|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics »
Ideał kobiecego ciała [1] Author of this text: Joanna Żak-Bucholc
„Kobieta
ma być nieco brzydsza od anioła, mężczyzna nieco ładniejszy od diabła" — twierdzi znany aforysta francuski la Rochefoucault. I tak już ma być -
kobieta musi być piękna… Szczególnie
dziś, gdy zawładnął nami „kult ciała", a z ekranów, szpalt
gazet, szczególnie tzw. prasy kolorowej, reklam, bilboardów wciąż
rozbrzmiewa dyrektywa „Bądź piękna", „Dąż do doskonałości"...
Dotyczy to szczególnie kobiet (choć zauważyć można, że i mężczyzn
zaczyna to „dopadać") , bo to one najczęściej łączone były z „ciałem" i „pięknem".
A
przecież ideał piękna kobiety jest zmienny w przestrzeni i czasie, zależny
od kultury, zawsze zrelatywizowany. Jeśli ufać zachowanym źródłom czy to
sztuki plastycznej, czy zapisom albo badaniom empirycznym w każdym kręgu
kulturowych ów ideał wyglądał
nieco inaczej. Owa konstatacja wygląda niemal jak banał, zastanawiać może
tylko to, że o owej względności kryteriów oceny kobiecej piękności pisze
się już nawet w tzw. prasie kobiecej lub na stronach internetowych poświęconych
kosmetyce i pielęgnowaniu urody [ 1 ].
Na stronie salonu kosmetycznego ALEKSANDRA przeczytać można, że poglądy na
urodę różnią się w zależności od epoki historycznej, że są odmienne u poszczególnych ras, narodów, w różnych warstwach
społecznych, że zależą od tradycji, kierunków w sztuce czy -
ostatnio — dyktatorów mody [ 2 ]. W piśmie „Pani Domu" w artykule pt. „Czy istnieje idealna
kobieca sylwetka?" wnioski są podobnej natury, twierdzi się wprost, że
idealna kobieca sylwetka to czysta fikcja [ 3 ].
Nawet
jeżeli przegląd „kanonicznych piękności" ograniczymy tylko do
naszego kręgu kulturowego okaże się, rzecz jasna, że i tutaj mamy do
czynienia ze zmieniającymi się poglądami na temat ideału kobiecej urody.
Ascetyczna kobieta średniowiecza, typ wiotkiej, złotowłosej Izoldy o jasnych
włosach [ 4 ],
bujnokształtna kobieta renesansu, pulchna,
Rubensowska, ulotna piękność w romantyzmie… Na razie to bardzo ogólne, ale
już widać, że kultura rozmaite kreowała wizerunki, a nie byle jakiej rangi
to sprawa, skoro zajmowała nawet filozofów… Inny problem to: czy istniała, w jakim stopniu i w jakich środowiskach transmisja owego postulowanego ideału. Cóż
miała wspólnego z renesansowym, na przykład, ideałem piękna mieszczka lub chłopka? W czasach, kiedy różnice stanów były wyraziście podkreślane nawet przez
„drugie ciało" czyli strój? [ 5 ]
Jeszcze
inna kwestia — jakie elementy kobiecej urody podpadały pod ów kwantyfikator piękna?
Także i z tym różnie bywało, skupiano się na pięknie twarzy, kształcie
biustu, bioder, wreszcie całej sylwetki. Typowano jako piękne określone
kolory oczu i włosów. Więcej — pewne „cząstki" kobiecego ciała
stawały się wręcz głównymi wyznacznikami jego piękna lub tegoż — braku. W różnych kulturach rozmaite owe wyznaczniki bywały — stopy w Chinach i Japonii, długie szyje w Birmie, w Indiach obfite biodra i pełny biust, pośladki u Hotentotów. Owe elementy kobiecych ciał stawały się wtedy specjalnie
nacechowane nie tylko estetycznie, ale i seksualnie [ 6 ].
Za
każdym sposobem ukazania ciała kryje się pewna opowieść
wpisana w szerszy dyskurs o świecie. Nie chodzi tylko o to, by skonstatować jak
przedstawia się ciało w danej kulturze, zwyczajowa konwencja powie nam więcej
niż się wydaje. Czy zatem mamy prawo twierdzić, że w kulturze egipskiej ideałem
urody była szczupła dziewczyna o chłopięcej sylwetce, małych piersiach i dużych,
mocno umalowanych oczach? Przecież to właśnie konwencja w egipskiej sztuce i niemal wszystkie kobiece postacie są tak przedstawiane, a malowanie oczu mogło
mieć na celu nie tylko upiększania, ale na przykład odparcie tzw. „złego
spojrzenia". Kanoniczna śródziemnomorska piękność, jak Wenus z Milo,
oddaje nieziemskie piękno bogini, ale przecież rzeźba ta w
naszym myśleniu stała się kluczem dla (rzekomego) rozumienia jak ideał
piękna rozumieli starożytni. Średniowieczne smukłe, blade blondynki są
„wpisane" w opozycję, której drugim członem jest
wizerunek czarnowłosych czarownic; obfite kształty Rubensowskich kobiet
obrazują żywiołowość natury, itd. Za wizerunkiem ciała kryją się różne
sensy, my współcześni nie zawsze dotrzemy do tych, które były faktycznie
pierwszoplanowe — przynajmniej bez głębokiej znajomości kontekstu. Własne
przesądy (jakby powiedział hermeneuta) rzutujemy wstecz...
Jedno wszelako jest pewne, przynajmniej od czasu M.
Foucaulta.
Ciało jest kulturowym zapisem, jak w soczewce odbijają się „na nim" i „w nim" idee społeczne, problemy władzy i podległości, a nawet
ogólna wizja świata. Z drugiej strony ujawniają się kwestie ciało-tożsamość
ludzka.
Dziś wiele mówi się o kulcie ciała. Kto wie czy nie zaczął się już w latach
20.-30. XX wieku, latach po I wojnie światowej, kiedy tylko ustąpiła trauma
powojenna, kiedy nowe zjawiska społeczno-polityczne i obyczajowe spowodowały
wiele zmian. Kobiety zyskały wtedy wiele praw i wolności, w tym społeczną
aprobatę do rzeczy wcześniej nie do pomyślenia — do odsłonięcia większych
kawałków ciała. Wtedy pojawiły
się nowe techniki upiększania ciała, jak np. trwała ondulacja, wtedy też
zaczęto dokonywać operacji plastycznych już nie tylko po to, by niwelować
widoczne oszpecenia, ale i dla podniesienia walorów urody.
Dziś
żyjemy w epoce postmodernizmu, migotliwości,
rozmaitych stylów życia. Wydawać by się mogło, że w dobie rozluźnienia
norm także normy związane z ciałem i jego „idealnym" wzorcem ulegną
erozji. Owszem, do pewnego stopnia to prawda, nawet media wobec ich niebywałego
rozwoju i decentralizacji nie mogą narzucać jednego lansowanego wzorca
„pięknej kobiety", jak jeszcze w latach 50. XXw. ikoniczną pięknością
była M. Monroe, a w 60. B. Bardot. Ale to czas pełen paradoksów.… Ogłasza
się wciąż nowe rankingi najpiękniejszych, najseksowniejszych kobiet świata
(rzecz jasna dotyczy to kobiet znanych, gwiazd filmu czy piosenki, albo
modelek), rozmnożyły się konkursy miss, a jednocześnie trwają zażarte kłótnie
„zwykłych zjadaczy chleba" o to kim powinna zostać owa „najpiękniejsza" — wystarczy przejrzeć internetowe fora dyskusyjne pod tekstami z wynikami owych
rankingów lub konkursów.
Z
drugiej strony pisma kobiece w 80-90% poświęcone są urodzie (ów wskaźnik
procentowy waha się w zależności od kręgu adresatek, tzw. grupy docelowej) i sposobom jej pielęgnacji. To, że ktoś został ogłoszony pięknością
wszechczasów to jedno, i nie brak pewnie kobiet, które będą starać się
owego „kogoś" naśladować; a to, że każda
chce być piękniejsza niż jest — to druga sprawa. Już nie tyle „bądź
piękna jak…" (i tu nazwisko), ale „bądź piękna" (w ogóle). W owym „w ogóle" tkwią jednak wciąż pewne wymogi, a więc szczupłość
ciała, młodość, zadbanie, bardziej szczegółowe „elementy pożądane":
długie nogi, nie za mały biust, gładka
skóra, czysta cera, zgrabny mały nos, duże wyraziste oczy… Jednak to co
wydaje się dla kobiet najważniejsze to sylwetka i to ona jest przedmiotem trosk.
Bo z jeszcze jednym zjawiskiem mamy oto do czynienia — z estetyzacją ludzkiego ciała.
Rzecz nie tyle w samym zjawisku, ile w jego skali. Demokratyzacja sprawiła, że
każda kobieta może dążyć do ideału
(chociaż sam ideał w znaczeniu jednego modelu jest „migotliwy"). W gonitwie za byciem piękną ciało kobiece przez same kobiety poddawane
jest „tresurze" upiększania, poczynając od makijażu i modnego
ubioru („druga skóra"), poprzez kosmetyczne zabiegi typu depilacja,
barwienie włosów, malowanie paznokci, oczyszczanie skóry po ingerencyjne
formy jak operacje plastyczne. Dodatkowo ciało ma być w formie -
„modeluje" się je na siłowni i w podobnych „przybytkach".
Salony, studia i farmy piękności zaspokajają, ale i pobudzają kobiety w pogoni za pięknem. Jak kiedyś artysta malarz lub poeta ukazywał (mógł
jedynie ukazywać) idealne kobiece piękno,
tak teraz rzeźbiarzem ciała (dosłownie)
został chirurg plastyczny, a — by tak rzec — rzeźbiarzem-konceptualistą
np. wizażysta, spec od medialnego wizerunku gwiazd, fotografik, wydawca
czasopism kobiecych [ 7 ].
Można
by rzec, że ciało staje się powoli „pierwszym ubraniem" — modelować
je można niemal dowolnie i dowolnie je zmieniać. Trzeba jeszcze poczekać na
to, co jeszcze oferować będzie kosmetyka i jak medyczna ingerencja w ciała będzie
starać się minimalizować skutki uboczne, ale trend wydaje się wyraźny.
Tymczasem ciało nie zadbane, nie poddane żadnemu zabiegowi upiększającemu
wydaje się ciałem nagim albo
brzydkim (ciałem surowym, więc może
już w ogóle „nie-ciałem", jako że ciało w jego wymiarze
biologicznym nie jest przedmiotem współczesnego dyskursu) [ 8 ].
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Inna sprawa to co uczynić z taką oto
informacją: „Piękno jest, co prawda, sprawą gustu (...), ale prowadzone w ostatnich latach przez psychologów ewolucyjnych badania wyraźnie wskazują,
że kanony piękna, przynajmniej te dotyczące ludzkiej urody, mają znacznie
bardziej uniwersalny i obiektywny charakter niż wcześniej sądzono". K.
Szymborski, Geografia geniuszu, „Polityka" nr 18/2004, s. 95.
Antropologom szczególnie trudno w to uwierzyć, ale poczekajmy na pełną
publikację tych badań. [ 3 ] Czy istnieje idealna kobieca
sylwetka, „Pani Domu" nr 50/2003, s. 12-13. [ 5 ] K. Mulvey, M. Richard, Kanony piękna.
Zmieniający się wizerunek kobiety 1890-1999. Tu — sygnalizuję tylko, że
taka praca istnieje. [ 6 ] Lew-Starowicz, Słownik
encyklopedyczny. Miłość i seks, Wrocław 1999. [ 7 ] W ostatnim znanym mi rankingu na „najpiękniejszą"
to właśnie wydawcy pism poświęconych urodzie, fotograficy i eksperci od mody i makijażu wybrali 5 najpiękniejszych kobiet świata mediów (wygrała A.
Hepburn). Zob.: „Gazeta Wyborcza" z 3.6.2004, s. 2. Inna sprawa — dziś
niejako a rebours sztuka specjalizuje się w ukazywaniu ciała
„zdegradowanego", cierpiącego, starego (casus K. Kozyry i in.). [ 8 ] Powołać się
tu mogę na moją niedawną rozmowę z koleżanką, w trakcie której obie
stwierdziłyśmy, że nigdy nie wychodzimy z domu bez makijażu, bo czułybyśmy
się jak nagie. Inna sprawa — nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z manipulacyjnego, podporządkowywanego biznesowi, wymiaru wymogu np. depilacji,
to i tak trudno zdecydować się na jej niewykonanie, łatwo bowiem przewidzieć
komentarze. Jedna z koleżanek w dyskusji na ten temat stwierdziła, że jej się
po prostu nie podobają nieogolone nogi u kobiet. Dotykamy tu problemu:
jak głęboko jest zinterioryzowany ów wzorzec „zadbanego ciała". A pewnie też kwestii konformizmu… I jeszcze coś — nieakceptowanie braku makijażu
lub wydepilowanych nóg może sprzyjać nieakceptowaniu innych zaniechań — gdy
potrzeba już korekty chirurgicznej. Mam tu na myśli pojawiające się
„pretensje" pod adresem np. właścicieli dużych nosów, np. B.
Streisand, że nie poddali się operacji plastycznej. « (Published: 29-04-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4742 |
|