|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Sarmacja, sanacja, Gomułka. Dokąd zmierzamy? [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści:
Narodziny polskiej kontrkultury
Prawdziwa historia Janka Wiśniewskiego
Kwestia niemiecka w polityce PRL
Narodowcy i liberałolewica PZPRu
Lobby górniczo-hutnicze i fenomen księstwa śląskiego
Dekada Gierka a Dekada Gomułki
Kontrkulturowi komandosi robią transformację
Mit Żołnierzy Wyklętych jako bat na komandosów
Wracamy do sarmacji, sanacji czy Gomułki? *
Według aktualnej mitologii politycznej największym powojennym przełomem
politycznym był Okrągły Stół z 1989, który zapoczątkował transformację, a PRL
była komunistycznym monolitem. W istocie jednak lata 90. były pod wieloma
względami kontynuacją lat 80., te zaś były następstwem lat 70. W Dekadzie Gierka
Polska przeinwestowała w niezbyt rentowne i efektywne dziedziny gospodarki. W Dekadzie Jaruzelskiego Polska przystąpiła do Międzynarodowego Funduszu
Walutowego i zaczęła negocjować spłatę swoich zobowiązań. Dekada Balcerowicza
była kosztowną spłatą zobowiązań. W Dekadzie Balcerowicza przypieczętowano
zależność Polski od Rosji oraz Zachodu. 50 lat temu Polska była zależna
gospodarczo od Rosji. Dziś jesteśmy zależni gospodarczo i od Rosji (ropa, gaz) i dodatkowo od Zachodu (dług). W 2015 szacowano, że Polska płaci za swą zależność
energetyczną od Rosji 75 mld zł. Budżetowy koszt obsługi długu publicznego
wynosi 30 mld zł. Jeśli dodamy do tego zyski transferowane corocznie przez
zachodnie korporacje, możemy lekko przyjąć, że nasza aktualna zależność
od Wschodu i Zachodu kosztuje nas połowę
sumy rocznych dochodów całego państwa (które wyniosły ostatnio ok. 300 mld zł).
W istocie największą realną zmianę polityczną powojennej Polski przyniósł rok
1970, czyli obalenie Gomułki. Polska Gomułki miała iść w zupełnie innym kierunku
niż ten, który wytyczył Towarzysz Edward. Dekada Gierka została zdeformowana
dwojako: demonizacja okresu transformacji i idealizacja okresu
posttransformacji. Zdecydowanie jednak większej deformacji poddana została
Dekada Gomułki, jak i jej epilog. Świadomością społeczną rządzą mity polityczne.
Jako że ostatnio coraz częściej słyszy się zapowiedzi, że wracamy do czasów
Gomułki, warto przyjrzeć się na ile zasadne są to tezy. Choć są one formowane w ferworze walki politycznej, charakterystyczne jest, że wskazuje się właśnie na
Gomułkę a nie Gierka, choć na pierwszy rzut oka znacznie więcej jest podstaw do
takich właśnie porównań. Temat ten ma charakter niezwykle istotny dla
współczesnej wiedzy o zmianach jakie obecnie zachodzą, ponieważ jak wykażę niżej
rok 1970 to była najbardziej brzemienna w skutki zmiana polityczna powojennej
Polski.
Narodziny polskiej kontrkultury
Co ciekawe, także i na Zachodzie rok 1968 przyniósł najbardziej fundamentalną
zmianę kulturowo-polityczną. Czy zatem wydarzenia te są ze sobą jakoś powiązane?
Pojęcie kontrkultury jest dziś tak samo problematyczne jak pojęcia
prawica-lewica. Wbrew stereotypowi kontrkultura nie jest synonimem liberalizmu
obyczajowego. Zjawisko kontrkultury było gwałtowną antysystemową reakcją
pierwszego powojennego pokolenia na neurotyczną rzeczywistość
społeczno-polityczną, jaką stworzyło pokolenie, które doświadczyło
bezprecedensowej traumy II wojny światowej. Erupcja kontrkultury to rok 1968,
przy czym zupełnie inny charakter miała kontrkultura w krajach, które po wojnie
znalazły się w indywidualistyczno-konsumpcjonistycznym świecie kapitalistycznym, a zupełnie inny w komunistyczno-ascetycznej Polsce. Tym niemniej rok 1968
zarówno na Zachodzie, jak i w Polsce związany jest z gwałtownymi ruchami
pierwszego powojennego pokolenia o charakterze antysystemowym.
Na Zachodzie był to bunt wobec konserwatywnego obyczajowo radykalnego
indywidualizmu, traktującego z niezwykłą podejrzliwością jakiekolwiek wspólnoty.
Dlatego też kontrkultura na zachodzie miała charakter radykalnego liberalizmu
obyczajowego z jednej, a powrotu do wspólnot o charakterze komunistycznym — z drugiej strony. Ruch dzieci-kwiatów zanegował wszystko, co wiązało się z pokoleniem wojennym i jego powojennymi wytworami.
Co do istoty, kontrkultura za Żelazną Kurtyną była identyczna z tą zachodnią:
zakwestionowała cały system polityczno-społeczny stworzony przez wojenne
pokolenie. W 1968, pod dość banalnym pretekstem, wybuchły gwałtowne protesty
studentów przeciwko ideologii obozu władzy. Polska kontrkultura nie miała jednak
obyczajowego podłoża. Ruch komunistyczny w swojej genezie głosił bowiem
liberalizm obyczajowy. Aborcja czy emancypacja ekonomiczna kobiet była zatem
elementem systemu, i dlatego nie mogła się stać częścią polskiej kontrkultury 68
roku. Polska kontrkultura była przede wszystkim wymierzona w ascetyzm epoki
gomułkowskiej.
W pierwszym momencie władza była na tyle buntem młodzieży zaskoczona, że
sformułowała spiskową teorię o żydowskich inspiratorach wewnątrzpartyjnych,
czego pokłosiem stała się nagonka antysyjonistyczna 68 roku. W pewnym sensie
rozumowanie rządzącej elity miało swoją logikę. Uznali oni otóż, że
syjonistyczny spisek antypaństwowy był zemstą za zerwanie przez PRL stosunków z Izraelem w roku 1967, w efekcie siły syjonistyczne miały zaktywizować swoją V
Kolumnę.
Rychło się jednak okazało, że odsunięcie Żydów nie pomogło. W 1970 kontrkultura
wybuchła ze zdwojoną siłą. Tzw. rewolta grudniowa czyli wybuch wielotysięcznych
demonstracji, protestów i zamieszek w grudniu 1970, była drugą falą polskiej
kontrkultury, która, jak wspomniano, miała przede wszystkim podłoże
konsumpcjonistyczne (anty-ascetyczne). Z grudniem 1970 kojarzy się przede
wszystkim masakra robotników na Pomorzu, przez co charakter tych wydarzeń został
zupełnie zdeformowany: przez klasowe okulary marksistowskie (w 1968 — bunt
studentów, a więc inteligencji, w 1970 bunt robotników), poprzez wyraźne
odróżnienie ich od wydarzeń roku 1968, podczas kiedy to były identyczne co do
istoty zjawiska. Jak wyjaśnia prof. Jerzy Eisler: „W obu wypadkach był to bunt
tej samej grupy wiekowej. Nie dawajmy się ciągle wkręcać w marksizm i nie
patrzmy w kryteriach klasowych. To był bunt generacyjny. W obu wypadkach
protestowało pierwsze pokolenie urodzone i wychowane w Polsce Ludowej." I to
jest clue, przesądzające o tym, że rok 1968 i 1970 to dwie fale polskiej
kontrkultury: to był bunt pierwszego pokolenia urodzonego po wojnie, w różnych
klasach społecznych (choć nie do końca, bo w 1970 ze stoczniowcami protestowało
bardzo wielu studentów). Na uczelniach fala kontrkulturowa pojawiła się dwa lata
wcześniej.
Istotne jest, że realnym motywem zarówno wydarzeń z 1968, jak i z 1970 były
rosnące nastroje kontrkulturowe czy też antysystemowe pokolenia, które nie znało
wojny i właśnie wkraczało w dorosłość. Młodzi potrzebowali jedynie jakichś
pretekstów. Dzisiejsza polityka historyczna nie jest skłonna przyznać, że
przyczyny jakie stały za wydarzeniami 1970 były jedynie pretekstami, uznając, że
jakoś deprecjonowałoby to mitologię męczeństwa. Nie podzielam tego przekonania.
Choć protesty wybuchły w oparciu o preteksty, ich przyczyny były nader głębokie,
można by rzec, że pokoleniowe.
Prawdziwa historia Janka Wiśniewskiego
Dzisiejsza narracja głosi, że rewolta grudniowa 1970 spowodowana była wielkimi
podwyżkami cen żywności, zwłaszcza mięsa. Powinno z tego wynikać, że w roku 1970
Polska cierpiała na jakiś nadzwyczajny głód mięsa. W rzeczywistości
nie
było tak źle na tle Europy. W dekadzie 1960-1970 konsumpcja mięsa w Polsce
wzrosła o 10 kg/osobę. Przeciętne spożycie mięsa w Polsce w roku 1970 — 57
kg/osobę — nie było wprawdzie tak wysokie jak we Francji, Wielkiej Brytanii, w Niemczech czy USA, ale wyższe niż w Norwegii (39,8 kg/os), Portugalii (40
kg/os), Finlandii (45 kg/os), Hiszpanii (47,2 kg/os), Grecji (50 kg/os), Danii
(51,6 kg/os), Szwecji (52,9 kg/os), Włoszech (53,9 kg/os). A zatem konsumpcja
mięsa w 1970, która miała być głównym powodem rewolty była wówczas większa niż w większości krajów Europy Zachodniej! Dziś natomiast jest ona w Polsce mniejsza
niż w Europie Zachodniej, która wegetariańska jest jedynie w mediach.
W 1970 domagano się masła zamiast margaryny, zaś po obaleniu komuny „naukowo" przekonano Polaków, że powinni jeść margarynę
W dekadzie 1960-1970 przeciętne płace wzrosły w Polsce z 1560 zł do 2235 zł, a zatem o 50%. O tyle samo wzrosły płace w ostatniej dekadzie. Dziś średnia płaca
wynosi w Polsce 4100 zł, tyle że wobec wielkich rozpiętości, dla 70% Polaków
jest ona czysto teoretyczna. Dziś jedynym sensownym miernikiem realnych płac
jest tzw. dominanta, czyli pensja najczęściej otrzymywana. W 2016 wyniosła ona
2469 brutto, czyli poniżej 1800 zł na rękę. W PRLu płace były płaskie, średnią
pensję 2235 zł otrzymywała zdecydowana większość pracowników. Podwyżka cen mięsa w 1970 polegała na podniesieniu ceny z 35 zł do 42 zł za kg wieprzowiny, cena
wołowiny z kością wzrosła z 25,5 zł do 30 zł. Nie są to więc jakieś drastyczne
różnice w porównaniu do dzisiejszej siły nabywczej.
Poza tym, ówczesne zmiany cen miały regularnie charakter dwukierunkowy, tzn.
podwyżkom jednych produktów towarzyszyły obniżki cen innych produktów. Podwyżce
cen żywności z 1970 towarzyszyła
obniżka cen produktów przemysłowych, gospodarstwa domowego, leków i in. W efekcie tej dwukierunkowej zmiany, podwyżka cen żywności miała się negatywnie
odbić na budżetach domowych 2% najmniej zarabiających. Ale przecież rewoltę
wszczęli stoczniowcy, a więc uprzywilejowana grupa robotników. „Chcemy chleba" -
głosiły ich pierwsze transparenty. Czy aby na pewno o chleb tam chodziło,
którego notabene przeciętny stoczniowiec mógł nabyć więcej aniżeli dzisiejszy
przeciętny pracownik (w 1970 chleb kosztował 2,5 zł)? Z pewnością protest
przeciwko tej podwyżce akurat wśród stoczniowców nie był wcale tak zrozumiały i oczywisty jak się to dziś przedstawia. Władza była na tyle zaskoczona wybuchem
społecznym, że od razu uznali, że chodzi o to samo, co w 1968: spisek V Kolumny.
Czy dziś można by sobie wyobrazić postulaty, by ministrowie zarabiali tyle, co robotnicy?
Ten ostatni aspekt jest niemal zupełnie zmarginalizowany w dzisiejszej narracji o tych wydarzeniach. O ile dla pierwszej fali kontrkultury
zawsze się dziś podkreśla, że reakcją władz była kampania antysyjonistyczna, o tyle dla drugiej fali z roku 1970 zazwyczaj pomija się ten element, choć był on
niezwykle istotny. Po rozprawieniu się ze „spiskiem syjonistów", władza uznała,
że w 1970 uaktywniła się kolejna V Kolumna, tym razem niemiecka. Żołnierze,
którzy strzelali do robotników byli przekonani, że ...strzelają do Niemców.
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 18-07-2017 Last change: 19-07-2017)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10133 |
|