|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Ludzkie emocje i uczucia a judeochrześcijańskie bóstwo [1] Author of this text: Roman Zaroff
W powszechnym przekonaniu stany emocjonalne często są postrzegane jako
zjawisko natury psychicznej unikalne dla gatunku ludzkiego.
[ 1 ] W rzeczywistości
emocje nie są obce innym zwierzętom. Im mniejszy dystans genetyczny do człowieka
tym łatwiej je zaobserwować. Dlatego też nie należy się dziwić, że wyniki
badań antropologów i behawiorystów są najbardziej w tej kwestii jednoznaczne w przypadku małp człekokształtnych a w szczególności obu gatunków szympansów.
Niewątpliwie poziom i intensywność ich przeżywania stawia nas na najwyższym
poziomie komplikacji tych psychofizycznych zjawisk. Nie zmienia to jednak
postaci rzeczy, że emocje są zjawiskiem nie tylko jak najbardziej fizycznym,
ale przede wszystkim skomplikowanym mechanizmem adaptacyjnym, który wyewoluował
wraz z naszym gatunkiem. Mówiąc wprost stany emocjonalne jakim podlega każdy z nas są wypróbowanym mechanizmem zapewniającym nam biologiczne przetrwanie.
Przynajmniej taką rolę spełniały one przez ponad 99 procent czasu istnienia
ludzkości, to znaczy przed pojawieniem się cywilizacji w neolicie. Potwierdza
to fakt, że nasze emocje są zjawiskiem instynktownym, które występuje bez
naszego świadomego udziału. To znaczy, że nasza świadomość nie jest
sprawcza w ich występowaniu. Są to również zjawiska praktycznie rzecz biorąc
niekontrolowane przez naszą świadomość czy tak zwaną „wolną wolę".
Oczywiście do pewnego stopnia potrafimy nad nimi panować w sposób racjonalny
lub tłumić je ze względu na kulturową, społeczną lub etyczną presję. Niemniej kontrola ta nie jest pełna i nie potrafimy ich całkowicie opanować,
spowodować lub wyeliminować.
Generalnie rzecz biorąc emocje można podzielić na pozytywne i negatywne.
Wszystkie te odbierane przez nas jako pozytywne w sensie przyjemności, stanu
zadowolenia czy satysfakcji znajdują się w ścisłym związku z naszymi działaniami
mającymi na celu przetrwanie naszego gatunku i zwykle są związane, bezpośrednio
lub pośrednio, z przekazaniem naszego genotypu. Nawet jeżeli cel przekazania
swojego genotypu nie jest całkiem wyraźny, oczywisty lub w pierwszej chwili
widoczny. Pozytywne emocje i uczucia są „ewolucyjną zachętą" do
konkretnych dokonań lub starań, aby ten „ewolucyjnie pożądany" stan
lub cel osiągnąć. Emocje i uczucia negatywne mają z reguły przeciwny cel.
To znaczy stymulują zachowania mające na celu unikanie konkretnych zjawisk, stanów
czy obiektów.
Spójrzmy teraz na poszczególne emocje jakimi podlegają ludzie. Zacznijmy
od miłości. Uczucie to jest chyba w sposób najbardziej bezpośredni związane z prokreacją. Obiektem miłości może być potencjalny partner seksualny, a więc
ojciec lub matka naszych dzieci, nasze własne dzieci lub rodzice. Wystarczy
sobie zdać sprawę, że jakoś nie zakochujemy się w 80-cio letnich
staruszkach żeby uświadomić sobie, że nasz nieograniczony zachwyt nad
osobowością i charakterem potencjalnego partnera tak naprawdę jest skutkiem
ewolucyjnego mechanizmu mającego na celu przekazanie naszych genów. Panie
zakochujące się w zamożnych staruszkach to zupełnie inna sprawa, do której
powrócimy później. Tak zwana miłość do bóstwa jest zjawiskiem zupełnie
odmiennym niemającym w rzeczywistości nic wspólnego z miłością. Użycie
tego terminu jest jedynie efektem naszych ograniczonych możliwości w werbalnym
określeniu skomplikowanych stanów emocjonalnych. Do tematu tak zwanej „miłości
do Boga" powrócimy później. Miłość do potencjalnego partnera jest
mechanizmem „zmuszającym" nas nie tylko do pożądania fizycznego ale
też do ciągłego bycia ze sobą. Stanem dającym jednocześnie ogromną
satysfakcję i zadowolenie. Nieracjonalność miłości spełnia również
bardzo istotną ewolucyjną funkcję. Wszystkie hominidy [ 2 ], włączając w to
nas, stosują tak zwaną K-strategię seksualną. Oznacza to, że posiadamy małą
ilość potomstwa ale „inwestycja" w potomstwo jest bardzo duża.
Niemowlęta homonidów rodzą się nieprzystosowane do samodzielnego życia a proces ich dojrzewania oraz uczenia się jest długi. W takiej sytuacji niezbędne
są długotrwałe związki partnerskie ojca i matki. Jest to możliwe tylko i wyłącznie
wtedy kiedy partnerzy „chcą" koniecznie i bezwarunkowo ze sobą być
zawsze. Niezależnie od tego co nakazywałyby racjonalne przesłanki dziś czy
jutro. Dlatego trafnym określeniem jest „ślepa miłość", i dlatego
osoby zakochanej nie da się prawie nigdy w sposób logiczny i racjonalny o czymkolwiek przekonać. Miłość do dzieci nie wymaga chyba wyjaśnienia, jako
że ewidentnie wynika z ewolucyjnej troski o przetrwanie naszego indywidualnego
genotypu. W przypadku rodziców nasze uczucia również wynikają z faktu
posiadania połowy wspólnego genotypu każdego z nich. W grę wchodzi tu również
oczywisty fakt, że od dzieciństwa byliśmy z nimi w bardzo bliskim kontakcie
obdarzeni ich uczuciem i pod ich opieką.
Mechanizmem sprawczym tak zwanej miłości bliźniego jest również
zachowanie naszego genotypu uwarunkowanym naszą bliskość genetyczną. Nie
jest to jednak aż tak oczywiste na pierwszy rzut oka dlatego wymaga szerszych
wyjaśnień. Ponad 99 procent czasu istnienia naszego gatunku ludzie żyli w małych
grupach łowiecko-zbierackich liczących zazwyczaj około 20 — 30 osób. Podobnie
jak nieliczni dzisiejsi australijscy Aborygeni i afrykańscy Buszmeni. Grupy
takie przez większość czasu pozostawały w izolacji od grup sąsiednich i wszyscy członkowie każdej z nich byli stosunkowo blisko spokrewnieni. Jednocześnie
ludzie jako stworzenia „stadne" nie byliby w stanie przetrwać w pojedynkę. Mechanizm „miłości bliźniego" poprzez swój emocjonalny
stosunek do „bliźnich" zapewniał przetrwanie całej grupy, ale też
tejże jednostki. Dodatkowym „bonusem" był fakt, że z każdym z członków
grupy posiadało się częściowo wspólny genotyp. A więc przetrwanie innego
członka grupy było przynajmniej częściowym przekazaniem własnych genów. W czasach współczesnych nadal funkcjonuje ten sam mechanizm sprawczy tego typu
emocji. Często jednak świadomie lub najczęściej nieświadomie dokonujemy
projekcji tego stanu emocjonalnego na przyjaciół, ludzi z naszej miejscowości,
rodaków, naszą rasę lub często nawet na całą ludzkość. Ta pochwały
godna moralno-etyczna projekcja ulega jednak często szybkiemu rozkładowi w drastycznych czy krytycznych momentach. Jak wielu z nas oddało by życie za
brata, jak wielu za nieznajomego Chińczyka?
Osoby wierzące często szafują terminem „miłości do Boga" określanym
przez teologów greckim terminem agape. Ten stan emocjonalny nie ma jednak nic wspólnego z miłością w ścisłym
tego słowa znaczeniu. Ale i tutaj podłoże czy mechanizm sprawczy jest efektem
procesu ewolucji mającym na „celu" przetrwanie naszego gatunku i naszego genotypu. Korelacja nie jest jednak tak prosta dlatego często trudna do
uchwycenia. Jak to było już wspomniane, ludzie, wymarłe homonidy, jak również
większość innych naczelnych są stworzeniami żyjącymi w grupach. Pomyślność i przetrwanie naszej grupy jest niezbędnym warunkiem przetrwania jednostki i jej genotypu. Jednocześnie istoty żyjące w grupach w większości przypadków
wytwarzają wewnętrzną hierarchię. Wystarczy spojrzeć na grupę szympansów,
aby się o tym przekonać. Nie trzeba też większego wysiłku intelektualnego,
aby zdać sobie sprawę, że homonidy i wcześni ludzie musieli posiadać podobną
strukturę społeczną. W grupie szympansów trwa stałe współzawodnictwo o dominację pomiędzy samcami. Ale żadna grupa nie miałaby szans przetrwania
gdyby nie istniał tylko jeden alfa-samiec a pozostałe akceptowały ten stan
rzeczy. Występuje tutaj ewolucyjny kompromis, gdzie wspólne dobro grupy, a pośrednio
konkretnej jednostki, zależy od akceptacji takiego właśnie stanu rzeczy.
Sytuacji, gdzie lepiej być beta, gamma, delta a może nawet omega samcem niż
nie być w ogóle. „Ewolucyjnym słodzikiem" w tej sytuacji jest nie
tylko przyjemne poczucie przynależenia do grupy, ale przede wszystkim pozytywne
odczucia w stosunku do alfa-samca. Podziw, szacunek, dająca satysfakcję
lojalność. Rodzi się więc charyzmatyczny lider, przywódca, którego wszyscy
„kochają" czerpiąc z tego satysfakcję i poczucie spraw większych
przerastających jednostkę. Tak więc mechanizmem sprawczym tak zwanej „miłości
do Boga" jest projekcja przyjemnej, gratyfikującej lojalności do przywódcy.
Należy też pamiętać, że przez 99 procent czasu istnienia ludzkości tym
przywódcą był zazwyczaj ojciec, stryj lub wuj. Określenie, zwłaszcza to
pierwsze, jest nader często używane w stosunku do bóstw. Warto tu również
zwrócić uwagę na pewien fakt potwierdzający powyższe stwierdzenie.
Spotykamy znacznie więcej kobiet niż mężczyzn wykazujących dewocyjny
stosunek do bóstw i deklarujących nieograniczoną „miłość do
Boga". Jednocześnie statystycznie rzecz biorąc kobiety czy samice większości
naczelnych wykazują większą uległość niż mężczyźni czy samce, są
mniej agresywne, rzadziej dążą do osiągnięcia władzy, stanowiska, prestiżu. Łatwiej jest im się pogodzić czy zaakceptować istniejącą
hierarchię, łatwiej być lojalną. Natomiast mechanizm lojalności u samca
zawsze gdzieś tam dopuszcza możliwość rebelii i próby stania się
alfa-samcem lub „ukochanym" liderem. Nie ma więc się co dziwić, że
mamy znacznie więcej dewotek niż dewotów.
Szczęście, zadowolenie, dumę oraz inne podobne nasze pozytywne odczucia
choć często nie wynikają bezpośrednio z naszych sukcesów natury
biologiczno-ewolucyjnej mają dokładnie takie samo podłoże. Jesteśmy
zazwyczaj szczęśliwi w gronie rodzinnym, w kręgu przyjaciół gdzie czujemy
się bezpiecznie. Nawet jeśli samo nasze bezpieczeństwo nie jest w danym
momencie bezpośrednio zagrożone. Bowiem najlepszą szansę przetrwania i przekazania swych genów mieli nasi przodkowie właśnie w grupie osób
spokrewnionych, które bezwarunkowo mogły liczyć na siebie.
Satysfakcja z naszych dokonań najprzeróżniejszej natury i charakteru osiągamy
gdy występują one na tle czyichś mniejszych dokonań. Odczucie jest pełniejsze w sytuacji, gdy członkowie naszej grupy społecznej, socjalnej, profesjonalnej
czy też w kółku zainteresowań potwierdzają nasz sukces, wybitność, status
czy prestiż. Motorem tych zachowań i związanych z nimi odczuć jest instynkt
walki o dominującą pozycję w grupie. Cecha ta jest powszechniejsza wśród mężczyzn
niż wśród kobiet co ma również biologiczne podłoże. Społeczności
ludzkie i większości naczelnych są patriarchalne, z alfa-samcem na czele. Z naukowych obserwacji szympansów wynika wyraźnie, że „dostęp do
samic", a więc zwiększona szansa przekazania swoich genów jest wprost
proporcjonalna do pozycji w grupie. Mówiąc zwięźle alfa-samiec ma zazwyczaj
więcej potomstwa niż delta-samiec. Ale należy również pamiętać, że delta
więcej niż epsilon. Oczywiście w naszym współczesnym świecie istnieją
najprzeróżniejsze metody aby osiągnąć dominację, uznanie czy wybitną
pozycję w dowolnie wybranej grupie społecznej, zawodowej czy jakiejkolwiek
innej. Mechanizm pozostaje jednak ten sam. Nie należy się więc dziwić, że mężczyźni
są częściej rządni władzy, sławy i uznania. Choć dziś wtórnym motywem
działania wybitnego naukowca osiągającego światowe sukcesy, uwielbianego
przywódcy politycznego czy też idola muzyki rockowej nie jest bezpośrednio
zwiększenie swojego „dostępu do samic" u podłoża tych działań leży
ten sam mechanizm mający zwiększenie szansy na przekazanie swojego genotypu.
Przy innej strategii seksualnej samic wymagającej większej niż samiec
„inwestycji" w potomstwo, samice innych hominidów są bardziej ostrożne w wyborze partnera (potencjalnego ojca ich dzieci). U szympansów preferencje
mają samce postawione w wyżej w hierarchii z tego prostego względu, że
statystycznie rzecz biorąc dzieci alfa-samca będą sprytniejsze i silniejsze.
Będą też miały większą szansę na przetrwanie, a więc i posiadania
licznego potomstwa. Oczywiście w naszym współczesnym świecie sprawy te mają o wiele większy wymiar i poziom komplikacji. Niemniej chyba każdy zadaje
sobie sprawę, że mężczyzna w nowiuteńkim Porsche jest jakoś bardziej
przystojny i rozchwytywany przez panie niż taki na przykład bezrobotny. Znając
więc sprawcze mechanizmy ewolucyjne nie należy się dziwić i oburzać, że
panie często zakochują się w starszych panach, którzy wyprzystojnieli na
skutek posiadania kasy, sławy lub innych podobnych atrybutów.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Inspiracją do tego artykułu jak również źródłem wielu informacji była
książka wybitnego, światowej sławy neurologa i psychologa Stevena Pinkera,
wydana w 1997 roku, pt. How the Mind Works (Jak
działa umysł). [ 2 ] wszystkie odmiany form ludzkich takie jak człowiek współczesny
(Homo sapiens sapiens), formy kopalne jak Homo sapiens neanderthalis,
H. erectus, H. habilis etc., oraz kopalne formy przedludzkie (ale nie małpy)
jak wszystkie odmiany gatunku Australopithecus czy Ardipithecus. « (Published: 27-02-2005 Last change: 16-07-2005)
Roman ZaroffDoktor historii, mediewista. W latach 1999-2001 wykładał historię w University of Queensland (Australia), obecnie związany jest z School of Historical and Religious Studies w Monash University. Redagował pierwszy internetowy magazyn racjonalistów, sceptyków i ateistów - HORYZONT, istniejący w latach 1997-2001. Od wielu lat mieszka w Australii. Number of texts in service: 27 Show other texts of this author Newest author's article: Dlaczego jestem ateistą a nie agnostykiem? | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3966 |
|