Dziedziny :
· [1]
· [1]
· [1]
· [2]
· [7]
· [6]
· [1]
· [1]
· [4]
· [6]
· [6]
· [2]
· [3]
· [1]
· [1]
· [2]
· [14]
· [3]
· [3]
· [1]
· [3]
· [10]
Hippiasz mniejszy. Hippiasz większy. Eutydem Dziedzina: Filozofia Autor: Platon Inne pozycje autora (14) | O autorze Tłumacz: Władysław Witwicki Seria: Biblioteka Europejska Miejsce i rok wydania: Kęty 2002 Wydawca: Antyk Liczba stron: 140 Wymiary: 15x23 cm ISBN: 83-88524-55-0 Okładka: Twarda+obwoluta Ilustracje: Nie Cena: 29,00 zł (bez rabatów)
[ Pozycja niedostępna ] Opis Dla Sokratesa sprawa się nie kończy na pochwale lub naganie jednostkowej. Spróbuje sięgnąć w głąb, dojść, na jakiej zasadzie oparta była pochwała, i przyjrzeć się, co z tej zasady wyniknie. Na dnie ocen Hippiasza leży kult mocy, sprawności życiowej, kult nieobcy Sokratesowi i Platonowi. Konsekwencją jednak tego kultu są oceny sprzeczne z jakimś zakorzenionym poczuciem, którego się ani Sokrates wyzbywać nie myślał, ani Hippiasz nie miał odwagi zapierać się go otwarcie. Chcąc pozostać przy starych ocenach w poszczególnych przypadkach, Platon rozszerzył pojęcie sprawności życiowej, wliczając do życia i życie zagrobowe, biorąc w rachubę, oprócz praw, kar i nagród ludzkich, prawa, kary i nagrody pozaziemskie. Rozwija ten tok myśli w dialogu pod tytułem „Gorgiasz”; w „Hippiaszu mniejszym” ogranicza się do tego, żeby w kłopot wprowadzić przeciwnika, który oceny swoje opiera na czysto ziemskim, doczesnym, ludzkim pojmowaniu sprawności życiowej. Zobacz, powiada Platon niejako, do czego dochodzimy i co nas czeka, jeżeli lepszym nazwiemy mądrzejszego w znaczeniu doczesnym, sprytniejszego, lepiej przystosowanego życiowo do danych warunków. Chwalić będziemy musieli wówczas wszelkie sprytne łotrostwo wbrew poczuciem, które jeden z nas ma, a drugi je udaje dla
przyzwoitości. Chwali je nieraz i mit ojczysty, kiedy uwielbia bohaterów i bogów oszustów, imponują nam i w życiu jednostki, których jedyną wartością spryt życiowy; spróbujmy być konsekwentni, spróbujmy aż do końca stosować zasadę: dobry to tyle co sprawny życiowo. Spotkamy wypadki, które nas wprowadzą w kłopot. Ja przeprowadzę aż do końca tę zasadę, bo inaczej pojmuję życie, ale ty, Hippiaszu, przy twoim pojmowaniu życia utkniesz i będziesz się wstydził konsekwencji. Spróbuj i zrób coś z tym.
Tam mówi dusza Platona, ale nie tak poważnym tonem. Sokrates figluje z Hippiaszem. Autorowi nic nie zależy na tym, że jeden czytelnik weźmie rzecz jego za utwór czysto humorystyczny, drugi się obrazi o nieścisłości, inny nie potrafi pogodzić niesłychanych zdań które Sokrates poddaje przeciwnikowi, z resztą jego postaci i z resztą nauki Platona.
Dialog nasz jest do dzisiaj tłem nieporozumień. Zarzucają Sokratesowi, że w tej rozmowie z Hippiaszem przestał być sobą, zamienił role z sofistą i podczas gdy Hippiasz stoi na stanowisku zdrowego rozsądku, Sokrates układa tanie paradoksy i ten fałszywy towar z dobrą miną wynosi na targ, byle tylko pognębić przeciwnika. Pokaże się czy to prawda. (...) Wątpliwości stąd poszły, że niewłaściwy tonem rzecz czytano; nie uwzględniano niedbałego uśmiechu, z którym Platon lubi mówić najpoważniejsze rzeczy. W ostatnich rozdziałach „Fajdrosa” powiedział, jak jest daleki od pedanterii, jak mu ma zależy na literze tekstu, jak zgoła nie miał zamiaru wydawać ścisłych traktatów, od których by nic ująć i nic by do nich dodać i sam nie był gotów, i drugim na to nie pozwalał. Stąd potrzeba go niekiedy dopiero odgadywać.
Ze Wstępu tłumacza do „Hippiasza mniejszego”
„Hippiasza większego” uważają niektórzy za dialog związany treścią z „Hippiaszem mniejszym”. I tak O. Apelt, autor nowego tłumaczenia niemieckiego dwóch tu zebranych dialogów, widzi w dialogu większym pewnego rodzaju pieśń przebłagalną. Sokrates miał się jakoby skompromitować, a przynajmniej zbałamucić czytelnika swymi sofizmatami z rozmowy poprzedniej; dlatego naprawia swą reputację z pomocą nowej rozprawy z tym samym znajomym.
Przypuszczenie to nie wydaje się jednak konieczne. W poprzednim dialogu szło o kwestię dobra, o sprawę idealnego typu człowieka, w tym chodzi o istotę piękna, które autor pragnie odróżnić czymś od dobra, chociaż nie bardzo wie, jak to zrobić. W każdym razie temat rozmowy wydaje się inny.
Poza tym, już w objaśnieniach do dialogu poprzedniego znajdują się uwagi, których celem jest wykazać, że stanowisko, jakie tam Sokrates zajmuje, nie powinno bałamucić czytelnika; uwagi oparte na tekście dialogu.
Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego te oba dialogi mają tę właśnie osobę w tytule. Ma się dziś wrażenie, że równie dobrze mógł Sokrates z każdym innym sofistą rozmawiać o tym, czy dzielny człowiek robi źle świadomie i na czym polega piękno. Może się je kiedyś uda rozwiązać - filologom. Jednakże i bez odpowiedzi na to pytanie i z zajęciem można oba dialogi przemyśleć.
Ze Wstępu tłumacza do „Hippiasza większego”
Kleinias wypowiada sąd ujemny o umiejętności pisania mów. (...) Ostatnie ustępy dialogu Sokrates poświęca również ocenie tej specjalności. Wszystko razem tak wygląda, jakby Platon, w latach, w których był rówieśnikiem Kleiniasa, myślał sam o tej karierze dla siebie, ale spotkawszy Sokratesa nabrał obrzydzenia i pogardy dla sztuczek retorycznych i bałamucenia tłumów w sposób tani. Tu, w tym dialogu, rozprawia się z tym zawodem, przeciwstawiając postać i metodę Sokratesa błazeństwom retorów.
Kiedy powstał „Eutydem” platoński, tego nikt nie wie na pewno. Wygląda na wczesny dialog, z okresu, kiedy Platon jeszcze nie miał teorii zalet ludzkich tak wypracowanej, jak ją przedstawia w „Państwie” i nie mówił jeszcze o ideach dość wyraźnie. Więc może nawet za życia Sokratesa. Jednakże sprawy chronologiczne niech rozstrzygają inni jak umieją.
Ze Wstępu tłumacza do „Eutydema”Podziel się swoją opinią o tej książce..