|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Już był w ogródku, już witał się z gąską... Author of this text: Leon Bod Bielski
Komitet Noblowski
jednak nie dał ciała, nadzieja na Nobla z kadzidłem się rozwiała...!
Krajowi radiotelewizyjno-medialni włazidupcy byli niemal
pewni: Tomasz nomen omen Lis w „Faktach" już był niemal pewien, Kwaśniewski
wygłosił nawet żenująco uniżony panegiryk o przystawalności nagród do
papieża i nieprzystawalności papieża do nagród, Wielki Elektryk takoż się
jednomyślnie wraz z Kwasem w swoim zadęciu „uniósł", a jednak metodą
werbalnie tworzonych, hurra-pozytywnych klimatów oraz tworzeniem sprzyjającej
aury poprzez połączenie „jednakich duchem" zaklinaczy szczęścia nie udało
się wykrakać nagrody. Dostała ją irańska, nikomu bliżej nie znana kobieta, walcząca
właśnie z totalnym „zamullaniem" Iranu, właśnie z klerykalizmem muzułmańskim, prymitywizmem, zamordyzmem i najzwyklejszą ciemnotą, czyli z tym wszystkim, co postawiło dziś Świat
na krawędzi totalnego terroryzmu. Komitet Noblowski chłodno to i właściwie z perspektywy
zimnej Norwegii dostrzegł i docenił, za co mu „wiekupomna" cześć i chwała!
Dostrzegł biegunową od siebie odległość postaci, rozziew wartości, których
są wyrazicielami, o które walczą z jakże nierównym ryzykiem utraty najwyższych
wartości… Dobrze ocenił, docenił i „wycenił" papieża — spadkobiercę
niechlubnej przeszłości swojego zbrodniczego Kościoła, zawsze trzymającego
stronę wielkich zamordystów tego świata, zawsze będącego rzecznikiem
interesów możnych i bogatych, zawsze wytrawnego gracza w światowej grze pozorów — i kobietę, nic nieznaczącą w świecie katolickich duchownych oraz muzułmańskich mułłów, maszynę do
robienia dzieci, pomiataną istotę, najmniejszą z nikczemnych, mogącą co
najwyżej pokornie klęczeć i potulnie zakwefiona — milczeć wobec majestatu nadętych
religijno-politycznych dyktatorów… Komitet zdał sobie sprawę, iż przyznając
papieżowi Pokojowego Nobla przyznałby go całemu papiestwu nagradzając tę Instytutkę za jej zbrodnie
przeciwko kobiecie, mężczyźnie, przeciw prawom Człowieka, przeciwko Ludzkości
jako gatunkowi posiadającemu rozum i niezbywalną wolną wolę, które to
imponderabilia z taką lubością, żelazną konsekwencją i zajadłą nienawiścią
deptało papiestwo!
Komitet docenił „wdowi grosz" skromnej kobiety, „
albowiem ona dała wszystko, co miała" a nie, jak możni tego świata
bogacze, „z tego, co im zbywa" i jak na świeckie ciało kolektywne,
pozbawione wpływu na podejmowane decyzje „wartości" czy Ducha św. postąpiło
całkiem sprawiedliwie i ewangelicznie...!
Miejscowe włazidupy dostały po łapach i muszą teraz przeżuwać
gorycz porażki, a przecież wystarczyło zachować
umiar, nie wybiegać przed orkiestrę, by za swojego na
pozór tylko spostponowanego idola nie świecić dziś oczami, a dla wyjaśnienia
porażki nie uciekać się do dezynwoltury stwierdzeń typu: "to Nagroda Nobla potrzebuje papieża, a nie papież nagrody Nobla".
Na pozór — gdyż nieprzyznanie mu Nobla to nic innego jak
wskazanie mu właściwego miejsca w szeregu, to właśnie właściwe docenienie
całego dorobku papiestwa na niwie ujarzmiania narodów i jego bezpardonowej
walki ze wszystkim i wszystkimi, którzy ponieśli najwyższą ofiarę w walce z Kościołem o demokrację, o godność życia i Prawa Człowieka.
To jedyna właściwa „nagroda", jaka mogła spotkać papieża i symbolizowane przez niego „papiestwo".
Zapewniam zawiedzionych, że ani pierwsze drugiego ani vice
versa nie potrzebuje. Pokojowa Nagroda Nobla nie potrzebuje papieża z kilku
względów: jest świecka, ustanowiona z funduszy pochodzących z wynalezienia i masowego zastosowania na pohybel ludzkości „wybuchowych środków uświęcających
cel", jakże często wybuchających po uprzednim uroczystym religijnym
pokropku. Jest to nagroda przeznaczona dla osób wybitnie zasłużonych w walce o deptane przez religiantów i ręka w rękę z nimi gnojących ten świat
politykierów prawa kobiet, swoją postawą, morale, odwagą, poświęceniem
ryzykujących zdrowie, życie i inne wartości w celu obrony tych praw, za
propagowanie racjonalistycznych idei humanizmu etc., oddanych walce o wywodzący
się z poszanowania praw jednostki prawdziwy, a nie werbalny, ex cathedra głoszony
światowy pokój, skutecznie topiony w morzu nadętej kazuistyki wielkich tego
świata, podczas gdy któreś z rzędu pokolenie kilkunastu narodów „bez
ziemi" przemija ze statusem uchodźców, często na własnej ziemi… Dla
prawdziwych Ludzi, wrażliwych na niesprawiedliwość wojen, mających odwagę
otwarcie potępić psychopatologiczne osobowości ich ideologicznych oraz
duchownych przywódców — podżegaczy, wśród których wprost roi się od...
papieży! To naprawdę wielka dla nich próba odwagi, to często wyrok śmierci
wydany gdzieś w złowrogim zaciszu świątynnej krypty!
W gronie posiadających
te cechy, narażających się na szykany, utratę zdrowia i życia, majątku
itp. nie widzę żadnego papieża, wręcz przeciwnie, widzę ich w dużym,
papieskim gronie zadających ludziom na plechy te męczarnie i niewyobrażalny
ciężar zbrodni, których „sami palcem swoim nie chcą ruszyć", w każdej
chwili gotowych zrzucić ciężar winy na „onych, w karabiny uzbrojonych", a siebie osłonić długim, immunitarnym cieniem sutanny czy innego chałata...
Papież nie potrzebuje Nagrody Nobla,
gdyż flancowanie i podlewanie wątłej roślinki niegdzie niemogącego się
zakorzenić „pokoju" to nic innego jak bez efektów głoszony, (zapewne w celu wywołania „zasłony dymnej" wokół wielowiekowego zaangażowania
Watykanu w rozliczne wojenno- wywrotowe awantury) zakichany, ewangeliczny po-noć,
pa-pieski obowiązek i żaden
heroizm, chlebek codzienny i zdaje się nawet powołanie! "Po-noć"
dlatego, że tak jak nie widzę związku pomiędzy „koniem i koniakiem, rumem i rumakiem", tak nie widzę związku pomiędzy światowym pokojem, opartym nie
tyle na miłości bliźniego co na strachu wielokrotnego wzajemnego
samozniszczenia oraz nie dostrzegam związku pomiędzy z takim trudem
utrzymywanymi siłami międzynarodowych oddziałów interwencyjnych lokalnymi
„pokoikami", a akurat Watykanem, który próbuje od jakiegoś czasu podnieść
spod nóg czy zdjąć sobie z rogów zdeptane przez siebie piękne słowo „pokój" i umieścić je na swoich sztandarach, zbrukanych krwią „męczenników i świętych"…
W czasach, gdy nie bez przyczyny w Klechistanie i nie tylko na rozpaczliwe zawołanie:
"Racjonalizmu, racjonalizmu"!!-
nawet do cna sklerykalizowane echo ze wszystkich stron powtarza bojaźliwie obcięte,
niepełne acz znamienne słowo-..."izmu, izmu, izmu, izmu" — decyzja Komitetu
Noblowskiego to ożywczy powiew zdrowego rozsądku, wiejący z ostatniego bodaj
otwartego okna ostatniej sali, gdzie obradują ludzie wolni i niezależni od
rzeczonych „....tyzmów… izmów".
« (Published: 12-10-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2792 |
|