The RationalistSkip to content


We have registered
200.451.904 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
O czym się nie mówi
Dziedzina: Powieści i powiastki
Autor: Gabriela Zapolska
Miejsce i rok wydania: Kraków 2002
Wydawca: Universitas
Liczba stron: 250
Wymiary: A5 cm
ISBN: 83-242-0187-4
Okładka: Miękka
Ilustracje: Nie
Cena: 24,00 zł (bez rabatów)
[ Pozycja niedostępna ]
OpisO czym się nie mówi to opowieść o przewrażliwionym i nerwowym mizantropie, znudzonym urzędniku zajmującym się podatkami, który usiłuje wypełnić swoje puste życie lekturą filozofów i licznymi romansami z tzw. „porządnymi” dziewczętami. „Porządne” to te, które wdając się w romans są wierne swojemu kochankowi (oczywiście do czasu zerwania prze niego), zadowalając się skromnymi prezentami i poczęstunkami. Są to najczęściej szwaczki, sprzedawczynie, dziewczęta z fabryk, prawdziwą obsesją jest dla niego tak rozumiana „uczciwość”. Zakocha się jednak właśnie w prostytutce – Frani-Poranku, która przemieni jego życie, ale nie zmieni stosunku do kobiet. Opowieść nie jest prototypem znanej historii o pretty women, skomplikowany świat uczuć i uprzedzeń nie pozwoli głównym bohaterom na trwałe szczęście.


Gabriela Zapolska (1857–1921), właśc. Maria G. Śnieżko-Błocka, z domu Korwin Piotrowska, secundo voto Janowska, pisarka i publicystka, aktorka; córka marszałka szlachty wołyńskiej. Dla teatru zerwała z rodzinnym środowiskiem ziemiańskim, występowała 1882–1900 m.in. w Krakowie, Lwowie oraz 1889–95 w Paryżu (1892–94 w Théâtre Libre); była propagatorką idei A. Antoine'a, m.in. prowadząc 1902–03 własną szkołę dramatyczną w Krakowie (1903 cykl przedstawień jako Scena Niezależna); 1904 osiadła we Lwowie. W twórczości Zapolskiej naturalistyczny biologizm w pojmowaniu życia ludzkiego i dążenie do odsłonięcia „nagiej prawdy życia” wiązały się z antymieszczańskim krytycyzmie.
Fragment lub streszczeniePRZECZYTAJ FRAGMENT
Tego wieczora wyszedł Krajewski na ulicę i szedł jawnie zgłodniały – kobiety, pragnąc coś sobie znaleźć.
Gdy bowiem zapalił o zmierzchu lampę, przypomniała mu się śpiąca w nocy Funia. Jej cichy lęk, jej nieruchome życie, pulsujące tajemniczo, jej obecność kobieca – wypełniająca ściany, otulająca jakoś duszę mimo wszystko i mimo to, że była mu niczym.
- Nie mogę tak sam! Nie mogę!
A przecież nie pragnął domu, rodziny, małżeństwa. Wyrwał się już naprzód z zakreślonych kół. Wiedział, że to jest zasadzka na wyciagnięcie w wieczyste jarzmo i pracę nad siły mężczyzny, czuł to wybornie. Zresztą środki mu nie pozwalały. – Sprzedać się nie chciał. Nie mógł być sam, lecz kaźni, obwarowań prawami, rządem, kościołem i wszelką mocą nie chciał.
Życia znów dziko, na wiarę – bał się, jakby przenoszonej cudzej odzieży.
- Źle mi! Źle mi!
A w głębi wyła mu tęsknica pieszczot, tulenia się w ciepło i dobre, cichutko szeptane słowa.
- Pójdę – może co znajdę.
Jak na polowanie, tak wybiegł węsząc, z rękami w kieszeniach paltota. – Zostawił palącą się lampę.
Tu dziś musi być kobieta...
Minął kilka nocnych ciem, które już zwionęły na bruk.
- Może choćby taką...
Lecz cofnął się.
- Nie, nie... co mi taka przyniesie. Wygnam ją za pierwszym słowem. Znam siebie.
Mimo woli skierował się w dzielnicę, gdzie wiedział, iż gęsto rozsiadły się pracownice „sukien damskich”.
To był teren, gdzie nocną porą wyłowić można „coś lepszego”.
A zaklinałem się! myślał, że nigdy tego robić nie będę – znów to samo...
Co pocznę wszakże? Co pocznę? – Za mało pieniędzy, aby kupić sobie za nie legalną żonę, błotem się brzydzę, gdzież więc się mam zwrócić? Gdzie?

(...)

Pozostawszy sam na sam z Franią, bo i Kornbluma wygnał, sypiąc nań przekleństwa, Krajewski zamknął drzwi na klucz. Nie wiedział, co czynić. Był, jak błędny. Cała jego kultura, całe trenowanie się w kierunku szlachetnego stawiania czoła sprzeciwom losu, wzięła w łeb w jednej chwili.
W tym smrodliwym numerze zamknięty z kobieta, która ujawniła mu się nagle, jako szczyt obłudy, kłamstwa i upadku, drażniony zapachem silnym jakichś podłych perfum, którymi suknie Frani skropione były, doznawał błysków w oczach, to znów nie widział nikogo i nic z tego, co go otaczało. Przeszła tak długa chwila. Chodził po pokoju wielkimi krokami. Wreszcie szum jedwabiu zbudził go. Frania osunęła się na krzesło i pozostała tak z rękami opadającymi bezsilnie wzdłuż ciała.
- Dlaczego ona cię nazwała Ireną? – zapytał, stając przed nią i wbijając swój wzrok w jej słodką, strwożoną twarzyczkę.
- Bo ja się także tak nazywam – odparł cichutko.
- Irena? Dlaczego.
- Ta bo to ładniej. Frania to ordynarnie. Inne też się przezywają.
- Jakie inne?
- No... moje przyjaciółki.
- Te ze szwalni?
Umilkła na chwilę, po czym odezwała się silniejszym głosem, jakby zbierając całą odwagę.
- Ja wcale nie chodzę do szwalni, Tatuńciu.
- Nie? A co robisz?
Milczała.
- Co robisz?
Był przy niej, zmieniony, z opadłą w dół szczęką.
Wstała i cofnęła się ku ścianie.
- Co ja mogę robić?...
- To ty jesteś ordynarna taka z ulicy?
Milczała.
- Dlaczego kłamałaś? Dlaczego powiedziałaś, że jesteś uczciwa dziewczyna, że żyjesz z tego, co zarobisz u krawcowej, że...
- Ja byłam taka, Tatuńciu.
- Dlaczego teraz nie jesteś?
Gestem, pełnym tragicznej rozpaczy, zaznaczyła całą bezsilność wobec potęgi faktów piętrzących się dokoła niej.
- Dlaczego? Czy słyszysz? Odpowiedz!...
- Tak wszyscy za mną gnali, jak te psy za zwierzem... to i...
Nie dokończyła i znów uparcie powtórzyła:
- Ja ci to napisałam, Tatuńciu!
Cisnął się nieprzytomnie.
- Zakazuję ci nazywać mnie tak.
- Dobrze, Tatuńciu!
Uległość jej, rezygnacja podniecała go coraz więcej.
- A czemu łgałaś?
- Bo powiedziałeś, że plujesz na takie, co źle się prowadzą. A ja się do ciebie przywiązałam, Tatuńciu, i chciałam, żebyś mnie jak najdłużej chował i żebym mogła do ciebie przychodzić.
Złożyła ręce.
- Ja tak przez to kochanie, jakie miałam dla ciebie, Tatuńciu!...
- Milcz!... nie mów o kochaniu, kiedy mogłaś równocześnie z innymi. I z kim? Gdzie?
- Taże, Tatuńciu, właśnie. Żebym miała drugiego kochanka, jak ty, jaką stałą znajomość, to byłoby podłe, ale że ja tylko tak...
Patrzył na nią i zapadał po prostu w ciemnię. Czuł, że w tej chwili ona go nie rozumie, że ona ma w sobie tę linie postępowania, właściwą jej podobnym, które odróżniają zdradę w formie zakochania się.
- Ty... bydlę! Wyrzucił przez zaciśnięte zęby.

Podziel się swoją opinią o tej książce..


:
 
 :
 
  OpenID
 Sign up for free..

Koszyk jest pusty

Pobierz katalog pozycji
1. Wojciech Giełżyński - Wschód Wielkiego Wschodu
2. Anatol France - Bogowie pragną krwi
3. John Brockman (red.) - Nowy Renesans
4. Jan Wójcik, Adam A. Myszka, Grzegorz Lindenberg (red.) - Euroislam – Bractwo Muzułmańskie
5. Wiktor Trojan - Axis Mundi
6. Barbara Włodarczyk - Nie ma jednej Rosji
1. Mariusz Agnosiewicz - Kościół a faszyzm. Anatomia kolaboracji
2. Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
3. Friedrich Nietzsche - Antychryst
4. Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom I
5. Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
6. Andrzej Koraszewski - I z wichru odezwał się Pan... Darwin,..
7. John Diamond - Cudowne mikstury. Podręcznik sceptyka
8. Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II
9. Vinod K. Wadhawan - Nauka złożoności. Trudne pytania,..
10. Kazimierz Czapiński - Dokąd kler prowadzi Polskę? Laickie..
1. Mariusz Agnosiewicz - Zapomniane dzieje Polski
2. Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Kiwony
3. Wanda Krzemińska i Piotr Nowak (red) - Przestrzenie informacji
4. Katarzyna Sztop-Rutkowska - Próba dialogu. Polacy i Żydzi w..
5. Ludwik Bazylow - Obalenie caratu
6. Kerstin Steinbach - Były kiedyś lepsze czasy... (1965-1975)..
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)