|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Culture Marzec, Marzanna czyli śląska czerwień [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści:
Marzec czyli śmierć
Marzec czyli marzenie
Marzec czyli mazanie
Marzanna Jasnogórska
Mars i Marzanna
*
Istnieje pewna zasadnicza cecha
odróżniająca kalendarz słowiański od kalendarzy europejskich: jego racjonalna
konstrukcja i duży nacisk na znaczeniowość. Europa nie przywiązuje szczególnej
wagi do sensu nazw miesięcy ani nawet do nich samych, stąd szereg miesięcy nosi
nazwy jedynie liczebników, które dziś zupełnie się już poplątały. Anglicy czy
Niemcy dziewiąty miesiąc roku określają łacińskim słowem oznaczającym „siedem" (September
od septem), miesiąc dwunasty nazywają słowem „dziesięć" (December — decem) itd.
Generalnie w europejskich kalendarzach nazwy miesięcy to dość bezsensowny zlepek
niezwiązany z losami danego ludu. Wyjątkiem jest kalendarz Słowian, w którym
każdy miesiąc coś znaczy i to coś to są rzeczy fundamentalne przyrodniczo,
gospodarczo, społecznie i kulturowo. Poprzednio opisałem
Luty, Lutycy i nasze wilcze korzenie. Dziś czas na marzec.
Marzec czyli śmierć
Marzec to miesiąc wiosennego
przesilenia, kiedy żegnamy zimową Śmierć czyli mróz i lód, które odpływają
rzekami w kierunku morza. Marzec to także przednówek czyli miesiąc śmierci w efekcie głodowego morzenia, czyli męczenia. Językowym rdzeniem morzenia i Marzanny jest praindoeuropejskie słowo oznaczające śmierć: mar-, mor-. Dlatego
też imię Marzanny było zapisywane jako Śmiercicha lub Śmiertka, ale także jako:
Marzana, Marza, Marysia, Mora, Morana, Morena, Marena.
[ 1 ] Niewykluczone zresztą, że i rzymski bóg wojny Mars (którego często wiąże się z naszą nazwą marca) ze śmiertelnego rdzenia indoeuropejskiego się wywodzi.
Marzanna to w naszej kulturze
fenomen niezwykły. Otóż Marzanna to jedyna słowiańska bogini, która przetrwała
do dziś w swojej przedchrześcijańskiej postaci. Peruny czy inne Światowidy albo
pozanikały albo zostały wchłonięte przez katolickich świętych. Jedynie Marzanna,
ta morowa panna, przetrwała. W 1420 roku Synod Poznański nakazywał
duchowieństwu: „Nie dozwalajcie, aby w niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj
wynoszenia jakiejś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią". W czasach
saskich Kościół próbował zastąpić zwyczaj topienia Marzanny zrzucaniem kukły
Judasza z wieży kościelnej. Były to jednak dość odosobnione przypadki zwalczania
tego kultu.
Sam obyczaj topienia Marzanny, jak i jej postać przybierały różne formy w zależności od regionu. Czasami było to
jedynie topienie. Czasami przed utopieniem niszczono ją, tnąc, rozszarpując i zdzierając ciuchy. Czasami zaś była palona.
Dziś rytuał topienia (i palenia)
Marzanny utrzymuje się w większości szkół. Pomimo pogańskich korzeni topienie
Marzanny nie zostało wyparte przez kulturę katolicką. Obecnie istnieje natomiast
trend zwalczania tej praktyki w oparciu o ekoreligię („Jak mówią
pedagodzy, nie jest to
zgodne z duchem ekologicznej edukacji"). Można jednak powiedzieć, że zwyczaj
wykazuje cechy „misyjne" — oto bowiem w 2009 po raz
pierwszy w Paryżu
przywitano wiosnę utopieniem Czarnej Marzanny, za co
odpowiedzialne były dwie organizacje polonijne.
Marzanna w Jeziorzanach, 2014, fot. Jacek Świerczyński
Pierwszym aspektem marca i Marzanny
jest śmierć. Nie tylko w jej symbolicznym sensie jako pożegnanie zimy, ale i w
sensie całkowicie bezpośrednim. „Gdy przyjdzie marzec, umrze niejeden starzec" -
mówi przysłowie, a drugie dodaje: „Marzec dziwne broi fochy, zmiata starce i junochy" (tj. starych i młodych). Marzec był miesiącem śmierci w związku z przednówkiem, czyli schyłkowym okresem zimy kiedy u wielu kończyły się już
zapasy z poprzedniego sezonu a okresem zazielenienia łąk. Nawet jeśli nie
głodowano to nierzadko głodem „przymierano", zwłaszcza w gorszych okresach
pozostając na ostrej diecie „wegetariańskiej", uzupełniając jadłospis korą
drzewną lub chwastami, takimi jak pokrzywa, perz czy lebioda czyli komosa z której nasion wypiekano tzw. chleb głodowy.
Dziś mimo że nie ma już dylematów
przednówkowych, to nadal marzec to jest nasz miesiąc największej śmiertelności. W roku 1931 marzec był drugim po styczniu miesiącem umierania Polaków. W 2011
jak przed wiekami znów jest na miejscu pierwszym.
[ 2 ] Marzec to miesiąc mrzenia, pomimo że nie ma już morzenia.
Obrzęd topienia Marzanny nosi
znamiona zakańczania i rozpoczynania roku, co może wskazywać, że w kulturze
słowiańskiej nowy rok rozpoczynał się wraz z wiosną.
By odegnać morzygłody, które groziły
mrzeniem topiono Marzannę lub Marzanioka, którzy odsyłani byli do morza (Marzanioku,
marzanioku, ty stary próżnioku, w Brynicy cie utopimy, do morza wyślemy).
Marzec, Marzanna, morzenie, mrzenie i morze mają ten sam morowy/marowy rdzeń
językowy. Morze to wielka woda, do której w marcu spławiany jest mróz i gdzie na
pierwszy dzień wiosny wysyła się Panią Zimy, bo Morze to Marzanny siedziba, na
którą Kaszubowie mówią Morzeczka Morska Panna.
Marzec czyli marzenie
Marzec to miesiąc morzenia (głodem)
oraz mrzenia (umierania), ale z drugiej strony to także miesiąc, kiedy obalamy
zimowe panowanie Marzanny i marzymy o rychłym odrodzeniu przyrody i powrotu do
pełni życia. Drugim aspektem marca jest zatem marzenie o dobrym urodzaju. Te
wszystkie sensy zawiera nazwa marzec. W dialekcie kaszubskim, który obok
łużyckiego zawiera najwięcej prapolskich cech, czasownik „marzyć" brzmi: „marzëc".
Poprzez połączenie morzenia, mrzenia i marzenia, marzec jest piękną syntezą
semantyczną cyklu śmierci i odradzania przyrody. Jest to najważniejszy cykl
przyrodniczy, który został spersonifikowany w dwoistej naturze Marzanny.
Marzanna, źródło: bogowiepolscy.net
Stała się Marzanna jednym z najsilniejszych elementów naszej dawnej kultury, którego nie dało się sensownie
zastąpić niczym innym, tak jak dziesiątki innych bogów i symboli, choć przecież
próbowano.
Topienie Marzanny nosi pewne cechy
święcenia wody. Marzanna była oprowadzana po różnych domostwach, zwłaszcza tam
gdzie są panny, w drodze do docelowego utopienia była zanurzana w napotkanych
zbiornikach wodnych, także w kałużach. Według Długosza, Dziewanna była boginią lasów, zaś Marzanna — rolnictwa: „Państwu
Lechitów wydarzyło się powstać na obszarze zawierającym lasy i gaje, o których
starożytni wierzyli, że zamieszkuje je Diana i że Diana rości sobie władztwo nad
nimi, Cerera zaś uważana była za matkę i boginię urodzajów, których dostatku
kraj potrzebował, przeto te dwie boginie: Diana w ich języku Dziewanną [Dzewana]
zwana i Cerera zwana Marzanną [Marzyana] cieszyły się szczególnym kultem i szczególnym nabożeństwem."
Jej ośrodkiem
kultowym była stolica Polski: "Sarmatowie Cererę boginię ziemną,
wynależycielkę zboża wszelkiego, zwali Marzaną; tej też w Gnieźnie z wielkim
kosztem zbudowany kościół, gdzie na jej chwałę dziesięciny wszelkiego zboża po
żniwach ofiarowali, patrząc na drugi rok o żyzne urodzaje". [ 3 ]
Marzec czyli
mazanie
Marzenie o dobrych zbiorach nie
miało bynajmniej jedynie charakteru magicznego. Jak podaje Wacław Aleksander
Maciejowski: „Skądże jej miano? U nas używano od morowego powietrza ziela
marzanny, i z powodu cudownej siły, jaką mu przypisywano czczono je za bóstwo...
Tak więc roślina służąca za leki, będąc pomięszana z bóstwem życie przez rolne
plony utrzymującym, dała początek owej Marzannie". Podobną genezą wskazuje dla
drugiej bogini: „Dziewanna wzięła snadź swój początek od rośliny tegoż nazwiska
(verbascum). A tak cudowną moc ziela ubóstwiono pod postacią bogini". [ 4 ]
A zatem nasza Marzanna to deifikacja
niezwykle pożytecznego zioła zwanego marzaną barwierską. Poza jej leczniczymi
właściwościami jest ona przede wszystkim czerwonym barwnikiem. Najstarsze ślady
barwienia marzaną odkryto w Cywilizacji Doliny Indusu w Mohendżo Daro z III tys.
p.n.e. [ 5 ]
Jak wykazały badania próbek angielskich z okresu średniowiecza, marzana była
najczęściej stosowanym barwnikiem spośród wszystkich kolorów. [ 6 ]
Odcienie marzanny, fot. Wikimedia
Zapoznano u nas znaczenie marzany,
bo choć była ona polską specjalnością, to jednak jej główny ośrodek — Wrocław na
całe wieki znalazł się poza granicami państwa polskiego, a tym samym to nie w naszych, lecz w czeskich oraz habsburskich rejestrach celnych widać jej
znaczenie. Granice państwowe nie zmieniają jednak faktu, że Śląsk i Łużyce były
jedną z kluczowych kolebek Słowiańszczyzny i dlatego śląska specjalność zapisała
się w słowiańskim kalendarzu.
Mimo oderwania od Macierzy, Śląsk
przez cały czas utrzymywał swój realny związek z Polską, nie tylko poprzez
dynastię piastowską, która panowała na Śląsku do 1675 roku (w XVII w. ci ostatni
Piastowie dążyli do przyłączenia Śląska do Polski), ale i poprzez współpracę
gospodarczą. Głównymi towarami eksportowymi Wrocławia w okresie Złotego Wieku
stały się marzana i wosk. Wosk pochodził z terenów Rzeczypospolitej, zaś marzana
była produkowana na Śląsku, od wieków, choć pierwsze zapiski o jej uprawie
pochodzą z roku 1335 ze świdnickiego statutu cechowego. W okresie Złotego Wieku
Wrocław eksportował rocznie ok. 20 ton marzany, czyli tyle samo ile
Rzeczpospolita eksportowała czerwca. Można zatem powiedzieć, że w okresie
Złotego Wieku z dzisiejszych ziem polskich wysyłano rocznie na Zachód 40 ton
czerwonych barwników, które były także wykorzystywane jako środki lecznicze.
Śląsk i Łużyce stały się największym w Europie centrum uprawy marzany, o czym mówią liczne źródła, podkreślając
korzyści, jakie śląskie rolnictwo miało z jej uprawy. Wrocław stał się
najważniejszym europejskim ośrodkiem eksportu marzany. W drugiej połowie XVI w. i na początku XVII w. przywożoną z Wrocławia marzanę spotyka się powszechnie w Niemczech, Holandii, Anglii, gdzie używano nazwy „wrocławska marzana". By
utrzymać śląską dominację, Habsburgowie zakazywali wywozu sadzonek marzany
barwierskiej ze Śląska.
[ 7 ]
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Milena Alicja Niedzielska,
Marzanna — Cerera czy Hekate? bogowiepolscy.net [ 2 ] Demografia
i Gerontologia Społeczna — Biuletyn Informacyjny 2013, Nr 1. [ 3 ] Maciej Stryjkowski, Kronika
Polska, Litewska, Żmudzka i wszystkiej Rusi, 1582. [ 4 ] Wacław
Aleksander Maciejowski, Pierwotne
dzieje Polski i Litwy, 1846. [ 5 ] H. C. Bhardwaj & K. K. Jain (1982),
Indian dyes and dyeing industry
during 18th-19th century. Indian Journal of History of Science. New
Delhi: Indian National Science Academy. 17 (11): 70-81. [ 6 ] Elisabeth Crowfoot, Frances Pritchard, Kay Staniland, Textiles and
Clothing, C.1150-c.1450, Boydell Press, 2006. [ 7 ] Edward
Maur, Jozef Petran, Tranzyt towarów kupców wrocławskich przez Czechy do
Norymbergii w latach 1540-1576, Śląski Kwartalnik Historyczny „Sobótka",
Rocznik XIX, 1964. « Culture (Published: 01-03-2018 Last change: 05-03-2018)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10199 |
|