|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room »
Sąd Ostateczny [2] Author of this text: Lucjan Ferus
Ta sama zasada musiała dotyczyć
wspomnianej wcześniej „dziury" w niebie; mimo znacznej odległości i niekorzystnego kąta patrzenia, wyraźnie dostrzegałem tam całą masę szczegółów,
niemożliwych do rozeznania w ziemskich warunkach. Także ta wielka biało-błękitna płaszczyzna, na której siedzieliśmy musiała podlegać temu samemu prawu,
bo wyglądało to tak, jakby jej powierzchnia wznosiła się łagodnie ze wszystkich
stron, dzięki czemu można było z łatwością dostrzec wszystkich uczestników tego
jedynego w swoim rodzaju przedstawienia, nawet tych siedzących bardzo daleko ode
mnie.
Wszystko to razem biorąc, było w jednakowym stopniu intrygujące co i przerażające. Na szczęście nie opuszczało mnie dziwne przeświadczenie, że nie
uczestniczę w rzeczywistym wydarzeniu, lecz przeżywam jakiś koszmarny sen
jedynie. Ta sceneria była zbyt nierzeczywista, aby w to nie wierzyć. „Sen mara,
Bóg wiara" — powtórzyłem sobie w myślach to bezsensowne powiedzenie, czekając
cierpliwie na dalszy rozwój wypadków. Moje
obserwacje i rozważania na ich temat, przerwał przenikliwy dźwięk
anielskich trąb, zapowiadających jak się zdaje początek bożego sądu nad
zgromadzonymi tu duszami.
W jednej chwili na tronach pojawiły się dwie postaci, przewyższające je
znacznie swoją okazałością; Bóg Ojciec i Syn Boży. (Tu mała dygresja: ponieważ
biblijne opisy wyglądu Boga są dość
enigmatyczne i różnią się „nieco" od siebie, wybaczcie, iż u mnie będzie
podobnie w tym względzie. Po prostu połączę w całość, to co w różnych księgach
jest przedstawione. Z góry przepraszam za dość mierny efekt, widocznie jednak
zadowalał on wiernych przez cały ten czas, musi więc zadowolić i niewiernych,..tfu!; niewierzących, oczywiście. Tym bardziej, że nie jest on
akurat najistotniejszą rzeczą w tym tekście).
Zasiadający na tronie Bóg i po jego prawicy Syn, z wyglądu podobni byli
do kamienia jaspisu i do drogocennego kamienia czerwonego. Ich szaty były białe
jak śnieg, a włosy na ich głowach jakby z czystej wełny. Nad nimi unosił się
nieruchomo Duch Święty pod postacią białej gołębicy, rozsiewającej na wszystkie
strony strzeliste promienie światła. Wokół tronu pojawiła się tęcza podobna do
szmaragdu i paru jeszcze innych kamieni szlachetnych, dopełniając całości tego
majestatycznego obrazu.
(Wszystkim nie usatysfakcjonowanym jakością tego opisu muszę wyjaśnić, że
ma on znaczenie symboliczne i tak należy go rozumieć: porównanie do szlachetnych i drogocennych kamieni, przedstawia olśniewające piękno i niezrównaną
wspaniałość Boga. Tron, na którym zasiada symbolizuje absolutną władzę nad jego
stworzeniami. Błyskawice i gromy podkreślają nieskończoną moc bożą, a biała
szata — czystość duchową. Tęcza symbolizuje harmonię i spokój, natomiast szklane
morze — odległość Stwórcy od swego stworzenia, itd.).
Pierwszy odezwał się Bóg Ojciec, patrząc surowym wzrokiem na dusze ludzi
zgromadzone u swych stóp:
— Jam jest Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec. Moje drogie, aczkolwiek niesforne dzieci,.. nadszedł oto koniec waszych
ziemskich dziejów i zgodnie z moją wcześniejszą zapowiedzią, czeka was teraz mój — i mojego Syna oczywiście — osąd waszych uczynków, dobrych i złych; jednym
słowem, waszego grzesznego życia. Zanim zadecydujemy o waszym „być albo nie
być", każdy z was zostanie przez nas sprawiedliwie osądzony, a od wydanego
werdyktu nie będzie już odwołania. Będzie on obowiązywał dosłownie na zawsze!
No, więc co,.. zaczynamy?!
Bóg spojrzał na Syna, który skinął w milczeniu głową. Anielskie trąby zabrzmiały w tym momencie ze zdwojoną siłą i w
taki oto sposób rozpoczął się Sąd Ostateczny. Bez części artystycznej tak
nieodzownej u ludzi, bez długich przemówień arcyważnych notabli i tym podobnych
ziemskich „atrakcji". Stwórca przez chwilę milczał, a potem rzekł:
— Aby szło to szybko i sprawnie — bo trochę tu jest was
jednak — będziecie rozliczani jedynie z przestrzegania Dekalogu; mojego
najważniejszego zestawu przykazań, danych wam przeze mnie do wiecznego
użytkowania. Po to właśnie wyryłem je w kamieniu, aby symbolizował on ich
wieczystą trwałość i niezmienność w czasie. Jednakże mój naród wybrany dostał
jednocześnie z Dekalogiem 613
dodatkowych nakazów i zakazów, toteż rozliczenie jego członków z tak dużej
ilości przykazań potrwa „nieco" dłużej, jak mniemam. Proponuję więc — tu Bóg
zwrócił się do Syna siedzącego po jego prawicy — abyśmy zaczęli osądzanie ludzi
od twoich wyznawców, czy zgadzasz się na tę propozycję?
Syn Boży nie wiedzieć czemu, wydawał się nieco zakłopotany tą
nieoczekiwaną propozycją. Spytał niepewnie, jakby nie dowierzał własnym uszom:
— Od moich wyznawców? A czemu akurat od moich? Nie można by
jednak,.. no dobrze, niech i tak
będzie, skoro taka jest twoja wola, drogi Ojcze.
— A zatem zaczynamy! — Stwórca klasnął w dłonie z taką
energią, iż wszystkie siedzące dusze podskoczyły mimowolnie do góry.
— Jak brzmiało pierwsze — najważniejsze moim zdaniem -
przykazanie Dekalogu? Proszę archanioła Gabriela, aby przeczytał wszystkim tu
zebranym jego dokładny tekst!
Archanioł, który dostąpił tego
niebywałego zaszczytu pojawił się natychmiast, taszcząc ze sobą opasłą księgę
zawierającą tekst Słowa Bożego. Poślinił wskazujący palec i odszukawszy właściwy
werset, przeczytał nieco drżącym z przejęcia głosem:
"NIE BĘDZIESZ MIAŁ CUDZYCH BOGÓW OBOK MNIE".
Stwórca z zadowoleniem skinął
głową. — Otóż to! Zatem wszyscy ci, którzy są wyznawcami innych niż my bogów -
tu wskazał dłonią na siebie i swego Syna — zostają skazani na karę piekła
wieczystego! Czy zgadzasz się z tym werdyktem mój Synu? — Bóg pochylił się ze
swego okazałego tronu w kierunku Syna.
— Oczywiście, drogi Ojcze! Jest to wyrok słuszny i ze
wszech miar sprawiedliwy — dodał na koniec. Bóg skinął głową z widocznym
zadowoleniem i unosząc prawicę, zawołał:
— Niech więc stanie się moja wola! Do piekła z nimi!
Na tę bożą komendę, z czeluści piekielnych zaczęły wyfruwać niezliczone
zastępy aniołów Szatana i wesoło pokrzykując między sobą, rzuciły się czarną
chmarą na struchlałe ze strachu dusze, nie mające nawet możliwości jakiejkolwiek
ucieczki. Aby nie doszło do niepożądanych pomyłek w tak ogromnym liczbowo
przedsięwzięciu, Stwórca spowodował w swej nieskończonej mądrości, iż wszystkie
dusze nieszczęśników skazanych na męki piekielne, zabarwiły się w jednej chwili
na jasno — czerwony kolor, doskonale widoczny nawet z daleka, tak, że nie mogło
być już mowy żadnej pomyłce.
Zatem aniołowie Szatana bez żadnych trudności „rozpoznawczych",
nadlatywali z góry nad czerwono zabarwione dusze, niczym pola kwitnących maków i każdy z nich zabierał ze sobą przynajmniej po tuzinie, wierzgających czasami bez
opamiętania osobników. Aż tylu miało by mieć jakieś zastrzeżenia do bożej
sprawiedliwości? Nie podobna! Musiała być jakaś inna przyczyna tych
nieodpowiedzialnych zachowań ze strony dusz ludzkich.
Na szczęście ani Bóg Ojciec, ani jego Syn nie zwracali uwagi na te dziwne
przejawy niczym nieuzasadnionego malkontenctwa. Patrzyli z zadowoleniem
graniczącym nawet z podziwem, na uwijających się jak w ukropie aniołów, którzy
kursowali w obie strony bez chwili wytchnienia; dolatywali nad piekielną dziurę,
zrzucali swój każdorazowy ładunek i odlatywali natychmiast po następny. A tam w dole czatowały na spadających nieszczęśników rzesze diabłów z widłami, hakami i sieciami ułatwiającymi schwytanie lecących w dół. Roboty było przy tym co
niemiara, zagrzewali się więc aniołowie wzajemnie gromkimi okrzykami i soczystymi przekleństwami, kiedy którejś duszy udało się jakimś cudem ominąć
zastawione na nią sieci i polecieć prosto w dół, by ze stłumionym odległością
pluskiem wylądować w jeziorze roztopionej siarki. Ci osobnicy mieli wyjątkowe
szczęście, unikali bowiem mąk wieczystych, które z woli miłosiernego Boga miały
być ich udziałem.
Dopiero teraz można było zdać sobie sprawę z wielkiej ilości sądzonych
dusz; mimo, że w tej akcji brały udział setki tysięcy upadłych aniołów i żaden z nich nie oszczędzał się ani przez chwilę, na biało — błękitnej płaszczyźnie
wciąż jeszcze czerwieniło się od potępionych dusz ludzkich. Dopiero po dłuższym
czasie, ostatni zastęp aniołów zrobił ostatni kurs z duszami do piekła i można
było ocenić efekty tej akcji: dziewięć dziesiątych powierzchni zajmowanej przez
oczekujące sądu dusze, było pustych. Została ich tylko paromiliardowa „garstka",
nie więcej.
Stwórca z zadowoleniem zatarł ręce.
— No i pięknie nam się rozluźniło, nieprawdaż mój Synu?
Ten pokręcił głową i rzekł: — Wiesz Ojcze, że nie
pomyślałem nawet, iż ludzie czcili w swej historii aż tylu cudzych bogów,.. to
możliwe? — spytał z niedowierzaniem patrząc na pustą powierzchnię, na której
jeszcze tak niedawno przebywała ta wielka masa dusz ludzkich.
— A żebyś wiedział, że tak! Przecież nie osądziłbym ich
niesprawiedliwie, nie uważasz?
— Oczywiście, że nie, drogi Ojcze! Nawet o tym nie
pomyślałem — dodał usprawiedliwiająco.
— To dobrze, mój Synu! Przechodzimy więc do drugiego
przykazania mojego Dekalogu. Proszę o dokładny jego tekst. Czyń swoją powinność
Gabrielu!
W tym momencie Syn Boży poruszył się niespokojnie i pytającym wzrokiem
spojrzał na swego Rodzica. Ten jednak udał, że go nie dostrzega, przysłuchując
się z uwagą jak archanioł wyraźnie czyta tekst drugiego przykazania:
"NIE BĘDZIESZ CZYNIŁ ŻADNEJ RZEŹBY ANI ŻADNEGO OBRAZU TEGO, CO JEST NA
NIEBIE WYSOKO, ANI TEGO, CO JEST NA ZIEMI NISKO, ANI TEGO, CO JEST W WODACH POD
ZIEMIĄ! NIE BĘDZIESZ ODDAWAŁ IM POKŁONU I NIE BĘDZIESZ IM SŁUŻYŁ, PONIEWAŻ JA
PAN, TWÓJ BÓG, JESTEM BOGIEM ZAZDROSNYM, KTÓRY KARZE WYSTĘPEK OJCÓW NA SYNACH DO
TRZECIEGO I CZWARTEGO POKOLENIA WZGLĘDEM TYCH, KTÓRZY MNIE NIENAWIDZĄ. OKAZUJĘ
ZAŚ ŁASKĘ AŻ DO TYSIĄCZNEGO POKOLENIA TYM, KTÓRZY MNIE MIŁUJĄ I PRZESTRZEGAJĄ
MOICH PRZYKAZAŃ".
Kiedy Gabriel skończył już czytać cały tekst owego przykazania i z
głośnym trzaskiem zamknął opasłą księgę, Bóg patrząc groźnym wzrokiem na
pozostałe do osądu dusze, zawołał z emfazą:
— Drzyjcie bałwochwalcy wszelkiej maści! Nadeszła bowiem
godzina mojej sprawiedliwej odpłaty za obrzydlistwo, które mi czyniliście! Niech
zaznaczą się na czerwono te wszystkie dusze, które kiedykolwiek złamały to jedno z najważniejszych moich przykazań!
Stwórca patrzył z zainteresowaniem na powiększającą się ciągle czerwoną
plamę, która w końcu pokryła trzy czwarte powierzchni, zajmowanej przez
oczekujące sądu dusze, gdy tymczasem Syn Boży wiercił się na swoim tronie
niespokojnie, jakby coś go uwierało. Bóg Ojciec udając, że nie dostrzega
dziwnego zachowania swego potomka,
zwrócił się do niego: — Nie uważasz, że jest ich zadziwiająco dużo? Przecież to
będzie — tak na moje oko — co najmniej ze dwa miliardy osobników! Nie wiesz może
przypadkiem jak do tego mogło dojść?
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« (Published: 09-07-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2004 |
|