10. "Kobieta mniej powinna pamiętać o wrażliwości
własnej, a więcej o wrażliwości męża, bardziej cieszyć się jego
rozkoszą, niż z niecierpliwością oczekiwać spełnienia się własnej."- kobieta nie musi osiągać satysfakcji seksualnej ze współżycia, powinna natomiast z cierpliwością oczekiwać na szczyt rozkoszy męża, wniosek z tego taki, iż kobieta stanowi pojemnik na nasienie, przedmiot słóżący zaspokojeniu partnera a łechtaczka u niej to pomyłka natury, uboczny efekt ewolucji  tak jak wyrostek

To co głosi Kościół w tych sprawach rzeczywiście trudno zrozumieć. Ten maksymalizm etyczny jest nie do ogarnięcia. katolicyzm jest tu podobny do marksizmu
tam sugeruje się, że zatrudnienie człowieka u kapitalisty, czyli podporządkowanie pracownika pracodawcy jest uwłaczające dla zatrudnonego i wypacza naturalne relacje międzyludzkie, nawet jeśli warunki pracy są dobre. w ortodoksyjnym marksizmie jest to zasada bezwzględna. Tak samo w katolicyźmie
użycie prezerwatywy czy pigułki wypacza relację między kobietą i mężczyzną.
Kościół tak jakby nie rozumiał ,że nie żyjemy w raju i często życie opiera się na moralnym kompromisie podobnie nie rozumiał tego Marks. Maksymalizm w dziedzinie etyki często powoduje minimalne rezultaty i tak jest w tym przypadku skoro norma aby nie stosować antykoncepcji pozostaje na papierze, to chyba nie z ludźmi coś nie w porządku tylko z tą normą. Zasady etyczne jeśli są TYLKO zapisane mogą jeszcze pomnażać obłudę. Racje Kościoła są czysto "językowe" a powiedzieć można wszystko
A poza tym jeśli stosowanie antykoncepcji wypacza relację między kobietą i mężczyzną to w takim samym stopniu w jakim płacenie za Mszę wypacza istotę spraw duchowych tylko to jakoś Kościołowi nie przeszkadza.
Pozdrawiam.

Uważam, że gdy Krk zwraca się do rządzących o ustawy, które mają ochraniać  kościelne doktryny, już jest  na przegranych pozycjach. Usiłuje represyjnie ratować utracone zaufanie wsród swoich wierzących.