|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art » »
Dysputa [2] Author of this text: Lech Brywczyński
Julian klaszcze, a wraz z nim pozostali słuchacze.
SCENA TRZECIA
Julian Apostata: — Dziękuję
wam obu za przemowy. Teraz czas na głosowanie. (do
Legata i Trybuna)
Kogo uważacie za zwycięzcę tej dysputy? Legat: — Głosuję
na Kleombrotosa. Światem rządzi rozum, a nie przypadek.
Trybun: — Też
tak uważam! Kleombrotos przemawiał językiem dawnych Rzymian: Katona, Cycerona...
Julian Apostata: — Mamy
więc dwa głosy na Kleombrotosa. (odwraca
się ku obu dostojnikom) Co wy na to? Jaka jest wasza opinia?
Dostojnik I: — Ja
głosuję na Glaukosa. Człowiek jest istotą ułomną, a jego dzieła stoją na piasku,
więc nie powinien się do nich zbytnio przywiązywać.
Dostojnik II: — Ja
też oddaję swój głos na Glaukosa, choć nie zgadzam się z większością
tego, co mówił. Ale w jednym ma rację: umysł człowieka nie powinien samodzielnie
zgłębiać tajemnic, dotyczących Boga albo życia pozagrobowego. Nic dobrego z tego dla człowieka nie wyniknie.
Julian Apostata: — Obaj
mówcy uzyskali po dwa głosy. Wychodzi więc na to, że mój głos rozstrzygnie o zwycięstwie jednego z naszych mędrców. Muszę powiedzieć, że to mi odpowiada...
(wstaje, robi kilka kroków, a potem
zatrzymuje się. przez dłuższą chwilę spogląda na twarze obecnych)
Czym różnią się filozofowie od zwykłych ludzi? Podobno tym, że gdyby zniesiono
wszelkie prawa oraz kary za ich łamanie, tylko filozofowie żyliby nadal tak,
jak dotychczas. Dla zwykłych ludzi moralność to czynnik zewnętrzny, narzucony
przez ogół, zaś w przypadku filozofów życiowa mądrość i szlachetność charakteru
to czynniki wewnętrzne, to nieodłączne składniki ich własnych dusz. (do
Glaukosa i Kleombrotosa) Wy obaj na pewno nie jesteście ludźmi zwykłymi. Dlatego jestem
wam wdzięczny, czcigodni mędrcy, za podzielenie się z nami waszą mądrością. W swoim zarozumialstwie posuwam się tak daleko, że samego siebie też uważam
za filozofa, ale wobec was mogę występować co najwyżej jako uczeń… (obaj
filozofowie z uśmiechem kłaniają się Julianowi)
Sami wiecie, jak wiele obowiązków nakłada na moje barki cesarski urząd. Zwłaszcza
teraz, w czasie wojny z Persami! Wyruszyliśmy na tę wyprawę, żeby zapewnić bezpieczeństwo
naszym azjatyckim prowincjom, tylekroć niszczonym przez perskie najazdy. Ale
także i po to, żeby wskrzesić rzymskiego ducha walki, ducha, który w minionych
dziesięcioleciach, od czasów niesławnej pamięci Konstantyna, był ustawicznie
łamany i podkopywany przez chrześcijaństwo. Obyczajami dawnymi i ludźmi wielkimi
Rzym stoi — tak kiedyś mówiono. Ale i jednego, i drugiego zabrakło, gdy władzę w naszym imperium przejęli wyznawcy krzyża… A skoro umacniamy dawną religię i wskrzeszamy prawdziwie rzymską moralność, to zapytać musimy samych siebie:
dlaczego? Czy pytanie o sens tego, co wypełnia nam życie, nie jest najważniejszym z pytań, jakie mogą być zadane? (mówi z przejęciem, przechadzając się w kółko)
Filozofia to umiłowanie mądrości, a mądrość jest wieczna. Gdy czytam starą księgę
to tak, jakbym rozmawiał z jej autorem — on nigdy mi nie powie, że nie ma dla
mnie czasu. Dzięki filozofii nawet ludzie, których nigdy nie widziałem, bo żyli
tysiąc lat temu, mogą się stać moimi przyjaciółmi. Jak to możliwe? Dzięki temu,
że byli ludźmi o wielkich umysłach i nieskazitelnych charakterach. I my pragnęlibyśmy
stać się takimi, choć w moim przypadku daleko do tego. Ale już samo pragnienie
stawia nas w jednej z nimi kategorii… (staje
naprzeciwko obu filozofów. obaj mędrcy wstają) Raz jeszcze dziękuję wam za wykłady. I od razu powiem, że
choć obaj macie po części rację, ja więcej racji przyznaję Kleombrotosowi. (Kleombrotos w radosnym geście wznosi ramiona ku górze) Też chciałbym, jak zaleca Glaukos, żyć życiem prywatnym. Wolałbym
spędzać dnie i noce nad uczonymi księgami, poszerzać swoją wiedzę. Zajmowałbym
się wówczas tym, co jedynie jest godne ludzkiego czasu i wysiłku. Jestem tylko
słabym, wątłym człowiekiem — natura na pewno nie przeznaczyła mnie na żołnierza
ani na wodza. Ale niestety! — z racji urodzenia objąć musiałem cesarski urząd i przyodziać się w purpurę. Muszę sprawować władzę, dbać o dobro ogółu, walczyć z barbarzyńcami, czy to z Germanami, czy jak teraz — z Persami. Nie mogę postępować
tak, jak niektórzy z chrześcijan, którzy zamiast bronić imperium, udają się
na odludzie, żeby wegetować jako pustelnicy. Pozwól więc, Kleombrotosie, że
właśnie tobie wręczę trofeum, symbolizujące zwycięstwo w tej dyspucie — wieniec
ze złotych liści. A Glaukosa proszę o wybaczenie, że nie jemu przyznaję tę nagrodę.
Kleombrotos: — (ze wzruszeniem) To dla mnie wielki
dzień, imperatorze! Moja wdzięczność nie ma granic…
Julian
zdejmuje złoty wieniec ze swej głowy i wkłada go Kleombrotosowi na głowę.
Glaukos: — Pokornie
przyjmuję twój werdykt, imperatorze. Wiem, że pochodzi on z głębi twego serca i umysłu. Że odrzucając moje poglądy, nie odrzucasz mej przyjaźni… (podchodzi
do Kleombrotosa i serdecznie mu gratuluje; do gratulacji przyłączają się kolejno
wszyscy obecni)
Julian
powraca na swoje miejsce, siada. Pociera dłonią czoło, ziewa.
Julian Apostata: — Jestem
zmęczony i niewyspany… Tyle tygodni marszu, tyle walk, potyczek… Ale najważniejsze,
że wszystko idzie dobrze…
Trybun: — (stając naprzeciwko
Juliana) Tak! Żołnierze
są zadowoleni ze zdobytych łupów i pewni zwycięstwa. Przywróciłeś im wiarę we
własne siły…
Legat: - (podchodzi
do Trybuna, staje obok)
Wszyscy pamiętamy, Julianie, co się działo, gdy władzę dzierżyli twoi poprzednicy.
Ilu urzędników porzuciło swoje obowiązki, gdy tylko zostali chrześcijanami,
ilu oficerów opuściło legiony, narażając granice imperium na atak barbarzyńców!
Do dziś to się zdarza, ale o wiele rzadziej. (kręci
głową z niedowierzaniem) Dlaczego oni to robią? Nie rozumiem...
Trybun: — (z ironią)
Asceci, pustelnicy… Niektórzy z nich wdrapują się nawet na słupy! Przebywają tam dniem i nocą, niezależnie
od pogody! Widziałem raz takiego ascetę: siedząc w łachmanach na słupie, nauczał
lud…
Julian Apostata: - A lud słuchał, prawda? W nabożnym skupieniu, z przejęciem… I to jest dla mnie
najdziwniejsze. (wszyscy siadają na swoich poprzednich miejscach)
Większość takich wędrownych kaznodziejów krytykuje to, co jest dla mnie
najcenniejsze — dawną religię i filozofię. Tak… Chrześcijanie rozzuchwalili
się, bo zobaczyli, że nie zwalczam ich przemocą, choć sam powróciłem do wiary
przodków, do helleńskich bogów. I klnę się na Zeusa, że nadal ich
nie będę prześladował. Należy odczuwać raczej litość niż nienawiść do chrześcijan
jako do tych, którzy w tym zostali upośledzeni, co jest rzeczą najwyższej wagi.
Cześć dla bogów jest bowiem darem najcenniejszym, za to jej brak — najgorszym z nieszczęść. (wzdycha ciężko) Ludzi należy przekonywać słowem
rozumnym, nie zaś zniewagami i biciem. Dlatego toleruję chrześcijan nawet na
swoim dworze. (z uśmiechem odwraca się w stronę Dostojnika I i Dostojnika
II; obaj kłaniają się) Ale nie mam złudzeń. Nasze imperium powstało
pod auspicjami bogów: nie przetrwa, jeśli odwróci się od nich i wybierze Chrystusa...
Milknie, bo z zewnątrz rozlegają się gwałtowne okrzyki,
słychać tupot kroków i szczęk broni. Pytająco spogląda na Trybuna i Legata.
Wstaje, wszyscy obecni także. Do namiotu wbiega Centurion, w zbroi i z mieczem w dłoni.
Centurion: — (do Juliana,
zdyszanym głosem) Imperatorze,
Persowie! Persowie zaatakowali obóz!
Julian Apostata: — (z
niepokojem) Ilu ich jest?
Centurion: — Około
trzystu. To tylko podjazd. Obozu nie zdobędą, ale zrobił się taki zamęt… Legioniści
biegają między namiotami, nie wiedząc, co się dzieje. Wysłałem tam kohortę osłonową,
ale to chyba nie wystarczy.
Julian Apostata: — Dobrze
uczyniłeś. Wracaj do swojego oddziału. Zaraz otrzymacie wzmocnienie. (Centurion
kłania się cesarzowi i wybiega z namiotu. Julian robi dwa kroki w kierunku wyjścia,
potem staje i spogląda pytającym wzrokiem na twarze obecnych) Trzeba
zaprowadzić porządek i przepędzić Persów. Muszę tam iść.
Dostojnik I: — (z ukłonem)
Masz słuszność, imperatorze. Twoje osobiste pojawienie się uspokoi żołnierzy.
Dostojnik II: — (z
ukłonem) I przyniesie nam kolejne
zwycięstwo.
Julian Apostata: — Też
tak myślę. Nie ma innego wyjścia.
(do Trybuna i Legata)
Idziemy! Niech mi przyniosą miecz...
Legat: — (z niepokojem)
Nie narażaj się, Julianie! Zostaw takie potyczki nam. Zaraz wyślę tam kohortę
moich weteranów i będzie po kłopocie. Poradzą sobie.
Trybun: — (potakując)
To tylko drobna potyczka. Siebie oszczędzaj do większych zadań, Julianie...
Julian Apostata: — (kładzie
dłoń na ramieniu Trybuna) Zawsze cenię twoje rady, przyjacielu.
Ale tej nie usłucham. Muszę dawać przykład. To moi poprzednicy, którzy woleli
się nie narażać i dowodzili granicznymi bitwami z pałacu w Konstantynopolu,
doprowadzili do tego, że od wieku nasze pograniczne prowincje są stale pustoszone
przez Persów. Trzeba z tym skończyć. (do Trybuna i Legata) Idziemy!
(do Glaukosa i Kleombrotosa) Wy obaj, uczeni mężowie, schrońcie
się w swojej kwaterze, dopóki wszystko się nie uspokoi. (odwraca
się ku wyjściu, wychodzi, a z nim Trybun i Legat. zaraz potem z namiotu wychodzą
także: Kleombrotos i Glaukos)
SCENA CZWARTA
W namiocie zostają tylko obaj dostojnicy. Z oddali słychać
wzmagające się odgłosy walki. Dostojnik I wolnym krokiem podchodzi do
wyjścia, wygląda na zewnątrz. Po chwili wraca do wnętrza i staje naprzeciwko
Dostojnika II.
Dostojnik I: — Przy namiocie nikogo nie ma. Wszyscy pobiegli za cesarzem, żeby włączyć
się do bitwy. (wzdycha ciężko) Nasz
imperator zadziwia odwagą. Jest dość wątły, ale mimo to chętnie bierze udział w bitwach. Po co?
Dostojnik II: — (pogodnym
tonem) Po to, żeby
dodać ducha wojsku. Pamiętasz, co się stało miesiąc temu?
Julian w czasie bitwy, w bezpośrednim starciu, własnoręcznie zabił perskiego żołnierza! Legioniści
zgotowali mu potem owację.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 26-08-2002 Last change: 06-09-2003)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Private site
Number of texts in service: 13 Show other texts of this author Newest author's article: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1850 |
|