|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Catholicism » Church and politics
Rozmyślania przed obrazem Ojca Świętego Benedykta XVI Author of this text: Stanisław Hałewer
Motto: Stał się cud pewnego razu, oj
Dziad przemówił do obrazu, oj.
(Piosenka harcerska)
Pytałeś, Bendykcie, Boga, dlaczego milczał? Głupie i bezczelne pytanie.
Bo niby skąd wiesz, że On naprawdę milczał. Zanim Mu zarzuciłeś to Jego
milczenie, bardziej uprzejmie byłoby spytać: „Dlaczego Cię nie słyszałem?
Czyżbyś milczał?" Pewnie byś usłyszał odpowiedź: „Mówiłem, ale mnie
nie słyszałeś, bo właśnie darłeś się na całe gardło: 'Heil Hitler' i mnie całkiem zagłuszyłeś." No, ale ty uważasz się nie za namiestnika
Boga, a za równego Mu dostojnika tu na ziemi, więc mogłeś pozwolić sobie na
arogancję wobec Niego. Wiesz, że twojej arogancji owieczki nie zauważą, bo
owieczki nigdy nic nie zauważają. Gdyby nie zatwardziali ateiści, tacy jak
ja, to pewnie by tej twojej bluźnierczej pychy nikt nie zauważył. Mówisz, że
to ONI kazali ci krzyczeć „Heil", ale starałeś się nie krzyczeć bardzo
głośno. Prawdę mówiąc krzyczałeś najciszej z całej twojej grupy i nawet
raz najadłeś się strachu, gdy sam Gruppenfuhrer zwrócił ci na to uwagę, na
szczęście byłeś zaziębiony, wytłumaczyłeś się chrypą i ci się udało.
Szczęściarz jesteś, Benedykcie, bo potem jak ci kazali strzelać to miałeś
chory paluszek, właśnie ten od pociągania za spust i udało ci się jeszcze
raz.
Ale, mimo wszystko, zrobiłeś źle, bo ładniej byś wypadł medialnie,
gdybyś zamiast czepiać się Boga, powiedział: „Wybacz, Boże żem milczał!"
Chociaż..., medialnie wypadłoby to dobrze, ale politycznie słabo. A ponieważ
jesteś po pierwsze politykiem, a dopiero potem aktorem, więc chyba nie mogłeś
inaczej postąpić.
A szkoda, Benedykcie!
Ładnie byłoby usłyszeć „Przepraszam!", skierowane, przede wszystkim
do Boga, ale też i do ludzi: żyjących i nieżywych. Mógłbyś przeprosić za
własną słabość i brak odwagi w przeciwstawieniu się złu. Złych nie było
aż tak wielu w twoim narodzie, jak powszechnie się sądzi. Niestety jeszcze
mniej było mężnych. Ty, do tych mężnych na pewno się nie zaliczałeś.
Pytasz jak można zarzucać brak męstwa narodowi o tak wielkiej armii. Problem w tym, Benedykcie, że kojarzenie wojska z męstwem to bardzo częsty i poważny
błąd. Od żołnierza nikt nie wymaga odwagi, a wprost przeciwnie — strachu.
Strachu przed własnym dowódcą, który to strach, ma być większy od strachu
przed nieprzyjacielem, ale przede wszystkim od strachu przed własnym sumieniem i Bogiem. Bo jeśli Bóg naprawdę istnieje to jest On chyba właśnie tam w sumieniu każdego człowieka.
Miałeś jeszcze inną okazję do pięknego gestu medialnego. Tak,
medialnego tylko, bo wiesz przecież, że w twoją szczerość nie wierzę. Wiesz dobrze, że około stu kilometrów
na wschód od Krakowa, w którym byłeś, jest grób pewnego człowieka.
Podobnie jak ty Niemca, też urodzonego w połowie lat dwudziestych, też żołnierza — twojego ziomka, rówieśnika i towarzysza broni. Mało jednak jesteś do
Niego podobny. Otto
Schimek, którego grób jest w Machowej koło Tarnowa, odmówił
strzelania do bezbronnych i w wieku 18 lat zakończył życie, skatowany i rozstrzelany. W wieku, w którym tak pięknie się zaczęła twoja kariera
duszpasterza. Ładnie by wyglądała twoja modlitwa nad jego grobem i wyrażenie
żalu, że nie zdobyłeś się na taką odwagę na jaką miał młody Otto.
Rozumiem powody twojej decyzji, Benedykcie. Nie udawaj! Sprawa Schimka jest
ci znana. Jego postawa nie jest mile widziana przez twój Kościół. Pacyfizm
od biedy możesz tolerować, ale tu chodzi o coś więcej. Póki ludzie
przychodzili na grób Schimka, kładli kwiaty i modlili się za jego duszę,
twoja firma patrzyła na to przychylnym okiem, nawet wówczas kiedy było ich
coraz więcej, gdy zaczęły do Machowej przyjeżdżać całe wycieczki, żeby
nie powiedzieć pielgrzymki. Zawsze lubicie jak ludzie się modlą — mniej
wtedy myślą. Problem się zrobił właśnie wtedy, gdy zaczęli myśleć, bo w końcu ktoś wymyślił, że Otto powinien zostać świętym Ottonem-męczennikiem.
Sprawa zrobiła się poważna — nie można było przecież dopuścić, by
ludzie zaczęli uważać za świętego jakiegoś, wstyd powiedzieć, świeckiego
Niemca. Gorzej, mogliby zacząć go porównywać z dostojnikami kościoła
niemieckiego, a wtedy byłoby już całkiem źle. Koniecznie należało te
szkodliwe zapędy wiernych utemperować. Sprawę Schimka powierzono trosce
duszpasterskiej polskiego kościoła. Jak zwykle polski kler stanął na wysokości
zadania. Oto co sam abp Życiński miał do powiedzenia na jego temat:
"Na domniemany grób Schimka przyjeżdżali pielgrzymi z odległych rejonów Polski, by wyrazić szacunek dla młodego żołnierza, który
głos sumienia cenił tak wysoko, że w warunkach pogardy dla zasad moralnych
potrafił wyraźnie ujmować granicę między godnością a barbarzyństwem.
Niektórzy marzyli wtedy, aby rozpocząć proces beatyfikacyjny Schimka i ukazać
na jego przykładzie, że silne osobowości potrafią kierować się głosem
sumienia nawet w skrajnie trudnych warunkach, gdy deptane są prawa człowieka. Z zamiaru tego trzeba było jednak zrezygnować,
gdy otrzymałem dokumentację uzasadniającą wyrok sądu polowego, który skazał
Schimka na karę śmierci. Jeśli wierzyć dokumentom sporządzonym na wewnętrzny
użytek Wehrmachtu, przyczyna śmierci była znacznie mniej wzniosła niż głosiła
fama. Miało ją stanowić notoryczne włóczęgostwo lekceważące wszelkie
zasady dyscypliny wojskowej".
Jak to dobrze, Benedykcie, że nie lekceważyłeś dyscypliny wojskowej, bo
strach pomyśleć co mogłoby się stać. Prosimy cię, przeto, poleć swojemu
arcybiskupowi, który ma taki dobry dostęp do „dokumentów sporządzonych na
wewnętrzny użytek Wehrmachtu" aby znalazł tam coś o tobie. Chcemy się
dowiedzieć jakim to byłeś dobrym i zdyscyplinowanym żołnierzem.
« Church and politics (Published: 22-06-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4859 |
|