|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Nie taki ateista straszny, jak go malują [2] Author of this text: Michał Przech
Moim zdaniem, jeśli ktoś nie wierzy w Boga, musi wziąć pod uwagę
brak innego sposobu (niż poprzez wiarę) weryfikacji przyjmowanej
przez siebie hipotezy. Mądrą konsekwencją takiego oglądu sytuacji
wydaje mi się agnostycyzm właśnie.
Autor zakłada, że wiara jest wystarczającym czynnikiem weryfikującym
tezę teizmu. Jest w błędzie choćby z tego powodu, że taka weryfikacja
nie jest racjonalna. Ludzie wierzą w najróżniejsze rzeczy i w najróżniejszy
sposób poprzez wiarę uzasadniają swoje hipotezy, nie tylko teistyczne.
Różnorodność wierzeń w bóstwa i inne nadprzyrodzone zjawiska zdradza
zupełną nieprzydatność wiary właśnie, jako metody weryfikującej hipotezy.
Jeżeli chodzi o agnostycyzm, to jest (naturalnie nie w swojej skrajnej postaci)
on mądrą konsekwencją w zupełnie innym przypadku. Gdy zachodzi wiedza
co do niemożliwości weryfikacji hipotezy z powodu samej jej konstrukcji.
Natomiast weryfikacja nieracjonalna nie różni się zasadniczo od zgadywania i własnego widzimisię.
Dalej czytamy: Można oczywiście uniknąć tego zasadniczego problemu w inny sposób: przyjmując światopogląd wykluczający istnienie Boga
(na przykład materializm). Ale wówczas ateizm jest konsekwencją
przyjęcia tegoż światopoglądu, a nie braku wiary.
Autor sugeruje, że problemem dla ateisty jest brak sposobu weryfikacji
tezy teizmu. Zastanówmy się. Czy to jest mój problem, że ktoś wymyślił
coś, czego nie da się racjonalnie zweryfikować? Czy może to jest problem
pomysłodawcy, którego postulaty są nie do zweryfikowania
[ 3 ].
Jest to przykład zupełnie nietrafionej krytyki ateizmu z pozycji teizmu.
Ateista nie musi unikać tego „problemu", ponieważ to nie jest jego problem.
On go zwyczajnie nie dotyczy, tak samo, jak problem istnienia Zeusa, Kriszny,
żył wodnych, telepatii itp. itd.
I kolejna wypowiedź:
Wypowiadam się przeciw ateizmowi jako stanowisku negującemu
stanowczo istnienie Boga. I nie występuję tu z pozycji człowieka
wierzącego, tylko myślącego. Skoro bowiem nie ma pewności -
to nie można wypowiadać stanowczych (opartych o pewność) sądów.
Wydaje mi się to oczywiste i wręcz nie do dyskusji.
Mnie też wydaje się to oczywiste. Ja też twierdzę, że sądy kategoryczne
są możliwe tylko tam, gdzie zajście innej możliwości zostało wykluczone (logicznie lub empirycznie). I analogicznie, na mocy powyższego, występując z pozycji człowieka myślącego,
wypowiadam się stanowczo przeciw teizmowi, jako stanowisku stwierdzającemu
stanowczo istnienie Boga. A ponieważ oba te stanowiska są sobie przeciwstawne,
to można się domyślić, że coś jest nie tak z samą tezą teizmu.
Oto mamy dwa różne stwierdzenia, choć założenie było takie samo a rozumowania poprawne. Antynomia? Jeżeli jako (B) rozumieć będziemy uznanie istnienia Boga,
to z jednej strony prawda, że „~(~B)" (przeciwnik negacji uznania Boga),
ale z drugiej prawda, że "~(B)" (przeciwnik uznania Boga).
Może tak być np. w przypadku, gdy teza ta nie jest logiczna, czyli
nie wiadomo kiedy jest prawdziwa a kiedy fałszywa. Wówczas zdania
B oraz ~B nie przeczą sobie. Zaprzeczenie bezsensu nadal pozostaje bezsensem i oba stwierdzenia są do zaakceptowania, ponieważ wydaje się, że wiadomo o co w nich chodzi.
Przykład: "istnieją aniołowie, którzy piją wino" i „nie istnieją aniołowie, którzy piją wino".
Oba te zdania są bezsensowne, ponieważ zupełnie nie wiadomo, o co w nich chodzi
(np. nie wiadomo, co to znaczy, że „anioł pije"). Tutaj także nie można ani stwierdzić,
ani zaprzeczyć stwierdzeniu istnienia takich aniołów. Jest to pułapka, w jaką
wpadają teiści jak i ateiści próbujący stwierdzić lub zaprzeczyć Bogu.
Tego się po prostu nie da zrobić, bo nie wiadomo o co chodzi w tym stwierdzeniu.
[ 4 ]
Dosyć ciekawą kwestią, często poruszaną w dyskusjach, jest dziedzina
emocji i uczyć, jakie teiści żywią do religii i Boga.
To, co określiłem jako „poznanie religijne" powinno raczej nazywać się
poznaniem przez kontemplację (rezygnujemy z religijnego kontekstu).
Pytanie — dość zasadnicze: czy uzyskana w ten sposób wiedza może być
pewna i obiektywna? Odpowiedź wbrew pozorom nie wydaje się trudna:
pewność tak, ale obiektywizm nie.
Ważniejsze jednak wydaje mi się to, ze ateista nie jest w stanie zanegować
możliwości poznania Boga poprzez kontemplację.
Wpierw mamy tezę, że „wiedza uzyskana przez kontemplację może być pewna".
Nazwijmy to poznaniem religijnym, w odróżnieniu od poznania racjonalnego.
Naturalnie pewność w tym przypadku oznacza, ni mniej ni więcej, jak
subiektywne przekonanie co do prawdziwości pewnych tez, przy czym tezy te
muszą być logiczne. Co daje teiście poznanie religijne? Ma dawać przekonanie pewne.
Czego dotyczy przekonanie religijne? Dotyczy tez teizmu.
Czy zasadnicze tezy teizmu da się pomyśleć (wyobrazić)?
Czy mogą być przedmiotem przekonania? Na ostatnie pytania odpowiedź już została udzielona.
[ 5 ]
Czy więc poznanie religijne może dawać przekonanie?
Jeżeli przyjmiemy (na co łatwo się zgodzić), że „Nic, czego nie można w zasadzie
wiedzieć, nie może być przedmiotem przekonania" to okazuje się,
iż to poznanie nie może dawać przekonania, ponieważ nie można mieć wiedzy o tezach teizmu. A nie można dlatego, że nie można ich sobie wyobrazić. Można mieć najwyżej przekonanie, że
się to wyobrażenie ma.
Jednak przecież kontemplacja czegoś dotyczy. Owszem, dotyczy
wyobrażeń, ale czy te wyobrażenia mogą stanowić tezę teizmu?
Tzn., czy można sobie wyobrazić coś, co ma taką własność, że jest niewyobrażalne i niepojęte?
Chyba nie. Można natomiast myśleć, że to, o czym się myśli, jest tym, co niewyobrażalne.
Czy więc „ateista nie jest w stanie zanegować możliwości poznania Boga poprzez kontemplację"?
Wystarczy pokazać, że przez kontemplację poznajemy tylko własne wyobrażenia i uczucia.
Kontemplacja to głównie stan przeżywania uczuć i emocji. Czego więc dotyczy to poznanie?
Dotyczy tego, co dzieje się w umyśle kontemplującego. Analogicznie można by dowodzić,
że kolory istnieją niezależnie od nas, skoro możemy je poznać przez widzenie.
Ale widzenie to proces zachodzący w mózgu, bez niego kolorów nie ma. Mówienie
niewidomemu (od urodzenia) o kolorach jest bezcelowe, pozostaną dla niego abstrakcją.
Widzenie barwne i kontemplacja sacrum to analogiczne procesy będące wrażeniami.
Mamy wrażenie widzenia barw i wrażenie sacrum. W takim razie, poznajemy kolory i Boga o tyle, o ile są to wrażenia, procesy zachodzące a naszych umysłach.
Ateista nie musi więc negować możliwości poznania przez kontemplację. To poznanie
po prostu nie dotyczy tego, co interesuje teistę, a jedynie jego samego.
Dotyczy wyobrażeń o tezie teizmu, a nie wyobrażenia tezy teizmu.
Unikanie odwoływania się do osobistych przeżyć może wydawać się racjonalne, ze
względu na ich subiektywizm i trudności w przekazie wielu doznań. I stąd
rodzi się jałowość dysput między ateistami i teistami [..].
Przy braku własnego doświadczenia wiary, łaski
Bożej, wszelkie rozważania o religijnym zabarwieniu zdają się nie mieć
najmniejszego sensu, ba, co wiem z własnego doświadczenia, potrafią
niesłychanie irytować. Mówi się przecież o jakimś hipotetycznym bycie,
którego nie da się zważyć ani zmierzyć, który przeczy prawom logiki itd., itp.
To jest oczywiste. Ale dla człowieka, który otrzymał dar wiary,
oczywista staje się Boża obecność, realne działanie Ducha Świętego, miłości
Bożej i inne sprawy, które dla wielu brzmią jak rojenia chorego psychicznie lub bajki.
Drogi czytelniku! Ja też byłem zupełnie zaskoczony tą wypowiedzią teisty.
Kluczowe jest w niej to, że autor po stwierdzeniu, że mowa o bycie
„który przeczy prawom logiki" konstatuje, iż „oczywista staje się [jego] obecność..".
Parafrazując, oczywista staje się obecność czegoś, co nie ma sensu.
Zdania „które dla wielu brzmią jak rojenia", dla mnie też brzmią jak rojenia.
Można by się także zastanowić, co znaczy 'otrzymać dar wiary"? Czyż nie oznacza to
po prostu możliwości przyjmowania za słuszne tez bezsensownych i bezzasadnych?
Kolejne stwierdzenie zajmie nas bardziej:
Powtorzę jeszcze raz: nie można znaleźć racjonalnych dowodów
na istnienie lub nieistnienie bytów nie podlegających racjonalnemu
oglądowi. Racjonaliści nie mają zaś (w przeciwieństwie do wyznawców
religii) jakiegokolwiek innego instrumentarium.
Autor robi tu założenie mówiące, że można znaleźć zasadne nieracjonalne
dowody na istnienie bytów nie podlegających racjonalnemu oglądowi.
Innymi słowy: jakie byty nie podlegają racjonalnemu oglądowi? Takie,
na które można znaleźć tylko nieracjonalne dowody. A czym są nieracjonalne dowody? Nie wiem. Wiem tylko, co to są dowody racjonalne.
Ale domyślam się, że te nieracjonalne będą oparte na tych źródłach
poznania, których racjonalizm nie uznaje, czyli np. objawienie i doświadczenie
mistyczne (tudzież, wspomniana kontemplacja). To jest więc instrumentarium wyznawców
religii (choć akurat nie sądzę, aby sami zainteresowani o tym wiedzieli..).
Czy takie przesłanki, pochodzące z objawienia i mistyki wystarczą,
aby mówić o dowodach? I czy dowody te będą zasadne?
Dowód rozumiemy jako rozumowanie polegające na uzasadnieniu czegoś poprzez
wnioskowanie z twierdzeń już uznanych za prawdziwe.
Dla racjonalisty, uznanie za prawdziwą tezy teizmu nie jest możliwe, dlatego i wnioskowania na niej oparte nie mają wartości dowodu.
Dla teisty natomiast, w takim postępowaniu pojawia się problem.
Wpierw kwestia objawienia.
Teista akceptuje objawienie i na jego mocy wnioskuje nt. tezy teizmu.
Aby jednak uznać objawienie jako prawdziwe, należy uznać za prawdziwą tezę teizmu. A to dlatego, że bez Boga nie ma objawienia. Czyli, aby uzasadnić poznanie
religijne (dotyczące istnienia bóstwa) teista uznaje objawienie, które wymaga założenia,
że bóstwo istnieje.
Teraz pora na doświadczenie mistyczne. Jeżeli mowa o doświadczeniu, to mamy na myśli
element rzeczywistości, który poddano percepcji. Doświadczenie mistyczne dotyczy
tego, co nie jest elementem rzeczywistości. Teista nie może po prostu stwierdzić,
że Bóg jest elementem rzeczywistości. Naraziłby się wówczas na konflikt z nauką
która rzeczywistość bada. Wówczas Bóg (a raczej hipoteza jego istnienia) stałaby się
przedmiotem badań nauki, do czego teista nie może dopuścić, ponieważ Bóg musi być
transcendentny.
Można też spojrzeć na to inaczej. Czy przyczyna doświadczenia mistycznego
jest naturalna, czy nadnaturalna? Jeżeli jest naturalna, to poddaje się badaniu
przez naukę. Tak się składa, że badaniem doświadczeń religijnych zajmuje się
neuroteologia. Jeżeli neuroteologia znajdzie przyczynę przeżyć mistycznych,
to tym samym znajdzie naturalną przyczynę ich powstawania. Jeżeli zjawisko
ma przyczynę naturalną, to szukanie dla niego przyczyny nadnaturalnej nie będzie zasadne.
Oczywiście, uparty teista nadal będzie twierdził, że niezależnie od przyczyny
naturalnej istnieje przyczyna nadnaturalna, jednak brak będzie racji dostatecznej
dla uznania takiego twierdzenia.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 3 ] Patrz: Język nauki a język religii; str. 2384 [ 4 ] Patrz: Bezzasadność poznawcza tezy teizmu; str. 2328 [ 5 ] Patrz: Wiara w sensowność wiary; str. 2449 « (Published: 26-12-2003 Last change: 26-08-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3154 |
|