|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy » »
Z genealogii moralności. Pismo polemiczne [2] Author of this text: Fryderyk Nietzsche
7.
Dość, że ja sam, odkąd mi się widnokrąg ten otworzył, miałem powody do rozglądnięcia
się za uczonymi, śmiałymi i pracowitymi towarzyszami (czynię to i dziś jeszcze). Trzeba tę
ogromną, rozległą a tak skrytą krainę moralności — moralności, która rzeczywiście istniała,
rzeczywiście żyła — objechać z zupełnie nowemi pytaniami; a także z nowemi oczyma: a nie
znaczyż to niemal to samo, co tę krainę dopiero o d k r y ć?… Jeślim przytem, między innymi,
pomyślał także o wymienionym d-rze Rée, to tylko dlatego, że nie wątpiłem wcale, że on
sam z natury swych zagadnień pchnięty zostanie ku metodyce właściwszej dla osiągnięcia
odpowiedzi! Czyż się w tem omyliłem? W każdym razie życzeniem mojem było wskazać tak
bystremu i bezstronnemu oku lepszy kierunek, kierunek ku rzeczywistej h i s t o r y i m o r a l n o ś c i i zawczasu jeszcze przestrzec go przed takiem angielskiem stawianiem hipotez „na
b ł ę k i c i e". Przecie jasne jest jak na dłoni, która barwa dla genealoga moralności stokroć
ważniejsza być musi, niż właśnie błękit: mianowicie s z a r o ś ć, to jest to, co dokumentalne,
rzeczywiście dające się stwierdzić, co rzeczywiście istniało, słowem, całe długie, trudne do
odcyfrowania, hieroglificzne pismo ludzkiej przeszłości moralnej! — Ta była d-rowi Rée nieznana;
lecz czytał Darwina: — i tak to w hipotezach jego podają sobie grzecznie rękę, w sposób
co najmniej zabawny, darwinowska bestya i najnowocześniejszy skromny, przeczuleniec
moralny, który „już nie kąsa"; ostatni z wyrazem pewnej uprzejmej i wytwornej niedbałości w obliczu, zmieszanej nawet z granem pesymizmu i znużenia, jak gdyby się właściwie nie
opłacało wcale brać tych wszystkich spraw — problematów moralnych — tak poważnie. Mnie
zaś wydaje się przeciwnie, że niema wcale żadnych rzeczy, któreby bardziej o p ł a c a ł y to,
że się je bierze poważnie. Jakąż to jest naprzykład nagrodą, że może pewnego dnia otrzyma
się pozwolenie brać je p o g o d n i e. Pogoda bowiem, lub by to w moim wyrazić języku, w i e d z a r a d o s n a- jest nagrodą: nagrodą za długą, dzielną, pracowitą i podziemną powagę,
która oczywiście nie jest rzeczą każdego. W dniu jednak, w którym z całego serca powiemy:
„naprzód! i nasza stara moralność należy d o k o m e d y i!", odkryjemy dla dyonizyjskiego
dramatu o „przeznaczeniu duszy" nowe zawikłanie i możliwość — : a on już z niej wyciągnie
sobie korzyść, o to się można założyć, on, wielki stary wieczny komedyopisarz naszego istnienia!...
8.
— Jeśli pismo to komuś niezrozumiałe będzie, lub źle mu do uszu przypadnie, to wina, jak
mi się zdaje, niekoniecznie leży we mnie. Jest ono dość wyraźne, jeśli się przypuści, co ja
przypuszczam, że czytało się wpierw moje pisma wcześniejsze i nie szczędziło się przy tem
nieco trudu. Są one w istocie nie łatwo dostępne. Co się tyczy naprzykład mego „Zaratustry",
to nie uważam za jego znawcę nikogo, kogoby każde jego słowo raz kiedyś głęboko nie zraniło i raz kiedyś głęboko nie zachwyciło: dopiero bowiem wtedy może używać przywileju
uczestniczenia ze czcią w halikońskim żywiole, z którego się dzieło owo zrodziło, w jego
słonecznej jaśni, dali, przestrzenności i pewności. W innych razach forma aforystyczna sprawia
trudności: leżą one w tem, że formę tę bierze się dziś n i e d o ś ć w a ż n i e. Aforyzm
rzetelnie wykuty i odlany nie został jeszcze przez to, że się go odczytało, „odcyfrowanym";
raczej teraz dopiero winno się zacząć jego w y ł o ż e n i e, do którego potrzeba sztuki wykładania. W trzeciej rozprawie tej książki podałem wzór tego, co w takim wypadku zwę
„wyłożeniem": — rozprawę tę poprzedza aforyzm, ona sama jest jego komentarzem. Oczywiście,
aby w ten sposób uprawiać czytanie jako sztukę konieczne jest przedewszystkiem jedno,
czego się właśnie dziś w najlepsze zapomniało i dlatego nie czas jeszcze na „czytelność"
moich pism -, do czego trzeba być prawie krową, a w każdym razie nie "człowiekiem nowoczesnym
": konieczne jest p r z e ż u w a n i e...
SILS-MARIA, Engadyna wyżnia, w lipcu 1887
1 2
« (Published: 01-09-2002 Last change: 05-02-2005)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2437 |
|