|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religions and sects » Islam »
Rzeczywistość islamu Author of this text: Sam Harris
Translation: Julian Jeliński
W ciągu ostatnich dni [tekst po raz pierwszy opublikowany był w lutym 2006 roku — Redakcja], tłumy tysięcy ludzi zbierały się w całym muzułmańskim świecie — paląc europejskie ambasady, wygłaszając groźby, a nawet biorąc zakładników, na znak protestu wobec 12 karykatur przedstawiających
Proroka Mahometa, które zostały opublikowane w duńskiej gazecie we wrześniu.
Problemu nie stanowiło to, że karykatury te były umiarkowanie obraźliwe. Skandal
wywołało głównie to, że Prorok w ogóle został przedstawiony. Wielu muzułmanów
uważa jakiekolwiek materialne przedstawienie Mahometa za akt idolatrii. A idolatria jest karana śmiercią. Krytyka Mahometa lub jego nauczań — która
domniemanie również znajdowała się w tych karykaturach — uważana jest za
bluźnierstwo. A, jak się okazuje, bluźnierstwo również jest karane śmiercią.
Dlatego też pobożni muzułmanie mają dwa powody by „nie zaakceptować niczego,
poza ścięciem głów osób odpowiedzialnych", jak zostało to ostatnio objaśnione
przez kaznodzieję w meczecie Al Omari w Strefie Gazy. Religijna histeria nie objęła jedynie „ekstremistów" świata
muzułmańskiego. Siedemnaście rządów arabskich wydało na znak protestu wspólne
oświadczenie, w którym nawoływano do ukarania odpowiedzialnych za opublikowanie
tych karykatur. Pakistański parlament jednogłośnie potępił te rysunki jako
„okrutną, skandaliczną i prowokacyjną kampanię", mającą na celu „urazić wiarę i uczucia muzułmanów na całym świecie". Premier Turcji, Recep Tayyip Erdogan, mimo
że wciąż stara się o przyjęcie swego kraju do Unii Europejskiej, oświadczył, że
te karykatury stanowiły atak na „duchowe wartości" wszystkich muzułmanów. Lider
współrządzącej w Libanie frakcji Hezbollahu zauważył, że całego tego wydarzenia można
było uniknąć, gdyby tylko pisarz Salman Rushdie został słusznie zamordowany za
napisanie książki Szatańskie Wersety.
Dokonajmy inwentaryzacji moralnych intuicji,
jakie przedstawia sobą dzisiejszy islam: 17. września 2005 roku, iracki rebeliant pomógł zebrać
rannych w wyniku wybuchu samochodu pułapki, przewiózł ich do szpitala, by tam
zdetonować swoją własną bombę, zabijając tych, którzy byli już śmiertelnie
ranni, a także lekarzy i sanitariuszy walczących o ich uratowanie. Gdzie wtedy
podziały się okrzyki oburzenia ze strony muzułmańskiego świata? Religijni
socjopaci zabijają niewinnych setkami w stolicach Europy, wysadzają siedziby ONZ i Czerwonego Krzyża, umyślnie mordują grupy dzieci zbierające się wokół
żołnierzy amerykańskich w Bagdadzie, by dostać słodycze, porywają dziennikarzy,
ścinają im głowy, a wideo relacje z tej masakry stają się najpopularniejszą
formą pornografii w świecie muzułmańskim i nikt nie wypowie słowa sprzeciwu,
ponieważ te okrucieństwa są popełniane „w obronie islamu". Ale narysuj obrazek
Proroka, a religijnymi tłumami wstrząśnie religijna furia. Trudno o lepszy
przykład dogmatyzmu religijnego i jego pseudo moralności spychającej na drugi
plan zwykłą, ludzką dobroć.
Już czas, byśmy rozpoznali — i zobowiązali muzułmanów do
rozpoznania — że „muzułmański ekstremizm" nie jest ekstremizmem wśród
muzułmanów. Sam główny nurt islamu reprezentuje ekstremistyczne odrzucenie
intelektualnej uczciwości, równości płci, świeckiej polityki i prawdziwego
pluralizmu. Prawda na temat islamu jest politycznie niepoprawna i przerażająca:
islam to same skrajności i brak centrum. Stając naprzeciw islamu, konfrontujemy
się z cywilizacją, w której historia się zatrzymała. To tak, jakby otworzyły się
wrota czasu i chrześcijanie z XIV wieku zaczęli nagle tłumnie przybywać do
naszego świata.
Islam jest religią, o najszybciej zwiększającej się liczbie
wyznawców w Europie. Prognozy tych zmian demograficznych są złowrogie: biorąc
pod uwagę obecne wskaźniki urodzeń, Francja może za 25 lat stać się państwem w przeważającej mierze muzułmańskim i to w sytuacji, gdyby w tym momencie
zablokowano by imigrację. W całej zachodniej Europie, muzułmańscy imigranci
okazują małą skłonność do przyswajania świeckich i obywatelskich wartości państw
ich przyjmujących, ale jednocześnie wykorzystują te wartości do maksimum -
żądając tolerancji dla swojego zacofania, swojej mizoginii, swojego
antysemityzmu, oraz ludobójczej nienawiści, która jest regularnie nauczana w ich
meczetach. Poprawność polityczna oraz obawa przed oskarżeniem o rasizm sprawiły,
że wielu świeckich Europejczyków stało się niezdolnymi do przeciwstawienia się
przerażającemu, religijnemu oddaniu mieszkających wśród nich ekstremistów .
Próbując załagodzić szaleńczą furię wzbierającą wśród muzułmanów na całym
świecie w reakcji na publikację duńskich karykatur, wielu przywódców Zachodu
ofiarowało przeprosiny za korzystanie z praw, które są konstytutywne dla
społeczeństwa obywatelskiego XXI wieku. Rządy USA oraz Wielkiej Brytanii
skrytykowały Danię oraz inne kraje, które opublikowały te karykatury za
postawienie wolności słowa ponad religijną wrażliwością. Nie często można
zobaczyć, jak najpotężniejsze państwa na Ziemi jednym gestem osiągają nowe
poziomy słabości, wyczerpania moralnego oraz geopolitycznej głupoty. Oto
załagodzenie prawdziwie godne pogardy.
Pogląd, jakoby islam był „pokojową religią zawłaszczoną
przez ekstremistów", jest niebezpiecznym wymysłem. Ani odrobinę nie jest jasne, w jaki sposób
powinniśmy kontynuować nasz dialog ze światem muzułmańskim, ale mamienie siebie
eufemizmami nie jest rozwiązaniem. Wydaje się, że obecnie truizmem w kręgach
zaangażowanych w politykę zagraniczną jest twierdzenie, że prawdziwa reforma w muzułmańskim świecie nie może zostać narzucona z zewnątrz. Ale ważne, by
rozpoznać, dlaczego tak jest: jest tak ponieważ muzułmański świat jest
całkowicie obłąkany przez swój religijny trybalizm. Zderzając się z religijną
dosłownością oraz ignorancją świata muzułmańskiego, musimy zrozumieć, jak
przerażająco odizolowani stali się muzułmanie w kwestiach intelektualnych. Ten
problem jest szczególnie poważny w świecie arabskim. Zwróćmy uwagę: Według ONZ-owskich Raportów Ludzkiego Rozwoju Arabów (UN Arab Human Development
Reports) mniej niż 2% Arabów ma dostęp do Internetu. Arabowie reprezentują
5% populacji świata, a produkują zaledwie 1% wszystkich książek, z których
większość to książki religijne. Co więcej — Hiszpania tłumaczy na język
hiszpański więcej książek rocznie, niż cały świat arabski przetłumaczył od XIX
wieku. [Te dane znacznie się zmieniły na przestrzeni ostatnich 5 lat — Redakcja.]
Nasza prasa powinna informować o tym przerażającym stanie
dyskursu w arabskim piśmiennictwie, odsłaniając stopień, w którym stanowi
on stek kłamstw, teorii konspiracyjnych i nawoływań, by przywrócić świetność z XVII wieku. Wszystkie cywilizowane narody muszą zjednoczyć się w potępieniu
teologii, która obecnie zagraża stabilizacji większej części Ziemi. Umiarkowani
muzułmanie, gdziekolwiek są, muszą otrzymać każde narzędzie, którego potrzebują,
by wygrać wojnę idei ze swoimi współwyznawcami. W innym wypadku będziemy
zmuszeni w przyszłości wygrać kilka bardzo tragicznych wojen. Najwyższy czas,
byśmy zdali sobie sprawę, że końcowym stadium cywilizacji nie jest poprawność
polityczna. Nie jest nim też szacunek dla godnych pogardy, religijnych przekonań
motłochu. Jest nim racjonalność.
Odpowiedź Sama
Harrisa na komentarze i krytykę
Każdy, kto czytał moje publikacje wie, że jestem nadzwyczaj krytyczny wobec
wszystkich wiar religijnych. W innym miejscu przekonywałem, że dominacja
chrześcijańskiego konserwatyzmu w amerykańskiej polityce powinna nas przerażać i zawstydzać. Przekonywałem, że religijny dogmatyzm żydowskich osadników może się
stać przyczyną III Wojny Światowej. Ale przecież istnieje skala zła wyrządzanego w imię Boga.
Pozwólcie więc, że potwierdzę, co oczywiste: jest bezpośredni związek pomiędzy
doktryną islamu a muzułmańską przemocą. Potwierdzanie istnienia tego
bezpośredniego związku stanowi temat tabu, szczególnie wśród politycznych
liberałów. Podczas gdy liberałowie są nieufni wobec religijnego fundamentalizmu w ogólności, konsekwentnie uważają, że wszystkie religie u swego źródła nauczają
tych samych rzeczy i nauczają jednakowo dobrze. To jedno z wielu urojeń,
podtrzymywanych przez poprawność polityczną. Zamiast nieustannie marnować cenny czas,
energię i dobrą wolę na zaprzeczanie roli, jaką pełni islam w utrwalaniu
istnienia muzułmańskiej przemocy, powinniśmy namawiać społeczności muzułmanów,
na Zachodzie i Wschodzie, by reformowały ideologię swojej religii. Nie będzie to
łatwe, jako że Koran i hadisy dostarczają niezwykle skromnej podstawy dla
muzułmańskiego Oświecenia, ale jest to konieczne. To, że islam zawiera specyficzne
koncepcje męczennictwa i dżihadu, które w pełni tłumaczą muzułmańską przemoc, to
prawda, z którą musimy się wreszcie zmierzyć. Jeżeli muzułmanie na świecie nie
znajdą sposobu, by wykreślić metafizykę, która szybko przekształca ich religię w kult śmierci, ostatecznie my będziemy musieli stawić czoło temu
perwersyjnie destrukcyjnemu zachowaniu na całym świecie. Jasne jest, że nie
mówię tu o rasie, ani o etniczności; mówię o logicznych konsekwencjach
konkretnych idei.
Każdy, kto uważa, że to doczesne troski odpowiadają za
muzułmański terroryzm, musi sobie odpowiedzieć na pytania typu: gdzie są
tybetańscy, buddyjscy zamachowcy samobójcy? Tybetańczycy doświadczają okupacji o wiele brutalniejszej, o wiele bardziej cynicznej, niż jakakolwiek doświadczona
przez muzułmanów ze strony Brytyjczyków, Amerykanów, czy Izraelczyków. Gdzie te
tłumy Tybetańczyków, gotowe dopuścić się samobójczych potworności przeciwko
chińskim cywilom? Te tłumy nie istnieją. Co stanowi różnicę, która ma dla nas
znaczenie? Różnica znajduje się w konkretnych zasadach wiary islamu. Nie znaczy
to, że buddyzm nie może pomóc w inspirowaniu samobójczej przemocy. Może, i pomagał (Japonia, II Wojna Światowa). Ale to nic nie daje apologetom islamu.
Jako buddysta, człowiek musi niesamowicie się wysilić, by usprawiedliwić takie
barbarzyństwo. Człowiek musi wysilać się niepomiernie mniej, jako muzułmanin.
Jeżeli wątpisz w zasadność porównania, zapytaj samego siebie, gdzie podziali się
mieszkający w Palestynie, chrześcijańscy zamachowcy samobójcy? Chrześcijanie w Palestynie także doświadczają poniżającej, izraelskiej okupacji. To praktycznie
eksperyment naukowy: wziąć tych samych ludzi, mówiących tym samym językiem,
postawić ich w tych samych, potwornych okolicznościach, ale dać im odrobinę
różne przekonania religijne — i następnie zobaczyć, co się stanie. Co się
stanie? Będą zachowywać się inaczej.
Podczas gdy inne, największe religie świata stanowiły
płodne źródła nietolerancji, jasne jest, że doktryna islamu stwarza wyjątkowe
problemy przy tworzeniu się globalnej cywilizacji. Z punktu widzenia islamu,
świat podzielony jest na „Dom islamu" oraz „Dom wojny", a to drugie określenie
powinno wskazywać, w co wierzą muzułmanie odnośnie sposobu, w jaki ostatecznie
zostaną rozwiązane różnice między nimi, a tymi, którzy nie dzielą ich wiary.
Pomimo, iż bez wątpienia istnieją umiarkowani muzułmanie, którzy zdecydowali się
pominąć niedającą się unieważnić wojowniczość ich religii, islam bez wątpienia
jest religią podboju. Jedyna przyszłość, jaką oddani muzułmanie mogą sobie -
jako muzułmanie — wyobrażać, to taka, w której wszyscy innowiercy zostali
nawróceni na islam, podporządkowani politycznie, lub zabici. Doktryna islamu
dopuszcza jedynie do tymczasowego dzielenia się władzą z „wrogami Boga". Oddani
muzułmanie nie mają wątpliwości co do realności Raju, albo co do skuteczności
męczeństwa jako środka, by się tam dostać. Nie mogą też kwestionować mądrości i słuszności zabijania ludzi, co równałoby się teologicznym zażaleniom. W islamie, to
umiarkowani zostają pozostawieni, by dzielić włos na czworo, ponieważ zasadnicza
idea doktryny jest niepodważalna: nawracać, podporządkowywać lub zabijać
innowierców, zabijać apostatów i podbić świat.
Szczególnie interesować powinno nas to, że przekonania
oddanych muzułmanów stwarzają wyjątkowy problem w kwestii nuklearnego
odstraszania. W końcu istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo zimnej wojny z muzułmańskim reżimem uzbrojonym w broń atomową o dalekim zasięgu. Zimna wojna
wymaga, by obie strony jednakowo odstraszało zagrożenie śmierci. Koncepcje
męczeństwa i dżihadu ignorują logikę, która pozwoliła Stanom Zjednoczonym i Związkowi Sowieckiemu przetrwać pół wieku siedząc, bardziej lub mniej stabilnie,
na krawędzi Armagedonu. Musimy pogodzić się z możliwością, że ludzie, którzy są
tak samo zapaleni, by umrzeć, jak porywacze z 11 września, mogą któregoś dnia
wejść w posiadanie broni nuklearnej. Jak zwrócił na to uwagę Martin Rees,
astronom brytyjskiej rodziny królewskiej, nie ma powodu, by oczekiwać, że
będziemy choć trochę bardziej skuteczni w powstrzymywaniu rozprzestrzeniania
materiałów nuklearnych w małych ilościach, niż byliśmy skuteczni w kwestii
nielegalnych narkotyków. Jeżeli to prawda, broń masowego rażenia w końcu stanie
się dostępna dla każdego, kto będzie ją chciał zdobyć. Wydaje się truizmem
mówić, że nie ma takiej przyszłości, w której aspirujący do bycia męczennikami
byliby naszymi dobrymi sąsiadami.
Tekst oryginału.
Truthdig, 7 lutego 2006r.
« (Published: 19-08-2010 Last change: 20-12-2010)
Sam HarrisAutor bestsellerowej ("New York Times"), wyróżnionej PEN Award książki - "The End of Faith: Religion, Terror, and the Future of Reason" (2005) oraz "Letter to a Christian Nation" (2006). Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda, studiował poza tym religioznawstwo, obecnie pracuje nad doktoratem z zakresu neuronauki. Udziela się medialnie w radio i telewizji, ostrzegając o niebezpieczeństwach związanych z wierzeniami religijnymi we współczesnym świecie. Mieszka w Nowym Jorku. Private site
Number of texts in service: 28 Show other texts of this author Newest author's article: Tajemnica świadomości | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 534 |
|