|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art » »
Wyrocznia [1] Author of this text: Lech Brywczyński
Dramat w jednym akcie
MOTTO:
Co zastajemy? Życie poprzednich pokoleń ludzkich i nasz do niego stosunek.
Stanisław Brzozowski
OSOBY:
Sarapion
Onomakritos
Hipparch
Hoplita I
Hoplita II
Kapłan
Pytia SCENA PIERWSZA
Dom bogatego
kupca ateńskiego, Sarapiona. Drzwi wejściowe do domu znajdują się po prawej
stronie, a drzwi do skarbca — po lewej. Gospodarz siedzi przy stole i liczy leżące
na blacie złote monety. Radośnie pogwizdując, rozkłada poszczególne rodzaje
monet na kupki, a potem, po przeliczeniu, wsypuje te kupki do oddzielnych garnków
glinianych, stojących przed nim na stole.
Sarapion: — (sam
do siebie, wrzucając monety do garnka) Rośnij, moja trzódko, rośnij! I bądź coraz
liczniejsza...
Rozlega się kołatanie
do drzwi. Sarapion nie zwraca na to uwagi, pochłonięty liczeniem monet. Po
chwili do domu wchodzi młody, przystojny, wytwornie odziany mężczyzna.
Onomakritos: - Bądź pozdrowiony, Sarapionie!
Na widok
przybysza Sarapion zrywa się na nogi, a potem w triumfalnym geście wznosi
ramiona ku górze.
Sarapion: — Nareszcie! Jakże się cieszę, Onomakritosie, że wróciłeś!
Minęły aż trzy miesiące od czasu, gdy wysłałem cię w drogę! Już się bałem,
że zginąłeś… (podchodzi
do Onomakritosa i wita się z nim serdecznie) Albo porwano cię w niewolę...
Onomakritos: — I ja jestem szczęśliwy, że w końcu dotarłem do
Aten. Ile niebezpiecznych chwil po drodze przeżyłem! Raz omal nie straciłem
życia, kiedy nasz statek napadli piraci… (z
ożywieniem) Wróciłem
dopiero dwa dni temu… Ledwo zdążyłem odpocząć po podróży i trochę się
ogarnąć, a już jestem u ciebie, szlachetny Sarapionie! (podchodzi do stołu. wskazuje na garnki, pełne monet)
Widzę, że bogowie ci sprzyjali!
Sarapion: — To prawda! Nie mogę narzekać… (po chwili, z niecierpliwością)
Czy wykonałeś zadanie, które ci
powierzyłem? To dla mnie najważniejsze!
Onomakritos: - O tak, zdołałem wykonać zadanie!
Sarapion: - Gdzie jest moja wyrocznia? Pewnie zapisałeś ją na
tabliczce? Nie trzymaj mnie w niepewności!
Onomakritos: - (pogodnie)
Nie zapisałem. Bardziej ufam swojej pamięci, niż glinianym tabliczkom. Podróż
była niebezpieczna, tabliczka mogłaby wpaść w niepowołane ręce… Nauczyłem
się twojej przepowiedni na pamięć!
Sarapion: - Może i masz rację. Mów, mów, nie zwlekaj dłużej!
(szybko podchodzi do stołka i siada na nim. w napięciu wpatruje się w twarz Onomakritosa)
Onomakritos
staje na środku izby i przybiera uroczystą pozę.
Onomakritos: — (z
powagą i sztucznym patosem) Gdy
wszedłem do świątyni zobaczyłem, jak Pytia oblegana modłami siada na trójnogu...
Potem zaczęła okadzać się dymem z palonej mąki jęczmiennej, żeby wpaść w boski trans i dotrzeć swoim umysłem do Apollona...
Sarapion: — (podekscytowany) Palona
mąka? Tam musi być straszny zaduch! I co dalej? Co dalej?
Onomakritos: - Gdy zadałem Pytii twoje pytanie, Sarapionie, ona, po
długim milczeniu, odpowiedziała tak: (recytuje z pamięci, wolno cedząc słowa)
"Mądrym ludziom w zagadkach
wyrocznie daję swe
Dla głupich złym jestem mistrzem,
choćbym zwięźle rzekł
Bystro, jak strzałą, do celu
mierz,
Nie wahaj się!
Ja, wzywany i nie wzywany,
Za tobą ujmę się..."
Obaj milczą
przez dłuższą chwilę.
Sarapion: — (w
skupieniu analizuje słowa wyroczni) Zaiste, boskie to słowa, to się od razu czuje! „Bystro,
jak strzałą, do celu mierz…" Tak… „Nie wahaj się…" (uśmiecha się)
Tak, tak… „Za tobą ujmę się…" Wzywany i nie
wzywany! Wszystko jest jasne, boski Apollon jest po mojej stronie, błogosławi
moim zamierzeniom! (zrywa
się na nogi, w radosnym geście wznosząc ramiona ku górze) Moje egipskie interesy pójdą
dobrze!
Onomakritos: — I ja jestem rad, że wyrocznia okazała się pomyślna!
Sarapion: - (oddycha z ulgą) Teraz,
skoro znam już swoją wróżbę, jestem spokojny o przyszłość… Co za radość!
(po chwili, z uśmiechem) Miałeś z sobą moje złoto… Dużo
ci go zostało?
Onomakritos: - (niemile
zdziwiony)
Czy dużo? Nic nie zostało! Większość złota złożyłem w świątyni, jako
twój dar dla Apollona. Część zrabowali piraci, a reszta z trudem wystarczyła
mi na powrót...
Sarapion: - To nic, trudno… Drogi Onomakritosie, nie minie cię
nagroda! (wskazuje na garnki ze złotymi monetami)
Pomóż mi zabrać to wszystko do skarbca, tam ją otrzymasz… Dam ci mieszek,
pełen monet z najszlachetniejszego kruszcu! Stać mnie na to, przecież czekają
mnie krociowe zyski...
Onomakritos: - (uradowany) Wielkie
dzięki! To gest, godny króla!
Obaj podchodzą
do stołu, by zabrać złoto. Potem, dźwigając w dłoniach ciężkie garnce,
powoli idą w lewo, w kierunku skarbca.
Onomakritos: - A co się tymczasem działo w Atenach?
Sarapion: - Nic ważnego… Jeśli nie liczyć tego, że upadł
kolejny, demokratyczny spisek. Dlatego miastem nadal rządzi tyran, Hipparch. (śmieje się)
Dla mnie tam wszystko jedno, aby tylko moje interesy
dobrze szły! (łokciem
otwiera sobie drzwi. wychodzi, a Onomakritos za nim, słychać tylko ich głosy) Jak wyglądają Delfy? Opowiedz mi o nich… I kopnij
drzwi, to się zamkną!
Onomakritos: - Delfy to miasto niezwykłej piękności! Żeby dotrzeć
do świątyni Apollona, trzeba wejść na Drogę Świętą. Wzdłuż tej drogi
ustawiono posągi, są tam też rozmaite...
Drzwi zostają
zatrzaśnięte, zapada cisza.
SCENA DRUGA
Pałac
ateńskiego tyrana, Hipparcha. Tyran siedzi na tronie, Sarapion stoi przed nim, w pozie błagalnej. Za tronem stoją dwaj hoplici, w pełnym rynsztunku bojowym.
Hipparch: — Witaj,
Sarapionie! Wiem, że jesteś spokojnym, uczciwym obywatelem Aten, który nigdy
nie splamił się udziałem w spiskach przeciwko mnie. Dlatego chętnie cię wysłucham.
Przedstawiono mi już z grubsza twoją sprawę. Podobno zostałeś oszukany...
Sarapion: — Tak, to
prawda! Przychodzę do ciebie, szlachetny władco, bo spotkało mnie wielkie
nieszczęście! (składa
głęboki ukłon) Niejaki
Onomakritos sfałszował wyrocznię boskiego Apollona, co przyniosło mi wielkie
straty. Wziął ode mnie pieniądze na podróż i zniknął, rzekomo udając się
do Delf. A w rzeczywistości wyjechał do Koryntu i wydał tam wszystko na
rozpustę… Dopiero potem dowiedziałem się, że ten Onomakritos oszukał w podobny sposób wielu innych… Dlatego właśnie wnoszę skargę na tego kłamcę i bezbożnika!
Hipparch: — Czego
dotyczyła wyrocznia?
Sarapion:
- To miał
być interes mojego życia! (tonem wyjaśnienia) Mój plan był prosty: kupuję tu, w Atenach, wielkie ilości zboża,
oliwy i wina, a potem ładuję to wszystko na okręty i wysyłam do Egiptu. Umówieni
ze mną egipscy kupcy odbierają tam towar i w zamian przesyłają do mnie
kosztowne tkaniny, syryjskie wonności i rozmaite zbytkowne przedmioty… (rozmarzony)
Sam
wiesz dobrze, czcigodny władco, że ateńscy arystokraci wykupiliby to wszystko
na pniu...
Hipparch: —
(z
ironią)
To prawda, oj, prawda! Nasi arystokraci niewieścieją z dnia na dzień, myślą
tylko o ucztach, pachnidłach i pięknych strojach! Co mnie zresztą wcale nie
martwi… (śmieje
się) Mów
dalej, drogi Sarapionie...
Sarapion:
- Wysłanie
towaru do Egiptu miało mi przynieść wielki zysk. To było oczywiste,
wystarczyło wziąć pod uwagę ceny… Każdy kupiec, będąc na moim miejscu,
powiedziałby to samo...
Hipparch: — Mówisz rozsądnie… (po namyśle) Czy zawsze korzystasz z wróżb i wyroczni, kiedy chcesz sprzedać większą
ilość towaru?
Sarapion: — Nie, skądże!
Znam się na swoim fachu, sam wiem najlepiej, kiedy interes jest dla mnie opłacalny, a kiedy nie. Ale w tym przypadku nie było innego wyjścia… (bezradnie rozkłada ramiona) Jedyne,
czego się obawiałem, to jakieś nieoczekiwane wydarzenie: wojna, bunt,
epidemia… Chciałem być pewien, że żadna z takich klęsk nie nawiedzi
Egiptu i nie przeszkodzi mi w zrobieniu tego interesu. A to są już sprawy
boskie, nie ludzkie… Właśnie dlatego postanowiłem poprosić Apollona o radę.
Hipparch:
- Rozumiem.
Czemu więc sam nie pojechałeś do Delf?
Sarapion:
- Chciałem
jechać, ale nie mogłem, musiałem pilnować moich interesów na miejscu...
Poza tym, to długa i niebezpieczna wyprawa, łatwo można wpaść w ręce piratów i zostać niewolnikiem! Postanowiłem więc znaleźć kogoś, kto tam pojedzie,
kto w moim imieniu złoży ofiarę i poprosi o przepowiednię… No i wtedy
nastręczył się ten przeklęty Onomakritos… Był bardzo chętny, żeby wybrać
się do Delf, wcale się nie obawiał niebezpieczeństw… Ucieszyłem się,
zaufałem mu i ...nawet go polubiłem. Dałem mu sporo złota: musiał przecież
złożyć ofiarę w świątyni Apollona, no i z czegoś żyć w drodze… Kiedy
wrócił, wyrecytował mi moją wyrocznię: brzmiała bardzo zachęcająco! Tak
się ucieszyłem, że dałem mu dodatkową nagrodę za wykonanie zadania… (z gniewem) Bo myślałem, że on naprawdę był w Delfach! A potem, nie wahając się ani przez moment, wysłałem mój towar do
Egiptu...
Hipparch: — (z
zainteresowaniem) I co dalej? Jak to
się skończyło?
Sarapion: — (milczy
przez chwilę, wzdychając ciężko)
Serce
boli, kiedy o tym pomyślę… Z moich interesów nic nie wyszło, bo nagle w Egipcie wybuchła wojna… Czy nie mogła wybuchnąć rok później? Nieszczęsna
moja dola! (z
rozpaczą załamuje ręce) Mój
towar został zagarnięty przez oddział buntowników i nigdy nie dotarł na
miejsce przeznaczenia. Towar przepadł, zapłaty nie dostanę… Co za cios!
Wszystko straciłem! Jestem nędzarzem!
Hipparch: — (rozbawiony)
Nie
przesadzaj, mój drogi Sarapionie, nie przesadzaj… Moi ludzie dokładnie
wszystko obliczyli: nadal jesteś jednym z najbogatszych kupców w naszym mieście...
Znasz się na swoim fachu, jesteś obrotny… (poważniejąc) A zatem podtrzymujesz swoja skargę na Onomakritosa?
1 2 3 Dalej..
« (Published: 15-03-2003 Last change: 19-01-2005)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Private site
Number of texts in service: 13 Show other texts of this author Newest author's article: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2329 |
|