|
|
Catholicism » Beliefs and doctrine »
Piekło Kościoła Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
"Kościelni pasterze wyhodowali u kościelnych owieczek
lęk (Horror) przed Bogiem, zmieniając i przekształcając
jego funkcję i sprowadzając Go wreszcie do roli swego
rodzaju psa piekielnego nadzorującego stado. Aby móc
prowadzić posłuszne stado, twierdzili, że Bóg szczeka,
gryzie i smaży."
Uta Ranke-Heinamann, teolog katolicki
Wykorzystując pewne wzmianki z Nowego Testamentu teologowie
kościelni i mnisi stworzyli na własne potrzeby przeraźliwy obraz piekła, za
pomocą którego terroryzowali wiernych, wcale nie tylko w celu swoistego ‘umoralniania’,
lecz i po to, aby czerpać z tego dochody, gdyż za wyratowanie z piekła od czasów
średniowiecza można było wykupić się brzęczącą monetą.
Pierwszy szczegółowy opis piekła znajdujemy w Apokalipsie
Piotra z lat 125-150 (początkowo była ona pismem kanonicznym — znajduje
się np. w najstarszym sformalizowanym kanonie NT, zwanym Kanonem Muratoriego,
który pochodzi z ok. 200 r., powstał on najprawdopodobniej w Rzymie bądź w pobliżu
tego miasta, czyli w gminie ‘papieskiej’). Tym oto straszono wiernych:
"I byli tam tacy, których powieszono za ich języki. To byli ci, co wyrażali
się bluźnierczo o drodze sprawiedliwości, i pod nimi płonął ogień, przyprawiający
ich o męczarnie. Było tam także wielkie jezioro wypełnione płonącym mułem, a
znajdowali się w nim ci, którzy sprzeniewierzyli się sprawiedliwości, i aniołowie
torturowali ich. Ponadto były tam kobiety powieszone za włosy, nad owym żarzącym
się mułem. To były te, co się przyozdobiły, bo chciały dopuścić się cudzołóstwa,
ci zaś, którzy haniebnie cudzołożyli z nimi, zostali powieszeni za nogi, a głowy
wetknięto im w ów muł, i ci mówili: Nie wierzyliśmy, że tu trafimy".
Tradycyjną funkcję diabła spełniać mieli aniołowie przebrani na czarno (pewnie w sutanny).
Inny tekst chrześcijański, Apokalipsa Pawła (240-250),
która zainspirowała Piekło Dantego, przewiduje, że w piekle stosowanych jest
144.000 rodzajów tortur (w tym tak osobliwa jak lodowaty ogień).
Początkowo wierzono, iż po śmierci dusze czekają uśpione
na dzień sądu. Szybko okazało się to bezbożnym przypuszczeniem, iżby buntownicy
nie cierpieli od razu po śmierci. Mieli więc cierpieć nie czekając na sąd. Tak
więc Cyryl Jerozolimski i Cyryl Aleksandryjski twierdzą, iż po
śmierci, przed nadejściem Sądu, potępieni będą zaznajamiani z tym co ich czeka
(taki odpowiednik tortury średniowiecznej, który polegał na tym, iż kat męczył
psychicznie więźnia pokazując mu narzędzia tortur). Tertulian poszedł
dalej: źli cierpią już po śmierci, przygotowując się tym samym na cierpienie
pełnowymiarowe po orzeczeniu kary na Sądzie Ostatecznym. Są więc przypiekani,
ale nieco słabiej. Tertulian nie może powstrzymać perwersyjnej radości kiedy o tym myśli: "Z czego mam się śmiać? (...) Oto owi przemądrzali filozofowie
razem ze swoimi uczniami, którym wmawiali, że nic nie należy do Boga...!"
Zapowiada, że będzie na to patrzył "nienasyconym
wzrokiem". Naukę tę utwierdził ostatecznie
papież Benedykt XII w roku 1336 w Konstytucji Pastoralnej Benedictus
Deus: „Ponadto stwierdzamy: zgodnie z tym, co Bóg zarządził w ogólności,
że dusze tych, którzy odeszli z tego świata w stanie ciężkiego grzechu, niezwłocznie
zstępują do piekła, gdzie trapić ich będą męki piekielne."
Żywo też interesowała chrześcijańskich
myślicieli kwestia ognia wiecznego. Często dumali nad jego istotą. Miał on więc
być materialny, nie wymagał podsycania, działał zarówno na ciało, jak i na duszę.
Ciała jednak nie niszczył zupełnie, gdyż miał właściwość również odradzającą — w razie zbytniego zniszczenia ciała podlegało ono odnowieniu, i tak w kółko.
Warto zaznaczyć, że w swych początkach
idea ta nie tyle miała na celu zastraszanie, co pocieszanie. Kiedy Kościół był
słaby i prześladowany przez pogan piekło stanowiło obietnicę odwetu —
jako, że nie mógł on mieć widoków na urzeczywistnienie za życia, przesunięty
był w zaświaty. W wielu pismach chrześcijańskich widoczne są wyraźne oznaki
radości i nadziei, że po śmierci ci, którzy z nich kpili nie tylko zostaną ukarani,
ale będą mogli radować swoimi mękami zbawionych! Był to więc jeszcze nie tyle
instrument wymuszania posłuszeństwa, co nadziei dla tych, którzy nie mogli korzystać z uroków życia doczesnego.
W początkach chrześcijaństwa przez
kilka wieków występował równolegle inny koncept piekła — znacznie mniej
rygorystyczny i mroczny. Część Ojców Kościoła nie mogła bowiem pogodzić miłosierdzia
boskiego z ideą wiecznych męczarni piekielnych. Był to nurt opierający się na
tzw. apokatastazie, która głosiła, że kary piekielne mają charakter jedynie
tymczasowy, oczyszczający, zaś ostatecznie wszyscy zostaną zbawieni. Wyznawcą
tego kierunku był m.in. Orygenes. Mówił on, że piekło ma charakter wyłącznie
duchowy. Ponadto podzielali tę myśl: św. Ambroży, Grzegorz z Nyssy (przewidywał
nawet zbawienie diabła) i in. Rozdarty w tym względzie był św. Hieronim,
który wprawdzie zgadzał się z Orygenesem, ale uważał, że nie należy tego wyjawiać
ludowi: "Uważa się, iż należy zachować w tej sprawie milczenie, aby
utrzymać w posłuchu tych, dla których lęk jest konieczny." Oczywiście
tak łagodna wersja piekła nie mogła się w Kościele utrzymać. Skoro chciał on
trzymać wiernych w uległości to za pomocą bata, a nie subtelności filozoficznych.
Orygenizm potępiono jako herezję w roku 543 na synodzie w Konstantynopolu. "Kto
głosi albo wierzy w to, że kara złych duchów i bezbożnych ludzi jest tylko przejściowa i zakończy się po pewnym czasie, po którym nastąpi pełne przywrócenie (apokatastasis)
złych duchów i bezbożnych ludzi — niech będzie przeklęty" — grzmieli
czcigodni ojcowie.
Wyjątkowe zdolności w odmalowywaniu
‘uroków’ piekielnych mieli mnisi. Jedna z najbardziej znanych opowieści
średniowiecznych, Żegluga opata świętego Brendana (IX w.),
opowiada o pewnym mnichu, któremu zdarzyło się trafić w czasie swych wojaży
na pewną wysepkę, która okazała się być miejscem odbywania kaźni wiecznej przez
Judasza. Miał przy tym tyle szczęścia, że trafił na nią akurat w czasie weekendu,
kiedy to Judasz zwykł był odpoczywać po całotygodniowej męce. Tak więc mógł
przy okazji zamienić parę słów z nieszczęśnikiem, który zwierzył mu się skrupulatnie z kar jakie przewidziano mu w ciągu tygodnia. Powiada więc: "Cierpię
katusze razem z Herodem i Piłatem, Annaszem i Kajfaszem. W poniedziałek przywiązują
mnie do koła i kręcę się razem z wiatrem. We wtorek rozciągają mnie na bronie i przywalają kamieniami: popatrzcie, jak podziurawione jest moje ciało (Judasz
przewidział, że Brendan to opisze, stąd zwraca się bezpośrednio do czytelnika — przyp. M.A.). We środę smażę się w smole, oto dlaczego, jak widzicie,
cały jestem czarny; potem nadziewają mnie na rożen i pieką niczym połeć mięsa.
We czwartek strącają mnie w lodowatą otchłań, i nie ma od tego wielkiego mrozu
gorszej tortury. W piątek obdzierają mnie ze skóry i posypują solą, a demony
leją we mnie miedź i ołów. W sobotę wrzucają mnie do ohydnego lochu, gdzie smród
jest tak okropny, że zwymiotowałbym własne wnętrzności, gdyby nie to, że poją
mnie roztopioną miedzią. A w niedzielę jestem tutaj, gdzie mogę trochę ochłonąć."
Jak widzimy — ubił marny interes z tymi srebrnikami.
Nie mniej ciekawe objawienie miał niejaki Tungdal.
Przedstawił on piekielną dolinę, która wyłożona jest rozżarzonymi węglami i
przykrytą rozpaloną klapą — coś jakby wielki ruszt. Spadają na niego ojcobójcy i bratobójcy, gdzie się przetapiają na tłuszcz. Następnie w postaci pary unoszą
się znów do góry, gdzie udaje im się na powrót odzyskać postać człowieczą. W
celu aby znów mogli spaść na ruszt i się stopić. Inny scenariusz przewidywał
dla rozpustników — ci pławić się mieli w lodowatym jeziorze, gdzie pożerał
ich po trochu pewien potwór o żelaznym dziobie. Po strawieniu wydalani byli
jako ekskrementy. Odpowiednio innym rodzajom grzeszników pisane były inne sposoby
odbywania kary.
Nieomylny sobór we Florencji w roku 1442 ogłosił,
że do piekła trafią wszyscy ludzie, którzy przed śmiercią nie stali się katolikami:
"Święty Kościół rzymski (...) głęboko wierzy, wyznaje i ogłasza, że
nikomu ze znajdujących się poza kościołem katolickim, ani poganom, ani Żydom,
ani heretykom, ani schizmatykom nie przypadnie w udziale życie wieczne, lecz
wejdą do czeluści wiecznego ognia, który przygotowany jest diabłu i jego aniołom,
jeżeli przed swoją śmiercią nie przyłączą się do Kościoła."
Już tylko jako ciekawostkę wspomnę o piątym "ćwiczeniu
duchowym" braci jezuitów, które skomponował dla nich św. Ignacy, ich
ojciec duchowy, a które polega ni mniej ni więcej tylko na ...kontemplowaniu
piekła. Pierwsze, wstępne ćwiczenie miało "dzięki mocy wyobraźni"
uwidocznić "długość, szerokość i głębokość piekła". Drugie
wstępne ćwiczenie wymaga "nader żywego uświadomienia sobie kary, którą
cierpią potępieni". A następnie każdy zmysł musi poznać istotę piekła w trakcie pięcioetapowego ćwiczenia: oko musi ujrzeć "owe niezmierzone
płomienie oraz dusze tkwiące jakby w ognistych ciałach"; ucho winno
usłyszeć "płacz, zawodzenie, krzyki, bluźnierstwa godzące w Chrystusa,
Pana naszego, i we wszystkich jego świętych"; nos musi poczuć "dym,
zapach siarki, mętnej wody i zgnilizny w piekle"; zmysłem smaku trzeba
poznać "to, co gorzkie, łzy, smutek, robaka toczącego w piekle sumienia", a zmysłem dotyku musi odbywający ćwiczenie "zetknąć się z owymi płomieniami,
które ogarniają i wypalają dusze". Później trzeba "przypomnieć
sobie wszystkie dusze przebywające w piekle", odbywającemu ćwiczenie
zalecana jest radość z tej przyczyny, że jego samego nie ma wśród nich. Ignacy
nakazuje, by to piąte ćwiczenie było wykonywane "na godzinę przed wieczerzą".
Humanizm i Oświecenie przygasiły nieco ognie teologów. Dziś
już one ledwo się tlą.
« (Published: 16-07-2002 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1237 |
|