The RationalistSkip to content


We have registered
204.320.840 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture » Art » »

Zosimos, ostatni poganin
Author of this text:

Epizod z roku 500
MOTTO:
Człowiek zbyt często uważał omyłki za dostojeństwo,
a prawdę za poniżenie dla siebie.

J. M. Guyau
OSOBY: Zosimos
Uczeń
Dostojnik

SCENA PIERWSZA I OSTATNIA

Obszerna izba, urządzona w bizantyjskim stylu. Już na pierwszy rzut oka widać, że to mieszkanie uczonego — w każdym kącie leżą zapisane zwoje i księgi. Pośrodku stoi Zosimos — odziany w rzymską togę mężczyzna w starszym wieku. Jest zamyślony, pociera dłonią czoło, a potem zaplata dłonie za plecami i powoli przechadza się w kółko.

Do izby wchodzi Uczeń — ubogo odziany młodzieniec o smutnym wejrzeniu. Kłania się z szacunkiem Zosimosowi i skromnie siada w kąciku izby.

Zosimos:(stając naprzeciwko Ucznia) Dobrze, że już jesteś, mój chłopcze. Wiesz, że czekałem na ciebie z niecierpliwością. Od tygodnia cię nie widziałem! Gdzie się podziewałeś ? Czemu nic nie mówisz? (widząc, że Uczeń nie kwapi się do odpowiedzi, Zosimos macha niedbale ręką) Zresztą, nieważne. Nawet ktoś kochający naukę tak gorąco, jak ty, potrzebuje przecież rozrywek, właściwych swemu wiekowi. Jesteś jeszcze młody, rozumiem to! Ja, to co innego… (zaplata dłonie za plecami i powoli przechadza się po izbie) Ja tak wiele przeżyłem, tak wiele widziałem… Na moich oczach zabijano piękno, prawdę i wolność… (przechadza się w kółko, zajęty własnymi myślami. mówi, co jakiś czas spoglądając na Ucznia) Drogi chłopcze, od lat przekazuję ci wiedzę, która dla chrześcijan jest wyklętą. Dlatego nie licz na łatwe życie, jeśli zechcesz podążać moim śladem… (wskazuje na zajmujące każdy kąt izby księgi i zwoje) Mam tu księgi zakazane, pogański dorobek minionych wieków. Pisma Platona, Plutarcha, Porfiriusza, Jamblicha, Eunapiusza, cesarza Juliana… Niektóre z tych pism już czytałeś, inne ci objaśniałem, o jeszcze innych tylko wspominałem… Największą wartością tych ksiąg jest to, że nikt już nigdy podobnych nie napisze. Chrześcijanie, nawet jeśli kiedyś zmądrzeją i pozwolą na ich czytanie, to nigdy nie będą w stanie napisać im równych. Czy kura nauczy się latać dzięki temu, że zobaczy szybującego orła? (do Ucznia, z dramatycznym gestem) Czy rozumiesz, co mam na myśli ? Te księgi są niepowtarzalne! (spokojniejszym tonem) A przecież ja nie jestem wieczny, powoli zbliżam się do kresu życia… I co wtedy ? Co się stanie z pismami, które tu zgromadziłem ? Czy mają zostać spalone przez strażników nowej wiary, którzy dziś opanowali dwór w Konstantynopolu? Nie ma już mojego starego świata. Jedyne, co mi pozostało, to zamknąć za sobą drzwi do przeszłości i pogrzebać się razem z nią… (podchodzi do siedzącego Ucznia i kładzie mu dłoń na ramieniu) I właśnie w sprawie ksiąg cię wezwałem. Mam niewielu uczniów, bo wszyscy boją się kontaktów ze mną, by nie ściągnąć na siebie niełaski dworu… Wiesz, jak o mnie mówią cesarscy urzędnicy ? Komes Zosimos, ten bezbożnik ! (kręci głową z niedowierzaniem) Bezbożnik ! Przecież bezbożnik to ktoś, kto nie wierzy w bogów, a ja w bogów wierzę. Nie wierzę tylko w jednego boga, w ich boga… Dlatego chcę ci oznajmić, że gdy kiedyś umrę, cały ten księgozbiór stanie się twoją własnością. Byłoby niebezpiecznie wyliczać takie książki w testamencie, dlatego nie dam ci żadnego dokumentu, potwierdzającego prawo własności. To po prostu nasza ustna umowa, umowa dwóch ludzi, kochających przeszłość... (staje przed Uczniem i patrzy na niego pytająco) Jaka jest twoja odpowiedź ? Czy przyjmujesz ten kłopotliwy spadek ? Powiedz !

Zamiast odpowiedzi, Uczeń klęka u stóp Zosimosa i całuje go w rękę. Zosimos głaszcze Ucznia po głowie.

Zosimos:(ze wzruszeniem) Dziękuję... Dziękuję ci, chłopcze. Nie zawiodłem się na tobie… (Uczeń ponownie siada na poprzednim miejscu) Spadnie na ciebie ciężkie brzemię. Musisz zadbać o to, by przynajmniej niektóre z tych ksiąg zostały przepisane, a przez to zachowane dla przyszłych pokoleń. I tak nie dasz rady przepisać wszystkich, na to by ci życia nie starczyło… Przepisz więc chociaż te, które uznasz za najważniejsze… (uśmiecha się tajemniczo) I tu mam do ciebie drugą prośbę… byś nie pominął podczas przepisywania także mojej najnowszej książki, o której tyle ci przedtem mówiłem! Niedawno ukończyłem jej pisanie! (Uczeń klaszcze w dłonie z radości) Tak, tak, mój chłopcze, to prawda! Księga ta nosi tytuł Nowa Historia. Przedstawia ona dzieje Imperium Romanum od najdawniejszych czasów, do dziś… (z oburzeniem) Dziś! Czy to, co widzimy obecnie, można jeszcze nazwać Imperium Romanum? Skoro Rzym przetrwał tyle wieków, przywyknięto do myśli, że trwał będzie wiecznie; przywiązano się do niego, jak chłop przywiązuje się do swojego zagonu. Ale Rzym upadł… (zaplata dłonie za plecami i powoli przechadza się po izbie) W Italii, Hiszpanii, Galii, Brytanii i Afryce grasują barbarzyńcy, tylko nasz Konstantynopol trzyma się jeszcze. Ale i on będzie coraz słabszy, on nigdy nie stanie się nowym Rzymem... Wystarczy spojrzeć na Senat! Dziś Senat nie wygląda jak zgromadzenie szacownych mężów, ale jak zbiegowisko albo azyl dla złoczyńców. Imperium upadło, bo przeklętej pamięci cesarz Konstantyn otworzył chrześcijaństwu drogę do władzy w państwie… Tym samym zerwał on odwieczne przymierze Rzymu z bogami — patronami budowy imperium… O tym właśnie jest moja książka. Zaraz ci ją dam. Chyba położyłem ją gdzieś tutaj… (podchodzi do ułożonych pod ścianą zwojów i bierze je po kolei do ręki, przyglądając się im uważnie) Tacyt, Celsus, Marek Aureliusz… To byli wielcy myśliciele, ale jakże naiwni! Oni uważali, że chrześcijaństwo przegra, bo nie wytrzymuje walki na argumenty ze starą religią. Stało się inaczej. Okazało się, że można wygrać, nie korzystając z dobrodziejstw logiki i filozofii... Ja nie mam już złudzeń. Wiem, że przegraliśmy, że ta choroba ludzkości potrwa dłużej, niżby pacjent chciał… Nie bogowie rzecz jasna przegrali, ale my, ich wyznawcy. Może nie na zawsze, ale na długo… (odwraca się w stronę Ucznia, wznosząc ramiona ku górze) Powiesz pewnie, mój uczniu, że jest w tym wina niebiańskich bogów, którzy nie reagują na krzywdy, czynione nieustannie ich wyznawcom? I może będziesz miał rację. Ale tylko z naszego, ludzkiego punktu widzenia. Dla bogów czas się nie liczy, oni mogą stanąć z boku i przez wiele stuleci przyglądać się z rozbawieniem rządom wyznawców krzyża. Istnienie Zeusa, Apolla czy Ateny nie zależy przecież od tego, czy ktokolwiek w nich wierzy! Ale ja jestem tylko człowiekiem, aż tyle czasu nie mam! Przyszłość to sprawiedliwy sędzia, który zawsze przybywa za późno...(powraca do przeglądania pism. Uczeń przez cały czas siedzi nieruchomo, uważnie słuchając mistrza i co jakiś czas spoglądając z obawą ku drzwiom)

Zosimos:(sam do siebie, w zadumie, biorąc do ręki kolejny zwój) Bogowie… Oni mogą dawać nam znaki, które my odczytamy dzięki wróżbom. A raczej: będziemy próbowali odczytać… Nie wiem, jak z tym jest naprawdę. Wiara pogańska daje mi prawo do tego, żeby nie wiedzieć — nie ma w tym nic złego. To tylko chrześcijanie mówią że wiedzą, i to nawet wtedy, gdy tylko wierzą. (do Ucznia) Zapamiętaj to sobie! Nie wolno im wątpić, bo jest to — jak powiadają - grzechem. A jeśli nie wolno wątpić, to przecież tym samym nie wolno myśleć. To błąd! Ludzki umysł nie powinien spuszczać oczu nawet przed tym, co czci… (powraca do przeglądania pism. po chwili triumfalnie podnosi do góry grubą księgę) Mam! Znalazłem wreszcie moją książkę. (śmiejąc się dobrodusznie) Jak widzisz, z moją pamięcią jest ostatnio coraz gorzej… Już nie ten wiek… (z księgą w dłoni rusza w stronę Ucznia, który tymczasem wstał i wyszedł na środek izby)

Zosimos:(do Ucznia, radosnym tonem) Z radością wręczam ci tę księgę! Będziesz jej pierwszym czytelnikiem, oby nie ostatnim! (wyciąga dłoń z książką w stronę Ucznia) To najcenniejszy spadek, jaki posiadam… Jest twój !

Uczeń w pierwszym odruchu sięga po książkę, ale cofa rękę. Nagłym ruchem wyciąga z rękawa nóż, przypada do Zosimosa i wbija mu ostrze prosto w serce.

Zosimos:(patrząc osłupiałym wzrokiem na Ucznia) Co czynisz… Dlaczego… Przecież ja… Dlaczego… (zgina się w pół i osuwa się bezwładnie na podłogę. rusza się jeszcze przez chwilę, a potem nieruchomieje)

Uczeń z przerażeniem wpatruje się w trzymany przez siebie, zakrwawiony nóż. Opada na kolana, upuszcza nóż na podłogę i zakrywa twarz dłońmi. Jego ciałem wstrząsa gwałtowne, bezgłośne łkanie.

Po dłuższej chwili do izby wchodzi Dostojnik, odziany w bogate, bizantyjskie szaty. Dostojnik wolnym krokiem podchodzi do leżącego na podłodze ciała Zosimosa i klęczącego obok Ucznia.

Dostojnik:(trącając nogą zwłoki Zosimosa) Taaak... Dobrze… (sam do siebie) Zosimos nie żyje... Wreszcie stało się to, co stać się powinno już dawno… To ostatni z pogańskich bezbożników, którzy ośmielali się pisać księgi, ubliżające jedynemu, prawdziwemu Bogu… Nasz pobożny cesarz nie mógł tego dłużej tolerować… (pochyla się, by podnieść z ziemi zakrwawiony nóż. chwyta go ostrożnie, w dwa palce) Gdyby nie brać pod uwagę spraw wiary, to tego Zosimosa uznać by można za całkiem dobrego człowieka. Serce miał jak cieknące naczynie - nic w nim nie zostawało… Nie nadawał się do dzisiejszych czasów, to pewne! Zawsze przegrywał! Zginął jak pies, przebity nożem przez swego umiłowanego ucznia… (chichocząc) W chwili śmierci przeżył największą niespodziankę, jaką mógł sobie wyobrazić...

Dostojnik odrzuca nóż z obrzydzeniem, a potem pochyla się nad Zosimosem i wyciera palce o jego szaty. Prostuje się i podchodzi do klęczącego, pogrążonego w głuchej rozpaczy Ucznia.

Dostojnik:(do Ucznia) Dobrze się spisałeś, chłopcze! Wiem, jak trudne to było dla ciebie, ale znasz wolę cesarza... Gdybyś nie zabił Zosimosa, sam straciłbyś życie. A tak, straciłeś tylko język... (kręcąc głową z niedowierzaniem) Że też Zosimos nic nie zauważył! (ze śmiechem) Stałem cichutko obok wejścia i aż mnie skręcało ze śmiechu, kiedy cię namawiał do mówienia! (poważnieje i współczująco klepie Ucznia po ramieniu) To i tak niska cena, chłopcze. Cesarz był dla ciebie łaskawy, mógł cię kazać oślepić lub zabić… Teraz nie będziesz mógł nikomu przekazać nauk, jakie odbierałeś od Zosimosa, ani opowiadać o tym, jak zginął... Wierz mi, tak się stać musiało. Cesarz nie chciał procesu, nie chciał głośnej rozprawy. Wolał usunąć Zosimosa właśnie w ten sposób… (uroczystym tonem) W imieniu Imperatora chciałbym cię zapewnić, że jego wcześniejsza decyzja zostanie dotrzymana — zostaniesz przewieziony do klasztoru, do odległego miasta nad perską granicą… Tam pozostaniesz w zamknięciu do końca swego życia. Będziesz spędzał całe dnie w klasztornej celi, przepisując pisma Ojców Kościoła. To zajęcie o wiele godniejsze i milsze Bogu, niż pobieranie bezbożnych nauk u Zosimosa...

Dostojnik wolnym krokiem rusza ku wyjściu, ale po chwili zatrzymuje się. Uczeń podnosi głowę i patrzy na niego.

Dostojnik:(do Ucznia, niedbałym tonem) Idę już, by ucieszyć ucho cesarza dobrymi wieściami… A ty masz jeszcze tylko chwilkę, by pożegnać się z mistrzem. Przed domem czekają już ludzie, którzy odstawią cię do klasztoru. Nie zwlekaj! (po chwili, jakby coś sobie przypomniał) I jeszcze jedno — nie masz prawa zabrać stąd żadnych ksiąg ani zwojów. To nikomu nie potrzebne, pogańskie starocie. One są bez wartości, jak cień osła… Wszystkie te pisma zostaną jutro przewiezione do arcybiskupa i tam publicznie spalone. (wychodzi)

Uczeń przez dłuższą chwilę klęczy nieruchomo, spoglądając przed siebie otępiałym wzrokiem. Potem wstrząsa nim dreszcz, jakby się nagle ocknął. Spogląda z czułością na leżącego Zosimosa, pochyla się nad ciałem mistrza i całuje jego dłoń. Wstaje. Odwraca się ku wyjściu i robi dwa kroki, ale nieruchomieje. Spogląda raz jeszcze na ciało Zosimosa. Odnajduje wzrokiem dłoń mistrza, w której ten kurczowo trzyma swoją księgę. Podbiega do zmarłego, klęka przy nim, z wysiłkiem wyszarpuje księgę z dłoni mistrza. Wstaje. Spoglądając bojaźliwie ku drzwiom, ukrywa księgę w przepastnych fałdach swego płaszcza. Podbiega do leżących pod ścianą zwojów, bierze na chybił trafił kilka z nich i ukrywa je w tym samym miejscu. Staje na środku izby i poprawia ubranie. Ociera pot z czoła, uspokaja się. Nie oglądając się za siebie, wolnym krokiem wychodzi z izby.

KURTYNA
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
W służbie ciemnoty, czyli indeks ksiąg zakazanych
Ajakos

 Comment on this article..   See comments (3)..   


«    (Published: 17-05-2002 Last change: 06-09-2003)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lech Brywczyński
Ur. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu).
 Private site

 Number of texts in service: 13  Show other texts of this author
 Newest author's article: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI!
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 165 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)