|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Articles and essays Wolność w krainie Pustki Author of this text: Dagmara Planutis
Czy współczesny człowiek jest wolny? Owszem, człowiek współczesny jest
wolny. Człowiek współczesny jest wolny albo jest zajęty.
Taki człowiek może być na przykład stanu wolnego. Kiedy sobie znajdzie
partnera to nie będzie już wolny, będzie zajęty. Po pierwsze dlatego, że według
wszelkiej uczciwości nie powinien wdawać się we flirty i alianse z inną osobą
tak długo, jak długo pozostaje w związku. A po drugie dlatego, że oprócz
wierności będą na nim spoczywać jakieś dodatkowe obowiązki i ograniczenia
względem tej drugiej osoby. Powiedzmy, nie będzie już mógł beztrosko rozrzucać
brudnych skarpetek po podłodze po przyjściu z pracy, ani oglądać Mistrzowskiej
Ligii we wtorek, a to przecież ogranicza jego wolność, wolność robienia ze swoim
życiem tego co komu miłe i przyjemne.
Człowiek bezrobotny również jest wolny. Ten co pracuje niestety wolny nie
jest, jest zajęty, bo pracuje, więc już nie może robić tego co chce, a bezrobotny może. Bo w końcu jak bezrobotny chce to bezrobotny może cały dzień
spędzić na oglądaniu seriali, a człowiek pracujący już nie. Oczywiście, że
bezrobotny powinien szukać pracy, no ale jak ma ochotę obejrzeć cały sezon Gry o Tron, to kto mu zabroni? Pani Halinka z pośredniaka?
Wolnym bowiem jest ten, komu wszystko wolno. Każdy głosuje podług
własnych upodobań, każdy sobie żyje jak chce, nikomu nic do tego. Oto właśnie ta
wymarzona wolność, o którą bili się nasi dziadowie. Oto wolność, o której trąbią
wszystkie gazety na prawo i lewo. Czasy, w których społeczeństwo i państwo miało
coś do powiedzenia o kimkolwiek odeszły do lamusa historii, w końcu piekło to
inni.
Zero ograniczeń, 100% przyjemności
Od kiedy ta niczym nie skrępowana, nieograniczona i wszechobecna wolność
objawiła się nam we wszelkich konstytucjach i ustawach, nie pozostało nic innego
jak zacząć jej używać.
Ucieleśnieniem wolności stał się Easy Rider sunący na motorze przez amerykańskie
pustynie, sam sobie będąc sterem i okrętem. Stuprocentowa wolność miała nam
odtąd dawać sto procent satysfakcji z życia. Należało więc to życie spędzić
zgodnie z nauką ekonomii, na maksymalizacji zysków, czyli przyjemności. Stało
się dla nas oczywiste, że tylko poprzez przyjemność jesteśmy w stanie osiągnąć
stan szczęścia, który to stał się ostatecznym i jedynym celem naszego życia. Aby
je osiągnąć należało jednak znieść wszystkie dotychczasowe ograniczenia, nakazy i zakazy. Nie było to zresztą wcale takie trudne.
Kiedy Bóg umarł, umarło wraz w nim pojęcie grzechu. Granice tego co
wypada a co nie wypada zaczęły się coraz bardziej poszerzać. Wszystko już wypada i nic nie szokuje. Nawet pajacowanie na golasa na manifestacji nie wzbudza
kontrowersji, chociaż jeszcze oficjalnie sądy nie przyznały prawa do chodzenia
nago ze względu na poglądy.
[ 1 ] Sztuka i kultura? Na tym polu już w ogóle wszystko wolno od kiedy Marcel Duchamp
nazwał pisuar fontanną a Jeff Koons wystawił dmuchanego psa w Wersalu. Płeć?
Lepiej tematu nie poruszać. Od kiedy Simone de Beauvoir stwierdziła, że kobietą
się człowiek nie rodzi, a staje, strach rozmawiać o tym co męskie a co żeńskie,
tym bardziej że język ponoć jest seksistą. Dobre obyczaje? Dobry ton? Wszyscy
wkoło narzekają, że nic nie ma do oglądania w telewizji, ale jak puszczą jakieś
ambitne kino to każdy szybko przełącza na reklamy. Poza tym, gdyby nikogo to nie
interesowało to przecież by nie nakręcili kolejnego sezonu Ekipy z Warszawy.
Mowa rynsztokowa bawi nas bardziej niż poezja, to jest fakt i faktów się
trzymajmy.
Skoro w telewizji już wszystko wolno to i w życiu też. Stąd też doszliśmy
do wniosku, że tę naszą piękną wolność ograniczać mogą już tylko i wyłącznie
przepisy prawa, ale zresztą i tak nie wszystkie. Publiczna przestrzeń roi się od
Social Justice Warriorów, którzy niczym bohaterowie z komiksów Marvela w obcisłych lateksowych gaciach domagają się własnej wolnościowej ustawy, która
zniesie ubóstwo albo jakiś inny społeczny ucisk. Kiedyś taki lichwiarz na
przykład był pariasem społecznym, dość wspomnieć czyn
Raskolnikowa w Zbrodni i Karze. Dzisiaj bankier to człowiek sukcesu. Nie
ma już pariasów społecznych. To, co kiedyś było grzechem lub zakazem na gruncie
prawa moralnego stać się więc musiało artykułem w kodeksie, aby móc jeszcze
cokolwiek znaczyć. Deregulacja i prawny formalizm są w modzie, ze szkodą,
niestety, dla prawnych kodeksów, które zaczęły pękać od coraz to nowszych
przepisów tak że nawet prawnikom jest czasem trudno się w nich połapać. Stąd i dyskusję o duchu praw zastąpiono dyskusją o państwie prawa. Nie ważne jest
również czy wolno lub dlaczego nie wolno, ważne jest żeby moja racja była mojsza
niż twojsza. Człowiek musi mieć bowiem przestrzeń działania po to, aby mógł się
spokojnie samorealizować.
Wolność Szczęście Samorealizacja
Po pierwsze praca
Kiedyś nasi dziadkowie domagali się pracy i chleba. My jednak nigdy nie
zaznaliśmy głodu, a z przeciętnej pensji idzie jako tako wyżyć. Może nie w luksusie, ale z prądem, wodą, ogrzewaniem centralnym, kolorowym telewizorem,
internetem, lodówką, pralką, może i nawet ze starym Passatem. Skoro minimum
egzystencji mieliśmy zapewnione, zaczęliśmy domagać się maksimum. Już nie chcemy
pracy, chcemy żeby praca była przyjemna i interesująca, zgodna z naszymi
oczekiwaniami i wykształceniem. Praca to już nie dopust Boży, w pracy już nie
chodzi o to, żeby kogo zaprząść do pługa albo żeby zarabiać pieniądze bo w domu
czeka żona i dwójka małych dzieci.
Nie chodzi też o to by komuś w czymś pomóc, od tego są zasiłki. Albo, żeby
poprzez wspólną pracę, w czynie społecznym, stworzyć coś razem dla innych. Od
tego jest państwo i za taką pracę się płaci. Inaczej to jest wyzysk, nie mylić
tego należy absolutnie z bezpłatnym stażem. Bezpłatny staż to w końcu
nieograniczone możliwości samorealizacji i przyszłej kariery. A nam przecież w pracy chodzi właśnie o samorealizację. Moja praca mnie interesuje, kocham to co
robię, kocham moją firmę, która pozwala mi się samorealizować w tym co robię.
[ 2 ] Inne zainteresowania są mi zupełnie zbędne, w końcu to kim jestem wyznacza to
jaki wykonuję zawód i jakiego mam smartfona.
Ta nowoczesna koncepcja pracy domagała się oczywiście zmiany w managemencie. Przecież rasa korposzczurów dawno wyginęła. Nikt już nie chodzi do
roboty w wykrochmalonej, białej koszuli. Przyszła moda na styl official casual, w którym dozwolone są nawet i dżinsy.
Biurko w pracy to już nie biurko, to przestrzeń pracy. Zresztą, jak ktoś
chce to może pracować na pufie, albo zrobić sobie przerwę na biurowym placu
zabaw, albo nawet uciąć sobie drzemkę. Zastanawia
mnie tylko fakt, skąd się wzięła epidemia wypalenia zawodowego? I jak to
się tylko dzieje, że pomimo tak nowatorskiego podejścia leki na depresję stały
się konsumowane równie często co MM'sy a w nowoczesnych biurowcach nie można
otworzyć okien między innymi w obawie przed defenestracją pracowników?
Po drugie rodzina
Współczesna rodzina ma być szczęśliwa i kochająca, a szczęśliwa jest
tylko wtedy, kiedy każdy jej członek może się w niej samorealizować, tylko nie w społecznej roli ojca, matki, córki czy ciotki, a jako jednostka. Rodzina powinna
czynić człowieka szczęśliwym, jeśli tego nie robi to zawsze istnieje opcja
rozwodu, którego przesłanki stały się coraz bardziej powszechne. Kiedyś trzeba
było udowadniać winę współmałżonka np. że pije, że bije, że zdradza, dzisiaj
wystarczy, że sąd stwierdzi rozpad pożycia małżeńskiego. Ba, w niektórych
krajach sąd nawet niczego nie musi stwierdzać, od kiedy uznano, że małżeństwo to
taka jakby umowa, którą zawsze można zerwać za porozumieniem stron.
A zresztą, kto by tam miał ochotę na śluby i wesela, coś sobie przyrzekać i wiązać się obietnicą do końca dni swoich. Małżeństwo w dobie tindera to bardzo
ryzykowny biznes. Łatwiej w ogóle się
nie wiązać, przynajmniej potem nie ma użerania z rozwodem. Miłość jest na
sezon, tak jak hity są na czasie. Poza tym, ostatnimi czasy nawet o miłości mówi
się jakby mniej, więcej się mówi o seksie. Film czy serial bez pikantnej sceny
między kochającymi się [lub nie] bohaterami nikogo by już chyba nie
zainteresował. Pięćdziesiąt odcieni Greya był w końcu wyświetlany w kinach i jaki to był przebój! Nic dziwnego, że branża porno ma ostatnimi czasy problemy z publiką kiedy cyckiem można już nawet reklamować salceson. Problem jedynie w tym, że to szczucie cycem zaczęło nas upodabniać do dzieci z Medalionów
Nałkowskiej. Tak jak wojenne sieroty przestały się bać egzekucji, a zaczęły się
nimi ekscytować, tak i my przestaliśmy zwracać uwagę na porozbierane modelki w bieliźnie na bilbordach. Może to właśnie dlatego w tym pięknym kraju, w którym
żyję nikogo już nie szokują ogromne reklamy z panią w fetyszystycznym stroju
reklamującą portal dla tych, co chcieliby się kochać w wiele osób i na wiele
sposobów. [ 3 ]
Po trzecie dzieci
A co z dziećmi? Jak widać mamy w naszym pięknym rozwiniętym świecie z tym
problem, chociaż spokojnie nas stać, żeby ich wyżywić więcej niż przed wojną.
Posiadanie dzieci to odpowiedzialność. Niesamowita odpowiedzialność, która
ciągnie się przez całe życie. To również szereg wyrzeczeń. Dzisiaj musimy
zachęcać rodziny dodatkami w stylu 500 plus, żeby zdecydowały się na dzieci. A rolą takich zasiłków jest nie tylko wsparcie biednych rodzin, ale zapewnienie
tych, które na dzieci stać, że ich poziom życia nie ucierpi wraz z kolejnym
potomkiem. Ciężko dzisiaj zrozumieć poprzednie pokolenia, które decydowało się
na dzieci a nie miało ani mieszkania ani auta ani pieniędzy na koncie. My mamy i mieszkanie i samochód i pieniądze, a nadal nie chcemy dzieci, uznając że to nie
wystarcza, żeby żyć spokojnie i wygodnie.
A poza tym, czy dziecko może być jeszcze życiowym sukcesem? W końcu od
lat feministki wpajają nam do głowy, że kobieta zrealizowana życiowo to
bizneswoman a nie matka pięciorga dzieci. Poza tym,
każdy dziecko sobie może sprawić, jeśli nie siłami natury to siłami nauki a jak i to nie pomoże to zawsze można wynająć kobiecy brzuch w Indiach. Problem z dzietnością w naszym świecie nie jest problemem ani biologicznym ani
materialnym, to problem kulturowy. Posiadanie dzieci nas nie odróżnia, a my
chcemy być indywidualni, unikatowi, jedyni w swoim rodzaju, dlatego nie kupujemy
Ptasiego Mleczka o smaku waniliowym, kupujemy to o smaku cappucino.
Wolność kocham, lecz jej nie rozumiem
Indywidualizm lub raczej humanizm jest cechą immanentną naszej kultury.
Patrzmy na świat przez pryzmat jednostki a nie społeczeństwa jak to robią
Chińczycy, dlatego być może tak ciężko nam się zrozumieć. My stawiamy człowieka w centrum. Kiedy chcemy podkreślić jego wartość, podczas bankietu usadowimy go
pośrodku stołu. Kiedy chcemy, żeby na coś zwrócił uwagę, umieścimy to na linii
jego oczu niezależnie od tego czy to będzie półka w sklepie czy perspektywa na
malarskim płótnie. Mówimy w końcu o prawach człowieka a nie o prawach
ludzi! Wolność nie liczy się dla nas jako wolność ogółu, a jako wolność tego
pojedynczego człowieka. Lecz ta indywidualna wolność jest o wiele trudniejsza
niż wolność ogółu. Wiąże się z nią pojęcie odpowiedzialności. Kiedy decyzję
podejmuje ogół, odpowiedzialni są wszyscy albo nikt. Kiedy decyzja należy do
jednego człowieka, to on za nią odpowiada. Niewolnik to nie tylko osoba
pozbawiona wolności, bo tej pozbawieni są również więźniowie, niewolnik to
osoba, która za swe czyny nie ponosi odpowiedzialności przed społeczeństwem, a co najwyżej przed swym panem.
Sęk w tym, że w dobie kolorowych neonów zachęcających nas do konsumpcji i wszechogarniającej rozrywki, która obiecuje, że zaprowadzi nas do krainy
wiecznej szczęśliwości, nieograniczone pole nowoczesnej wolności zdjęło z nas w końcu brzemię odpowiedzialności. Skupieni maksymalnie na poznawaniu i zaspokajaniu coraz to bardziej wymyślnych potrzeb naszego wewnętrznego ja
ulegliśmy ułudzie, że jedyna możliwa wolność to właśnie wolność wyboru. A na
domiar złego zaczęliśmy mylić indywidualizm z personalizacją.
Chcemy wolności, żądamy wolności, ale tylko wolności praw, a nie wolności
obowiązków. Dlatego właśnie ta nasza wolność nie znaczy więcej niż tabliczka na
publicznej toalecie wolne — zajęte. Tymczasem człowiek wolny to człowiek
niesamowicie zajęty i w pierwszej kolejności -
odpowiedzialny.
Footnotes: [ 1 ] ETPCz, Gough przeciwko Wielkiej Brytanii, skarga nr 49327/11, wyrok z 28
października 2014 r. [ 2 ] Na marginesie, Francuzi obchodzą nawet dzień firmy/zakładu pracy pod
wdzięczną nazwą 'j'aime ma boite' czyli kocham moją firmę. Z tej okazji powstało
kilka bardzo entuzjastycznych filmików dostępnych na youtube. [ 3 ] Ostatnio owe bilbordy społecznościowego portalu o nazwie „place
libertine" widziałam przy Boulevard Périphérique i nieopodal jednej z paryskich
porodówek. « Articles and essays (Published: 01-11-2017 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10158 |
|