|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art » Sacrilegous films
Ci, którzy udźwignęli ciężar 21 gramów [2] Author of this text: Claudio A. Mukru
W 21 gramów Naomi Watts wciela się w rolę Christiny Peck,
kobiety, która w wyniku wypadku samochodowego traci męża i dwie córki. I dzieje się to w momencie, gdy właśnie udało się jej uporać z nałogiem
narkotykowym. W jednej z pierwszych scen widzimy ją, gdy dumnie mówi że ma
ten problem już za sobą i o sile, jaką daje jej rodzina. A wkrótce potem
jedzie do szpitala, gdzie lekarze przekazują jej porażające wieści. Jest to
chyba scena najbardziej napięta emocjonalnie i nie trwa krótko. Lekarze nie
potrafią powiedzieć jej wprost, że wszyscy zginęli. Wymieniają po kolei obrażenia
jakich doznali, używając chłodnej terminologii medycznej. Christina słucha
ich z ogromnym cierpieniem, ale i nadzieją, że, choć dowiedziała się przed
chwilą o śmierci jednej córki, druga przeżyła. Jednak po tym dłuższym
katowaniu, personel medyczny w końcu dobija ją, mówi całą prawdę. Podobno
ekipa przyglądająca się grze Naomi Watts w tej scenie, płakała razem z nią.
Jestem w stanie w to uwierzyć i nie dziwi mnie to. Zagrała ją znakomicie: bez
patosu, bez sztucznej egzaltacji. Pokazała twarzą — oczami i wszystkimi mięśniami
twarzy przejście od cierpiącej, jednak pełnej nadziei, do całkowitej
rozpaczy, kiedy pada na kolana i chowa głowę w objęciach ojca. Przyznam się,
że gdy oglądałem Mulholland Drive, nie przypuszczałem, że dysponuje
takimi umiejętnościami aktorskimi, które w tym momencie opisać mógłby chyba
lekarz, operujący odpowiednią terminologia fachową z dziedziny fizjologii,
potrafiący nazwać dokładnie wszystkie mięśnie, których ona w tej scenie użyła.
Rozpiętość emocjonalna, choć już nieco inna, towarzyszy jej przez cały
film, który, co trzeba podkreślić, nie oszczędza pod tym względem aktorów.
Christina po pewnym czasie wpada w stan dłuższego odrętwienia. Wiele scen i ujęć jest zbudowanych właśnie na tym jej stanie psychicznym. Nic się nie
dzieje: po prostu siedzi przy stole w kawiarni czy w domu albo stoi, czekając
na taksówkę. Sama musi udźwignąć ciężar tych scen i udaje się jej to. To
ona pokazuje nam, że choć wychodzi z domu, życie toczy się obok niej. Nie
jest po prostu smutna czy załamana. Nie jest też wściekła na los. Stara się
żyć normalnie, na ile to możliwe, ale jednocześnie daje nam do zrozumienia, że
cierpi. Najlepiej to widać w sytuacjach, gdy nachodzi ją Paul. Christina nie ma
ochoty na jego towarzystwo, jednak nie ma też siły powiedzieć mu,
żeby się odczepił. Chce przejść obok tego, jakby neutralnie, nie ściągając
na siebie uwagi otoczenia ani jego gniewu czy jakiejkolwiek negatywnej reakcji.
Warto tutaj znów podkreślić, że obydwoje: Sean Penn i Naomi Watts znakomicie
oddają atmosferę tych krępujących sytuacji, które na dodatek kryją za sobą
ogromne cierpienie.
Ów stan odrętwienia i pozornej beznamiętności zmienia się, gdy
Christina dowiaduje się od Paula, że dostał serce jej męża. Kobieta reaguje
gniewem, odbija sobie momenty, w których wstrzymywała emocje. Wychodzi z niej
cała niechęć, nawet nienawiść do Paula. Wybuch histerii, jaki wywołuje u niej
wyznanie bohatera jest zagrany bardzo naturalistycznie. Wydaje się, że Naomi w tej scenie straci głos. Jest to również scena, na którą przygotowała nas
wcześniej, powściągając swe negatywne uczucia wobec Paula. Będąc jednak zmęczoną
życiem i narkotykami, do których wróciła, decyduje się pozostać z nim.
Stanowi on dla niej pewna namiastkę jej męża. Ale jednocześnie przypomina
jej o tragedii, o tym, że straciła swe dzieci. Tkwi tym samym w pewnej rozterce
emocjonalnej, w jakimś rozdwojeniu jaźni, które wraz z nadużywaniem narkotyków
owocują potem pomysłem zabicia Jacka Jordana — sprawcy wypadku.
Ale niespodziewanie, zwłaszcza dla niej, jej
historia nie kończy się zabójstwem, lecz nowym życiem, które patetycznie
rzecz ujmując, otrzymała od Paula, który nie chciał mieć dziecka, ale może
chciało go serce męża Christiny. Wiadomość ta jest dla niej tyleż zaskakująca,
co radosna. Ale i w tym wypadku Naomi nie szafuje emocjami. Kiedy stoi przed
lustrem, w oczach dostrzegamy nadzieję. Dowiaduje się o tym w szpitalu, gdy
razem z Jackiem Jordanem przywieźli umierającego Paula. Moment, w którym
Christina stoi obok Jacka i patrzą razem na rannego przez szybę, jest zwieńczeniem jej roli w tym filmie. Nie mówi do niego ani słowa, ale patrzy
wybaczająco przez chwilę. Pogodziła się ze swym losem i za sprawą tego
spojrzenia pomogła też pogodzić się ze sobą Jackowi, który ostatecznie,
dzięki temu spotkaniu wraca do rodziny.
Nie znam rozmów, jakie na planie reżyser przeprowadzał z aktorką, ale
prawdopodobnie mówił jej, że rola Christyny w tym filmie sprowadza się do
tego, aby wydobyć esencję kobiecości, może i na skutek przedstawianych
wydarzeń pokazaną w warunkach nadzwyczajnych, nawet ekstremalnych, pamiętając
jednocześnie i o uniwersalności tej roli, jak i o jej powszedniości, ze
zwyczajnej, przeciętnej kobiety. Na pewno się jej to udało.
Benicio
Del Toro (Jack Jordan)
Filmowa postać Jacka Jordana stawia pytanie o sens, granice oraz przystawalność do
życia ortodoksyjnego podejścia do religii, zwłaszcza, gdy widać, że człowiek sam jej do końca nie rozumie, na dodatek poddany jest sile
jej autorytarnego charakteru. Biorąc pod uwagę wymowę całego filmu, podkreślającego
nieprzewidywalność i pewien
przypadkowy aspekt rzeczywistości, właśnie rola Benicio Del Toro wydaje mi się
najważniejszą.
Jack Jordan jest osobą pochodzącą z nizin społecznych. Jest byłym przestępcą, który za sprawą
religii protestanckiej się nawrócił.
Cytując biblię, tłumaczy sobie, jak i trudnej młodzieży, którą się
zajmuje, wszelkie zawiłości życia. Ale sam ich raczej nie rozumie. Jest
opanowany przez autorytet Jezusa, na którego w każdej sytuacji się powołuje i któremu w swoim rozumieniu jest ślepo posłuszny. Takiego posłuszeństwa
oczekuje wobec siebie, jako wobec kogoś, kto na skutek licznych doświadczeń
życiowych przejrzał, od swych
podopiecznych i od własnych dzieci. Sam nie dostrzega tego, że krzywdzi najbliższych.
Jest zaślepiony do tego stopnia, że w imię Jezusa
używa w domu przemocy, jako metody wychowawczej. Zachowanie to nie
wynika jednak z jakiegoś niezrównoważenia psychicznego czy obłąkania
religijnego. Nie mogąc poradzić sobie z życiem, wkłada na siebie maskę kogoś
innego. Nieświadomie chce się odciąć od marginesu społecznego, z którego się
wywodzi, i wymyśla sobie rolę, która nobilituje go w jego własnych oczach.
Życie jednak płata mu figla, jeśli można tak eufemistycznie powiedzieć. Traci pracę, która,
choć wiele go kosztuje, bo musi usługiwać
bogaczom w klubie golfowym, jest nie tylko źródłem utrzymania dla jego
rodziny, ale też ważnym czynnikiem zmieniającym jego życie na lepsze. Tę
pracę traci właśnie, dlatego że
nie podoba się owym bogatym klientom. Choć jest dumny i nie łatwo mu prosić,
zapewnia swego przełożonego, że się poprawi, ale to nic nie daje, bo chodzi o jego tatuaże. Nie obwinia jednak przyjaciela o to, że na polecenie
administracji musi go zwolnić. Rozumie to. Jakby za to zrozumienie spotyka go
nagroda, bo ten znajomy znajduje mu nową pracę. I właśnie w tym momencie, gdy
życie zdaje się przyznawać rację jego sposobowi myślenia, polegającego na
tym, że Jezus wynagrodzi każdy jego dobry uczynek czy właściwe postępowanie,
potrąca swą ciężarówką, którą, jak twierdzi, zawdzięcza Jezusowi,
rodzinę bohaterki.
Benicio Del Toro nadaje jednak tej postaci rysy sympatyczne. Kiedy
spotyka go ta tragedia, współczujemy mu, mimo, że wiemy o jego agresywnych skłonnościach i przesadnej dumie. W chwilach, gdy Jack stosuje obcą dla siebie, wyjętą z biblii i kazań niedzielnych retorykę, aktor przeistacza się w duże dziecko,
które szczerze oddaje się swojej zabawie. Jest zafascynowane tym, co robi, ale
widać, że jest to tylko przejściowy etap, bo choć poświęca się jej z zapałem,
nigdy nie stanie się ona częścią jego prawdziwego „ja".
Gdy dochodzi do wypadku, Jack jest zdruzgotany. Nie tylko dlatego, że
zabił troje ludzi, ale też z tego powodu, że czuje się oszukany. Zostaje
pozbawiony swej wiary, która była dla niego wszystkim. Wie, że jest winny.
Nie próbuje zrzucić odpowiedzialności na Boga, ale nie rozumie, dlaczego tak
się stało. Zmienił się, żył zgodnie z biblią, a więc z najważniejszym
dla niego wyznacznikiem prawości. Aktor zmienia teraz swą postawę w przenośni i dosłownie. Nie chodzi już dumnie wyprostowany i nie śpiewa radośnie w kościele.
Teraz też musi pokazywać dumę, tyle że złamaną, a w rozumieniu swego
bohatera, wręcz upokorzoną, zwłaszcza wobec młodzieży, dla której chciał
być przykładem. Przyjmuje pozę człowieka pokonanego przez własne, nieuświadomione
błędy. I to właśnie sprawia, że Jack staje się bohaterem tragicznym. To
Benicio Del Toro uszlachetnia swego bohatera. Użycza mu swą pełną udręczenia
twarz i zmęczone, przywalone ciężarem cierpienia plecy wielkoluda.
W więzieniu odwraca się od Boga, głuchy na argumenty pastora. Nie
rozumie, gdy wielebny mówi mu o pokorze, bo nadal dźwiga swe posłannictwo.
Tyle, że teraz nie czuje się dobry, lecz przeklęty. Ale to też dostarcza pożywki
jego dumie. Obrażony na Boga jest kimś w rodzaju współczesnego brata syna
marnotrawnego, bo nie Kaina. Choć ogrom nieszczęśliwych wypadków, jakie na
niego spadają, wydaje się nieprawdopodobny, Del Toro poprzez swą
charakterystykę postaci sprawia, że bez powątpiewania przyjmujemy to, co się
wydarza. Wierzymy też w ostateczne zrozumienie jakie wykazuje w zakończeniu,
nie tylko dlatego że jednak skruszony wraca do swej rodziny, bo już wie, żeby
być kochanym, nie musi być doskonały, ale dlatego, że biorąc na siebie winę za
postrzelenie Paula, rehabilituje się za wcześniejsze postępki. Składa z siebie ofiarę, której na szczęście życie od niego nie zażąda.
1 2
« Sacrilegous films (Published: 10-05-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4761 |
|