| » Religious state 
 
 Woda święcona i ogórkiAuthor of this text: Tadeusz Zieliński 
 Kanclerz Schröder oświadczył niedawno, że duchowni nie będą dopuszczani
do sprawowania kultów religijnych w czasie uroczystości państwowych w RFN. Szef niemieckiego
rządu stwierdził, że taka praktyka jest nie do pogodzenia z założeniami państwa świeckiego.W naszym superdemokratycznym (!) państwie każda dosłownie uroczystość państwowa „koncelebrowana"
jest przez duchowieństwo obrządku rzymskokatolickiego, mającego w obecnej Polsce uprzywilejowaną
pozycję, o jakiej inne wyznania nie mogą nawet marzyć. Wyjątkowo tylko zabrakło przedstawicieli
kleru na uroczystościach w Jedwabnem w 60. rocznicę mordu Żydów w tym mieście. Kościół katolicki
okazał w ten sposób brak solidarności z głową państwa i świeckimi autorytetami, dla których
było rzeczą oczywistą, że za tę zbrodnię należało przeprosić w miejscu, w którym Polacy
uczestniczyli w zagładzie swych sąsiadów narodowości żydowskiej.
 Wypowiedź kanclerza Schrödera nie została podana do wiadomości publicznej
przez czołowe mass media w Polsce. Chyłkiem tylko przemknęła na falach eteru i natychmiast
poszła w zapomnienie jak sen jakiś złoty. Upowszechnienie wiadomości o zastrzeżeniach, jakie nasz zachodni sąsiad ma
do łączenia kultów religijnych z obrzędami państwowymi, byłoby na pewno źle odebrane przez
przewodnią siłę narodu w budowie katolickiego społeczeństwa. Lepiej więc z nią nie zadzierać.
Cnotą uległości wobec Kościoła odznaczają się już prawie wszyscy — nie tylko skrajnie prawicowi — dziennikarze. Konkordat między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską (podpisany w 1993
r. przez rząd H. Suchockiej i ratyfikowany przez prezydenta A. Kwaśniewskiego w 1998 r.) nie
zapewnia Kościołowi prawa odprawiania nabożeństw w ramach obchodów świąt państwowych ani
pokrapiania obiektów publicznych wodą święconą i w ogóle sprawowania w miejscu i czasie obrzędów
państwowych czynności liturgicznych, które mogłyby przekształcić świecką uroczystość w na wpół
religijną ceremonię. Zgodnie z art. 5 i 8 konkordatu, Kościół katolicki może pełnić publicznie swą
misję i organizować samodzielnie sprawowanie kultów swojej wiary może to jednak czynić z zachowaniem zasady nieingerencji w dziedziny, w których państwo jest niezależne i autonomiczne
(art. 1 konkordatu). W przypadkach wszelako wyjątkowych, gdy celem jakiejś uroczystości jest
upamiętnienie zdarzenia o istotnym znaczeniu dla historii państwa i Kościoła, udział hierarchów
kościelnych w rocznicowych obchodach nie budzi najmniejszych wątpliwości. Taki państwowo-religijny
charakter będą miały z pewnością wspólne uroczystości z okazji 10. rocznicy podpisania konkordatu
(można sobie wyobrazić, jaka to będzie pompa!). Świeckości państwa nie zagroziłoby oczywiście
uczestnictwo kleru w uroczystościach w Jedwabnem, o których była mowa wyżej. Stosunki polsko-niemieckie nigdy nie były tak dobre jak obecnie. Aliści
oświadczenie Schrödera nie może być w klerykalnej Polsce przyjęte z równie oczywistym
zrozumieniem, co w tolerancyjnym narodzie niemieckim. Spektakularny udział duchowych przywódców katolickiego narodu w celebracji
uroczystości państwowych pokazuje, że Kościół nie chce być w dzisiejszej Polsce oddzielony
od państwa i broni jak niepodległości swego wpływu na tok spraw publicznych. Dziś już nikogo nie razi obyczaj sprawowania przez Kościół jego misji
„przy okazji" wykonywania przez państwo czynności urzędowych. Nikt nie dostrzega w tym
niebezpieczeństwa dla wolności sumienia i wyznania urzędników nie będących w życiu prywatnym
praktykującymi katolikami. Nolens volens, ludzie ci uczestniczą w nabożeństwach towarzyszących
świeckim uroczystościom, by nie narazić się na osobiste przykrości (nie był na mszy i nie przyjął
komunii, znaczy się ateista i wróg Kościoła!). Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Czasy się zmieniają, a my wraz z nimi. W PRL u karierowicze pozostający na usługach partii komunistycznej nie przyznawali się do swej
wiary. Towarzysze po kryjomu posyłali swe dzieci do komunii. Teraz jest odwrotnie. Dawne wilki
chodzą w owczych skórach. Każdy, kto sprawuje obecnie jakiś urząd publiczny, stara się pokazać,
że jest osobą głęboko wierzącą. Wiadomo, że ateiści i agnostycy mają trudniejszy dostęp
do kariery politycznej. Przypominają o tym krzyże na salach posiedzeń Sejmu i Senatu RP. Nikt
nie waży się nawet zapytać, czy umieszczenie w parlamencie symbolu jednej wiary
(chrześcijańskiej) nie pozostaje w sprzeczności z założeniami państwa świeckiego oraz zasadą
wolności sumienia i religii, zapisaną w art. 53 ust. 1 konstytucji. Konstytucja swoje, a praktyka swoje. Kiedy w 1997 r. kilku parlamentarzystów i ministrów złożyło ślubowania bez inwokacji do Boga („Tak mi dopomóż Bóg"), na co pozwalała
konstytucja natychmiast niepokornych ostro skarcił Jego Eminencja Ks. Prymas. Pomówił
odszczepieńców o ateizm, bo stosując się do świeckiej roty ślubowania — pokazali, że
„nie mają Boga w sercu". Było to głębokie nieporozumienie. W demokracji każdy ma prawo
do zachowania w tajemnicy swych przekonań religijnych. Milczenie w sprawach
wiary nie jest równoznaczne z manifestacją ateizmu, tak samo jak głośne odwoływanie się
do Boga nie musi świadczyć o miłości polityka do Stwórcy, lecz może być podyktowane chęcią
pozyskania przychylności potężnego Kościoła, np. w wyborach do parlamentu i władz samorządowych. Za kilka lat Polska zapewne doczeka się upragnionego członkostwa w Unii
Europejskiej. Jaki będzie nasz wkład w zachodnią demokrację? Mają to być oczywiście „wartości".
Polska była przecież zawsze „mesjaszem narodów". Naiwni fundamentaliści wierzą, że katolickiej
Polsce przypadnie wielka, wręcz historyczna rola wyzwolenia Europy z szerzącego się w niej
pogaństwa. Na razie nie dociera do świadomości Zachodu przestroga pewnej prawicowej „filozofki",
że Europa albo stanie się w tym stuleciu chrześcijańska (czyt. katolicka), albo nie będzie jej
wcale (sic!). Polski Episkopat dość wstrzemięźliwie wypowiada się za naszą akcesją do Unii.
Słusznie przewiduje, że nie będzie dopuszczany do uczestnictwa w świeckim życiu struktur
europejskich. Można przeto wątpić, czy Kościół szczerze opowiada się za wejściem Polski do Unii. Próżne są nadzieje, że nasi unijni partnerzy zostaną kiedykolwiek oświeceni w Duchu Świętym i zrozumieją, że wartości (chrześcijańskie) są über alles. Interesują
ich raczej sprawy przyziemne, np. wielkość ogórków małosolnych, z jakimi Polska chce wkroczyć
do Europy. Bezbożnicy! Za nic sobie mają wodę święconą. Ważniejsze są dla nich ogórki
odpowiadające standardom europejskim.Przegląd, 13 sierpnia 2001  Tedeusz Zieliński (ur. 1926), prawnik; specjalista w dziedzinie prawa pracy;
od 1977 prof. Uniw. Śląskiego i od 1982 — UJ; od 1994 czł. PAN; ekspert NSZZ „Solidarność",
czł. Komitetu Helsińskiego w Polsce, uczestnik obrad Okrągłego Stołu, 1989-91 senator; II
1992-III 1996 rzecznik praw obywatelskich, I-X 1997 min. pracy i polityki
socjalnej; gł. prace: Stosunek prawa pracy do prawa administracyjnego
(1977), Prawo pracy. Zarys systemu (cz. 1-3 1986), Klauzule
generalne w prawie pracy (1988). [MNEP PWN 2000]
 
 
 
 « Religious state   (Published: 17-05-2002 )
 
 All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
 page 161  |