|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Pocałunek Almanzora Author of this text: Witold Stanisław Michałowski
Na pustynnej wypalonej słońcem ziemi,
na pustyni. Tam gdzie żar lejący się z nieba obezwładnia, unicestwia, zabiera
chęć istnienia przetrwanie jest zwycięstwem. Jest triumfem ducha nad materią.
Jest celem istnienia. Życie ma wartość ponadczasową. Musi ją mieć. Walką o dostęp
do wody, walką o przedłużenie gatunku, o integralność egzystencji ludzkich społeczności
jest walka o zachowanie życia. Dla bardzo, bardzo wielu mieszkańców kuli Ziemskiej
tak jest do dzisiaj. Dla Mojżesza. Dla patriarchów. Dla proroków Starego Testamentu.
Urodzonych i wychowanych naobszarachpiaskowych bezwodnych pustyń.
Dla twórców judeo- chrześcijaństwa, totalitarnego systemu wiary w Boga jedynego,
życie miało wartość nadrzędną. Każdej drobince, każdemu zalążkowi życia przyszłego
bojownika wiary w jedynego w jedynie prawdziwego Boga należała się ochrona,
opieka, troska...bo inaczej zginie wypalone na sczerniały suchy pustynny pył przez
oszałamiającego, przeraźliwie potężnego stwórcę życia — słońce. Słońce
było symbolem Boga Niebieskiego-boga wrogichludów Wielkiego Stepu, turańscy-tiurkscy
wojownicy nosili na piersiach jego znak. ZnakTengri równoramienny krzyż. Jak to się stało, że dla islamu drugiej
zwielkich pustynnych religii życie nie stanowi i nigdy nie stanowiło
wartości nadrzędnej której należało by się podporządkować ani wokół niej tworzyć i rozbudowywać systemy wierzeń, nawołujących do ślepej wiary i posłuszeństwa. W rejonach świata zaś bardziej człowiekowi przyjaznych, w dżunglach, sawannach,
tajgach, lasach i na wyspach ciepłych mórzczczono siły przyrody. Ogień,
wiatr, wodę, ziemię, ciała niebieskie, drzewa, zwierzęta, mitycznych przodków.
Brutalną agresją, nikczemnym podstępem, intrygą, przekupstwem, socjalną demagogią,
ruszyło na ich podbój chrześcijaństwo i islam. Krwawy, okrutny bolszewizm pierwszych
chrześcijańskich władców „cywilizowanej" na modłę Pax Romana Europy
hiszpańskich konkwistadorów, rycerzy krzyżowych i mazowieckich książąt nawracających
pogańską Litwę, prawosławnych zbójów chrystianizujących Syberię, czy angielskich
misjonarzy rozdających zarażone dżumą koce aborygenom Australii nie są mitem,
legendą wrogą propagandą Antychrysta. To historia. Wiedza o polityce dnia wczorajszego.
Wydarzenia sprzed kilkunastu wieków, sprzed kilku wieków, sprzed lat kilkudziesięciu.
Wiedza, która staje się własnością coraz większej ilości mieszkańców ziemskiego
globu. Wiedza, z którą coraz trudniej sobie poradzić nosicielom jedynie słusznego
światopoglądu, zwolennikom epatowania bliźnich katalogiem wartości akceptowanych
przez uczonych w piśmie, ich moralnej rzekomo wyższości. Ich „prawu" do narzucania
niosących śmiertelne niebezpieczeństwo dla całego rodzaju ludzkiego kryteriów
wartości moralnych. Żelaznych kanonów które mają organizować w sprawne społeczności
miliardy przedstawicieli gatunku HOMO SAPIENS, którego egzystencja się coraz
bardziej upodabniać ma do bytowania termitów w gigantycznych termitierach. Megapolis
Badacze, uczeni, podpatrywacze przyrody
coraz intensywniej, dokładniej i dociekliwiej rozgryzają zasady organizacji,
mechanizmy istnienia, struktury społeczności owadzich.
W przeszłości nie tak znowu odległej
studiowano lot ptaków,konstrukcje piór orlich, opływowe aerodynamiczne
kształty delfinów, zasady poruszania się ciał niebieskich. Wyciągano z nich
określone wnioski, wyprowadzano matematyczne formuły zapisywano nowe prawa fizyki,
ogłaszano matematyczne wzory. Na temat wniosków jakie powinny być ogłoszone, i mieć natychmiastowe praktyczne konsekwencje dla wszystkich zbiorowości ludzkich
naszego globu w oparciu o wyniki badań i obserwacji zbiorowości owadzich cisza.
Przerażająca, porażająca bezdenna cisza. Milczenie. Zapomnienie. Członkowie
społeczeństw ludzkich północnej zimnej i w miarę sytej półkuli nie chcą dopuścić
do swojej świadomości prawdy o tym, że na naszym globie żyją ludzie których
przodkowie wyznawali inne systemy wartości. I że one właśniestały się
opoką cywilizacji które obecnie rozkwitają jak i tych których szczątki przetrwały
na wyspach Oceanii, w Australii, brazylijskiej puszczy, w mongolskiej Ułan Tajdze.
Dopiero od niedawna zarzucono przekonanie,
że fajerwerki technologicznych błyskotek do których wytworzenia rzekomo tylko
ludzie rasy białej mogli być zdolni, były wystarczające douwiarygodnienia
gigantycznej mistyfikacjiniosącej śmiertelne zagrożenie.
Poddajmy chłodnej beznamiętnej analizie
prawdy głoszone w Dekalogu. Nie jest najważniejsze kto je redagował i do kogo
były adresowane? Z częścią na pewno nie sposób się nie zgodzić. Chociaż już
pierwsze przykazanie wyklucza szeroko rozumianą tolerancję dla wyznawców innych
bogów. Bez wzajemnej tolerancji zaś nasz gatunek nie przetrwa. Tą lekcję na
przykładzie wielkich imperiów w dziejach powszechnych przerabiano wielokrotnie
Przykazania chrześcijańskiego DEKALOGU od tysiącleci były skutecznie podważane,
ignorowane, lekceważone zarówno przez wielkich jak i przez maluczkich. Przez
panów i książąt chrześcijańskich kościołów jak i przez ubogich chudopachołków,
rozbestwiony proletariat. Cóż wart jest zatem system praw, kanonów, ustaw, którego i tak nikt nie przestrzega. Jest pustym zaskorupiałym bezbarwnym dźwiękiem służącym
wyłącznie samo-oszustwu. Uspokajającym własne sumienie, nie uodparniającym na
wszechogarniające życie zło. Najwyższy czas poddać go weryfikacji, analizie.
Wprowadzić nowy, skuteczniejszy, efektywniejszy, który będzie w stanie odegrać
pozytywną rolę choćby taką jaką przez minione wieki w pewnej choć części odgrywał
chrześcijański DEKALOG. Nowy dekalog nie będzie zapisany na glinianych tabliczkach
klinowym pismem babilońskiego skryby. Będzie to najprawdopodobniej komputerowy
program zabezpieczony przed działaniem różnych wirusówobowiązujący w centralach administracyjnych megapolis. Program, którego liczne elementy obowiązują
już w praktyce dziś i nie od dziś są stosowane. Zachowanie abstrakcyjnie pojmowanego
życia, nie jest i nie może być wartością nadrzędną. Emocje, idee, namiętności
poruszają tłumy. Sterowanie nimi jest rzeczą trudną, skomplikowaną ale możliwą
pod warunkiem, że ma się do dyspozycji potężne banki informacji, środki przekazu,
magazyny pełne artykułów masowego użytku, chłodnie pełne zamrożonego mięsa.
Wartości chrześcijańskie są dziś niestety na międzynarodowej giełdzie idei,
światopoglądów, religii towarem już mocno zleżałym, cuchnącym naftaliną. Źle i niemodnie opakowanym i fatalnie reklamowanym. Kupują je, dadzą się na nie
nabrać prowincjusze, prostaczkowie. Głupie Jasie tego świata. Taka jest prawda.
Na pewno dla wielu bolesna i niewygodna. Niestety nie ma co się na nią oburzać,
podważać, udawać, że nie istnieje. Należy albo przekonywująco udowodnić...sobie
samemu że jest inaczej, albo wyciągnąć odpowiednie wnioski. Zarówno te niezwykle
daleko idące jak i te na co dzień. Te które mogą nasz byt uczynić pełniejszym,
lepszym i szczęśliwszym. Należy sobie uświadomić, że globalne interesy chrześcijaństwa i kościoła katolickiego, gwałtownie oddającego pole islamowi w Afryce, Azji
czy innym konkurencyjnym wyznaniom w Ameryce Południowej, są poddawane bezustannej
ofensywie.
My, Polacy, jesteśmy też już jednym
ze starszych i mocno zdegenerowanych nie tylko politycznie narodów Europy. Narodem
bez pełnowartościowych elit, którego obserwowany od paru wieków upadek, schyłek
produkujący szereg śmiertelnych dla ludzkiej populacji trucizn staje się coraz
bardziej dostrzegalny. Dobry biały szaman w Rzymie zdaje sobie sprawę z niewiarygodnej
siły bezwładu genetycznego przekazu dziejów nacji której sam jest członkiem..
Można mu życzyć powodzenia w podejmowanych wysiłkach, rozumiećracje ale
poddawanie się emocjom zawsze prowadziło do jednego..
Dla całego ludzkiego gatunku przestrzeganie
wartości chrześcijańskich, kierowanie się etyką katolicką jest faktycznie zwiastunem
śmierci, pocałunkiem Almanzora, zaproszeniem do dance macabre.
Nie można bezkarnie łamać praw przyrody, igrać z nimi, lekceważyć je. Człowiek
jest częścią przyrody. Niewielką i w gruncie rzeczy, niewiele znaczącą, Na zegarze
dziejów planety Ziemia, pojawił się parę minut przed dwunastą i zapewne zniknie
parę minut później. Zegar będzie chodził dalej. Nie rozstrzygajmy kto napędza
mechanizm.. Niech nasza optyka spojrzenia ogranicza się do paru najbliższych
pokoleń. Tych pokoleń, które nie bacząc na winy i przewiny przodków chcą i powinny
żyć godnie, w świecie urządzonym w miarę sensownie, którego ludzki, humanitarny
wymiar można osiągnąć za cenę poddania już dziś mieszkańców naszej planety,
wszystkich mieszkańców, rygorom wynikającym z wdrożenia, z praktycznego zastosowania
reżimów komputerowego programu obowiązującego mieszkańców ludzkich megapolis.
Reżimu który jest również udziałem
społeczeństw termitów, mrówek, pszczół. W żadnym z nich życie osobnicze nie
stanowi wartości nadrzędnej. W żadnym z nich nie otacza się opieką umożliwiającą
prokreację upośledzonych, chorych uwstecznionych egzemplarzy gatunku. W żadnym
nie dopuszcza się do nadmiernego poza przyjęty za optymalny uwarunkowany ilością
miejsca i pożywienia rozrost populacji. I w żadnym nie jest możliwe aby przedstawiciele
innego owadziego gatunku, innej owadziej cywilizacji, bez walki opanowywali
kontrole nad obszarem dotychczasowych gospodarzy Dlaczego święte księgi i uczeni w piśmie i mężowie nie zdołali przekazać pobożnym pokoleniom wiernych i wyznawców
podstawowej prawdy. Prawdy o konieczności pokory.. Pokory wobec praw przyrody.
Pokory wobec Wielkiego ciągle jeszcze Nieznanego co nas otacza. Pokory i zadumy.
Pokory wobec praw przyrody.
« (Published: 24-07-2002 Last change: 20-01-2005)
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Biographical note Number of texts in service: 49 Show other texts of this author Newest author's article: Kaukaz w płomieniach | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1395 |
|