|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religions and sects » Neopogaństwo
Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! Author of this text: Lech Brywczyński
W tygodniku "NIE" z 14 kwietnia 2005 r. (nr 15/2005) znaleźć można,
na drugiej stronie, artykulik pani Julii Ikonowicz (albo zbieżność nazwisk,
albo autorka należy do rodziny byłego szefa Polskiej Partii Socjalistycznej,
Piotra Ikonowicza — mniejsza o to), zatytułowany smakowicie: "Kraina mdłych
kremówek". Rzecz na temat żałoby po śmierci Jana Pawła II, a raczej
odbioru tejże przez ludzi samodzielnie myślących, nielubiących ulegać
stadnym nastrojom i odruchom. Autorka przynależność do takiej właśnie grupy osób domyślnie
deklaruje, nie było więc jej lekko: imprezy rozrywkowe odwołane, polskie kanały
telewizyjne w głębokiej żałobie, internetowe portale takoż. W poszukiwaniu
bratnich dusz zajrzała więc na internetowe fora i gadu-gadu, lecz i tam
nastroje były minorowe: wszyscy na okrągło rozpaczali, a jeśli pojedynczy
osobnik zdecydował się na nieśmiały protest ("może ta żałoba za długo
trwa?", "może szum medialny wokół śmierci papieża jest zbyt
wielki?"), był przez pozostałych internautów traktowany niczym mysz w spiżarni i obrzucany obelgami.
Pani Julia nie ulękła się jednak i bohatersko wyraziła swój pogląd na
gadu-gadu, w dodatku podpisując się tam jako "poganka". Na odpowiedź
nie trzeba było czekać: "natychmiast odezwało się do mnie jakieś
dziesięć obcych osób sugerując, żebym zastanowiła się nad sobą
ewentualnie wypier… do Afryki."
Że przeciętny katolik miejsca dla pogan w naszym kraju nie widzi, to fakt
znany nam, polskim neopoganom od zawsze, ale dlaczego akurat do Afryki? Czarny Ląd
pięknym kontynentem pewnie jest, ale klimat tam niezdrowy, poza tym dzikie
zwierzęta, nędza, AIDS, walki plemienne itd. A i pogaństwo afrykańskie, choć
jeszcze liczne, to przecież słabo zorganizowane i rozproszone...
Może więc lepiej wysiedlić nas gdzie indziej? Wszak poganami są też Japończycy,
dla których cesarz jest żywym potomkiem bogini Amaterasu, nie wspominając o wielomilionowych rzeszach Hindusów, stale odwiedzających okazałe świątynie
bogów, jeszcze nie ogołocone z wiernych mimo starań zakonnic od Matki Teresy.
Swoją drogą ciekawe, czy katoliccy misjonarze, działający w Indiach, też mówią
hinduskim poganom, że ich wierzenia sprzyjają nasilaniu się patologii społecznych?
Bo w takim właśnie tonie wielokrotnie wypowiadają się o pogaństwie polscy
biskupi katoliccy i nikt, także polska lewica, przeciwko temu nie protestuje.
Bo nasza lewica walczy w obronie wszelkich mniejszości, z wyjątkiem mniejszości
wyznaniowych, które hurtem uważa za "niebezpieczne sekty". Na temat
kościoła katolickiego duża część lewicowców sądzi podobnie, ale tego to
już nie śmieją publicznie powiedzieć, bo obawiają się jego potęgi. Stąd
biorą się takie zachowania, jak poparcie lewicy dla "wartości chrześcijańskich" w Konstytucji Europejskiej czy działalność pewnego posła Unii Pracy,
gorliwie pomagającego hierarchii katolickiej w zwalczaniu "sekt".
Sam Prezydent RP powiedział przecież w jednym z wywiadów, że chociaż
jest człowiekiem lewicy i agnostykiem, to "akceptuje wartości chrześcijańskie
jako filar moralności" itp. Co do moralności, to chętnie odwołałbym
się w tym miejscu do marksistowskiej analizy, jakiej dokonał Lew Trocki w znakomitej książce "Ich moralność i nasza", gdzie przedstawił
moralność jako polityczne narzędzie klas rządzących: niemoralne jest
wszystko to, co zagraża aktualnie panującemu ustrojowi społecznemu.
Odwołanie się do marksistowskiej analizy w niczym nie zagraża mojej "pogańskości" — po prostu staram się nie być dogmatykiem i czerpać z dorobku rozmaitych
nurtów ideowych. Dlatego nie rozumiem, dlaczego polska lewica boi się sięgać
np. po intelektualny dorobek Stachniuka. Książka "Chrześcijaństwo a ludzkość" zwaliłaby z nóg niejednego, lewicowego wielbiciela
wartości chrześcijańskich…
Przypomnijmy tu, iż agnostyk to człowiek, który stwierdza, że ani on ani
inni ludzie nie są w stanie swoimi zmysłami ocenić, czy i jakie siły
duchowe/boskie istnieją. Ta właśnie niemożność zdobycia wiedzy o religii
jest swego rodzaju religią agnostyka. Wychodzi więc na to, że nasz Prezydent
nie ma wiedzy na temat zaświatów i uważa, że takiej wiedzy nie mają też
np. biskupi katoliccy, ale na wszelki wypadek akceptuje głoszone przez tychże
biskupów opinie i dogmaty…
Agnostycyzm jest sam w sobie pożyteczny, bo stanowi punkt wyjścia do
dalszych rozważań religijnych: każdy uczciwy poszukiwacz prawdy przyzna, że
rzeczywiście nie jest w mocy człowieka poznać za życia "drugą stronę".
Każdy, kto mówi, że "wie" — kłamie. On może tylko "wierzyć",
nigdy "wiedzieć". Z tej niemożności wszyscy wyciągają jednak inne
wnioski: ateista zakłada, że skoro żaden z bogów nie kopnął go w zadek, to
oni na pewno nie istnieją (jakby nie mieli nic innego do roboty!); chrześcijanin
zakłada, że cała prawda jest zawarta w Biblii, muzułmanin stawia na Koran,
zaś my, poganie, stawiamy na wiarę naszych przodków: skoro oni, nie
indoktrynowani i nie "ewangelizowani", samodzielnie stworzyli w swoich
umysłach politeistyczną wizję boskich bytów, to widocznie owe byty same im
to w jakiś sposób podszepnęły.
Wszystkie powyższe wybory trzeba cenić tak samo: żaden nie jest "na
starcie" uprzywilejowany. Wszystko, co dzieje się potem, to czysta
polityka: wszak wiadomo, że Mieszko I wybrał chrześcijaństwo nie z przyczyn
ideowo-religijnych, bo niewiele o tej religii wiedział...
W warunkach polskich za agnostyków podają się najczęściej ateiści: bo
to i lepiej brzmi, i nie kojarzy się z "minionym ustrojem". Nie wiem,
czy w bezpiecznej przystani agnostycyzmu ukrywa swe religijne przekonania także
pani Julia Ikonowicz — to jej sprawa. Wiadomo jednak, że z tą
"poganką" to był tylko żart, o czym pani Julia skwapliwie
poinformowała jednego ze swoich anonimowych, internetowych rozmówców, a także
czytelników gazety "NIE".
W odpowiedzi została połajana:
"Ten żart jest niesmaczny, bo źle się w tym trudnym czasie kojarzy.
Obrażasz moją przynależność narodową, papież był Polakiem."
Uff! Ta odpowiedź anonimowego "pożeracza kremówek" jest zaiste
godna powieściowego Ciemnogrodu, opisanego przez
Stanisława Kostkę Potockiego! Używanie słowa "poganin" jest
"niesmaczne", "źle się kojarzy" i — co szczególnie
bezczelne w odniesieniu do rodzimej religii Polaków — "obraża przynależność
narodową"!
Z takimi argumentami nie chce się nawet polemizować i chyba nie warto.
Gallowi Anonimowi też się pogaństwo źle kojarzyło: w swojej kronice zamieścił
wiele opisów pobożnych wypraw Bolesława Krzywoustego przeciwko pogańskim
Prusom, szczególnie chwaląc władcę za brutalne rozprawianie się z miejscową
ludnością i za wielkie łupy...
Tak wyglądał średniowieczny "ekumenizm" na dzisiejszej ziemi
elbląskiej, której mam zaszczyt być mieszkańcem. A i później nie było
lepiej. Bo, wbrew opinii prof. Tazbira, Polska nie była państwem bez stosów.
Była raczej i jest państwem ze stosami, o których nikt nie chce pamiętać.
Na jednym z nich spłonął w Warszawie, w 1689 r., polski szlachcic Kazimierz
Łyszczyński, skazany na śmierć za ateizm (innych zarzutów mu nie stawiano).
Kilka lat temu poświęciłem Łyszczyńskiemu dramat jednoaktowy "Diamentowe
serce". Przypadkowo dowiedziałem się, że w Warszawie istnieje
Stowarzyszenie Wolnomyślicieli im. Łyszczyńskiego, postanowiłem więc wysłać
im ten tekst. Zamiast podziękowania otrzymałem email z pretensjami:
"Dramat nam się nie podoba, bo my nie wierzymy w żadne zjawy, a takie się w tekście pojawiają".
Odpisałem im: "Do tej pory myślałem, że wolnomyślicielowi wolno myśleć,
co chce. Okazuje się jednak, że jesteście równie dogmatyczni, jak ci, którzy
spalili Łyszczyńskiego, a prawdziwą wolność intelektualną daje wyłącznie
pogaństwo".
Podobnie zabawne było moje starcie z pismem Lewą Nogą — dobrym, lewackim półrocznikiem, w którym zamieściłem komedię satyryczno-polityczną "Kamienne
schody" — satyrę na współczesną, polską politykę. Tekst ten (zupełnie
areligijny!) został opublikowany, a potem entuzjastycznie wzmiankowany w "Trybunie", w recenzji nowego numeru "Lewej Nogi". Parę
miesięcy później redaktor pisma napisał mi jednak, że nie chce moich
dalszych tekstów, nawet nie dotyczących religii, bo ...jestem poganinem.
"Poganin w piśmie marksistowskim — to nieporozumienie, to zabawna
koincydencja!" — oznajmił, jak przystało na przeciwnika wszelkiej
dyskryminacji. Gdybym zaliczał się do którejś z mniejszości narodowościowych
lub seksualnych, to co innego: wówczas polityczna poprawność narzucałaby mu
akceptowanie mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza. A tak...
Wnioski: analogiczne jak w sprawie Łyszczyńskiego — poraża dogmatyzm i nietolerancja polskiej lewicy, nieumiejącej wznieść się ponad własne opłotki
myślowe. Lewicowcy obchodzą szerokim łukiem "wartości chrześcijańskie",
co jakiś czas przed nimi przyklękając, natomiast do rodzimej wiary Polaków
odnoszą się w najlepszym razie ze wzgardliwą obojętnością, najczęściej
zaś traktują ją jako szkodliwe dziwactwo, "rozrywkę oszołomów".
Wiem jedno: jeśli polskich pogan naprawdę będą kiedyś chcieli wysiedlić
do Afryki, lewica nie ruszy palcem w obronie "szkodliwej sekty". I znajdzie na to mnóstwo "ideowych" argumentów.
« Neopogaństwo (Published: 22-04-2005 )
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Private site
Number of texts in service: 13 Show other texts of this author Latest author's article: Wyrocznia | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4093 |
|