|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Buraki cebulaki czyli postępy ciemnogrodu w Polsce [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Najciemniej jak wiadomo jest pod latarnią, stąd i największy ciemnogród rozlewa się dziś masowo pośród tych, co uważają się za
szczególnie nowoczesnych i postępowych, co sprowadza się w większości do
bezkrytycznego zachwytu nad tym, co na zachodzie i równie tępego negowania
polskiej rzeczywistości. Ów pseudopostępowy ciemnogród tysiącami udostępnia w mediach społecznościowych wpis porównujący suszę w Niemczech i na Podlasiu. Oto
postępowe Niemcy na suszę mają techniki nawadniające, podczas kiedy zacofani
katole z Podlasia jedyne co mają to modły. Wedle naszych „postępowców", susza,
która uderza w polskie rolnictwo, Niemcom nie straszna.
Wpis Arthura Hossy, który opisuje się jako Filozof, tudzież Dyrektor Generalny Koalicji Demokratycznej oraz Redaktor Prowadzący „Powody dla których wyrzekłem się religii"
Ci, co z pogardą wykpiwają rzekomą ciemnotę Polski
wschodniej, sami nie mają krzty wiedzy o otaczającym nas świecie.
Co robi niemiecki rolnik w obliczu suszy? Robi otóż
dokładnie to samo, co rolnik z Podlasia: liczy straty i apeluje o pomoc rządu.
Rząd nasz z kolei zwraca się o pomoc do Unii Europejskiej, która od tego powinna
być, by rozwiązywać problemy przekraczające jeden kraj, a problem tegorocznej
suszy jest nie polski, lecz europejski. Stąd wniosek Polski w tej sprawie
poparło
większość państw UE.
Nasi pseudopostępowcy mylą się dokładnie we wszystkim. Nie
jest prawdą, że Niemcy lepiej od nas radzą sobie z suszą. Nie jest prawdą, że
opierają swoje rolnictwo na nowoczesnym nawadnianiu. Nie jest prawdą, że
Podlasie nie stosuje nowoczesnego nawadniania upraw. Nie jest wreszcie prawdą,
że Niemcy to świeckie państwo. To temat bardzo ważny, bo zewsząd trąbi się o nadciągającej katastrofie globalnego ocieplenia oraz o niskich zasobach wody w Polsce.
1. Susza niszczy
niemieckie uprawy
Skoro Niemcy tak nowocześnie produkują sztuczny deszcz dla
swoich upraw, to znaczy, że efekty suszy powinny być tam łagodne. Tymczasem
jest u nich gorzej. W wyniku susz tegoroczne zbiory zbóż ozimych spadną w Niemczech o 25%. Ogólnie zbiory zbóż mają spaść o 20% do 36 mln ton. Zbiory
rzepaku ozimego spadną o 24%. Niemcy są drugim po Francji producentem zbóż w Europie i największym producentem oleju rzepakowego. Niemiecki związek
przetwórców owoców i warzyw BOGK mówi o „dramatycznej" sytuacji w uprawach
ziemniaków. Niemiecki związek hodowców indyków oraz związek chłopskich hodowców
kurcząt domaga się
wzrostu cen skupu drobiu w efekcie 25% wzrostu cen paszy. Jeszcze gorzej
jest u hodowców bydła. Na wysuszonych polach nie rośnie trawa, więc rolnicy nie
mają czym karmić krów mlecznych i bydła mięsnego. Ubój wzrósł o 14%. Nasi
hodowcy
nie mają tego problemu, bo posiadają zapasy paszy. Wielu rolników
niemieckich potrzebuje pomocy.
Najwięcej ucierpiały gospodarstwa ekologiczne. Niemieckie stowarzyszenie
rolnicze DBV straty niemieckiego rolnictwa wylicza na 1 mld euro i takiej też
domaga się pomocy od rządu. Twierdzą, że może dojść do sytuacji, że niemiecki
chleb będzie pieczony z polskiej mąki.
Nie lepiej jest w Skandynawii. Zbiory pszenicy w Szwecji
spadną o 40%.
Tymczasem w Polsce według
komunikatu GUS z 30 lipca, zbiory zbóż będą niższe tylko o 14%, rzepaku i rzepiku — o 16%, warzyw gruntowych — o 8%. Straty szacuje się na
0,5 mld zł, najwięcej w Wielkopolsce.
2. Niemcy nie
nawadniają
Nie jest zatem prawdą, że Niemcom susza nie straszna, bo
nowocześnie nawadniają. W istocie niemieckie rolnictwo dokładnie tak samo, jak i polskie opiera się na deszczu. Różnica jest tylko taka, że Niemcy nawadniają
nieco powyżej 1% upraw, zaś Polacy — poniżej 1%. W obu jednak przypadkach jest
to udział znikomy. Zupełnie inaczej jest na południu Europy. Tam trzeba
intensywnie nawadniać, bo niewiele by urosło.
Sytuacja Polski i Niemiec jest tutaj bardzo podobna. Za
komuny nasze kraje miały znacznie bardziej rozwinięty system irygacji rolnictwa,
który został poważnie zredukowany w trakcie transformacji. Obszar zirygowany w Niemczech wynosi 515 tys. ha, lecz faktyczna skala nawadniania obejmuje 237 tys.
ha w 1998,
221 tys. ha w 2002. Użytki rolne w Niemczech zajmują 16,7 mln ha.
W Polsce wygląda to nader podobnie. Użytki rolne obejmują
18,7 mln ha. W 1980 nawadnialiśmy 340 tys. ha (1,8%). W 2006 obszar ten spadł do
76 tys. ha, a w 2012 do
67
tys. ha.
Polska ma bardzo do Niemiec podobne stosunki wodne.
Statystyczny Polak zużywa 150 l wody dziennie. Statystyczny Niemiec — 144 l
wody. Na świecie na potrzeby rolnictwa wykorzystuje się aż 70% wody. Europa
południowa na potrzeby rolnictwa zużywa 60% wody, ale są też obszary, gdzie
sięga to 80%. W skali całej Europy rolnictwo konsumuje 24% wody. W Polsce
zaledwie 5%. Podobnie wygląda to w Niemczech. Rolnictwo niemieckie zużywa 0,3
km3 wody (jest to dokładnie objętość jeziora Wigry). Rolnictwo i leśnictwo w Polsce zużywa 1,1 km3 wody, a na potrzeby
nawadniania 0,1 km3 (1985 — 0,6 km3, 1990 — 0,2 km3, 1994 — 0,5 km3).
Strachem na Lachy jest obiegowa opinia o tym, jakoby Polska
miała drastycznie małe zasoby wody. Opinie te kleci się dzieląc dostępne w kraju
odnawialne zasoby wody przez liczbę mieszkańców. Cóż z tego, że mamy
zdecydowanie niższe zasoby na głowę niż kraje południa, skoro większość ich wody
pożera produkcja żywności. Polska większość wody używa (nie zużywa, lecz używa!)
na potrzeby energetyki, przy czym leżymy na morzu ciepłej wody geotermalnej,
która w przyszłości może posłużyć do zasilenia naszych potrzeb energetycznych.
Kluczowym parametrem wodnym jest water
exploitation index, czyli udział krajowego poboru wody w naszych ogólnych
zasobach odnawialnych. Dysponujemy rocznie 62 km3 wody, z czego pobieramy 10,5
km3 (2015), co daje współczynnik WEI 17%. Wartość tego współczynnika poniżej 20%
oznacza sytuację nie zagrażającą (non
stressed). W przeciwieństwie do krajów zachodu i południa Europy, Polska jak i Niemcy to kraje, których struktura zużycia wody nie stanowi dla nas problemu.
Nasze rolnictwo dysponuje więc sporym potencjałem do wzrostu zużycia wody i rozwoju systemu nawadniania dla niwelowania strat związanych z suszami.
3. Podlasie nawadnia
Zarówno w Polsce jak i w Niemczech spadł w ostatnich
dekadach areał nawadnianych upraw. Obecnie obserwujemy w Polsce dynamiczny
renesans nowoczesnych systemów nawadniania, które bardzo racjonalnie gospodarują
zasobami wodnymi.
Pseudonowoczesny ciemnogród zawstydza Podlasie ilustracją
tzw. deszczowni, która ma być niemiecką domeną. Tymczasem Podlaskie Agro z 2015
podaje, że tego rodzaju maszyny cieszą się popularnością na Podlasiu.
Deszczownia nie jest zresztą najbardziej racjonalnym
wyborem, zwłaszcza gdy chce się rozsądnie gospodarzyć wodą. Istnieje szereg
polskich firm, które rozwijają efektywniejsze systemy nawadniania kroplowego.
Jak robią to na Podlasiu można zobaczyć na filmie
Podlaski
Movie Film: panele słoneczne zasilają pompę elektryczną, która wydobywa wodę z głębokości 3 m, wpompowując ją do tysiąclitrowych zbiorników. System ciągnie
więc wodę do nawadniania, gdy świeci słońce. Zgromadzona woda wzbogacona o substancje odżywcze płynie następnie podziemnymi przewodami wzdłuż upraw. Pompa
jest tak ustawiona, by podlewać uprawy w godzinach rannych.
Inny polski system, opracowany przez krakowskich
automatyków, jeszcze bardziej racjonalizuje zużycie energii i wody poprzez
wkopywane do ziemi czujniki wilgotności gleby. W tym przypadku rolnik za pomocą
smartfona kontroluje dokładną wilgotność upraw monitorując niedobory.
Obecnie w Polsce w uprawie warzyw nawadnianie staje się
standardem, podczas kiedy w dominującej uprawie zbóż jest to zjawisko
sporadyczne. Według badań Jacka Żarskiego z 2009 efekty nawadniania roślin
zbożowych w Polsce wciąż nie są zbyt zachęcające ekonomicznie. Późniejsze o kilka lat badania (Kledzik,
Kropkowski, Rzekanowski, Żarski) wykazały brak sensu ekonomicznego
nawadniania kukurydzy na ziarno oraz jęczmienia browarnego. Ten ostatni jest
szczególnie istotny dla naszego rolnictwa i jego rola rośnie wraz ze wzrastającą
produkcją piwa. Polska szczyci się jednymi z najstarszych w Europie tradycji
uprawy jęczmienia browarnego oraz dobrych jakościowo odmian.
Wschód Polski do susz przygotowuje się racjonalnie. Jak
podaje Słowo Podlasia z 2017 Kobylany budują 25-ha zbiornik retencyjny przy
rzece Czapelka. Będzie on zbierał wodę w okresach jej nadmiaru w celu jej
wykorzystania w okresach niedoboru. Inwestycja warta 7 mln zł realizowana jest
bez pomocy środków zewnętrznych,
za własne pieniądze.
Pomimo kolejnych rekordów temperatur i deficytów opadów,
polskie rolnictwo coraz lepiej sobie z tym radzi. Warto porównać tegoroczny
spadek zbiorów zbóż o 14% czy warzyw o 8% z suszą roku 2006, kiedy zbiory
pszenicy spadły o 18%, żyta — 17%, kukurydzy — 32%, zaś ziemniaków — 22%.
1 2 Dalej..
« (Published: 05-08-2018 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10226 |
|