|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics »
Węgry usunęły gender studies z uniwersytetów jako "formę wojny kulturowej" Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Węgierskie ministerstwo zasobów ludzkich (edukacji) usunęło
gender studies z dwóch węgierskich uniwersytetów na których było wykładane.
Formalne uzasadnienie wycofania finansowania głosi, że nie ma żadnego
zainteresowania absolwentami studiów genderowych na węgierskim rynku pracy, więc
kurs jest nieracjonalny z ekonomicznego punktu widzenia. Faktyczne uzasadnienie
jest natomiast takie, że węgierskie władze uważają, iż gender studies nie jest
nauką, lecz ważną częścią „wojny kulturowej i ideologicznej", która przekształca
polityczny, kulturowy i intelektualny pejzaż Węgier. László Kövér, przewodniczący węgierskiego Zgromadzenia
Narodowego, mówi, że „genderyzm" to „antyspołeczny" i „ekstremistyczny" import,
który próbuje się wszczepić do nauczania, podczas kiedy jest to jedynie
ideologia, „w której idzie o ukształtowanie umysłów dla eksperymentów na
człowieku", co w żaden sposób nie jest lepsze aniżeli nazistowska eugenika.
Innymi słowy, uważają, że jest to
nowa forma Kulturkampfu, wojny kulturowej.
Dyktatura! — grzmią liberalno-lewicowe media węgierskie.
„Co dalej, zakażą matematyki?" — szlocha strona Azonnali.
Otóż to nie dyktatura, lecz racjonalizacja. Gender studies
od lat krytykowane jest głównie przez dwa środowiska: chrześcijańskie oraz
naukowe. Dla wygodnego pozycjonowania przeciwnika, liberalno-lewicowe media
nagłaśniają jedynie głos chrześcijański, tymczasem głos naukowy powinien być
tutaj kluczowy. Tzw. gender studies to ideologia ubierająca się w szaty nauki.
Pseudonauka nie powinna być wykładana na uczelniach, więc nie ma na nich miejsca
dla gender studies.
W przypadku Węgier krytyka naukowa łączy się z krytyką
chrześcijańską. Ministrem zasobów ludzkich, który usunął gender studies, kilka
miesięcy temu został znamienity węgierski naukowiec Miklós Kásler, wielokrotnie
nagradzany onkolog, który jest zarazem dość zaangażowanym katolikiem, głoszącym
np. że Dekalog to nie jest po prostu kwestia religijna, ale i kwestia zdrowia
publicznego.
Media, które kierują się agendą politycznej poprawności,
stale jednak eksponują, że krytyka gender studies to jakoby religijna fanaberia. A to dlatego, że wśród dzisiejszych elit intelektualnych chrześcijaństwo jest
poglądem mniejszościowym, w przeciwieństwie do światopoglądu naukowego. Krytyka
gender studies jako pseudonaukowej ideologii to jedna z najstarszych publikacji
portalu Racjonalista. W tekście
Płeć,
socjobiologia i gender studies z 2003 roku wyjaśniam, dlaczego gender
studies to forma nieudanego eksperymentu społecznego.
Przytaczałem wówczas słowa córki Leszka Kołakowskiego,
Agnieszki Kołakowskiej, która w roku 2000 pisała z Paryża:
„Dotarła do mnie z Polski przygnębiająca wiadomość. Okazuje
się mianowicie, że na Uniwersytecie Warszawskim istnieje wydział o nazwie Gender
Studies. (...) Smutna to rzecz i niepokojąca; świadczy bowiem… o tym, że po
Polsce krąży groźna amerykańska choroba, z trudem uleczalna, zwana polityczną
poprawnością. Choroba ta atakuje mózg, powodując całkowitą i definitywną utratę
zdrowego rozsądku, zdolności do racjonalnego myślenia i — co może najsmutniejsze — poczucia humoru. (...) ideologiczna indoktrynacja może być bezkarnie
uprawiana, pod nazwą nauczania, na uniwersytetach. Chodzi o to, że uniwersytet,
który symbolizuje rozum i racjonalną dyskusję, pozwala na podważanie swoich
podstawowych wartości. Tutaj właśnie odbywa się prawdziwe 'obniżanie
poprzeczki'. Nie w języku i zachowaniach, nad którymi pani Umińska ubolewa, i które chciałaby kontrolować i manipulować, lecz na uniwersytetach, które uległy
presji poprawności politycznej i zdradzają swoich studentów. Nie ma bowiem
innego słowa: to jest zdrada. Nie tylko zdrada intelektualna wobec siebie samego — zdrada rozumu, rodzaj trahison des clercs, ze strony tych, którzy polityczną
poprawność wyznają" („Brygady politycznej poprawności").
Główna teza gender studies: biologia nie determinuje płci,
lecz kultura, dzieci rodzą się więc obojnakie, a ich płeć jest tworzona przez
wychowanie. Została ona sfalsyfikowana przez naukę: znamy przypadki dzieci,
którym operacyjnie zmieniono płeć i które były wychowywane w kierunku innej
płci, lecz w okresie dojrzewania i tak ujawniała się płeć wrodzona. J.R. Harris
opisuje przypadek chłopca, który wskutek nieudanego obrzezania pozbawiony został
członka. Lekarze usunęli mu więc jądra i zaaplikowali estrogeny w czasie
dojrzewania, zaś rodzice wychowywali jako dziewczynkę. Mimo tych potężnych
zabiegów (medycyna oraz wychowanie) nad kulturowym konstruktem dziewczynki z chłopca, nie udało się oszukać natury i w wieku 14 lat przyszło załamanie
psychiczne zakończone próbą samobójczą, po której pozwolono mu powrócić do płci
wrodzonej. „Konstruowana dziewczynka"
wyznawał, że natura odrzucała go od tych zachowań czy cech, które
stereotypowo uważamy za czysto kulturowe: "Od najwcześniejszych lat były takie
drobne różne sprawy. Wcześnie zacząłem dostrzegać, że czuję się jakoś inaczej,
że nie jestem tym za kogo mnie uważają. Nie wiedziałem jednak, na czym to
polega, o co tu chodzi. Przeglądałem się sobie i nie podobał mi się
sposób w jaki mnie ubierano.
Nie lubiłem zabawek, które mi
dawano. Lubiłem włóczyć się z chłopakami, wspinać się na drzewa i robić takie
różne rzeczy."
Ergo: społeczna czy kulturowa konstrukcja płci, którą
głoszą genderyści, to współczesny mit, motywowany ideologicznie. Mit ten
podbudowywany jest podaniami o rzekomym istnieniu w głębokiej prahistorii lub na
marginesach cywilizacji innych niż powszechne „konstrukcje płciowe" — owe
podania zwane są
mitem matriarchalnej prahistorii. W świecie twardej nauki tego rodzaju
podania kwestionowane są jako życzeniowe, nieweryfikowalne lub nierzetelne
naukowo. Nawet jeśli jednak istniały w głębokiej przeszłości tego rodzaju
społeczności czy kultury, co wydaje się najzupełniej możliwe, to faktem
pozostaje, że: 1) społeczności takie nie stworzyły cywilizacji, 2) ani jeden
tego rodzaju przykład nie przetrwał próby czasu, z historycznego punktu widzenia
były więc błędnymi ścieżkami ewolucji, których w dziejach życia na ziemi jest
całe multum.
Człowiek jest istotą dość elastyczną, więc jest w stanie
modyfikować naturalne wzorce zachowań, co nie oznacza jednak, że skutecznie
modyfikujemy tzw. porządek naturalny. Przykład: w przeszłości każdy mężczyzna
musiał umieć zabić zwierzę, w obecnym pokoleniu bardzo wielu mężczyzn nie jest w stanie nawet zabić karpia. Odchyleniu uległy więc naturalne wzorce zachowań, ale
równocześnie naturalny porządek rzeczy nie został osłabiony, lecz ...wzmocniony:
ludzkość jako całość jest bardziej mordercza dla zwierząt niż kiedykolwiek w przeszłości, stworzyliśmy bowiem przemysłowy ubój zwierząt. Przez oderwanie
zabijania zwierząt od sumień indywidualnych zwielokrotniliśmy konsumpcję
zwierząt. Pokolenie „brzydzących się przemocą" dzieci kwiatów jest znacznie
bardziej mordercze i mięsożerne aniżeli „krwawe" pokolenie wojenne. Konsumpcja
mięsa na osobę w Europie Zachodniej między rokiem 1960 a 2000 wzrosła w poszczególnych krajach od 50-400%! Ponieważ tak dynamiczny, można by rzecz
„nadnaturalny" wzrost konsumpcji mięsa grozi wykolejeniem systemu, zabezpiecza
się on popularyzując szereg mitów wegetariańskich, które snują szereg zbożnych
bajek dla dorosłych (np. o tym, że człowiek jest z natury wege, o nadzwyczajnej
zdrowotności diety wegetariańskiej, o tym, że pierdzące bydło wywołuje globalne
ocieplenie itp.).
Czasami mamy zatem głębokie przekonanie o odejściu od
naturalnych wzorców zachowań, lecz przy głębszym wglądzie okazuje się to iluzją,
współczesnym mitem zakłamującym rzeczywistość. Konsument medialnej pulpy
zachodniej żywić musi głębokie przekonanie, iż rozwinięty świat raźnie maszeruje
ku wegetariańskiemu postępowi, podczas kiedy w istocie kroczy w zupełnie
przeciwnym kierunku. Jedynym bodaj regionem, gdzie wegetarianizm „działa" jest
Afryka, gdzie w ostatnim półwieczu spadła konsumpcja mięsa per capita. W najbardziej rozwiniętych i najdynamiczniej rozwijających się krajach świata
konsumpcja mięsa poszybowała w górę.
Analogicznie z gender studies. Ideologia ta propaguje
wierzenie, iż możemy swobodnie majstrować w naturze płci. Wiedza naukowa mówi
nam, że nie możemy. To, że wyprodukujemy sobie pokolenie, które uwierzy w iluzję
niwelowania naturalnych różnic między płciami czy swobodnego wyboru płci, nie
oznacza, że skutecznie zmienimy tym porządek naturalny. Być może po prostu
hołubimy coś, co jest ślepą uliczką ewolucji, a kultury, które jej ulegną wcale
nie nadadzą nowego trendu cywilizacji, lecz będą musiały ustąpić kulturom, które
nie pójdą tą drogą.
« (Published: 26-08-2018 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10231 |
|