|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Każdy może zostać milionerem... Author of this text: Jan M. Fijor
Kilka tygodni temu nagroda w amerykańskiej międzystanowej loterii „Power
lotto" przekroczyła poziom 225 mln dol. Przed punktami sprzedaży kuponów
ustawiły się kilometrowe kolejki kandydatów na milionera, pojawili się
osobnicy gotowi za kilkadziesiąt dolarów odstać w wielogodzinnych kolejkach. W fabrykach, biurach, nawet w szpitalach przerywano pracę aby zebrać od
pracowników „pulę" za którą kupowano kupony. W mniejszym lub większym
stopniu takie szaleństwo powtarza się nie tylko w Ameryce dwa razy w tygodniu.
Miliony naiwnych ustawiają się w kolejce po Wielką Wygraną w loteriach,
grach i toto-lotkach.
Z ankiet przeprowadzonych przez Amerykańską Federacje Konsumentów wynika, ze
prawie połowa obywateli USA uważa, iż najprostsza droga prowadząca do miliona
jest wygrana na loterii. Na drugim miejscu, aż z 30 proc., znaleźli się ci,
którzy szansy na wielkie pieniądze upatrują w popularnych teleturniejach i „zgaduj zgadulach".
Teleturniej „Milionerzy" (wygrana w wysokości 1 mln dolarów padła
już w USA dwukrotnie) znajduje się na czele telewizyjnych rankingów. Wzrosła
oglądalność najpoważniejszego do niedawna, a zdeklasowanego przez
„Milionerów", programu „Jeopardy" (znanego w Polsce jako
„Va bank"), gdzie rekordowa wygrana wyniosła 310 tys. dol., zaś
„Wheel of Fortune", znane u nas jako „Koło Fortuny"
(rekordowa wygrana w 1996 roku wyniosła 150 tys. dol.) od lat należy do
najliczniej oglądanych atutów programowych amerykańskiej sieci tv ABC.
Natomiast tylko niespełna 4 proc. ankietowanych Amerykanów uważa, iż miliona
dolarów można się dorobić własną pracą. Pomyśleć, że mówimy o kraju, w którym każdego dnia przybywa ponad 200 milionerów, o kraju, w którym 82
proc. milionerów dorobiło się majątku własnymi siłami, który pod względem
łatwości robienia pieniędzy nie ma sobie w świecie równych.
Niewiara w dorobienie się pieniędzy w starym stylu, czyli własną pracą nie
jest wcale podyktowane chęcią łatwego zarobku czy lenistwem, lecz niewiarą w inne, bardziej mozolne sposoby ich zdobycia. Winę za ten pesymizm ponoszą w dużym
stopniu media, które wmówiły ludziom, że bogactwo jest szczęśliwym zrządzeniem
losu wybrańców albo rezultatem brutalnych, żeby nie powiedzieć nieludzkich
metod postępowania. Tymczasem zarówno w Stanach Zjednoczonych, ale i we Włoszech,
Argentynie czy nawet w Polsce milionerem można zostać znacznie łatwiej niż
się komuś wydaje.
Autorzy amerykańskiego bestselleru „Sekrety amerykańskich milionerów",
Stanley i Danco podają przykład pewnego małżeństwa z Tennesee, które mimo
ogromnych chęci nie było w stanie przez cale swoje życie ani oszczędzić, ani
tym bardziej zainwestować choćby dolara. Wszystkie zarobione przez siebie
pieniądze wydawali na zaspokojenie najbardziej elementarnych potrzeb. Jedyną
ich rozrywką, jedyną przyjemnością której sobie nie odmówili były...
papierosy.
Stanley i Danco — z zawodu doradcy finansowi — wyliczyli jednak, ze gdyby ci
ludzie, wydawane przez 40 lat na papierosy, pieniądze zainwestowali w średnio
bezpieczny fundusz inwestycyjny, byliby właścicielami konta o wartości 1 mln
dolarów! Gdyby zamiast papierosów produkowanych przez koncern Phillip Morris
kupowali akcje tej spółki, wartość ich „portfela" inwestycyjnego
wynosiłaby dzisiaj, bagatela, 2.3 mln dol.!
Jeszcze bardziej prozaiczny jest przypadek pewnego listonosza spod Chicago, który
wyczytał w młodości słowa Einsteina wypowiedziane pod adresem procentu składanego.
Wielki fizyk nazwał procent składany „najpotężniejszą siłą
natury". Młody listonosz tak się tym odkryciem przejął, że od tamtego
czasu — a było to 47 lat temu — zaczął ze swojej dość skromnej pensyjki odkładać
jednego dolara (cztery złote!) dziennie! To jest prawie nic! Na tyle stać
chyba każdego Polaka. Jednakże dzięki dyscyplinie i wierze w siłę procentu
składanego wartość konta inwestycyjnego tego skromnego listonosza wyniosła
na koniec roku 2002, a pamiętajmy, że giełdy od dwóch lat mocno dołują,
ponad 2 mln dol.! To wszystko są fakty, żadna reklama. W obu przypadkach nie
wchodziły w grę ani jakieś wyjątkowe zrządzenia losu (niespodziewany
spadek) czy szczęście w inwestowaniu. Przeciętny zysk roczny na koncie
listonosza wynosi niewiele ponad 13,6 proc. To w przypadku inwestowania długoterminowego
zupełnie średni wynik. Do niedawna polskie banki płaciły więcej swoim
depozytariuszom.
Ilu z nas wydaje na papierosy, na kupony loterii pieniężnej czy toto-lotka więcej
niż 4 złote dziennie! Gdybyśmy rzucili szkodliwe i kosztowne palenie,
przestali liczyć na wygrana w totalizatorze i zaczęli inwestować, byłoby wokół
nas mniej osób bezradnych, narzekających na swój nieszczęsny los, a więcej
ludzi bogatych, pełnych entuzjazmu, wiary w siebie, nie oglądających się na
zasiłki, subsydia i inne formy (rzekomej) pomocy państwa, a co najważniejsze,
odpowiedzialnych za własny los. Może warto skorzystać z okazji, tym bardziej,
że całą pracę wykona za nas procent składany!
« (Published: 24-10-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Number of texts in service: 36 Show other texts of this author Newest author's article: Keynes i jego ludzie | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3697 |
|