|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Letters and opinions Abusus non tollit usum* [2] Author of this text: Jerzy Kujawski
Nie uzurpuję sobie prawa, a tym bardziej obowiązku, do nawracania
kogokolwiek na jedynie słuszną interpretację rzeczy złożonych i skomplikowanych, czyli tajemniczych, ale dzielenie się swoimi wątpliwościami
jest zawsze wyrazem szacunku dla okazjonalnych nawet interlokutorów...
Jeśli jakiś — nieogarnialny przez nas — Bóg coś dla nas
przygotował poza naszą doczesnością, to nikomu na pewno nie przypadnie nic
więcej za sam serwilizm, którego odmianą jest owe uwielbienie i chwała -
tak nachalnie celebrowane przez Kościół. Bóg — jako Uosobienie
Nieskazitelności — nie mógłby na takie rzeczy być łasy, szybciej na człowieczą
akuratność!
Podstawowe prawo moralne, żeby żyć godziwie, więc nigdy
kosztem drugiego człowieka, dziedziczymy zawsze od naszych przyzwoitych rodziców
albo opiekunów. Wszystkowiedzący Bóg na pewno nie przegapiłby pecha tych, którzy
solidnego wychowania nie mieli od kogo doczekać. Bogu na pewno nigdy nie
zabraknie do niczego inteligencji i jeżeli tylko istnieje możemy być spokojni o jego sprawiedliwe rozstrzygnięcia. Listę prawdopodobieństw można by ciągnąć w nieskończoność, ale czynilibyśmy to tylko w imieniu wątpliwego
domniemania, skoro na dzisiaj najwięcej racji zdaje się mieć profesor Richard
Dawkins — ze swoim Bogiem urojonym, którą to książkę należałoby
rozpowszechnić.
Najbardziej zagorzali wyznawcy Boga Ukrzyżowanego nie mogliby
nie zgodzić się z podanymi tam jak na tacy oczywistościami obnażającymi ich
ugruntowany bezmyślnością infantylizm. Przynależy do niego również
przekonanie, że to właśnie księża są najmądrzejszymi ludźmi, z którymi
warto przestawać… Najbardziej warto przestawać ze zdrowym rozsądkiem, a potem nawet i z niejednym księdzem — w większości z nich nie ma żadnej
hipokryzji. Są nieświadomymi ofiarami wspomnianej wyżej indoktrynacji i nie
mieli często żadnej okazji (ani ochoty!) zweryfikować zaszczepionych im przekonań.
Doprawdy nie wiadomo kogo szkoda bardziej: ich czy ufających im
parafian. Zwłaszcza że niewiara w Boga Przedziwnego (a w zasadzie w Boga
Okrutnego) nie jest niegodziwością, tylko uprawnionym sceptycyzmem. Nie bijmy
nadal tej piany w ten żenujący sposób przez następne tysiąclecia!
Zdystansujmy się od ewidentnych absurdów (to apel do Kościoła!) i deifikujmy
na powrót Wielką Niewiadomą!
Niewykluczony Stwórca na pewno oczekiwał od
nas czego innego niż wynoszenia Go na ołtarze. Na pewno wolałby być niezauważony i triumfujący w swoich przewidywaniach, co do możliwości ludzkiej
inteligencji. Zgotowaliśmy Mu niezły bigos przypisując Jego Opatrzności całe
barbarzyństwo od zarania do dzisiaj. (Tymczasem jedyną niewątpliwą Opatrznością
jest nadanie temu światu praw fizyczno-chemiczno-biologicznych i wyposażenie
człowieka w wiele potrafiący rozum. Każda inna interwencyjność wszechmocy
musiałaby zakończyć się powrotem do raju, po wcześniejszej poważnej
operacji, a nie kosmetycznym zabiegu, na organizmie naszego niewydarzonego świata.) A co Mu jeszcze zgotujemy? Pomysłowości nam nie zabraknie: zacznij się bać,
Panie!, swych drapieżnych owieczek oczekujących Twej nieustającej
dyspozycyjności do wybaczania, którą im wmawia Kościół. Nie wzbraniaj się
wychodzić z siebie, o Panie, gdy już zabraknie Ci cierpliwości...
No właśnie,
zagalopowałem się, bo mi ta niegdysiejsza indoktrynacja nakazuje domniemanie
brać za rzeczywistość… Nie będę ukrywał, że nawołując do zdroworozsądkowości
podświadomie oczekuję znaku STAMTĄD. Skąd? A bo ja wiem? Zakładając wiele możliwości
winniśmy baczyć również na ewentualność, że może nie być żadnej. W nadziei możemy się jednak podtrzymywać bez pośrednictwa Kościoła i jego
wypracowanej socjotechniki osiągania zamierzonych celów, wśród których nie
uwzględnia się faktycznej liczby zbawionych...
Przypisywanie Nietzschemu butności jest nadużyciem. Jego „Bóg umarł"
wzięło się ze spostrzegawczości i rzetelnej analizy wiedzy historycznej.
Teoriopoznawczo jego filozofia to szczytny przykład intelektualnych możliwości
człowieka. Mocą zapobiegliwości (zauważalnej od wieków), w której
dopuszczalne są wszystkie chwyty, Kościół będzie się jeszcze
nieprzewidywalnie długo bronił, ale najwyższa już pora wziąć w obronę
haniebnie nadużywanego Boga. Boga bezprzykładnie wmanipulowanego w cudze -
nie Jego interesy...
Im więcej wątpliwości budzi Jego opatrzność, tym wyższe
stawia mu się pomniki; im więcej zagrożenia dla parafialnych finansów, tym
więcej komunikantów zamieniać się będzie w materię boskiego serca i nikt
nie dojrzy w tym ani chytrego zabiegu odwrócenia uwagi od faktu, że król jest
nagi, ani niedźwiedziej przysługi dla wizerunku Jego rzekomej wszechmocy. Miałżeby Bóg
jej tylko tyle, że nie udało mu się skonstruować całego komunikantu z materii swego serca, opadł z sił jak pszczoła po wypuszczeniu żądła i nie
sprostał zapotrzebowaniu Sokółki na najprostszy z możliwych cudów?
Nie, ja
nie kpię z Boga, ja Go tylko biorę w obronę przed hochsztaplerskim
prestidigitatorstwem pragnących sprawowania rządu dusz bez jego przyzwolenia.
Przypisywanie Bogu rzeczy niestworzonych i to od dobrych kilku tysięcy lat jest
czymś więcej niż niegodziwością. Wkładanie mu w usta kwestii, które
dyskwalifikują jego spodziewaną dobroć i miłosierdzie, to szerzenie
ciemnogrodu. Któraż Siła Nadprzyrodzona zezwoliłaby komukolwiek na głoszenie
żenującego chwytu reklamowego, do czego sprowadza się owe: „Kto we mnie
wierzy, nie umrze na wieki!"?
Niewiara — powtórzmy to jeszcze raz — nie
jest żadną złośliwością względem niewykluczonego Boga, tylko nobilitacją
jego hojności pod postacią danego nam rozumu. Miałżeby Bóg nie brać czegoś
tak oczywistego pod uwagę przy ważeniu zasług na życie wieczne? Takich
retorycznych pytań winniśmy stawiać sobie coraz więcej i winniśmy stawiać
je coraz częściej. To wydaje się być o wiele skuteczniejsze od sięgania po
gotowe tezy uznanych filozofów, którzy odchodzili z tego świata nie
doczekawszy spełnienia, czy bodaj tylko spełniania się swoich humanistycznych
nadziei. Jednym z nich był Ludwik Feuerbach, który na długo przed Fryderykiem
Nietzschem zarzucał teizmowi, że odrywa człowieka od przeznaczonej mu
przyrody, a karmiąc go iluzją wiecznej szczęśliwości pozaziemskiej uniemożliwia
wkroczenie w nową epokę historyczną.
Feuerbach uważał, że "specyficznego
charakteru świadomości religijnej, jako przeżycia o podłożu emocjonalnym,
nie udaje się zredukować do pojęciowych kategorii rozumu, bowiem religia jest
produktem aktywności duchowej człowieka, a nie rezultatem działania Boga,
czyli bytu w stosunku do człowieka transcendentnego. To przecież człowiek
tworzy sobie bogów przenosząc na nieskończony ideał właściwości swej
istoty, a im bardziej jałowe jest życie, tym pełniejszy staje się obraz Boga."
[ 1 ]
Zanim jego postulat zredukowania religii do filozofii, utożsamiającej Boga
czyli Absolut ze zhipostazowaną myślą ludzką, doczeka kiedykolwiek fortunnej
realizacji, należałoby odnaleźć w sobie samym niezbędne uprawnienia do
kwestionowania dotychczasowego. Wolałbym jednak, by nie dopatrywano się w tych
słowach nawoływania do barbarzyńskiego pomysłu radykalnej likwidacji Kościoła, a jedynie propozycji nie mniej lukratywnego stawiania na Niewykluczoną Tajemnicę,
która wydaje się bardziej uprawniona od apodyktycznego wróżbiarstwa.
*Abusus
non tollit usum — nadużycie nie niweczy
prawa do właściwego użycia
1 2
Footnotes: [ 1 ] Ryszard Panasiuk, Feuerbach « Letters and opinions (Published: 16-06-2011 Last change: 19-06-2011)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1909 |
|