|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Mit żydokomuny [1] Author of this text: Łukasz Bertram
W kwietniu 1943r., gdy płonęło warszawskie getto, w związanym z narodową gałęzią polskiego podziemia piśmie „Nurt młodych" ukazał się
tekst komentujący tragiczne wydarzenia rozgrywające się za murem. Jego autor
lub autorzy, jakkolwiek zaznaczali, że nie akceptują hitlerowskich mordów,
pisali tak: (..) naród
wybrany ideologie, sympatie, nadzieje i interesy związał raczej z czerwonym
sztandarem znad Wołgi aniżeli z polskim orłem białym. Wiemy wszyscy
doskonale, jak postępowali Żydzi z Polakami na ziemiach okupowanych przez Rosję.
Wiemy, jakie nieobliczalne straty poniósł naród polski za przyczyną tych właśnie
Żydów i dlatego też los jaki ich spotyka, straszny z punktu widzenia czysto
ludzkiego, wydaje się jednak sprawiedliwym. Zauważmy: nie ma w tym
fragmencie żadnego współczucia dla ofiar nazistowskiego szaleństwa, którym
odebrano miano ludzkich istot a pozostawiono jedynie możliwość wyboru śmierci.
Nie ma słów oburzenia dla bestialstwa, jakiego niemieccy żołnierze
dopuszczali się na bezbronnej, cywilnej ludności. Dlaczego
środowiska zbliżone do „Nurtu młodych" i jemu podobnych pism nie były w stanie odczuć elementarnej solidarności z mordowanymi współobywatelami? Dlaczego
ów „czysto ludzki punkt widzenia" musiał ustąpić jakiemuś innemu? Jest w zacytowanym fragmencie sformułowanie wielce znaczące — takie, że Żydzi
rozumiani jako całość narodu, związali swe losy z radzieckim komunizmem. I z
takiej właśnie racji, zasługują na los zgotowany im przez hitlerowców. Mówiąc
wprost: autorzy tekstu zdają się szukać usprawiedliwienia dla zagłady, która
dokonywała się na ich oczach. Znów pojawia się pytanie: dlaczego? Jakie
schematy znalazły zastosowanie przy takiej interpretacji rzeczywistości? Jasne
jest, że taka postawa nie wzięła się znikąd, lecz u jej podstaw leżała
pewna żywa tradycja widzenia historii i tłumaczenia politycznych zawiłości. Odpowiedź
może kryć się w jednym słowie. „Żydokomuna". Ta językowa zbitka nie
jest wynalazkiem powojennym. Narodziła się w Rosji, prawdopodobnie w pierwszej
lub drugiej dekadzie XX wieku, jako określenie pewnej nadreprezentacji osób
pochodzenia żydowskiego w szeregach partii bolszewickiej i jej najwyższych władzach. Z biegiem czasu, pojęcie to zaczęło być używane przez ludzi, którzy
zwyczajnie zaczęli utożsamiać komunizm z żydostwem, widząc w idei
komunistycznej fenomen wymyślony i wprowadzany w życie przede wszystkim lub wyłącznie
przez Żydów. W oczywisty sposób prowadziło to do „odkrycia" prostego równania:
Żyd=komunista. Dla
udowodnienia tej tezy wylano całe morza atramentu. Przyznać trzeba, że
uczyniono to skutecznie — publikacje mieszczące się w tym nurcie wydaje się
do dziś, a grono osób, na które zawarte w nich treści mają
istotny wpływ wcale nie jest małe. W literaturze można jednak napotkać również
przykłady krytyki owego dwudziestowiecznego mitu. Jedną z takich prób są
chociażby dzieła amerykańskiego historyka i doradcy Ronalda Reagana -
Richarda Pipesa. W swojej ostatniej książce pt.: Rosja bolszewików
zamieścił on fragmenty odnoszące się do koncepcji żydokomuny. Niniejszy
artykuł jest zaś próbą przedstawienia wywodu myślowego zastosowanego przez
Pipesa oraz wzbogacenia go w treści i przykłady związane m.in. z historią
Polski i polskiego ruchu komunistycznego. Nie
trzeba przypominać, że pierwsze dwudziestolecie XXw. był
to dla Rosji okres w którym kraj ten przeszedł gigantyczne zmiany, przekształcając
się z carskiej autokracji w równie, a nawet bardziej despotyczne imperium
bolszewickie. Zmianie uległo praktycznie wszystko: od systemu politycznego, położenia
międzynarodowego i granic po sytuację każdego chyba bez wyjątku obywatela.
Co jednak mógł zaobserwować zwykły Rosjanin w interesującym nas zakresie
zjawisk? Sytuację
Żydów pod rządami władców z dynastii Romanowów można określić mianem
urzędowej dyskryminacji. Do 1917r. ludność żydowska poddana była różnorakim
ograniczeniom. Ogromna większość z nich mogła mieszkać jedynie na terenach
tzw. „strefy osiedlenia", obejmującej głównie tereny dawnej
Rzeczypospolitej. Nierówność dała się zauważyć również w edukacji -
szkłom średnim i wyższym narzucono z góry dopuszczalne liczby Żydów mogących
pobierać w nich nauki. Żydzi, jako jedyna grupa narodowościowa, nie mogli również
pełnić funkcji urzędniczych ani zostawać oficerami. Wszystko
to zmieniło się po rewolucji lutowej. Dekrety rządu Kiereńskiego zrównywały
Żydów w prawach z innymi obywatelami imperium. Nim jednak fakt ten przedostał
się do świadomości społecznej, miał miejsce
przewrót bolszewicki. Zaś w następnych miesiącach — narastający
chaos, piekło wojny domowej, głód, ruina całego kraju i zubożenie jego
mieszkańców. Było jednak coś jeszcze. Rosjanin, zagrożony ze wszystkich
stron wojną i rewolucją, widział nagle Żyda w zupełnie nowej roli. Już nie
tylko jako prostego rzemieślnika, handlarza
czy rabina w chałacie i jarmułce. Widział Żyda-oficera, Żyda-komisarza, Żyda-urzędnika.
Fakt bezprecedensowy w całej historii Rosji. Nic więc dziwnego, konstatuje
Pipes, że w umysłach wielu Rosjan powstało przeświadczenie, że tymi, którzy
jako jedyni skorzystali na rewolucji (czyli, de facto, przewrocie
komunistycznym) byli właśnie Żydzi. Koniecznie
należy jednak dodać, że ów Rosjanin dostrzegał owych nowych Żydów głównie
po stronie bolszewickiej, „czerwonej". Miał z nimi do czynienia podczas
rekwizycji zboża czy aresztowań. To, można rzec, przelało czarę goryczy.
Powstaje tu pytanie: czy w partii bolszewickiej istniała nadreprezentacja Żydów?
I, posuwając tok rozumowania dalej w tym samym kierunku, czy Żydzi mieli jakieś
genetyczne lub tradycyjne konotacje do bolszewizmu? Udział
Żydów we władzach radzieckich czy wśród innych partii komunistycznych tego
rejonu Europy (zarówno przed jak i po Drugiej Wojnie Światowej) był znaczny.
Jest to fakt, którego nie da się zanegować. Jednakże o ile wielu komunistów
było pochodzenia żydowskiego, to bardzo niewielu Żydów, reprezentantów
wielomilionowego narodu, było komunistami. Pisze Adam Michnik: Tradycyjnie
zorientowane wspólnoty żydowskie, przemysłowcy i kupcy, rabini i adwokaci,
lekarze i chasydzi z żydowskich chaderów oczywiście umierali z przerażenia,
widząc bolszewickich bezbożników i wrogów burżuazji. Ale zapamiętano tylko
tych, którzy wyszli z kwiatami na powitanie...[Armii Czerwonej we wrześniu
1939r. — przyp. autora]". Zaś Pavel Campeanu, autor biografii Nicolae
Ceausescu a jednocześnie historii rumuńskiej wersji powojennego komunizmu zauważa:
Od dawna już banałem stały się uwagi
na temat bardzo licznej obecności Żydów w strukturach rodzącego się rumuńskiego
stalinizmu. Właściwa ocena tego oczywistego faktu, mogłaby tylko zyskać na
przywołaniu znanych, ale w niewystarczającym stopniu zbadanych danych dotyczących
kontekstu, w jakim się to działo. Statystycznie Żydzi stanowili w przedwojennej Rumunii znaczącą mniejszość. Żydzi, których udział w szeregach miniaturowego rumuńskiego ruchu komunistycznego, był tak duży,
stanowili jednocześnie znikomy odsetek odnośnej mniejszości. Myślę, że
te fragmenty doskonale oddają istotę sprawy. Znakomita większość Żydów -
zarówno zeświecczona inteligencja jak i rzesze
bogobojnych mieszkańców sztetł -
odnosiła się do komunizmu obojętnie lub wrogo. Dla jednych komunizm ze swym ateizmem i wrogością wobec tradycji
musiał być ucieleśnieniem mocy szatańskich. Inni odrzucali go jako niezgodny z zasadami demokratycznymi. Zawsze jednak znaleźli się odstępcy. Wielu z nich
złączyło swe losy z komunistami gdyż nie rysowała się przed nimi żadna
realna alternatywa. Dla ambitnego, młodego, rosyjskiego Żyda, który chciał
zrobić karierę polityczną w początkach XX wieku, komuniści jawili się jako
środowisko wolne od antysemickich uprzedzeń i przesądów, co więcej, wolne
od jakichkolwiek konfliktów narodowościowych. W partii komunistycznej nie
liczyło się pochodzenie etniczne a jedynie wierność nowej idei i rewolucyjna
żarliwość. Takie wyjaśnienie ma zastosowanie również do warunków II
Rzeczypospolitej czy też ostatnich las zaborów. Oczywiste było, że
politycznie aktywnym Żydom polskim bliżej było do KPP lub PPS niż do
endecji, która programowo głosiła antysemityzm, a Gabriela Narutowicza ogłosiła
„żydowskim prezydentem" lub do ludowców, czyli partii reprezentujących właściwie
tylko jedną grupę zawodową, wśród której odsetek Żydów bliski był zeru.
Rozważając zaś problem akcesji Żydów do komunizmu po wojnie nie należy również
zapominać o szoku jakim musiało stać się dla nich hitlerowskie piekło — w takiej sytuacji, dla wielu Żydów naturalnym protektorem stawały się władze
Związku Radzieckiego. Osobną
kwestią pozostaje stosunek samych komunistów żydowskiego pochodzenia do swych
korzeni. Lew Trocki, niemal archetyp demonicznego Żyda-komunisty, ucieleśnienie
lęków „białych" i Polaków w czasie działań zbrojnych lat 1918-1920,
zbrodniczy Lejba Bronsztejn, oburzał
się, gdy ktoś nazywał go Żydem. Delegacji żydowskiej, która zwróciła się
do niego o wstawiennictwo miał odpowiedzieć: „Nie jestem Żydem, lecz
internacjonalistą". Żaden z najważniejszych notabli bolszewickich nie
zareagował na mnożące się podczas wojny domowej przypadki mordów czy pogromów
antyżydowskich (których dopuszczali się zresztą zarówno biali jak i czerwoni, ustępując jednak miejsca „niezależnym" oddziałom działającym
wówczas na Ukrainie). Można stwierdzić, że ludzie pokroju Trockiego czy
Kamieniewa nie odczuwali żadnych więzi — ani religijnych (co jest oczywiste)
ani kulturowych czy etnicznych — z narodem żydowskim. Komunizm, pisma Marksa
były dla nich świętością, która przekreślała wszystkie inne pryncypia. Owa
narodowo-tradycyjna apostazja, jakiej dopuścili się komuniści pochodzenia żydowskiego
musiała rzecz jasna wpłynąć na kondycję ludności żydowskiej pod ich rządami.
Jakkolwiek wyznawcy koncepcji żydokomuny twierdzili, że Żydzi skorzystali
na bolszewickim przewrocie, bliższe prawdy jest stwierdzenie, iż skorzystali
najwyżej komuniści pochodzenia żydowskiego — na równi z Rosjanami (Mołotow),
Polakami (Dzierżyński, Mienżyński — obaj ci szefowie bezpieki urodzili się w rodzinach szlacheckich) czy Gruzinami (Stalin, Ordżonikidze, Beria). Całe
miliony ich rodaków, jeśli wolno użyć w tym kontekście tego słowa, cierpiało
niedole, który niósł ze sobą nowy reżym. Prześladowania czy utrudnienia
dotknęły ich w każdej chyba dziedzinie życia. Żydowskim kupcom i rzemieślnikom
odbierano ich warsztaty i kramy — upada tu przy okazji mit masowej żydowskiej
kolaboracji na wschodnich terenach Rzeczpospolitej — jakże bowiem mógł
kochać bolszewików ogół tradycyjnie wychowanych mieszkańców miasteczek w rodzaju Jedwabnego, którym nierzadko odebrano jedyne źródła zarobków?
Problem ten zresztą obszernie i wyczerpująco opisuje Anna Bikont w książce
My z jedwabnego, nominowanej w zeszłym roku do literackiej nagrody Nike.
Wielce wymowna jest też żartobliwa anegdota, w której słynne radio Erewań
pyta rabina z Odessy, czy Mao Zedong jest Żydem. Na co rabin odpowiada:
„Tylko tego nam jeszcze brakowało!".
1 2 Dalej..
« (Published: 28-03-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4674 |
|