|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Darmocha Author of this text: Jan M. Fijor
Wyobraźmy sobie, że oto Sejm, w trosce o wyżywienie narodu uchwalił prawo
do „darmowej" żywności. Brzmi to może jak utopia, ale jest możliwe.
Skoro mamy „bezpłatne" szkolnictwo czy „bezpłatną" służbę zdrowia,
równie dobrze możemy mieć „bezpłatne" wyżywienie. Tym bardziej, że żywność
jest znacznie od zdrowia ważniejsza. Wszak bez jedzenia człowiek może
wytrzymać jedynie ok. 40 dni, podczas gdy bez służby zdrowia, nawet najciężej
chorym, udaje się przeżyć niekiedy rok czy nawet dłużej.
Dla wszystkich i tak nie wystarczyA więc nowa Ustawa o Narodowym Funduszu Wyżywienia gwarantować będzie
nieograniczony dostęp do żywności. Idziemy sobie do dowolnego sklepu, tak jak
dziś chodzimy do przychodni lekarskiej, i wybieramy z półki to na co akurat
mamy ochotę, tak jak dziś wybieramy w przychodni lekarza, pielęgniarkę czy
położną. Powszechny dostęp spowoduje, iż największym wzięciem cieszyć się
będą: homary, krewetki, polędwice, dziczyzna, sery francuskie, w najgorszym
przypadku schab bez kości. I trudno się ludziom dziwić, skoro wszystko darmo.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby na świecie występowała nieograniczona ilość
homarów i krewetek, polędwic i schabów. Problem w tym, że jeśliby nawet
zaimportować do Polski wszystkie homary czy krewetki znajdujące się w naszym
zasięgu, i umożliwić ich konsumpcję każdemu Polakowi, który ma na nie
ochotę, w ilościach nieskrępowanych, to i tak po pewnym czasie zabrakłoby
ich nawet w ramach Programu Kompleksowego Wyżywienia Narodu (PKWN).
Wkrótce każdego czeka jednak niespodzianka. Przychodzi do sklepu, ma smak na
homara, a tu na stoisku z „owocami morza" napis: „Homarów brak".
Zaczyna rozglądać się za krewetkami, tymczasem pomimo gigantycznych dostaw,
krewetek także zabrakło. Może więc świeży łosoś — nie ma, filet z morszczuka — brak, w takim razie filet mrożony — też nie ma, a paluszki
rybne? Zabrakło. Wychodzi na to, że z owoców morza możemy otrzymać
jedynie...ocet. Bierzemy, bo wiemy, że i octu może zabraknąć.
Taki scenariusz już przerabialiśmy w prl. Co prawda żywność nie była
darmowa, jednakże jej ceny ustalano tak, aby stać było na nią każdego. Po
45 latach „darmochy" doszliśmy jednak do wniosku, że choćby nie wiem jak
doskonałe były ustawy nakazujące powszechne zaopatrzenie ludności, nie ma
takiej siły, która wszystkim zapewniłaby wszystko. Konieczny jest mechanizm,
który sprawi, że dostawy homarów, schabów czy nawet chleba regulowane były
tak, aby ich nigdy w sklepach nie zabrakło. Takim mechanizmem są ceny.
Mogło się to komuś wydać niesprawiedliwe, ale przecież reglamentacja (bo do
tego sprowadzał się handel pozbawiony mechanizmu cenowego) wedle wykonywanego
zawodu, po znajomości, poprzez system kartek czy w jakiś inny odgórny sposób
także była niesprawiedliwa, a co gorsza, irytowała i szkodziła całej
gospodarce. Od takiej dystrybucji towarów nie przybywało, niedobory nie
zmniejszały się.
Tymczasem podniesienie ceny motywowała do lepszej pracy, gdyż za lepszą pracę
otrzymywaliśmy lepszą płacę i mogliśmy w każdej chwili wymarzony produkt
kupić. Wyższa cena ogranicza wprawdzie popyt do wysokości gwarantującej ciągłą
dostępność produktu, motywuje jednak do pracy, za którą otrzymujemy
wynagrodzenie mające pokrycie w towarze, jest ponadto źródłem wyższych zysków
przyciągających nowych producentów, dzięki czemu pula wytwarzanych towarów
rośnie, a ich cena spada.
Na kilo taniego schabu w 1980 roku trzeba było pracować 5-8 godzin, dzisiaj,
kiedy jest taki „drogi" wystarczą 2 -3 godziny.
Jak więc dzielić?
Dzięki mechanizmom cenowym rynek żywności rozwinął się u nas do rozmiarów
przekraczających popyt wewnętrzny. Co stoi na przeszkodzie, aby podobny
mechanizm wprowadzić w służbie zdrowia, gdzie w trosce o „sprawiedliwość
społeczną" nadal obowiązuje model „bezpłatnego", powszechnego dostępu?
Mamy prawo do korzystania ze służby zdrowia, ale nie mamy służby zdrowia.
Nie pomagają roszady personalne w ministerstwie zdrowia, apele polityków,
strajki lekarzy czy nowe systemy kolejkowe. Bez mechanizmu, który zachęciłby
do zwiększenia podaży usług medycznych, do racjonalizacji ich wykorzystanie i eliminacji marnotrawstwa deficytu usług zlikwidować się nie da. Nie tylko
zresztą w Polsce, także w bogatej Anglii, gdzie np. operacji „by-pass"
osobom po sześćdziesiątce już się raczej nie robi ("szkoda pieniędzy"), a kolejki do skomplikowanego badania diagnostycznego są tak długie, iż niektórzy
pacjenci umierają zanim się diagnozy doczekają.
Ktoś kto więcej pracuje, kto się lepiej od innych stara, kto ryzykuje, uczy
się, jest przedsiębiorczy ma prawo do wyższych zarobków, za które może
kupować więcej lepszych towarów niż ktoś kto pracuje gorzej, mniej lub nie
pracuje w ogóle. Usługa medyczna to taki sam towar, jak samochód, kalesony
czy homar. Zapewnienie jej dostępności oraz opłacalności poprzez
wprowadzenie mechanizmu cenowego doprowadzi do wzrostu świadczeń, a tym samym
do spadku ich cen. Będzie więcej lepszych lekarzy, więcej klinik i ambulansów, i będą tańsze.
Czyż to właśnie nie jest sprawiedliwość społeczna?
« (Published: 04-11-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Number of texts in service: 36 Show other texts of this author Newest author's article: Keynes i jego ludzie | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3741 |
|