|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Catholicism » Church and sexualism
Ojciec Święty, Ojciec Szatan i chłopięce łzy Author of this text: Marek Bończak
Religia jest
czymś fascynującym a jednocześnie przeraźliwym.
Niewątpliwie
sam fakt, że istnieje ona od bardzo dawna i ma się całkiem dobrze nie pozwala
jej lekceważyć. Wielu antropologów i filozofów doszukuje się jej źródła i siły w naturalnej potrzebie człowieka, który w pewnym momencie rozwoju
osobniczego poczuł intensywną potrzebę bóstwa, jako czynnika co najmniej użytecznego,
jeśli nie koniecznego w procesie rozwoju cywilizacyjnego człowieka. Problem
polega na tym, że nawet, jeśli niezbędna u zarania człowieczeństwa, religia
zawsze niosła ze sobą ogromne zagrożenie, polegające na wypaczeniu świadomej
percepcji rzeczywistości i siebie, które
dostrzeże jedynie ten, kto jest wolny od jej niemal narkotycznego wpływu na
ludzką naturę. Dziś, kiedy nie potrzebujemy dla własnego rozwoju wiary,
kiedy dla współczesnego człowieka bilans użyteczne — szkodliwe w religii
wyraźnie wskazuje na jej szkodliwość, musimy dążyć do uświadomienia każdego
obywatela Ziemi, na czym polega mechanizm jego wiary i jakie moralne
konsekwencje niesie ze sobą. Nie jest bowiem prawdą, że wiara jest dla każdego
czymś absolutnie i wyłącznie osobistym. Poglądy religijne stanowią ważny
element światopoglądu każdej osoby i wpływają na jej postępowanie społeczne, z czego korzystają panowie w purpurowych czepkach, często interweniując w sprawach czysto politycznych, czerpiąc z nich korzyści niekoniecznie duchowe.
Osobiście
uważam, że indoktrynacja religijna serwowana przez Kościół, będący
zorganizowaną formą religijności, obywatelom polskim, począwszy od wieku
przedszkolnego, nie ma nic wspólnego z autentyczną intencją Jezusa z Nazaretu. Stanowi ona raczej element polityki watykańskiej, mającej umocnić
wrażenie, że, jak podobno powiedział Galilejczyk, gdy wskazano mu zwłoki
dziewczynki: „dziewczynka nie umarła, lecz śpi", po czym Ewangelie
synoptyczne donoszą, że Jezus dokonał cudu wskrzeszenia, co rzuca cień wątpliwości
na całą historię.
Współczesny
kościół osiągnął doskonałość w posługiwaniu się dezinformacją,
ambiwalencją i fałszem. One właśnie stanowią często jedyną deskę ratunku
dla tej skompromitowanej i uginającej się pod brzemieniem straszliwych win
instytucji, która z niepojętą pychą i tupetem graniczącym z najcięższą
wersją paranoi śmie nazywać się ostoją moralności i praworządności.
Coraz częstsze skandale o podłożu seksualno-kryminalnym, dotyczące najwyższych
autorytetów kościoła, jak przysłowiowe szydło wychodzą z worka faryzeizmu,
by świadczyć wbrew sobie o prawdziwej naturze kościoła i przeterminowaniu
religijności dogmatycznej, szczególnie jej watykańskiej wersji.
Posłużmy
się konkretnym przykładem.
W lutym
1997 roku ośmiu wyższych członków Legionistów Chrystusa, prężnej
organizacji religijnej, czegoś w rodzaju skrzyżowania jezuitów i Opus Dei, złożyło
oficjalne oskarżenie, twierdząc, że w latach 50' i 60', gdy byli jeszcze
nieletni, założyciel zgromadzenia, meksykanin Marcial Maciel Degollado, dopuścił
się wobec nich nadużyć seksualnych. Do powyższego oskarżenia dołączono
kolejne, tym razem o wymiarze religijnym: wspomniany pedofil bezprawnie
wyspowiadał swoje ofiary.
Szczególnie
ciężko brzmią zarzuty Jose' Barba Martina, ofiary pedofilskich skłonności
założyciela Legionistów. W liście adresowanym do meksykańskiej gazety „Prometeusz"
(nie opublikowanym przez nią) zdaje relację ze swych doświadczeń z „ojcem" Marcialem. Na szczególną uwagę zasługuje, przez swe bestialstwo,
historia drugiego przypadku wykorzystania seksualnego Jose', które miało
miejsce wieczorem w Wielki Piątek. Gdy wszystko dobiegło końca, zboczeniec
powiedział do swej ofiary: „Z kaplicy dochodzą dźwięki pieśni gregoriańskich.
Idź na górę, załóż sutannę i dołącz do wspólnoty." Wszystko odbyło
się w kontekście Sacrum Silentium, świętej ciszy, która zamiast byś
wyrazem łączności duchowej kleryków z Jezusem zmarłym kilka godzin wcześniej,
stała się sprzymierzeńcem wilka w owczej skórze, którego dziś Jan Paweł
II broni przed sprawiedliwością dyplomatycznym milczeniem. Trudno wyobrazić
sobie cierpienia młodego, wierzącego człowieka, który w jeden z najświętszych i podniosłych dni roku skandowanych przez wpojoną mu wiarę i zwielokrotnionych w swej wymowie zaakceptowanym powołaniem, doświadcza
kwintesencji zła tego świata od człowieka, który miał czelność uczyć go
drogi do świętości. Czy istnieje bardziej odrażająca wersja szatana?
Wydarzenia
opisane przez ośmiu byłych Legionistów były jedynie czubkiem góry lodowej.
Już w wieku chłopięcym Marcial Marciel Degollado został dwa razy usunięty z seminarium. Pierwsze oskarżenia wnieśli w 1948 roku jezuici z Camillas
(Hiszpania), do których wysłał on swych wychowanków na naukę. W 1956 roku
Watykan wszczyna śledztwo. Oskarżony zostaje zawieszony na trzy lata, następnie
ponownie piastuje stanowisko przywódcy Legionistów. W 1978 roku były
przewodniczący Legionistów w Stanach Zjednoczonych, Juan Vaca, złożył
petycję do Jana Pawła II, oskarżając Degollado o grzeszne postępowanie
wobec niego, gdy był jeszcze chłopcem. W 1989 roku Vaca ponawia swe oskarżenia.
Bez skutku. W lutym 1997 roku wspomniana, ośmioosobowa grupa byłych Legionistów
składa swoje oskarżenie. W następnym roku, 17 października, dwóch oskarżycieli,
Arturo Jurando Guzman i wspomniany Jose' Barba Martin, w towarzystwie adwokata
Marthy Wegan spotkali się z podsekretarzem Kongregacji Doktryny Wiary
Gianfranco Girottim prosząc o oficjalne rozpoczęcie kanonicznego procesu
przeciwko ojcu. Barba Matin i adwokat Wegan spotykają się z Giarottim jeszcze
raz 31 lipca 2000 roku, jednak i tym razem nic nie osiągnęli.
Świadom
muru, którym otoczyła się Kuria Rzymska, adwokat poszkodowanych, ksiądz P.
Antonio Roqueńi Ornelas, świadom, że za najważniejsze sznurki pociąga dziś
szara eminencja, papieski sekretarz, biskup
Stanisław Dziwisz, napisał do niego 5 listopada 2002 roku rozpaczliwy list z prośbą o pomoc w uzyskaniu sprawiedliwości. Oto jego fragmenty (zachowuję
oryginalną pisownię): "Jestem księdzem i adwokatem ex-członków z instytucji, która nazywa się „Legio Christi", którzy w młodości
cierpieli
ciężkie i poważane agresje ze strony P. Marcial Marciel Degollado, L.C. Od
chwili przyjęcia przeze mnie tego zlecenia, szanując podstawę ewangeliczną
veritas liberabit vos cierpiałem nieporozumienie i prześladowanie, i nieustanne ataki na moją osobę. (...) Trzeba zdać sobie sprawę, że straszne
nadużycia seksualne popełnione na nich w ostatnich latach dzieciństwa i młodości
naznaczyła na zawsze niektórych z nich. Większość z nich walczyli i walczą o zachowanie wiary. Ponieważ wielebny ojciec P. Marcial Marciel Degollado,
L.C. poza tym "że się uważa za przyjaciela i konfidenta Jego Świętości i jego wszystkich współpracowników", nie chce uznać się winnym. (...)
Szanując głęboko osobę Ojca Świętego nie można zrozumieć jak to jest możliwe
że urzędy odpowiedzialne za wykonywanie sprawiedliwości nie chcą wziąć pod
uwagę ich ciągłych odwołań legalnych. Szukają sprawiedliwości i wierzą w Kościół który jest ich Matką. (...) Jeszcze jest czas na interwencję Ojca
Świętego tak jak to już się zdarzyło w ostatni Wielki Czwartek z Prałatem
Mons. Julius Paetz, emeryt w Poznań. Przestępstwa popełnione przez ojca
Marcial Maciel Degollado, LC. , są, bardziej liczniejsze i być może bardziej
cięższe. Wśród licznych przestępstw, jeden z czynów grzesznych był popełniony
na jednym, wówczas młodzieńcem, który dzisiaj jest z jednym z tych którzy się
domagają sprawiedliwości. To się zdarzyło pewnej Świętej Soboty.
Inny z nich musiał "pomóc ojcu P. Marcial Marciel Degollado, LC., mniej
więcej czterdzieści razy zadośćuczynić swoim namiętnościom. (...) Ta
sprawa robi się coraz bardziej poważna. Nie można dać sprawiedliwych
rozstrzygnięć kiedy się ukrywa prawdę. Ojciec P. Marcial Marciel Degollado,
LC., i jego przyjaciele zagrażają śmiercią i agresją fizyczną przeciwko
pewnym osobom. Wiedzą że w Kurii Rzymskiej kardenalowie używają
samochody i inne przedmioty podarowane przez ojca P. Marcial Marciel Degollado.
(...) Jeśli Wasza Ekscelencja na to się zgodzi, to ja go mogę odnaleźć
osobiście albo poszuan Jego pełnomocnika kościelnego albo cywilnego, który
by przedstawił wszystkie szczegóły na temat doniosłości, i iebespieczeństwa
tej sprawy, której odgłos mógłby zaszkodzić czcigodnej Osobie Ojca Świętego,
której przyjacielem i radcą się uznaje ojciec P. Marcial Marciel
Degollado, LC., tak samo jak Waszej Ekscelencji i Kardynała Sekretarza Stanu. Ta
sprawa może być bardziej niebezpieczna niż sprawa „amerakańskich księży
oskarżonych o pederację".
P.
Antonio Roqueńi Ornelas zakończył swój list załączając streszczenie
kryminalnej działalności ojca Marciala Marciela Degollado. Wyróżnić można
dwa rodzaje przestępstw: nadużycia seksualne wobec nieletnich oraz fałszowanie
dokumentów.
Trudno
nie osłupieć wobec przytoczonych informacji. Czyżby doradca, konfident i przyjaciel papieża Jana Pawła II był pedofilem, pozbawionym moralności
potworem? Wobec podanych faktów trudno uwierzyć, że Następca Jezusa na ziemi
nie wie o zbrodniczej przeszłości ojca Dellogado. Czy uparte milczenie
dostojników kościoła nie rzuca cienia na ich najwyższego przełożonego?
Ja nie twierdzę, że ojciec Degollado jest winnym zarzucanych mu czynów.
Chodzi właśnie o wszczęcie uczciwego procesu, który przyniósłby odpowiedź
na pytanie, czy ojciec Marcial Marciel Degollado jest winny, czy nie.
Jakiekolwiek
nie byłyby relacje Jana Pawła II z jego rówieśnikiem ojcem Degollado, pewne
światło rzuca na sprawę wypowiedź kardynała Josepha Ratzingera, który
jesienią 1999 powiedział, że materia jest delikatna i że ojciec Degollado
uczynił wiele dobra dla Kościoła, wzbudzając liczne powołania, zatem nie byłoby
rzeczą roztropną zajmować się tą sprawą. Oczywiście Watykan zanegował,
że powyższa wypowiedź Ratzingera miała w ogóle miejsce.
Co nie
znaczy, że podobne stwierdzenie wyraża niepisane prawo, według którego nie
podrzyna się gardła kurze znoszącej złote jajka. Wszak Legioniści Chrystusa
liczą sobie dzisiaj 500 księży, 1500 zostanie wyświęcona niebawem, 1000 świeckich
konsekrowanych, 30 000 członków w dwudziestu krajach. Jeśli do tego dodamy 24
Seminaria w Europie, obu Amerykach i Australii z najważniejszym, rzymskim
ateneum papieskim Regina Apostolorum, 9 uniwersytetów i 166 szkół i instytutów
to łatwo się domyśleć, że lepiej mieć ich za przyjaciół niż wrogów.
Sam Degollado nie będzie żył wiecznie a wiadomo, że każde poważne
zgromadzenie chce jak najszybciej widzieć swego założyciela na ołtarzach. (Patrz: Opus
Dei.) Gdyby ojciec założyciel Legionistów Chrystusa został uwikłany w proces kościelny, czy świecki jako oskarżony o pedofilię, jego
beatyfikacja, bez względu na wyrok byłaby bardzo trudna zaś niezadowolenie
poważanej organizacji kościelnej ogromne. Watykan bardziej niż szatana boi się
podobnych scenariuszy. Nie zapominajmy przy tym o sympatii papieża do
organizacji kościelnych o ortodoksyjnych i konserwatywnych poglądach kościelnych.
Wszak historia jego episkopatu i pontyfikatu wiąże się z Opus Dei.
Czytając
list P. Antonia nie można się nie wzruszyć. Szczególnie, że
najprawdopodobniej adresat, choć trafny i władny uczynić zadość
sprawiedliwości, nie podzieli moich uczuć.
W książce
"Fumo di Satana in Vaticano" Millenari, będący prawdopodobnie urzędnikami
kurii rzymskiej, tak piszą na temat pewnego osobistego sekretarza obecnego
papieża: " W domu Piotra nie dzieje się nic, czego on nie chciała Jego
Ekscelencja. Wystarczy właściwie go podejść, to znaczy uciekając się do
pochlebstw, na które jest bardzo wrażliwy, choćby były najbardziej
przesadne. Albo należy posłużyć się gotówką dla zbożnego celu, która
rozpala jego spojrzenie i sprawia, że drży ono z wdzięczności. I tak w jego
skromnej obecności wszystko staje się tourbillon służalstwa, pochlebstw,
podarków, propozycji, okadzeń, przesady… Iluż proszących do zadowolenia,
ileż intryg do pokierowania, ileż awansów do przeprowadzenia w imię i na
konto Ojca świętego mniej więcej nieświadomego. (...) Miłośnik „polskowatości",
zajęty tysiącami rzeczy (ze szczególnym upodobaniem do filtrowania i cenzury
listów zaadresowanych do Ojca Świętego). Papież — cień jest znakomitym
dystrybutorem rekomendacji i przysług.
Jest on prawdziwym, samowładczym fundamentem niewidzialnej władzy watykańskiej,
architrawem polskiego klanu, przyczepionemu niczym rzep do kurii rzymskiej, z permanentnym ryzykiem utraty własnej osobowości. (...) Niezgłębione decyzje
Bożej Opatrzności przeznaczyły dla papieskiego sekretarza niespodziewany
zaszczyt biskupstwa oraz wymyślone ad hoc stanowisko: Prefekt dodany Prefektury
Domu papieskiego (Prefetto aggiunto della Prefettura della Casa pontificia).
Kolejne dary — mniej krwawe i bez żadnej tajemnicy".
P.
Antonio Roqueńio Ornelas mógł równie dobrze wysłać swój list do świętego
Mikołaja.
Demoralizacja
najwyższych autorytetów kościoła zmusza nas do zastanowienia się nad
prawdziwą naturą współczesnej religijności. Wydaje się, że łatwość z jaką wyrzekają się oni praw moralnych właściwych dla każdego prawidłowo
ukształtowanego sumienia, ukazuje powierzchowność ich wiary, lub zgoła jej
brak. Religia jest dla wielu z nich źródłem dochodu i mechanizmem
sprawowania władzy nad ludźmi, którym od dziecka wpaja się instynkt
religijny z agresją wobec wszystkiego, co tej religijności zagraża. Wystarczy
zastanowić się nad przesłaniem jakie niesie przykładowa opowieść biblijna o mściwym nieodpowiedzialnym Bogu — mordercy, który niezadowolony z ludzi
przez niego stworzonych topi ich, zamiast ponieść konsekwencje swego kaprysu i cierpliwie ich udoskonalać. Opowieść o Potopie i Arce Noego jest tematem biblijnym poruszanym z małymi dziećmi!
Czy
wobec takiego traktowania bezcennej wartości życia może dziwić bezduszne
zachowanie autorytetów kościoła, które za nic mają cierpienie zadane ufającym
im młodym ludziom przez wyświęconych szatanów?
Jeden z poznanych przeze mnie kapłanów, który mieszkał w instytucie prowadzonym
przez Legionistów Chrystusa opowiedział mi, że mają oni zwyczaj wchodzić o godzinie 5 rano do pokojów i krzyczeć: Chrystus zmartwychwstał! Obowiązkiem
przebudzonego było zerwać się z łóżka i odkrzyknąć: Prawdziwie
zmartwychwstał! Myślę, że powinniśmy głośno krzyczeć do uśpionych
religijną kołysanką sumień: Rozum zmartwychwstał! I oby jak najwięcej
ludzi odkrzyknęło odważnie: Prawdziwie zmartwychwstał!
Ps.
Informacje zaczerpnąłem z włoskiego serwisu internetowego L'Espresso Online.
[Autor jest byłym księdzem]
« Church and sexualism (Published: 31-05-2003 Last change: 06-09-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2469 |
|