|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life » »
g. Mit wolnej woli [2] Author of this text: Lucjan Ferus
2. Pisarz jest poza światem kreowanej
przez siebie powieści, a jednocześnie całkowicie wypełnia ją sobą. Jego
duch przenika jej stronice i nie ma w niej ani jednego słowa, które by nie
wynikało z jego zamysłu /woli/. A co mówią postanowienia Soboru Wat. I ?:
-"Ponieważ jest on /Bóg/ jedną, pojedynczą, prostą całkowicie i niezmienną substancją duchową, przeto należy wyznawać, że co do rzeczy i istoty jest on od świata oddzie1ony".
Jednocześnie wielu wielkich teologów uznaje bożą wszechobecność w naszym świecie. Bóg w swoim słowie pyta: -"Czy nie wypełniam nieba i ziemi ?". Zatem jak można być poza światem,
oddzielonym od niego, a jednocześnie wypełniać go całkowicie ? Czy nie tak
jak pisarz, który jest obecny w swym dziele, jednocześnie będąc całkowicie poza nim ?
3. Pisarz jest wszechmocny w stosunku do
swego dzieła; tzn. że może dosłownie wszystko uczynić w kreowanej przez
siebie rzeczywistości, co tylko mu podpowie wyobraźnia. A co mówi religia na
ten temat, odnośnie Boga ? Bóg także jest wszechmocny
/wszechmogący/. W swym słowie skierowanym do ludzi, mówi on: -"Czy może
ktoś uciec przed tym, co ja zamierzam zdziałać ? Czy może ktoś sprzeciwić
się mej woli ? /.../ Oto ja jestem Pan, Bóg wszelkiego ciała: czy jest może
dla mnie coś niemożliwego ?" Albo: -"U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe /../ Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego".
4. Pisarz jest wszechwiedzący odnośnie
swego dzieła. To znaczy, że jest mu znany cały jego plan, włącznie z zakończeniem
/a już na pewno po napisaniu/. W tym przypadku Bóg na głowę bije pisarza,
gdyż jego wszechwiedza jest totalna: obejmująca całą wieczność naraz,
uwzględniająca wszelkie możliwe kombinacje rzeczywistości jakie są przez niego
kreowane /nie będę tu powtarzał słów św. Tomasza z Akwinu/.
5. Pisarz jest początkiem i końcem wszystkiego, co istnieje w jego dziele. Bóg także: początkiem i końcem, Alfą i Omegą naszego świata, naszej
rzeczywistości. Od niego się wszystko zaczyna, istnieje w nim /czy też dzięki niemu/ i dzięki niemu wszystko się kończy.
6. Pisarz jest jedynym autorem swego całego dzieła /pomijając przypadki
prac zbiorowych/. Pisze je strona po stronie, rozdział po rozdziale… aż do samego
końca. A jak jest z Bogiem ? Sobór Wat. I tak orzekł: -"Bóg działa w świecie
nieustannie. Jest przyjętą tezą przez wszystkich teologów kat., że Bóg współdziała
nie tylko w utrzymaniu w istnieniu, ale także w każdej czynności stworzeń".
Zaś Katechizm Rzymski uczy: -„Jeśli Opatrzność boża nie zachowywałaby
rzeczy z taką samą siłą, z którą je stworzyła na początku, wszystkie
zapadłyby się natychmiast w nicość". Tak więc i jeden i drugi są
autorami /twórcami/ całej rzeczywistości, którą kreują.
7. Pisarz jest całkowicie odpowiedzia1ny
za wszystko to, co zawarte jest w jest dziele. On ponosi za nie całkowitą
odpowiedzialność jako jego jedyny autor, więc i krytyka jego dzieła, winna
dotyczyć wyłącznie jego osoby. A jak to się ma do naszego Boga?
W tym punkcie wyraźnie rozmija się analogia pisarza do Boga. Otóż
wszystko wskazuje na to, iż nasz Bóg stara się uchylać
od odpowiedzialności za swoje dzieło i narzucić nam przyjęcie następującej
zasady: -"Nic złego co się dzieje tu na ziemi, nie może obciążać tego,
który jest tam ponad nami, który to wszystko stworzył, i który tym wszystkim
rządzi /ma władzę absolutną/". Hołdy,
uwielbienie i adoracja — jak najbardziej ! Ale krytyka i niezadowolenie — w żadnym
wypadku ! I tu jest zadawane owo słynne pytanie: -"A kimże ty jesteś człowiecze,
aby krytykować swego Boga ? Czy naczynie… itd.".
Na koniec tej analogii pisarza do Boga, zostawiłem istotną
różnicę jaka ich dzieli.
8. Otóż polega ona na tym, iż pisarzowi zazwyczaj wystarcza
możliwość absolutnego panowania nad światem swojej powieści i istotami
tam wykreowanymi, toteż nie przejawia on potrzeby „objawiania" im się w ich
rzeczywistości; wydawania osobistych poleceń, nawoływania do konieczności spełniania
jego woli /na stronach powieści oczywiście/, a także przestrzegania wszystkich
tych, którzy chcieliby mu się sprzeciwić. Co ważniejsze, iż pisarz nie
odczuwa także potrzeby dowartościowywania
się poprzez postaci przez siebie stworzone. Nie zależy mu, aby schlebiały mu
one, chwaliły go, adorowały i „służyły” mu w ten dość dziwaczny sposób.
Nie zauważa się też, aby jakiemuś pisarzowi specjalnie zależało na karaniu
swych bohaterów, ani poddawaniu ich bezustannym próbom lojalności sobie, oraz
takim, które by mogły zaświadczyć jak bardzo owe postaci boją się swego twórcy
/trochę trudno było to sprecyzować, ale chodziło mi o odpowiednik
„'bogobojności" — co zdaje się być u człowieka najbardziej cenioną cechą przez jego Boga/.
Tego wszystkiego jest brak u pisarzy i nie zauważa się także
tego stylu w ich książkach /prócz Biblii, oczywiście/. Dlaczego tak się dzieje?
Może pisarze nie są tak chorobliwie wrażliwi na punkcie swej wielkości, że nawet
własnym tworom każą się chwalić i służyć sobie, podnosząc swą wartość poprzez nie -
we własnych oczach? Może mają świadomość, iż byłoby to dość dziwne z ich strony, aby w ten sposób przydawać sobie chluby i chwały ? /no chyba, że
jest się pisarzem apologetycznym, a wtedy przypisywanie swych poglądów wyższej
istocie i wkładanie jej w usta swych wypowiedzi — nikogo nie razi, ani nie
dziwi. Czyż cel nie uświęca środków ?/.
Dlaczego zatem Bóg, który również ma absolutną
władzę nad człowiekiem, sięga jednak do tych dodatkowych środków panowania
nad nim ? Czyżby nie dowierzał samemu sobie ? Powiecie zapewne, iż ta analogia
jest pozbawiona sensu, gdyż pisarz stwarza rzeczywistość pozornie żywą,
że postaci w powieści nie mają możliwości samodzielnego działania, ani wolnej
woli jak ludzie, którzy sami decydują o tym, co uczynią ze swym życiem. Pozornie
będziecie mieli rację, ale tylko pozornie; bo gdy czytamy powieść, nie ożywiamy
jej swoją wyobraźnią ? Czy jej akcja nie dzieje się w naszym umyśle, a bohaterowie
jej nie przeżywają swojej rzeczywistości? Nie doznają takich samych odczuć i stanów
ducha jak my ? A my sami ?
Czy naprawdę to my decydujemy o naszej przyszłości ? Czy naprawdę
mamy tę osławioną wolną wolę ? Otóż mamy ją w niewiele większym stopniu, niż bohaterowie
powieści; odnosimy tylko wrażenie, iż jesteśmy panami swego życia i że
tylko od nas zależy co z nim uczynimy.
To są tylko złudzenia ! Rozejrzyjmy się tylko po świecie: czy
ludzie z własnej woli chcą być nieszczęśliwi, albo by dotykały ich przeróżne nieszczęścia ?
Chyba nie ! A jednak jest ich mnóstwo ! Czy ludzie z własnej woli chcą być
biedni, chorzy i głupi ? Nie sądzę ! A jednak są takich krocie ! Czy ludzie z własnej
woli chcą czynić zło ? Nikt się do tego nie przyzna, ale jednak je czynią ! I to bardzo często ! Czy z własnej woli chcą przeżywać piekło na ziemi i stwarzać je innym ? Mam duże wątpliwości ! A jednak dzieje się tak często,
na tym „najlepszym ze światów” ! Więc jak to właściwie jest ? Jeśli mamy
tę wolną wolę, jesteśmy panami swego życia — dlaczego świat nie jest rajem
szczęśliwości, a życie ludzkie jednym pasmem błogostanu ? Dlaczego, pytam ?
Czy nie dlatego to wszystko się dzieje, iż jesteśmy tylko bezwolnymi
marionetkami w rękach bóstwa, Losu, czy praw Natury, które, nami rządzą?
/wybór zależy od światopoglądu/. Tak więc biorąc pod uwagę te nieskończone
boże możliwości w stosunku do naszych — bardzo ograniczonych, sądzę, iż ta
analogia nie jest pozbawiona sensu i uzasadnienia /do mnie ona przemawia, ale
czy może być inaczej ?/.
Kiedy wyobrażam sobie Boga wszechmocnego i wszechwiedzącego, o nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwościach, który postanowił aktywnie
uczestniczyć w swym dziele, narzuca mi się nieodparcie wizja pisarza wkraczającego
„osobiście" /bezpośrednio/ w świat kreowanej przez siebie rzeczywistości. I zadaję
sobie zawsze to samo pytanie: -"Po co miałby to robić?". Ten, kto może uczynić
wszystko w kreowanej przez siebie rzeczywistości /świecie/, nie musi zadawać
sobie trudu osobistego angażowania się w tę rzeczywistość. Ten, kto może
uczynić wszystko nie musi niczego domagać się /ani żądać
ani nakazywać/ od swego stworzenia, bo i tak mając nad nim absolutną
władzę, wszystko czego będzie chciał, jest w stanie od niego wyegzekwować,
bez jego wiedzy i woli. Więc po co to wszystko ?
Co Bóg zyskał objawiając się ludziom, a czego by nie zyskał poprzez i tak absolutną władzę nad nimi ? /Ten sam
problem dotyczy także Jego Syna: co Bóg zyskał dodatkowego
od swego stworzenia, poprzez swego Syna – Zbawiciela, czego nie mógłby sam
uzyskać od ludzi mając i tak nad nimi absolutną władzę ? Zresztą w Ewangelii Św. Jana jest to napisane wyraźnie:
-„Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział
Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni”. No właśnie!
Odpowiedź jest tylko jedna:
Nie mógł zyskać nic dodatkowego, ponieważ władza absolutna gwarantuje wszystko
co jest możliwe do uzyskania od tego, kto jej podlega — przez tego kto ją
posiada. Więc pytanie: -"Po co wszechmocny Bóg się objawił człowiekowi ?" — pozostaje bez odpowiedzi właściwie.
Chyba, że chodziło Bogu o uzyskanie od swego stworzenia uczucia
miłości, wdzięczności, pochlebstwa, strachu /czyli tak cenionej przez Boga bogobojności/;
wtedy stworzenie musi znać adresata tych uczuć,
nie może ich kierować ku ślepemu losowi. Ale czy to nie świadczyłoby o megalomanii i kabotynizmie naszego Boga? A zatem wykluczałoby jego absolutną
doskonałość i nasz Bóg byłby wtedy nie mniej godzien litości i współczucia,
niż jego marne i ograniczone stworzenie.
Czy trzeba aż umysłu na miarę mistrza Lema, aby zrozumieć, iż ten kto może
uczynić wszystko, nie czyni nic, bo i po co ? /chyba, że dla zabawy, albo
rozrywki/. A już chyba nie trzeba być geniuszem, aby pojąć, iż Stwórca, który
ma nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości w stosunku do swego dzieła
/ma nad nim absolutną władzę/ nie musi mieć z nim osobistego
kontaktu, aby i tak wszystko się w nim działo według jego zamysłu i woli.
Bez narzucania mu norm moralnych, straszenia karami i przekupywania nagrodami.
Bez jakiegokolwiek bezpośredniego przymusu. Więc dlaczego wierzymy w Stwórcę,
który z założenia winien być Ideałem /doskonałością pod każdym względem/, a jednocześnie
jest on tak samo prymitywny i ograniczony jak jego stworzenie ? Dlaczego, pytam ?!
/sądzę, iż na to pytanie najlepiej każdy sam sobie odpowie/.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 19-05-2002 Last change: 06-09-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 297 |
|