|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture » Art »
Na początku była chuć... Author of this text: Cezary Markiewicz
Obraz człowieka na
podstawie Requiem Aeternam Stanisława Przybyszewskiego Przełom wieków,
to bolesne załamanie się myśli pozytywistycznej, teoria darwinowska już
przetacza się kamiennym kołem ewolucji, miażdżąc kręgosłupy katolickiej
świadomości pra bytu, a z nią stabilizujący dążenia poznawcze w źródłach
teologicznych lamarkizm, w niedługim czasie mają pojawić się wyniki prac G.J.
Mendla. Tryumfuje hipoteza Kanta-Laplace’a, bogowie umierają w mgławicy
niebytu trawieni nowymi odkryciami naukowymi. Ich śmierć staje się ogólnie
dostępnym faktem, jak było nim niegdyś stworzenie świata w siedmiu dniach,
wiara w katolickie bóstwo musi dźwigać przygniatający ją ciężar, i jakże ma odzyskać swoje miejsce, jeśli umysły przesiąknięte są
racjonalistycznym spojrzeniem epoki poprzedniej. Musi ustąpić nowemu
fenomenowi społecznemu, który zdobywa szerokie rzesze wyznawców, chorujących
na brak nadziei. W tych oto zgliszczach starego świata, własnej drogi poszukuje
również twórczość artystyczna, lecz nie potrafi ona głosić harmonii piękna,
umysłu, bo i jakże zebrać na to siły, skoro niebo jest od teraz kosmosem, śmierć — ostatecznym końcem, a Chrystus od dawna filozofem. A może ma ona być
„ucieczką przed bólem poznania świata", ucieczką tą jest nirwana, a idee szkoły „sztuki dla sztuki" (l’art pour l’art) T. Gautiera nie do końca
znajdują odzwierciedlenie, wszakże jedną z charakterystycznych cech działalności
twórczej jest chęć poznania, a w obliczu utraty możliwości posiadania wyższego
sensu życia, czy jakiegokolwiek innego przeznaczenia człowieka, oprócz funkcji
podtrzymywania ciągłości gatunku, do statusu jedynej drogi poszukiwań
ewoluuje artysta — jednostka o złożonym i „rozkładalnym" charakterze, w tą też stronę zwraca się ogromna część zainteresowania literackiego.
Towarzyszą mu badania rodzącej się psychologii. Znany już jest Jean-Martin Charcot, krystalizują
się tezy Freuda, a naturalizm bynajmniej nie traci na znaczeniu, do głosu
dochodzi rozbudowane w okresie romantyzmu francuskiego skupienie tematu wokół
znaczenia erotyki, przedstawiane często jako akt brutalnego przygniatania tabu,
idąc jakby w ślad za D.A.F de Sade. Z ziemi
polskiej wyrasta, jeden z „les poétes Maudits", o odmiennym nieco
charakterze niż współcześni mu przedstawiciele Młodej Polski. Odmiennym w tym znaczeniu, iż jego światopogląd literacki w dużej mierze kształtował
się poza granicami kraju, gdzie wchłania i współtworzy atmosferę cyganerii
europejskiej (skandynawsko- niemieckiej), dzięki nabytemu tam doświadczeniu, i swoistej odwadze artystycznej, wynikającej z utwierdzenia się w sile oddziaływania
własnej myśli, potrafi on w krótkim czasie narzucić młodym swój światopogląd,
lub choćby zwrócić uwagę polskich odbiorców. Stwarza to konieczność przyjęcia
pewnej postawy i konsekwentnego utrzymywania jej, dlatego też do biografii
autora Złote runo przenika, odzwierciedlanie głoszonej przezeń
ideologii twórczej — ma to na celu stanie się wiarygodnym, żywym bohaterem własnych
dzieł. Wynika to też z potrzeby drobiazgowości w przedstawianiu podejmowanych
tematów, co nie jest możliwe bez wcześniejszego auto doświadczenia
emocji związanych z podobnymi sytuacjami, jak też miało to miejsce w ogólnie
pojętym naturalizmie, przenikającym epoki strumieniem autentyczności w przedstawianiu świata. Odmiennie od założeń pokolenia E.Zoli, w twórczości
Przybyszewskiego trudno dopatrywać się sensów edukacyjnych społecznie, zbyt
wielki żywi ona uraz do filisterskości pozytywistów polskich, zamykającego
działanie pisarza w celach użyteczności. Pobocznie dzieje się jednak inaczej, z przyczyny nabytego przez czytelników przyzwyczajenia, którzy poprzez
subiektywną interpretację widzą utwór jako całość, patrząc nań oczyma, dla których przełamujące granice dotychczasowego tabu, utwory
modernistyczne, są tym bardziej interesujące, im mocniej tę granicę
przekraczają. Podczas lektury tych dzieł dochodzi do swoistego katharsis z poczucia winy, towarzyszącego konfliktowi fantazmów z ich ograniczeniem w postaci norm kulturowych (id/superego), te oczyszczenie dzieje się za sprawą
nietscheańskiego uświadomienia braku odpowiedzialności za popędy i typowości
tych pragnień. I tak też bohater Requiem Aeternam, wtajemnicza nas w poszukiwania nagiej duszy, prowadzące do zagłębienia się w obszary
zarezerwowane wcześniej, wyłącznie dla intymnej nieświadomości. Odsłania
tym samym regułę kierującą światem, ontogenezę powstania bytu:
"Chuć
to prasiły życia, rękojmia wiecznego rozwoju, wiecznego
odchodzenia i wiecznego powrotu, jedyna istota bytu" [ 1 ] Chuć utożsamiona z siłą, istniejącą niczym katolicki bóg, od nieokreślonych i niedających
się określić, prapoczątków istnienia, jest rozumiana nie jako constans
wiedzy, lecz zmienna, żywiołowa zasada przejawiająca się we wszelkim działaniu,
odnajdująca w nim rozkosz do osiągnięcia której dąży. Stworzyła z siebie mózg a później porodziła duszę. Mózg miał służyć pełniejszemu
odczuwaniu wrażeń, głębszemu doznaniu rozkoszy tworzycielki, w ciele człowieka
to swego rodzaju system mający utrzymać jednostkę przy życiu, tak długo jak
będzie ona w stanie dawać przyjemność. Natomiast ogół doznań, doświadczaniem
których Chuć obdarzyła człowieka (a przez niego siebie) nazwany został duszą.
Można ją dookreślić jako „pierwiastek orgiazmiczny", powstały wskutek twórczego
zaspokojenia matki Chuci. Dusza uświadomiona
we własnym pragnieniu, odrywa się od „matczynego łona", by posiąść
podobną jej władzę. Jednak wraz z tym rozdzieleniem dochodzi do unicestwienia
Chuci. Dusza jest bezpłodna, bo powstała przecież jako efekt tworzenia, zatem,
według Przybyszewskiego, świat w którym istniejemy, to ostateczny produkt.
Pozostała tu umierająca dusza i mózg sycący ją całą mocą swych sił,
powoli giną, jednak bez siły kierującej zmianami. Dusza trawiąca reszki
energii pochłoniętej w akcie „kanibalizmu wszechsił", usycha, odcięta od
źródła mocy, pozostały jej jednak usiłowania despotycznego podporządkowania
sobie woli człowieka, korzysta przy tym z zaszczepionych w mózgu dyrektyw
Chuci, sprowadzających gatunek ludzki, do odgałęzienia istot żywych posiadających
zdolność rozmnażania, zdolność ta, to wyłączne przeznaczenie, i siła napędowa
wszelkich działań. W rzeczywistości rozwiniętej cywilizacji, istnienie tego
determinizmu zostało zamaskowane powstaniem „duszy wtórnej", rozumianej
jako przyjęte i powszechnie uznawane za słuszne, postawy moralne, wzorce
osobowe wyznaczające człowiekowi określone role w strukturze ładu społecznego.
Jednakże dłuższe ignorowanie tej głęboko utwierdzonej w nieświadomości — duszy pierwotnej — może powodować zaburzenia psychopatyczne. Niezgodność z prawami natury, przejawiającej się jako pożądanie zostaje przez nią
ukarana, właśnie brakiem równowagi psychicznej. A podporządkowanie się jej oznacza przyzwolenie na stan bezwarunkowej utraty wolnej woli, jest to również
naturalistyczna wizja życia, w której uwidoczniony zostaje tragizm natury
ludzkiej, ulegającej determinizmowi żywiołu, wprzęgającego człowieka w koła
machiny pożądania, hamującej jego popęd umysłowy o ileż silniejszym i wyraźniej
odczuwanym: popędem seksualnym. Do utrzymania
posłuszeństwa dusza posługuje się specyficznymi narzędziami, rozpoznawanymi w kulturze jako emocje towarzyszące miłości. I tak oto tęsknota, utożsamiana
też z samotnością, odczuwaną często jako fizyczny brak, niepełność czy wewnętrzna
pustka, a jedyną możliwością uciszenia jej bolesnego szmeru jest
zdobycie, lub przebywanie w pobliżu partnera życiowego, tu rozumianego jako
samiec lub samica. To poczucie tęsknoty wiąże się również z fenomenem pożądania, z zaspokojenia którego płynie przyjemność, według Schopenhauera, powstaje
jako nagroda za dobre wykonywanie poleceń natury, u Przybyszewskiego osiąga
ona różne stopnie intensywności: od filozoficznego pragnienia urzeczywistnienia
ideału dwójjedni — andromedy, rodzącej jednak świadomość
nieosiągalności, odczuwaną najsilniej podczas zbliżeń płciowych:
"Duch
mój, z którego powstałaś, którego kształtem i ruchem żyjesz,
wił
się w bolesnej rozpaczy, by Cię od nowa wssać, w siebie
roztopić w swych żarach jak kawałek metalu — Ciebie zagubioną,
oderwaną
połowę." — tym
bardziej dramatyczną, iż mężczyzna pamięta stan w którym istniał z „ukochaną" jako jedno zlane w sobie ciało, tu też ma podłoże pogłębione
poza jakąkolwiek określoność gradacji niespełnienie:
"Odchodzę
od Ciebie, jak słońce, co się z ziemią żegna z bólem i z żalem,
że
nie będzie mogło widzieć świętych tajemnic nocy" Z tego najwyższego
tonu, uwzniaślającego sferę fizycznego pożądania, przechodzi autor do nakreślenia
dewiacyjnych aktów graniczących z maniakalną potrzebą somounicestwienia:
"Było,
jak gdybym przyłożył długie, delikatne obcążki do zgangrenowanego
miejsca,
którego zębami chwycić nie mogłem, a teraz ciągnąłem powoli, powoli
-
o, to była straszliwa rozkosz." Sadomasochizm,
jako jedno z najbrutalniejszych fantazmów, w kilka lat później Freud określi
składową „instynktu śmierci". Tu jednak nosi nazwę „wściekłego
tryumfu, epileptycznej chuci".
Potrzeba przeżywania silnych emocji, na granicy bólu i rozkoszy, powoduje
utratę kontroli nad zachowaniami, całkowite zaślepienie w egoistycznym zwierzęcym
głodzie, znajdującym upust w nekrofilii. Człowiek porównany do hieny,
mieszający pożądanie cielesne do kobiety z funkcją najadania się,
gryzieniem, wyszarpywaniem kawałków padliny. A przecież pożywienie jest
niezbędne dla utrzymania organizmu przy życiu, dlatego też sprawia
fizjologiczną radość — mimo, lub być może właśnie, pozostawania w całkowitej
sprzeczności z mózgiem (bohater czeka na jego reakcje), połączenie tych dwóch
składowych tworzy bardzo silne doznanie erotyczne. Zaspokajanie pożądania traktowane jest jako niezbędne — pożywienie. Podobnie jak konieczność
rozluźnienia napięcia, wynikającego ze zwierzęco traktowanego, przedłużającego
się „braku" samicy, czy samca. Nawet
jeśli ma nią być matka. Stosunek kazirodczy, także posiada znamię sodomicznej rozpusty, jako agresywne wysysanie z piersi kobiecej mleka,
wymieszanego z krwią, to gwałtowna niepowstrzymana biologiczna potrzeba,
wychodząca poza wszelkie normy moralne, nie posiada w sobie jednak aspektu,
czerpania satysfakcji z niszczenia norm, i przełamywania starego „ja",
przyjmuje rolę skrajnego objawu strachu, przed nieodpartym przymusem istnienia. W relacji tej bohater jest postacią proszącą, pragnącą powrócić do jej łona — do stanu przedbytu, kojarzonego przecież ze spokojem i bezpieczeństwem:
"I chwyciłaś mnie w Twe ramiona (...) by ponieść mnie w kosmiczną
nieskończoność,
gdzie przestrzeń staję się głupim
urojeniem, a czas sam siebie w ogon gryzie, bo się rozpostrzeć nie może" Erotoman,
przemienia się na powrót w bezbronne dziecko, przerażone ogromem niewiedzy
wobec otaczającego absolutu stworzenia. Oto granice świadomości, po
przekroczeniu których poznaje się prawdziwy obraz pierwotnego „ja". Wciśniętego
głęboko pod skorupę wyparcia, narosłą na kompleksach, niedowartościowania,
alienacji z grup społecznych poza stado. Twórca pisarz, jako artysta wychodzi
poza nawykowość akceptacji własnego charakteru, bada go, rozkładając na
elementy podstawowe, to kolejny etap poszukiwania nagiej duszy — a wyłączną
drogą do jej poznania zdaniem Przybyszewskeigo, jest temat erotyki i stanów
psychopatycznych, dzięki interpretacji których dociera do najgłębszych praw
bytu ludzkiego.
Footnotes: [ 1 ] S. Przybyszewski, Requiem
Aeternam, Wybór Pism, oprac. Roman Taborski, Wrocław 1966, s. 37. « (Published: 30-07-2007 )
Cezary Markiewicz Student filologii polskiej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5487 |
|