"Dążenie do kontroli nad publicznością w większym stopniu niż chęć służenia jej stanowi fundamentalną charakterystykę tego systemu" tak o telewizji pisał Nicolas Garnham. Więc tytułowe przeinaczenie bądź też nadinterpretacja w pewnych sytuacjach jest celowym zabiegiem niektórych mass mediów w walce o "rząd dusz".

Informacja jest towarem, jest również instrumentem, bronią w walce o władzę. To fakt. Warto na ten cały problem spojrzeć również z innego punktu widzenia. Codziennie rano budzimy się z zestawem poglądów, których przez resztę dnia będziemy bronić. Media odpowiadają na nasze zamówienie, dostarczają nam argumentów pozwalających nam na sprawną obronę naszych przesądów, sprzedają nam towar, którego szukamy. (Przedstawiona tu wizja mediów też należy do zestawu przesądów bronionych przez pewne środowiska.) Nigdy w dotychczasowej historii ludzkości człowiek nie miał takich możliwości sprawdzania informacji, nigdy również nie miał takich możliwości samodzielnego wyboru informacji tendencyjnych. Jesteśmy otoczeni misjonarzami, ponieważ poszukujemy misjonarzy. Poszukiwanie informacji, które mogłyby podważyć nasze poglądy nie leży w naszej naturze. Do takich postaw nie zachęcają ani rodzice, ani szkoła. Ten płacz na media jest wyłącznie rytualny. Zmianę może przynieść tylko wzrost krytycznego spojrzenia na siebie, na własne metody poszukiwania i sprawdzania informacji, a nie moralizowanie i marudzenie na innych.

Ważne jest bym miał dostęp do sprawdzania informacji. Zastanawia mnie czy wyszukiwarki internatowe są obiektywne, czy nie pomijają alternatywnych wiadomości. Czy potworne pieniądze obracające się w ich orbicie, nie uzależnią ich (jak w Chinach). Nie wiedział bym nawet że jestem skrycie manipulowany, i to w bardzo niewinny sposób, przez zwykłe zaniechanie. Jak utrzymać niezależność Internetu?