Zastępca p. Giertycha nie jest naukowcem, więc jego słowa nic nie znaczą na gruncie nauki, co wydaje się dziwnym trafem chyba pewnego rodzaju rozczarowaniem dla domorosłych ewolucjonistów. "Racjonaliści" tak często powołują się na nic nieznaczącą wypowiedź, jakby sprawiała im przyjemność obecność ignorantów ewolucyjnych, a jest ich tak niewielu w mediach. Jeden sie raz pojawił, a na tym portalu po dwóch latach jeszcze nie mogą się z tego otrząsnąć i wystarczająco najęczeć. I wygląda to tak, jakby racjonaliści z zazdrością spoglądali na amerykańskich ateistów, których poglądy robią jeszcze jakieś wrażenie w kreacjonistycznym USA.
I jak wciąż tu powtarzają, że np kościół blokuje dostęp do wiedzy, to sobie myślę, że chyba żyje w innej Polsce, ponieważ w każdej księgarni piętrzą się stosy Boga urojonego i spółki, a jakby tego było mało, to mówię o księgarni na KULu, czyli według racjonalistów, "bastionu ciemnogrodu i zacofania". A jak jeszcze wmawiają, że wystarczy deklarować publicznie ateizm i śmiać sie z wierzących żeby zyskać opinie światłego umysłu, to nie mam pytań. Racjonaliści, hej!

Arystypie, nie o zastępcę Giertycha chodzi racjonalistom, ale o to, że był on w randze wiceministra. W momencie, kiedy podobni jemu osobnicy biorą ster państwa w swoje ręce, mamy powody do jęku i lęku. Toż to syn nieodrodny KRK! A być może, jakby nogawkę zakasał, to i cilice by się nam ukazało (wszak wróbelki ćwierkają, że Szef - R.G. - jest jednym z chórzystów w wiadomej organizacji).
Mamy zatem prawo czuć się zaniepokojeni, gdy podobni Orzechowskiemu boży wojownicy opanowują struktury państwowe. I nie chodzi tu tylko o symptomy gangreny. Chodzi o samą gangrenę. Pozdrawiam.

No w sumie mi się też trochę myśli nasunęło co do wzmacniania wybranych cech przez dobór sztuczny. Gdyby tak mężczyznom, którzy mają duże zdolności umysłowe stwarzać warunki do kojarzenia się z innymi kobietami z takimi zdolnościami, albo mającymi jako rodziców kogoś takiego względnie wśród rodzeństwa, to moglibyśmy po niedługim czasie spodziewać się mądrych dzieci. Wiadomo przecież, że te zdolności się dziedziczy, ale czy ktoś z rządzących by się ,z drugiej strony, na coś takiego zgodził? Musiałby być to jakiś człowiek wykształcony na genetyka. Ale pomysł nie jest zły tylko co z realizacją?