|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Czy postmodernizm jest humanizmem? Rozważanie o R. Rortym i kulturze liberalnej [1] Author of this text: Edward Kasperski
Postmodernizm
współczesny jest bez wątpienia czymś więcej niż estetyką, prądem
literackim, artystycznym i kulturalnym.
Występuje on także jako
filozofia oraz jako odrębny kierunek w dziedzinie myśli politycznej i społecznej. Jest on w tych dziedzinach
zjawiskiem wieloznacznym i kontrowersyjnym, nie do końca nawet wyklarowanym. Jest, co najważniejsze,
ruchem nadal żywym, dynamicznym. Przemawia w imieniu współczesności, osądza ją, pragnie być jej drogowskazem. Dokąd
zatem prowadzi? Niełatwo
określić jego tożsamość ideową, rzeczywistą, a nie jedynie deklarowaną treść polityczną i społeczną. Czy postmodernizm jest jedynie — jak to niekiedy buńczucznie
oznajmiają jego ideologowie — grabarzem
idei oświecenia i modernizmu, tj.
grabarzem idei rozumu, postępu
intelektualnego, cywilizacyjnego i społecznego, idei unowocześniania i ulepszania życia i ładu społecznego?
Czy konsekwencją postmodernizmu
jest postawa rezygnacji, kapitulacja
wobec rzeczywistości, zgoda na istniejący w świecie zachodnim stan rzeczy? Czy z postmodernizmu wynika, że świat ten
należy uważać, jak z pewnością z sarkazmem powiedziałby Kandyd,
bohater powieści Woltera, za „świat
najlepszy z możliwych", którego nie warto ulepszać lub zmieniać?
Pytań takich ciśnie się więcej. Jedna rzecz jest jednakże bezsporna.
Czy się z ideologami postmodernizmu zgadzamy,
czy nie zgadzamy, proponują oni wyrazistą
diagnozę współczesnego świata i człowieka.
Nie sposób się do niej nie odnieść krytycznie. Nie sposób nie podjąć
postmodernistycznego wyzwania.
Richard
Rorty, jeden z ideologów postmodernizmu, tę diagnozę współczesności
sformułował z właściwą sobie szczerością i jasnością. "Słownik oświeceniowego
racjonalizmu, choć niezbędny był dla powstania demokracji liberalnej — pisał w książce Przygodność, ironia i solidarność — stał się obecnie
przeszkodą w zachowaniu i rozwoju społeczeństw demokratycznych"
(wyd. Spacja, 1996, s.73). Rorty, niestety, nie uzasadnił przekonywająco tej
opinii. Trudno jednak zgodzić się z tą oceną, z jej trafnością i aktualnością. Wydaje się bowiem, że liberalna demokracja ma współcześnie
bardziej poważnych i niebezpiecznych przeciwników niż
ten, jakim ewentualnie byłby dla niej oświeceniowy racjonalizm (o
ile zresztą w ogóle jest to przeciwnik).
Polemika
Rorty’ego z „oświeceniowym racjonalizmem" uzasadnia w istocie rzeczy — zapewne
na przekór intencjom tego znanego i cenionego filozofa — pewną
nieufność do propagowanej przez niego
postmodernistycznej koncepcji
liberalizmu. Odkrywa jej luki, wewnętrzne pęknięcia i słabości, a niekiedy zawstydzającą
trywialność. Sprzeciw budzi nade wszystko utożsamienie racjonalizmu w ogóle, w tym współczesnego, z jedną z jego historycznych
postaci, co prawda, heroicznych i szacownych,
ale dokonanych, spełnionych w czasie zaprzeszłym. Polemiczne
uproszczenia i przegięcia należą., niestety, do pisarskiego warsztatu
wspomnianego filozofa.
Razi
brak logiki chociażby w przytoczonej wyżej wypowiedzi Rorty’ego przeciwko „oświeceniowemu racjonalizmowi". Jeśli
przyznaje on — co prawda, bez entuzjazmu — że oświeceniowy racjonalizm stworzył historyczne podstawy dla liberalnej
demokracji, to jaki sens ma burzenie
fundamentów, na których ona stoi? Jeśli pragnie on pielęgnować liberalne „drzewo wolności",
to czy podcinanie korzeni — wyzucie liberalizmu z jego żywotnej tradycji — służy temu, by, jak postuluje, je „zachować i rozwijać"? Nie widać
sensownego odparcia tych zarzutów.
Z
Richardem Rorty'm wypada zgodzić się w jednym. Haseł historycznego,
osiemnastowiecznego
racjonalizmu encyklopedystów nie można używać dzisiaj bez cudzysłowów, bez poczucia
dystansu i bez krytycyzmu. To zresztą zrozumiałe.
Czym innym jest historyczny epizod w dziejach
racjonalizmu europejskiego, jego rola w rozbiciu feudalizmu, czym innym zaś racjonalizm w szerokim, historycznie przekrojowym
oraz wielokulturowym ujęciu. W tym
szerokim ujęciu treścią racjonalizmu jest odkrycie przez istotę
ludzką niezmierzonej potęgi rozumu i stworzenie za jego sprawą nauki,
filozofii, kultury, cywilizacji, instytucji
społecznych, a w konsekwencji — kształtowanie samego człowieka. Porównanie
Homo sapiens z
jego siostrą małpą pokazuje drogę, jakiej
przebycie umożliwiła ta potęga rozumu.
Istotę racjonalizmu w tym
drugim rozumieniu odzwierciedla zatem trudne pytanie, co składa
się na rozumność człowieka i jego świata oraz jak
rozumność tę kształtować i jak jej sprostać. Odpowiedzi na to pytanie
udziela zagmatwana, nierzadko
tragiczna historia człowieka, dzieje Ikarowych
wzlotów i holokaustowych upadków przedstawicieli
gatunku.
Jako
prąd ideowy, cząstka i dorobek wielu epok, a nie tylko oświecenia, racjonalizm był „z
urzędu" przeciwnikiem zwierzęcych instynktów w człowieku. Przeciwstawiał się panowaniu
nad nim uczuć nienawiści i wrogości,
przesądów, ślepej wiary, skostnienia, strachu
przed „tajemnicą", uległości w stosunku do
autorytetów, pokory przed władzą. Odwoływał
się niezmierne do wiedzy, zdolnej rozwiązywać
zagadki, ogarniać i przenikać całość zjawisk.
Bronił wolności myśli i jawności opinii, prawa do informacji, śmiałych
eksperymentów i sięgania poza rzeczy znane i doświadczone. Kierował
się dociekliwie ku głębinom ludzkiej psychiki i ku reformom instytucji społecznych. Jego treścią było żarliwe
tropienie pojawiających się w otoczeniu
człowieka pęknięć i sprzeczności
oraz postawa aktywizmu praktycznego i moralnego.
To
prawda, racjonaliści byli często ludźmi żarliwie wierzącymi, nie tylko wątpiącymi. To, co
było najczęściej ich płomienną wiarą — to była twórcza, wynalazcza i odkrywcza natura
ludzkiego umysłu. To ona kierowała ich myśli ku udoskonaleniom i reformom. Samokrytyka,
konfrontacja z niezamkniętą i zmieniającą się rzeczywistością oraz
zdolność do uczenia
się i chęć pójścia z postępem czasu stanowiły — i nadal stanowią — wyznanie wiary odważnego i prawdziwego racjonalizmu.
Racjonalizm
tego rodzaju ciążył spontanicznie ku humanizmowi. Czerpał z niego inspiracje duchowe i silę moralną. Sam także wspomagał i wzbogacał humanizm. Takie zatem wydaje się we
współczesności ogromne, historyczne
dziedzictwo i wezwanie racjonalizmu,
także oświeceniowego. Toteż negatywne oceny postmodernisty
Rorty’ego na ten temat brzmią fałszywie i krzywdząco.
Wyjątkowo
zwłaszcza jest chybione kojarzenie przez niego racjonalizmu z przeciwnikami liberalnej
demokracji i z metafizyką. Rzeczy miały
się bowiem odwrotnie. Humanistyczny, krytyczny i samokrytyczny racjonalizm występował w dziejach z zasady jako fundator i sprzymierzeniec demokracji, tak indywidualistyczno-liberalnej,
jak społecznej, oraz zagorzały przeciwnik metafizyki, odwodzącej rozum od
rzeczy ludzkich i kierującej go
na wertepy irracjonalizmu. W polemicznym zacietrzewieniu Rorty
niesłychanie zawęził krąg historycznych przejawów
racjonalizmu. Uprościł go, ujął tendencyjnie,
uwikłał w fałszywe przeciwstawienia (typu naukowiec — poeta,
racjonalista — ironista), zamienił w karykaturę. Opis Rorty’ego bezwzględnie
wymaga dyskusji i korekty.
Racjonalistyczna idea „samowładztwa rozumu" wespół z humanistyczną ideą pełnego rozwoju
człowieka sprzeciwia się w rzeczywistości cywilnemu i moralnemu zniewoleniu jednostek,
pozbawieniu ludzi inicjatywy publicznej, ubezwłasnowolnieniu wspólnot i podmiotów
społecznych, arbitralnej władzy politycznej, narkotycznej religijności, wyzyskowi.
Toteż w ocenie oświecenia w szczególności i racjonalizmu w ogóle postmodernistyczny słownik
Rorty’ego wydaje się wielce niefortunny i przestarzały. Gdyby scharakteryzować go słowami
samego Rorty’ego, to sprowadza się on do powtarzania na temat racjonalizmu wielu tępych
„banałów", jakie niestrudzenie produkują i reprodukują od dwustu lat jego
przeciwnicy.
Polemika z poglądami Rorty’ego nie jest warta w gruncie rzeczy zachodu. Większość wysuwanych
przez niego zarzutów układa się w nieprzyjazny fotomontaż. W tej dziedzinie, jak wiadomo,
uprawia się często tzw. wolnoamerykankę (określenie to do wywodów tego filozofa stosuje
się chyba dosłownie). Rorty zresztą z góry wykluczył możliwość podjęcia
na wspomniany temat rozumnej dyskusji. Nie jesteśmy w stanie — pisał — wykroczyć poza własny język (tamże, s.
81, 111), a prawda jest „własnością bytów językowych,
zdań" (s.24). Poszczególne kompleksy
idei („słowniki") są bowiem nieporównywalne, a zatem spory o „prawdziwość", „słuszność" czy „zasadność"
twierdzeń nie dają się rozstrzygać. Nic mają one sensu.
Praktykowana przez Rorty’ego postmodernistyczna „retoryka" zastrzega wiec dla siebie w ten sposób przywilej i prawo arbitralnego ferowania nieodwołalnych
wyroków i z góry wyklucza dialog. Wydaje się to,
nawiasem mówiąc, odległe od ideału kultury liberalizmu i liberalnej
demokracji, które chciałby uosabiać Rorty.
Postępowanie
Rorty’ego jest jednakże dalekie od konsekwencji. Trudno bowiem zrozumieć, w jakim celu Rorty — wbrew własnym deklaracjom o „nieporównywalności słowników" — udostępnia mimo to swe
myśli czytelnikom oraz jakim prawem
omawia i ocenia cudze poglądy (Davidsona, Habermasa, Foucaulta i wielu innych). Ale fakty są faktami. Mówią one,
że Rorty chętnie i łatwo porusza się wśród rozmaitych języków i rozstrzyga jednym pociągnięciem pióra
zawiłe i niejasne kwestie. To zatem upoważnia, by krytycznie odnieść się
do jego poglądów i propozycji.
Z
pewnością postmodernistyczna krytyka postawy oświeceniowo-racjonalistycznej nie jest tutaj
najważniejsza. Jak już wspomniano, chybia ona celu, a ponadto ideologowie postmodernizmu
zwykle powtarzają później poglądy, które wcześniej zawzięcie krytykują. Dowodzi to niewątpliwej
wtórności i reaktywności tego nurtu, jego defensywnego charakteru. Toteż
warto zwrócić
uwagę na propagowany przez nich ideał ładu społecznego oraz kultury współczesnej.
Tutaj bowiem bardziej niż gdzie indziej czytelna staje się oferta ideowa
postmodernizmu. Powróćmy tedy do propozycji Richarda
Rorty’ego.
Występuje
on jako zdecydowany i radykalny rzecznik liberalnego porządku politycznego
oraz „kultury liberalizmu". Powinna ona według
niego być — co wydaje się ze wszech miar
sympatyczne i godne aprobaty — „na wskroś
oświecona i świecka. Nie pozostałby w niej
żaden ślad boskości, ani w formie ubóstwionego świata, ani też w formie ubóstwionej jaźni. W kulturze takiej
nie byłoby miejsca na pogląd, że
istnieją jakieś pozaludzkie moce, wobec których ludzie są
odpowiedzialni. (...) W idealnym modelu
kulminacją procesu odbóstwienia (...) byłaby sytuacja, kiedy nie
potrafilibyśmy już znaleźć żadnego
zastosowania dla koncepcji mówiącej,
że skończone, śmiertelne, przygodnie bytujące istoty ludzkie mogą
czerpać sens swego życia z czegokolwiek różnego od innych
skończonych, śmiertelnych, przygodnie bytujących istot ludzkich" (s.74).
1 2 Dalej..
« (Published: 28-10-2006 Last change: 02-11-2006)
Edward Kasperski Profesor zwyczajny nauk filologicznych specjalizujący się w komparatystyce, literaturoznawstwie, teorii, poetyce i historii literatury XIX i XX w. Pracownik naukowy Zakładu Literatury Romantyzmu Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego Number of texts in service: 2 Show other texts of this author Newest author's article: Humanista na rozstaju dróg | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5078 |
|