w twórczości
Beethovena przeplatał się z rodzącą się pod jego palcami estetyką pełnego
romantyzmu. Widzimy to nie tylko w utworach orkiestrowych, ale w sonatach
fortepianowych i kwartetach smyczkowych. Podobnie jak Michał Anioł, który był
kodyfikatorem rzeźby renesansowej i jednocześnie łamiąc swoje własne zasady w sposób wyrafinowany i trudny do powtórzenia, tworzył stylistykę manieryzmu i wczesnego baroku, tak i Beethoven tworząc ostateczny obraz muzycznego
klasycyzmu łamał własne reguły i stwarzał język romantyzmu. Co ciekawe, w późnych dziełach zaistniał też trzeci styl kompozytora, przenoszący nas w świat muzycznego eksperymentu, który podjęto dopiero 100 lat po śmierci
Beethovena. Był to Beethoven sonaty Hammerklavier, ostatnich kwartetów
smyczkowych, 9 symfonii i Missa Solemnis. Nic dziwnego, że Beethoven był
czczony niemal przez wszystkich romantyków, zaś Wagner po wzniesieniu swojego
wymarzonego teatru w Bayreuth pozwolił w nim grać poza swoimi dziełami
jedynie Dziewiątą Beethovena.
Bezpośrednim
kontynuatorem języka Beethovena był Schubert, zbyt nieśmiały, aby spotkać
swojego wiedeńskiego kolegę osobiście. Schubert zasłynął przede wszystkim
jako twórca lied, pieśni romantycznej. Nadał jej emocje i obrazowość
nieznane wcześniej. Schubert miał niezbyt szczęśliwe życie. Zmarł bardzo młodo,
jak wielu twórców romantycznych, niewiele też zyskał oficjalnego uznania
jako kompozytor za swojego życia. Jego głównym światem była kameralistyka -
pieśni, genialne dzieła kameralne — tria, kwartety, kwintety, w tym genialny
„Pstrąg". Symfoniom i utworom oratoryjnym Schuberta zarzuca się często
niespójność, znacząco słabsze momenty, choć od jakiegoś czasu te dzieła,
których sam Schubert nie miał przeważnie szans dostatecznie skonfrontować z publicznością, wracają do łask melomanów.
Innym
wczesnym romantykiem był również krótko żyjący Mendelssohn. Jego
„Marsz weselny" ze „Snu nocy letniej" jest jedną z najbardziej znanych melodii klasycznych i służy uświetnianiu wielu ślubów
na całym świecie. Ale Mendelssohn to nie tylko ów uroczy, zainspirowany,
zgodnie z duchem epoki, Szekspirem utwór. To całe pokłady świetnej
kameralistyki i znakomity cykl symfonii, w których, podobnie jak w „Śnie
nocy letniej" pojawia się silnie związana z muzyką literackość i programowość. Ową programowość na dużą skalę zapoczątkowała 6 symfonia
Beethovena, przedstawiająca sielskie pejzaże przerwane na krótki moment
symfonicznego czasu imponującą burzą. Dziś Mendelssohn nie jest tak ceniony,
jak na to zasługuje, może z uwagi na młodzieńczość jego dzieł.
Zainteresowanie przygodami dzieci i młodzieży było bardzo istotne w sztuce
romantyzmu. Dziś reklamy i kultura popularna również uprawiają kult młodości,
ale jednocześnie chyba oczekuje się od młodych z reklam okazywania
subkulturowej powagi, zatem słodycz Mendelssohna stanowiłaby tu nieodparty
zgrzyt. W każdym bądź razie owa słodycz jest dużo bardziej z klasą niż żrący
kicz wystylizowanej, subkulturowej „prawdy" o stylu życia. Jednocześnie
Mendelssohn, pochodząc ze znanego, żydowskiego rodu, wyrażał w swoich
utworach (oratoria „Paulus" i „Elias") wręcz żarliwy
protestantyzm, cudownie, wbrew intencjom samego kompozytora, rozbrojony
wielobarwną baśniowością. Jest to jedyne w swoim rodzaju...
1 2 3 Dalej..
« (Published: 13-11-2013 )
Jacek TabiszPrezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Historyk sztuki, poeta i muzyk, nieco samozwańczy indolog, muzykolog i orientalista. Publikuje w gazetach „Akant”, „Duniya” etc., współtworzy portal studiów indyjskich Hanuman, jest zaangażowany w organizowanie takich wydarzeń, jak Dni Indyjskie we Wrocławiu. Number of texts in service: 118 Show other texts of this author Newest author's article: Klerykalizacja, czy sekularyzacja? | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9418 |
|