The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.904 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Various topics »

Pusty krzyż
Author of this text:

Wielu biskupów katolickich przeczy swym postępowaniem temu, co głosi ustami dyskredytując się definitywnie. Czy coś sobie z tego robią? Sobie nic, ale w ten sposób czynią z wyznawanej przez siebie wiary nieracjonalną mrzonkę.

Parę lat temu, nie pamiętam dokładnie w jakich okolicznościach, znajomy biskup powiedział do nas, kleryków zgromadzonych na jednym z niezliczonych spotkań formacyjnych, że krzyż biskupi jest zawsze pozbawiony figury Jezusa, gdyż to właśnie biskup powinien być na nim ukrzyżowany. Pamiętam, że mówił to z wielką dumą i pewnym poczuciem wyższości, którego nie potrafił albo nie chciał ukryć.

Oczywiście nie brałem tego dosłownie. Po pierwsze biskup był dla mnie niemal Bogiem i nie chciałem widzieć go dyndającego na golasa na złotym krzyżyku, co zresztą mimo dużej ilości złota zużytego do wyobrażenia dwóch belek użytych na Golgocie nie byłoby możliwe (niestety...).

To wymiar symboliczny wypowiedzi biskupa głęboko mnie wzruszył. Umrzeć na krzyżu dla Jezusa jest szczytem duchowych marzeń co pobożniejszych kleryków, przynajmniej na początku. Osobiście znałem jednego diakona, który z całkowitym przekonaniem twierdził, że gdyby to było możliwe, chciałby natychmiast umrzeć — tak bardzo pragnął spotkać się ze swoim Zbawicielem. Słuchanie opowieści o męczennikach wywoływało we mnie pragnienie naśladownictwa, miłości do Jezusa i uczestniczenia w jego zbawczej misji, nie mówiąc już o zjednoczeniu z nim w raju.

Zrozumiałem, że w symbolice ukrzyżowanego biskupa wyraża się jego doskonałe zjednoczenie z Jezusem. Biskup, według tej koncepcji, powinien stać się, jak apostołowie, doskonałym świadkiem Jezusa, jego logosem.

Gdy pewnego dnia Filip poprosił Jezusa o pokazanie apostołom Ojca, Jezus powiedział, że kto widzi jego, widzi Ojca. Ponadto, według teologii, Jezus najdobitniej objawił Ojca, gdy umarł na krzyżu. Analogicznie biskup powinien wskazywać na Jezusa, swego mistrza z krzyża życia całkowicie przenikniętego ewangelią. Powinien z czystym sumieniem mówić do wiernych: kochani, kto widzi mnie, styl mego życia, jak cierpię ucisk i prześladowanie z miłości dla Was i dla królestwa bożego — ten widzi ukrzyżowanego Jezusa.

To wcale nie żart. Paweł VI w konstytucji o liturgii "Sacrosanctum concilium", jednym z najważniejszych dokumentów Soboru Watykańskiego II w ten sposób definiuje naturę sakry biskupiej: "Biskup powinien być uważany za wielkiego kapłana (sacerdos magnus) swojej trzody, od którego pochodzi i zależy, w pewnym sensie, życie jego wiernych w Chrystusie" (Enchiridion Simbolorum, 4041).

Aby uniknąć jakichkolwiek wątpliwości Paweł VI poucza w konstytucji "Lumen gentium", że: "W osobie biskupa asystowanego przez prezbiterów obecny jest wśród wierzących Pan Jezus Chrystus, Najwyższy Kapłan (Pontifex Summus)" (op.cit, 4145).

W obu przypadkach argumentacja jest natury sakramentalnej.

Biskup, z woli samego Jezusa udziela sakramentów świętych wierzącym, którzy w ten sposób mają nowe życie, stają się Kościołem i jest wśród nich obecny Chrystus. Oczywiście to krew i woda, które wypłynęły z boku Jezusa przebitego włócznią na krzyżu dały początek sakramentom, jak uczy Kościół za św. Augustynem — w ten sposób powraca motyw krzyża.

Reasumując, chcąc być koherentnym wobec ducha wyznawanej przez siebie wiary, biskup powinien być dyspensatorem łask jako współukrzyżowany z Jezusem. Jedynie wówczas może z czystym sumieniem wypełniać swoją misję. Niestety zwykle w jego ogromnym pałacu nie znajdzie się nawet kawałek odpowiedniej belki; w luksusowym samochodzie też nie ma miejsca na jakieś nieheblowane dechy...

Co za szkoda.

Czy biskupi, mianujący się prawowiernymi namiestnikami apostołów mieli prawo zmonopolizować istotny dla chrześcijaństwa aspekt sakramentalny?

Dla mnie nie jest to takie pewne; dla wielu wiernych stanowi niepodważalny dogmat. Wszyscy wierzący (i myślący) powinni sobie jednak uświadomić jaką logiką kierują się owi panowie w purpurowych i czerwonych piuskach, domagając się od swej trzody czci i posłuszeństwa.

Można bowiem odnieść wrażenie, że sami nie stosują się do tego, co głoszą, kładąc jedynie nacisk na aspekt formalny biskupstwa, wynikający z godności i władzy, jaką sobie uzurpują.

Krzyż jest „sakramentem" (czyli znakiem) czegoś dużo bardziej ważnego niż siedem sakramentów, mianowicie miłości, czyli natury Boga. W tej zapomnianej przez wielu polskich biskupów cnocie de facto zawiera się ich prawo do pełnienia funkcji sakramentalno-duszpasterskiej. Być ukrzyżowanym z Chrystusem oznaczało zawsze dla ascetyki chrześcijańskiej całkowicie poświęcić się miłości bliźniego (caritas), jak on wyrzekając się wszystkiego, co nie jest zgodne z miłością.

Tymczasem wielu z tych, którzy uważają się za następców apostołów, "wielkich kapłanów" uobecniających Chrystusa, swoim zachowaniem wskazują, że nie mają nic, albo bardzo niewiele wspólnego z logiką krzyża i miłości. Żyją w luksusie, zachowują się niczym możnowładcy w stosunku do poddanych sobie kapłanów i laikatu, często ukierunkowując swoją politykę na wzbogacenie własnych diecezji o dobra państwowe, wyłudzając je za pomocą oddanych sobie urzędników sprawujących ważne funkcje państwowe.

Liczni biskupi, którzy powinni być ostoją moralności dają przykład jej całkowitego lekceważenia, dzięki wysokiej pozycji społecznej w krajach o dużej liczbie katolików. Ambiwalentne zachowanie seksualne, arogancka ochrona oskarżonych o pedofilię kapłanów, lekceważenie opinii wiernych w decyzjach dotyczących mianowania duszpasterzy, mniej lub bardziej jawny nepotyzm, przede wszystkim zaś pycha i zarozumiałość przekraczające wszelkie pojęcie niemal nudzą nas częstotliwością, z jaką są ujawniane.

Jedna z przyczyn takiego zachowania „wielkich kapłanów" leży w ich zrozumieniu własnego miejsca w kościele i jego nadużycie.

Sobór Watykański II dążył do przekształcenia piramidalno-hierarchicznej, archaicznej struktury w kościół, w którym hierarchia nie miałaby tak przesadnej roli; w kościół mniej na wzór wojskowy, bardziej zbliżony do wzorca z Dziejów Apostolskich. Tymczasem Jan Paweł II, który uważany jest za wielkiego propagatora i entuzjastę Soboru Watykańskiego II w krótkim czasie scentralizował władzę w swych rękach, stanowczo ograniczając autonomię diecezji na rzecz kurii rzymskiej.

Polska jest po Watykanie najbardziej papieskim krajem na świecie. Nic więc dziwnego, że antypostępowa polityka Jana Pawła II odcisnęła się głębokim piętnem na mentalności tutejszego kleru. Wszystkie wady systemu hierarchicznego kościoła nabierają w naszym kraju wymiaru upośledzenia.

Postawę kleru polskiego charakteryzuje z jednej strony przesada w oddawaniu czci biskupowi Rzymu, wynikająca z bezgranicznego podporządkowania najsławniejszemu rodakowi, z drugiej wielkopańskie zachowanie, nadęcie, pycha, udawanie autorytetów w sprawach tego świata, domaganie się od państwa zdawałoby się świeckiego dostosowania prawodawstwa do katolickich norm moralnych, które są dla wyższego kleru narzędziem sprawowania kontroli nad bogobojną częścią społeczeństwa a co za tym idzie źródłem władzy. Jednak nikt się nie zastanawia nad tym, że są oni jedynie uniżonymi sługami głowy państwa Watykan, którego politykę realizują bez szemrania (patrz stosunek episkopatu do naszego wejścia do Unii Europejskiej).

Uwypuklenie wymiaru sakramentalnego na bazie rygorystycznie hierarchicznej otwiera drogę do opisanego stanu rzeczy. Ważnie wyświęcony biskup, okazujący posłuszeństwo Watykanowi jest w naszym kraju nietykalny, cokolwiek by nie zrobił. Niestety, często korzysta on z tej sytuacji postępując zgodnie z tezą, że cel uświęca środki, albo wręcz rezygnuje z aspektu uświęcającego i zadowala się polityką maskującą, popłuczynami po autentycznej nauce Jezusa, których ma pełne usta.

Gdybym podszedł do któregoś z biskupów i powiedział, że skoro nie utożsamia się ze wszystkich sił z Jezusem ukrzyżowanym, powinien zrezygnować ze swej posługi dającej mu władzę i pieniądze, to myślę, że wyzwałby mnie od idiotów, wichrzycieli, heretyków i masonów, albo, co gorsze zlekceważyłby mnie jak słoń mikroba. Czy postąpiłby w podobny sposób dlatego, że nie jestem godzien krytykować następców apostołów, czy też dlatego, że w głębi serca nie wierzy do końca w głoszoną przez siebie doktrynę, upatrując się w jej licznych elementach znamion utopii?

Dlatego dziś, bardziej niż kilka lat temu cieszę się, że drogocenne krzyże, które „pasterze ludzi" noszą dumnie na piersiach są puste. Inaczej kosztowny jezusek stopiłby się ze wstydu...


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Problem udowodnienia istnienia Boga
Przeciw księdzu J. Salijowi

 Comment on this article..   See comments (2)..   


«    (Published: 21-03-2003 Last change: 06-09-2003)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Marek Bończak
Były ksiądz; poglądy niezgodne z doktryną Kościoła skłoniły go do rezygnacji z kapłaństwa.

 Number of texts in service: 12  Show other texts of this author
 Number of translations: 17  Show translations of this author
 Newest author's article: Schizma arcybiskupa Milingo
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2360 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)