|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religions and sects » Christianity » Christianity origins
Chrzest Cesarstwa Rzymskiego jako fenomen socjologiczny [2] Author of this text: Stanisław Żuławski
Misteria politeizmu nie stanowiły dla chrześcijaństwa dużego wyzwania.
Zbyt intelektualne lub mistyczne nie dbały o liczbę adeptów, mając niewiele do
zaoferowania „zwykłemu człowiekowi" i tę lukę wypełnił właśnie chrystianizm
silny swoją specyfiką oraz zacięciem ewangelizacyjnym. Doceniając „ofertę"
chrześcijaństwa dla „wyklętego ludu ziemi" nie należy popadać w przesadę
utożsamiając jego wyznawców wyłącznie z tą klasą społeczną. Dane historyczne
przeczą temu marksistowskiemu dogmatowi. Był on niewątpliwym mitem mającym na
celu dopasowanie faktów do teorii. Już bowiem od początku, jeszcze w samych
Ewangeliach, pojawiają się postacie zamożnych darczyńców, gospodarzy, ludzi
wykształconych. Zresztą, gdyby ograniczało się wyłącznie do ubogich, to
powiedzmy szczerze — szybki awans społeczny tej młodej religii graniczyłby z cudem. To właśnie datki zamożnych wdów, akces kupców, urzędników miejskich czy
wręcz senatorów pozwoliły na gromadzenie dóbr i fundacje kościołów, ale i oddaliły ten pierwotnie aspołeczny ruch od jego radykalnych początków. By nie
popaść w gołosłowność: już w pierwszym wieku odnotować można tak znakomite
persony pośród członków Kościoła, jak Erastus skarbnika Koryntu, Pompona
Gracjana, kobietę z klasy senatorskiej (jak notuje Tacyt) czy inni rzymscy
arystokraci, jak Acilliusz Glabrio czy Krystian Flavian. [ 10 ]
Oczywiście stanowili oni jeszcze wtedy wyjątki, jednak ich przykład pokazuje,
jak nieadekwatne mogą być pewne uogólnienia.
Mimo tego, iż takie przypadki były zdecydowanie mniej liczne niż ludzi z nizin, to miały być może nawet większe znaczenie. W końcu to ci ludzie stanowili
tą górną warstwę społeczeństwa i oswajali je własnym świadectwem z tym
tajemniczym kultem. W procesie formowania się
Kościoła instytucjonalnego to właśnie ludzie zamożni mieli szczególny wpływ;
drobni urzędnicy, kupcy, którzy wchodząc w jego struktury, stając się biskupami,
zyskiwali prestiż w gronie współwyznawców. Nie zmienia to oczywiście faktu iż
przeważająca część wyznawców była ludźmi z nizin, niemniej jednak bez jednostek
wpływowych religia ta byłaby tylko marginesem. Wśród konwertytów pierwszych
stuleci można odnaleźć wielu ludzi wykształconych, uczniów szkół filozoficznych,
którzy zbudują liczne analogie czy wręcz wprost przemycą sformułowań
sformułowania filozoficzne i do nowej religii.
Inną z przyczyn wzrostu
przyrostu konwertytów w tempie geometrycznym był marsz przez instytucje. W drugiej połowie III wieku, jak zauważa historyk kościelny Euzebiusz, za Galiena,
Klaudiusza II, Aureliana, Tacyta, Probusa, Karusa zdarzali się chrześcijanie na
stanowiskach zarządców prowincji. Byli też na dworach czy w rodzinach
cesarskich, zasiadali w senatach stolic prowincji, jak np.
Aleksandrii.
W ekspansji
wówczas młodej religii, wbrew powszechnemu mniemaniu, w myśl którego była ona
mizoginistyczna, szczególna rola przypadła
kobietom. Pogański filozof Celsus zżymał się
nawet, nazywając chrześcijaństwo „religią dla kobiet i dzieci". Wytłumaczenia
tego fenomenu dostarcza socjologia. Socjologowie religii podzielili konwersje na
prymarną i wtórną. [ 11 ] O ile w tej pierwszej konwertyta bierze aktywny udział w swoim nawróceniu, które
jest wyrazem jego własnej woli, o tyle druga opisuje sytuacje osoby, która ulega
nawróceniu ze względów konformistycznych, przykładowo za namową męża, żony lub
rodziców. O ile wiele przemawia za tym, iż kobiety stanowiły znaczącą część
wspólnot chrześcijańskich, to w drugiej rzędzie one same stawały się
misjonarkami czy wręcz „agentkami" Kościoła w swoich pogańskich rodzinach.
Nierzadko to one stały za nawróceniem męża, natomiast wychowanie dzieci w duchu
nowej religii było wtedy już tylko kwestią czasu.
Zarówno Piotr, jak i Paweł sankcjonowali
małżeństwa między chrześcijanami i poganami. Żona poprzez posłuszeństwo i czystość miała być przykładem dla niewierzącego męża. Statystyki potwierdzają
taki układ — w większości przypadków małżeństw mieszanych to żona była
chrześcijanką.
[ 12 ] Bez względu jednak na proporcje płci, sam fakt mieszanych małżeństw miał
kolosalne znaczenie dla ewangelizacji.
[ 13 ] W subkulturze chrześcijańskiej kobiety cieszyły się też
znacznie większą swobodą i równouprawnieniem niż w tradycyjnym rzymskim
społeczeństwie. Nie dziwi więc, iż to one w dużym stopniu będą motorem napędowym
tego ruchu. Często, kiedy spotykamy się ze wzmiankami o wysoko postawionych
osobach, które uległy „obcemu zabobonowi" (w domyśle — chrześcijaństwu) w pierwszych wiekach n.e., zdecydowanie przeważają wśród nich ilościowo kobiety.
[ 14 ] Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać w dowartościowaniu kobiet i związku
małżeńskiego przez nową religię. Pamiętać należy też, że główną przyczyną
śmiertelności kobiet była wówczas powszechna aborcja,
[ 15 ] na którą nie tylko było przyzwolenie, ale i presja natury ekonomicznej.
Chrześcijanie zaś nie dość, że kultywowali instytucję małżeństwa i wychowywali
swoje potomstwo, to wręcz uważając je za dar od Boga starali się je pomnażać
(Idźcie i rozmnażajcie się!).
Nie dziwi zatem, że w drugiej połowie II w. w napisanej przez
chrześcijańskiego apologetę Mincjusza Felixa debacie między poganinem a chrześcijaninem ten drugi stwierdza dobitnie: „dzień za dniem nasza liczba
rośnie, a to za sprawą naszego godnego stylu życia". [ 16 ]
Sformułowanie to dotyczy również pożycia seksualnego. Dla chrześcijan
wywodzących się z tradycji judaistycznej seks był narzędziem prokreacji, podczas
gdy dla hedonistycznego społeczeństwa antyku był raczej jedną z wielu rozrywek.
Nie tylko więc zabraniano oczywistych dewiacji seksualnych, ale i wszelkich form
pożycia, które nie prowadziły do zapłodnienia kobiety. [ 17 ]
Chrześcijańska pochwała dziewictwa nie
odstawała niczym od rzymskiej moralności, jednak nie stosując podwójnych
standardów, jak to było w jej przypadku w odniesieniu do mężczyzn mogących
folgować swoim zachciankom, dowartościowywała kobiety. Świadczy to niezbicie, że
między mity należy włożyć rzekomy mizoginizm pierwotnego Kościoła. Zdanie takie,
oparte na 1 Liście Pawła do Koryntian [ 18 ]
jest nadinterpretacją opartą na wyjątku, któremu zaprzeczają inne słowa tak
samego apostoła, jak i Ojców Kościoła. Kobiety na pewno były dopuszczane do
pełnienia funkcji kościelnych. Wzmianki o diakonessach znajdujemy m.in. w Liście
do Rzymian (Rz 16:1-2), u Klemensa Aleksandryjskiego, u Pliniusza Młodszego, Orygenesa oraz w raporcie z Soboru Chalcedońskiego z 451 r., który precyzuje, że kobieta pełniąca tę funkcję
musi mieć co najmniej 40 lat i być niezamężna. Takim otwartym stosunkiem wobec
kobiet wyróżniała się religia chrześcijańska nie tylko wśród pogan, ale przede
wszystkim Żydów. Co łączyło obie religie, to szacunek dla życia, także dla
dzieci i noworodków. W kulturze grecko-rzymskiej natomiast możemy mówić o popularność już nie tylko samej nawet aborcji, lecz wręcz dzieciobójstwa.
Zazwyczaj niechciane dzieci ze względu na możliwości finansowe gospodarstwa były
po prostu porzucane w miejscach publicznych, najczęściej na pastwę żywiołów czy
zwierząt. Zresztą było to coś zupełnie normalnego w starożytnym świecie.
Demonizowana jest często Sparta, gdzie porzucano kalekie lub chore niemowlęta,
ale znajdowało to uzasadnienie w filozofii tak Platona, jak i Arystotelesa. Z kolei rzymskie Prawo Dwunastu Tablic zezwalało ojcu na porzucenie tak
niepełnosprawnego dziecka, jak i dziewczynki, która mogła być zbyt dużym
obciążeniem dla niezamożnej rodziny. Dziś mogą nas wręcz szokować zarzuty Tacyta
pod adresem Żydów zabraniających dzieciobójstwa o szerzenie grzechu i buntu czy
zdanie Seneki rozprawiającego o racjonalnym dzieciobójstwie.
[ 19 ] Podobne praktyki były surowo zakazane również przez
chrześcijaństwo, co oczywiście miało przełożenie an tryumfalny pochód tej
religii.
Na koniec warto dodać, że wydawać by się mogło, iż wysokie standardy
moralne, społeczna stygmatyzacja (piętno wyrzutków) oraz szykany czy nawet
prześladowania ze strony aparatu państwowego będą czynnikiem tamującym rozwój
nowej religii. Nic podobnego. Owszem, taka perspektywa zniechęca osoby o letnim
nastawieniu, ale przecież zgodnie z ewangelicznym „niech wasze tak znaczy tak,
nie znaczy nie" nie do nich było kierowane to przesłanie. To właśnie poświęcenie i trudności wzmacniają oddanie tych, którzy już działają w grupie. [ 20 ]
Chrześcijaństwo zaś zaoferowało epicką narrację osadzoną w konkretnym czasie i miejscu, której bohaterem poprzez
swoje zaangażowanie mógł się stać każdy człowiek. W kolejnych stuleciach
męczennicy będą swoistymi herosami chrześcijaństwa. Bogowie pogańscy oferowali
pomyślność w świecie doczesnym, Chrystus zaś nauczał pogardy dlań w imię
wyższego życia.
Chrześcijanie wyposażeni byli ponadto w fundamentalne narzędzia formowania
mentalnego i nauczania, ewangeliczny autorytet Pism oraz dojrzewającą w sporach
frakcyjnych doktrynę. W społeczeństwie, w którym jak firmy na wolnym rynku
konkurować mogą ze sobą swobodnie rozmaite światy w postaci na przykład religii,
pojawia się tendencja do relatywizacji, co skutkuje postrzeganiem swojej własnej
rzeczywistości jako „świata" a nie „Świata". Przeciwstawiało się temu wyraźnie
chrześcijaństwo ze swoim ekskluzywizmem doktrynalnym. Tylko ono miało pretensje
do monopolu na Prawdę.
Czyżby więc religia ta było „koniecznością dziejową" dla starożytnego
świata? Niekoniecznie. O jego losach zaważyły decyzje państwowe — otóż gdyby
prześladowań nie było w ogóle, lub wręcz przeciwnie — byłyby totalne i ludobójcze religia ta nie nabrałaby takiej siły rozpędu. Brak męczenników nie
wymagałby poświęcenia dla sprawy i oczekiwania rychłego powrotu Chrystusa.
Prześladowania i wszelkie zewnętrzne szykany, zamiast być skutecznym
straszakiem, dały podstawy do stworzenia narracji heroicznej, poczucia
osaczenia, walki o słuszną sprawę i współtworzenia historii. Wzmagało to upór
tych, którzy padali ofiarą szykan, jest to znany w socjologii „syndrom oblężonej
twierdzy", z drugiej zaś strony zyskiwało uznanie i zaciekawienie pogańskiego
otoczenia, co nierzadko przyczyniało się do powiększenia liczby współwyznawców.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 13 ] W myśl reguły
zaobserwowanej w latach siedemdziesiątych naszego wieku na przykładzie
grup religijnych w Ameryce, jak Świadkowie Jehowy, przez Andrew
Greeley’aw takich
przypadkach zwykle mniej religijna osoba przejmuje wyznanie tej bardziej
religijnej. Zob. Tamże, s. 114. [ 14 ] Jest zresztą wiele
bezpośrednich wskazówek archeologicznych, świadczących o przewadze
liczebnej kobiet w kongregacjach wiernych (W północnej Afryce po
prześladowaniach w jednym z kościołów zarekwirowano 16 przeznaczonych do
rozdania potrzebującym tunik męskich i 82 kobiece, z kolei kongregacja
rzymska w czasach Pawła miała następujący wskaźnik mężczyzn do kobiet
15/18). Rodney Stark, The Rise of
Christianity. How the Obscure, Marginal Jesus Movement Became the
Dominant Religious Force in the Western World in a Few Centuries,
New York 1997, s. 98. [ 17 ] Pisali o tym: Paweł,
Barnaba, Klemens Aleksandryjski. [ 19 ] Rodney Stark, The Rise of
Christianity. How the Obscure, Marginal Jesus Movement Became the
Dominant Religious Force in the Western World in a Few Centuries,
New York 1997, s. 118. « Christianity origins (Published: 23-08-2016 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10031 |
|