|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Szczyt medialnej hipokryzji Author of this text: Michał Miś
Lekarze są
niemoralni — zawyrokował bez zmrużenia oka Kamil Durczok we wczorajszym
wydaniu „Faktów". Przyłożył, trzeba przyznać, z grubej rury. W pierwszej wiadomości
dnia dziennikarze głównego serwisu informacyjnego TVN wspólnie z reporterami
„Newsweeka" odkrywają przerażającą prawdę — lekarze piją wódkę za
pieniądze firm farmaceutycznych, które w ten odrażający sposób próbują
przekonać ich do przepisywania swoich leków. Po prostu jeden wielki skandal. I w tym momencie zrobiło mi się niedobrze. Dziennikarska
hipokryzja sięgnęła bowiem szczytu. Z dwóch co najmniej powodów. Pierwszy, mniej ważny, jest taki, że lekarze od dobrych
kilkunastu lat zachowują się w ten sposób. Wie o tym każdy, najgorzej nawet
poinformowany pracownik marketingu. Odkąd wielkie firmy farmaceutyczne pojawiły
się w Polsce, muszą w jakiś sposób rozdysponowywać swoje budżety reklamowe
związane z lekami na receptę lub tymi przeznaczonymi bezpośrednio na użytek
szpitali. A że możliwości mają ograniczone ustawowo gro środków trafia właśnie
do marketingu bezpośredniego, którego jednym z zadań jest utrzymywanie
dobrych relacji z lekarzami. Przy czym relacje te utrzymywane są nie tylko na
promach, ale również podczas tygodniowych „konferencji naukowych" na
Seszelach, Malediwach czy Karaibach. Niektórzy dziennikarze nazywają ten
proceder próbą przekupstwa. Ich prawo. Zanim jednak w ten sposób Szanowni Państwo Redaktorstwo
do końca zniszczą renomę zawodu lekarza w Polsce, niech choć przez moment
zastanowią się i przeprowadzą choć niewielki rachunek sumienia — bliższy
ich własnego podwórka. Pozwolą Państwo, że przybliżę ten temat, posługując
się retoryką nieszczęsnego posła Wierzejskiego — o tym, czemu wzoruję się
na tym osobniku, później. Czy nie jest prawdą więc, że pewien słynny prezenter
pogody w jednej z największych stacji telewizyjnych w Polsce, wystąpił w reklamie jogurtu — reklamie, która w bardzo mało etyczny sposób sugerowała,
że smakołyk ten ma więcej zalet dla zdrowia niż w rzeczywistości. I czy nie
jest prawdą, że prezenter ten miał mieć w związku z wystąpieniem w reklamie nieprzyjemności od pracodawcy, które po kilkudniowej burzy ograniczyły
się do wysłania niesubordynowanego pracownika na urlop? Czy zgoda znanej z serwisu informacyjnego postaci do reklamy wątpliwych produktów nie jest
przypadkiem nieetyczna? A może z innej, również medialnej, beczki. Czyż nie
jest prawdą, że wszystkie wielkie wydawnictwa prasowe — również te, które
mają w swoim „portfolio", jak w marketingowym żargonie mówi się na
wszystkie tytuły jednego wydawcy — prasę opiniotwórczą nie starają się
uzyskiwać przychylności przedstawicieli domów mediowych (a więc firm, które
decydują o rozdysponowaniu wielomilionowych budżetów reklamowych pomiędzy
tytułami prasowymi), organizując pokazy filmowe, suto zakrapiane alkoholem
imprezy, wielodniowe wyjazdy — choćby na mundial — za które mili goście
nie płacą grosza? Czy takie postępowanie jest etyczne? Można tak wymieniać w nieskończoność — dziennikarze
motoryzacyjni większą część miesiąca spędzają na odbywających się w najpiękniejszych zakątkach świata pokazach premierowych nowych modeli, za co
redakcja nic nie płaci. Dziennikarze społeczni i popularno-naukowi jeżdżą
na koszt wielkich koncernów, nie tylko po to by przywieźć ciekawy tekst, ale
również by zachować w dobrej pamięci firmę fundatora wyjazdu. A może inne grupy zawodowe tzw. społecznego zaufania postępują
inaczej? Skądże! Nauczyciele premiowani są przez wydawnictwa edukacyjne za
polecanie uczniom określonych podręczników np. wakacjami lub sprzętem
komputerowym, kancelarie prawne organizują rausze dla decydentów
biznesowych — niekoniecznie klientów, wielkie firmy z każdej praktycznie
branży mają przeznaczone pieniądze na utrzymywanie dobrych relacji ze swoim
kontrahentami, środowiskami opiniotwórczymi, nawet politykami. Pytanie tylko: Co z tego? Ano nic. Rzecz po prostu nie jest niemoralna — dlatego
wzorem polityka LPR nie wymieniałem nazwisk dziennikarzy i nazw firm. I dlatego
właśnie takie oburzenie wywołała we mnie wczorajsza informacja „Faktów",
które w cyniczny sposób zdają się nie zauważać, że imprezy takie jak ta
zorganizowana dla lekarzy są najnormalniejszym w świecie sposobem działania
firm, z którym stykają się wszystkie branże zawodowe w nowocześnie
prowadzonych interesach nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Relacja
„Faktów", miała wywołać jedynie święte oburzenie osób, które na co
dzień nie mają okazji zetknąć się z tym procederem — grup wykluczonych z kapitalistycznej gospodarki rynkowej. Skoro więc zgadzamy się, że gospodarka
rynkowa jest rozsądnym wyborem, czemu nie wyrażamy zgody na działanie takiej
jej gałęzi jak public relations, marketing czy lobbing, choć sami korzystamy
na co dzień z tych samych metod — i przez moment przez głowy nam nie
przejdzie, że możemy być w ten sposób skorumpowani — w końcu mamy własny
rozum i potrafimy oddzielić marketing od zdrowego rozsądku. Czemu więc
lekarze mieliby nie potrafić? Ale tego wszystkiego już się w „Faktach"
nie tłumaczy, bo zepsułoby prowadzącemu tezę. Szkoda. A ja swoją drogą cieszę się, że coraz mniej mam wspólnego z zawodem dziennikarza.
« (Published: 06-06-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4817 |
|