The RationalistSkip to content


We have registered
199.551.826 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« Society  
Losy Czochralskiego, Karpińskiego i Kluski na tle II RP, PRL i III RP [1]
Author of this text:

Na fali krytyki obecnego systemu często pisze się o współczesnej Polsce jako PRL-bis. Tylko dlaczego ten bis tak konsekwentnie wyniszcza wielkie przedsiębiorstwa tego okresu?

PRL był systemem, który tłumił wolność, lecz dawał bezpieczeństwo. Wielu to satysfakcjonowało, lecz daleko nie wszystkich.

III RP nie daje bezpieczeństwa, czy daje jednak wolność? Głównie jest to wolność emigracji. Czy system ten przetrwa tyle co PRL?

III RP nie jest więc kontynuacją PRL. Co najwyżej można powiedzieć, że usunęła wiele sensownych rozwiązań PRLu, jednocześnie wzmacniając jego wady.

Nic nie pokazuje tego lepiej i dobitniej aniżeli porównanie losów Jacka Karpińskiego i Romana Kluski. Karpiński to wynalazca mikrokomputera K-202, który wyprzedził Billa Gatesa i IBM, jednak skończył jako pasterz świń pod Olsztynem. Kluska z kolei stworzył tuż po 1989 jedną z największych firm komputerowych w Europie oraz portal Onet, lecz skończył jako hodowca owiec.



Oba te systemy tłumią wybitnych wizjonerów.

Jest to ich największe, najbardziej fatalne podobieństwo wynikające z podobnego charakteru władzy politycznej — oba te systemy są niesuwerenne, podporządkowane zagranicznym ośrodkom władzy. PRL był systemem kolonialnym bloku radzieckiego, III RP jest systemem neokolonialnym zachodnich koncernów.

Najbardziej podstawową cechą systemów kolonialnych jest właśnie tłumienie rozwoju podporządkowanych krajów poprzez specyficzne kształtowanie ich elity: dominują w niej osoby bierne, uległe, mierne, egoistyczne, zawistne albo posiadające takie słabości, które pozwalają trzymać daną osobę w garści. Naród kolonizowany musi tłumić wybitnych, by nie był zdolny uwierzyć, że może być lepszy niż kolonizator.

Państwa kolonialne w ośrodkach władzy prowadzą selekcję negatywną: wybijają do góry jednostki niegodziwe i tłumią wybitne. I tego rodzaju elity formują następnie w takim duchu całe społeczeństwo za pomocą praktyki sprawowania władzy oraz aparatu propagandowego.

Abecadło cybernetyki społecznej
Na co dzień jest nam intensywnie aplikowana negatywna inżynieria społeczna, czyli takie sterowanie informacyjne, które nas psuje jako jednostki i jako grupy. By to odwrócić: media masowe eksponują patologie jednostek i głoszą propagandę sukcesu (neokolonialnego) państwa; my odwrotnie — koncentrujemy się na eksponowaniu patologii systemowych i instytucjonalnych i jednocześnie na sukcesach jednostek i grup.
Nie interesuje nas, że jakaś matka gdzieś tam zabiła swoją Madzię, lecz interesuje nas, że jakiś podsekretarz stanu, wypromowany przez Koncern, dokonał „prywatyzacji" przedsiębiorstwa stanowiącego konkurencję wobec Koncernu, na skutek której przedsiębiorstwo doznało gwałtownego zawału, pozbawiając pracy 100 matek i ojców, tworząc przestrzenie nowej patologii społecznej.
Nie interesuje nas, że minister dokonał poświęcenia nowej montowni w strefie ekonomicznej, lecz interesuje nas, że zespół polskich informatyków osiągnął sukces na olimpiadzie w Tadżykistanie czy że nasi inżynierowie opracowali innowacyjną technologię „czystego węgla". Wiemy bowiem, że dopiero kiedy opór społeczny wobec patologii instytucjonalnych będzie dostatecznie gorący — uruchomimy proces zmian, dzięki którym zaczniemy efektywnie wdrażać sukcesy indywidualne na poziomie społecznym. Tak to działa.
Zwróćcie uwagę, jak tego rodzaju akcenty informacyjne rozkładają się w naszych mediach masowego rażenia.
Racjonalista promuje podejście ewolucyjno-cybernetyczne — do polityki, jak i życia społecznego.

We współczesnej Polsce media pełnią wybitnie antyspołeczną rolę: nie tylko na wyścigi uwypuklają wszelkie słabości polskich jednostek, ale i nachalnie idealizują inne kraje. W efekcie wyjątkowe polskie jednostki zazwyczaj albo emigrują albo rezygnują ze swych ambicji.

Jakiś czas temu widziałem wymianę zdań między dwoma politykami a dziennikarzem:

Polityk lewicy: „Mój dziadek również brał udział w kampanii wrześniowej"

Polityk prawicy: „Po której stronie?"

Dziennikarka Gozdyra: „A to ma znaczenie, tak?"

Po obejrzeniu „Nasze matki, nasi ojcowie" oraz „Idy" — można w istocie zwątpić, że Polacy byli ofiarami a nie oprawcami II wojny światowej. Problem w tym, że ludzie wdeptujący polskie społeczeństwo w ziemię absolutnie dominują w środkach masowego przekazu.

Społeczeństwo, które uwierzy, że jest złe — będzie złe. I nie stanie się lepsze, lecz będzie coraz bardziej złe. To rudymenty cybernetyki społecznej.

Bez zrozumienia tego nie da się naprawić Polski.

Przede wszystkim trzeba odrzucić jeden z głupszych nonsensów, jakie propagują nasze media: o tym, że Polacy z racji swojej natury są chorobliwie zawistni wobec innych Polaków, to sami Polacy tłumią wybitnych. Przeciętny historyk wie, że to bzdura. Polska w przeszłości była krajem bardziej sprzyjającym wzrostowi wizjonerów i wybitnych jednostek niż jakikolwiek europejski. Polska była krajem z obsesją wolności.

To że obecnie Polacy są zawistni wynika z destrukcji wojennej, jakiej doznaliśmy, z formatowania komunistycznego oraz współczesnych mediów, które eskalują najgorsze cechy w społeczeństwie. To oczywiście może ulec całkowitej zmianie.

Psucie polskich elit zaczęło się wraz z panowaniem zagranicznych królów. Waldemar Łysiak w „Milczących psach" opisywał taki proces jako świadomą strategię carycy Katarzyny wobec Polski. Caryca promowała do władzy w Polsce przekupnych złodziejów. Do dziś jest to wypróbowana metoda paraliżowania społeczeństwa. Główną jednak koncepcją antyspołeczną carycy było eskalowanie w Polsce wojen światopoglądowych. I ta metoda do dziś jest żywa. Media działające w Polsce dwoją się i troją, by rozniecać głównie wojny tego rodzaju.

Koncepcja carycy zakładała także podtrzymywanie w Polsce katolicyzmu, który w Oświeceniu uważano za gwarancję ciemnoty społecznej. Był to najsłabszy element jej koncepcji wobec Polski, gdyż katolicyzm nie dawał takich gwarancji. Już nigdy potem żadna władza zaborcza: ani Niemcy hitlerowskie, ani Rosja radziecka nie podjęły takiej strategii.

Katolicyzm jest katolicyzmowi nie równy, podobnie, jak islam islamowi. Najbardziej rewolucyjne światopoglądowo odkrycie i teoria w pierwszych osiemnastu wiekach chrzescijaństwa została dokonana przez polskiego katolika, na dodatek kanonika — Mikołaja Kopernika. Kolejne trzy takie fundamentalne teorie stworzyli: anglikanin, który został agnostykiem (Darwin), żydowski agnostyk (Einstein) oraz luteranin (Heisenberg). Protestantyzm nie był jednak bardziej światły niż katolicyzm. To protestanci byli najbardziej zamknięci na przełomy światopoglądowe. Teoria heliocentryczna była ostrzej i dłużej zwalczana w świecie protestanckim niż katolickim. Teoria ewolucyjna nigdzie nie ma tylu przeciwników, co wśród protestantów. Nawet teoria Einsteina była przez Niemcy hitlerowskie wytrwale tępiona jako żydowska.

To nie caryca Katarzyna zepsuła polskie elity, lecz epoka saska, a proces ten rozpoczęli Wazowie. Jagiellonowie stanowiska obsadzali najlepszymi, Wazowie, zwłaszcza Zygmunt III i Władysław IV — najgorszymi: albo nieudacznikami albo łajdakami. Ich polityka personalna najpełniej ujawniła się w czasie panowania trzeciego Wazy, Jana Kazimierza, kiedy powymierali ci, którzy swe kariery zaczynali jeszcze za Jagiellonów.

II RP była państwem pełnym wad. PRL pod wieloma względami ją przewyższył. Tym niemniej II RP odróżniała się tym od PRL i III RP, że nie była państwem kolonialnym ani zakompleksionym wobec sąsiadów. Miała ambicje i nie bała się śmiałych projektów.



II RP była jedynym państwem polskim XX w., które miało elity znacznie wybijające się ponad społeczeństwo. PRL miała elity takie jak społeczeństwo. III RP zaś ma elity gorsze niż społeczeństwo. By to zilustrować wystarczy zestawić choćby prezydentów II RP i III RP. Każdy prezydent II RP był nie tylko profesorem, ale i wybitnym wynalazcą o renomie międzynarodowej (Gabriel Narutowicz — profesor budownictwa, pionier elektryfikacji Szwajcarii, Stanisław Wojciechowski — profesor historii i teorii kooperacji, wybitny spółdzielca, Ignacy Mościcki — profesor chemii, wynalazca metody pozyskiwania kwasu azotowego z powietrza). W III RP prezydenci nie mieli ani zasług naukowych ani wykształcenia (Lech Wałęsa — po szkole zawodowej, Aleksander Kwaśniewski - magister bez magistra, Bronisław Komorowski — magister historii). Jedynym prezydentem z tytułem naukowym był Lech Kaczyński (profesor prawa). Nowy prezydent Andrzej Duda ma stopień naukowy doktora prawa. Tym niemniej ani jeden dotychczasowy prezydent III RP nie może się równać w zakresie dokonań naukowych z ani jednym prezydentem II RP.

Zdecydowanie nie było to kwestią przypadku, że II RP na stanowisku głowy państwa obsadzała osoby z unikalnymi dokonaniami w różnych dziedzinach wiedzy oraz wyróżniającymi się cechami osobistymi, zaś III RP — osoby z miernym wykształceniem i analogicznymi cechami osobistymi (Wałęsa — inicjator „wojen na górze", Kwaśniewski — problemy z alkoholem).

By to zilustrować zestawmy z Karpińskim i Kluską trzeciego giganta rewolucji komputerowej: Jana Czochralskiego. Wynalazł on metodę otrzymywania monokryształów krzemu, która stała się podstawą produkcji mikroprocesorów. W dwudziestoleciu nie było jeszcze wiadomo, że dokonania Czochralskiego legną u podłoża rewolucji krzemowej, która ukształtuje drugą połowę XX wieku. Wiadomo było natomiast, że był jednym z najwybitniejszych materiałoznawców Europy, który miał wielkie zasługi dla gospodarki Niemiec, stał na czele Niemieckiego Towarzystwa Metaloznawczego i na dodatek był bogaty.

W 1928 postanawia powrócić do Polski, gdzie od razu dostaje wysokie stanowiska, najlepszy sprzęt i całkowitą swobodę. Naturalnie wywołało to zawiść i próbę zdyskredytowania Czochralskiego w środowisku profesorskim. I to nie przez jakieś miernoty — kampanii przeciw Czochralskiemu przewodził Witold Broniewski, były profesor Uniwersytetu Paryskiego, pionier polskich badań nad zjawiskiem pełzania metali. Kwestionowano polskość Czochralskiego, uważano go za kolaboranta Niemiec. Nie robiło na nich wrażenia, że odrzucił propozycję Henrego Forda, który chciał go ściągnąć do Detroit, i wolał związać się z odbudowującą się Polską. Ówczesna polska elita to ludzie z uniwersytetów całego świata, którzy powrócili do Polski, wtedy kiedy ich potrzebowała — tuż po odzyskaniu niepodległości, a nie jak Czochralski dopiero dziesięć lat później. Broniewski oskarżał Czochralskiego, że jest szarlatanem i niemieckim dywersantem.


1 2 Dalej..
 See comments (18)..   


« Society   (Published: 26-07-2015 Last change: 27-07-2015)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Private site

 Number of texts in service: 952  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author
 Newest author's article: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 9875 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)