|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Various topics tego widoku już nie ma [2] Author of this text: Elżbieta Binswanger-Stefańska
gotujemy z przyjaciółką zielone szparagi
chu, chu, to takie niehumanitarne
rzekła chuchając w główkę szparaga
nie co?
zapytałam niewyraźnie
bo właśnie rozpuszczałam na języku
łyk wina z winnicy w Australii
ludzkie
humanitarne z zaprzeczeniem nie przed tematem
jestem anty!
anty?
zawiesiłam głos i widelec nad garnkiem
antyglobalistką naturalnie
wbiła nóż w warzywną pyszność
prosto z meksykańskiej farmy
jeszcze twarde
parę minut poczekajmy
rozlej wino
wypijmy za pokój
przegryziemy zielonymi szparagami
w sosie rodem z Holandii
*Zurich, w maju 2003*
stu lat urodzinowo......nie wypada życzyć poetkom
są przecież jak aniołowie
zawsze młode piękne
nieśmiertelne i uskrzydlone
inaczej co by było z Safo
wielbiłaby ją tylko Chloe i kilku innych mieszkańców
tamtych wysp i tylko tamtych Aten
a tak gdy czasem wyznają sobie:
"Potrafimy się dzielić, och, prawda, my także.
Ale tylko na ciało i urwany szept.
Na ciało i poezję."
to mówią w nieskończoność
*Zurich, 2 lipca 2003, mój wiersz na 80. urodziny Wisławy Szymborskiej z fragmentem wiersza Wisławy Szymborskiej dedykowanym Halinie Poświatowskiej*
lekcja historii
gdy tylko lody puszczały a wschody słońca z szarych
stawały się różowawe
mężczyźni się gotowali
czapki błyszczące od ozdób
haftowane kaftany
ich kobiety całe zimy nad nimi spędzały
wyszlifowane noże
świeże łuki ostre strzały
nowiutkie kindżały
kolorowe piękne jak diabli
nieustraszone hordy dżingis chanów
i wyruszali
zabijać gwałcić grabić
niejedno nasze DNA
nosi w sobie ich ślady
dziś gdy tylko można coś zarobić
sposobią się dzielne oddziały
menedżerów ludzkimi zasobami
mundury im zrobił Armani
zegarki zegarmistrz szwajcarski
skarpety mają jedwabne
laptopy w miejsce kindżałów
piekielnie wystylizowani
i oni ruszają
zarządzają podbijają
współcześni zdobywcy z lubością
stroją się zdobycznymi diamentami
jest i dłuższy koniec kija
Madryt
Nowy Jork
Waszyngton
Stambuł
Bali...
...Londyn to tylko kolejna
notatka w historii
*Świat, 7 lipca 2005*
nowe znajome
nazywa się Suchocka
Monika Suchocka
nagle wiem że była
właśnie dlatego że
jej już nie ma
jest i druga
której też już nie ma
Karolina
Karolina Glueck
szczęściara
zaklinali los rodzice
post scriptum
Anna Brandt
też teraz jest mi znana
*Kraków, 19 i 20 lipca 2005*
nowy rok szkolny rok później
dziwne świat i tak się kręci
świt pierwszego września budzi mnie
melodią w radiu włączyłam robiąc sobie kawę w ogródku sroki wrzeszczą jak oszalałe
kot kot kot uwaga uwaga
wróg wróg wróg spiker czyta fakty
spokojnym wymodulowanym głosem
południe Ameryki po przejściu huraganu
na rzece Tygrys straszne rzeczy śmierć śmierć
Biesłan rok temu tylko więcej dzieci
a ja robię sobie drugą kawę
nic więcej nie mogę zrobić
kot łasi mi się o nogę
*Kraków, 1 września 2005*
Nowy Orlean
nigdy nie byłam w Nowym Orleanie i nigdy już nie będę
tak jak nie kusi mnie już Bagdad i coraz więcej miejsc na świecie
eliminuje się w miarę jak żyję
jak eliminowały się przede mną
krakowski Kazimierz Warszawa a przecież chodzę ich ulicami
chodzę po końcu świata
*Kraków, 5 września 2005*
Katowice, 28 stycznia 2006, godz. 17. 15, -15°C
powiadają niektórzy
że gołębie usłyszały tchnienie śmierci
na krótko zanim z hukiem spadła
na to miejsce
ale może to zalążek legendy i odgłos miażdżonej materii a śmierć przyszła bezszelestnie
*Kraków, 28 stycznia 2006*
krety i papieże
zastanawia mnie
jak to znoszą krety i czy wiedzą już z doświadczenia
że najpierw zaczyna się ruch
zaledwie wzmożony
walą młotki
rzężą elektryczne piły
słychać krzyki i nawoływania a potem nadejdzie taki dzień w którym cztery miliony stóp
tak na oko licząc
lub lepiej na kreci słuch
zadepczą ich kopce na płask i będą im chodzić po głowach a korytarze ledwo wytrzymają
apokalipsa na całych Błoniach
modlitwy zmieszane z ziemią
śpiewy i zawodzenia i wreszcie ten dzień po
kreci czas zmartwychwstania
*Kraków, 16 maja 2006, na krótko przed wizytą papieża Benedykta XVI*
czas na właśnie
wyłączyłeś mi zegar cyfrowy
zawisłam w nagłym bezczasie
mój zegar wskazuje teraz 88:88* a ja bawię się myślą o właśnie
właśnie istnieje na zawsze
właśnie nie kończy się nigdy
właśnie tak czuję się bez zegara
właśnie nie chce mi się go nastawiać
wczoraj miesza mi się z dzisiaj
dzisiaj rozciąga na wczoraj
poeci czytający wiersze
grosik znaleziony na Stolarskiej
czy być szczęśliwym i bogatym
czy być szczęśliwym i biednym
czy być szczęśliwym i pieprzyć finanse
pyta poeta jak najpoważniej
niech mnie nie stawia przed pytaniem
którą godzinę właśnie mamy i czy to szczęście być bogatym
czy większe znaleźć grosz przypadkiem
*Kraków, w październiku 2006, Nagroda Kościelskich dla Jolanty Stefko i „Wielkie Nocne Czytanie" (Olga Tokarczuk, Adam Zagajewski, Jacek Dehnel, Tomasz Różycki, Artur Szlosarek...), *88:88 czyt.: osiem osiem dwukropek osim osiem*
podniebne przewiny
zawiniły drzewa
wyrosły zbyt wysoko do nieba
winny jest człowiek
zleciał za nisko cokolwiek
winne powietrze
powinno być mniej wietrzne
albo całkiem na odwrót
powinno szarpać i wiać
może tak byłoby bezpieczniej
zawinił deszcz
lub dokładniej że padał za mało
bo gdyby lało ach lało a zimno
tak to zimno jest winne
bo gdyby było choć odrobinę mniej zimne
albo przeciwnie ciut ciut zimniejsze a może to czas jest winien
nieodpowiedni w nieodpowiednim
miejscu i momencie
drzewa wygięłyby się w wietrze
zastygły gdy trzeba na chwilę
samolot zdążyłby przelecieć i nikt by nawet nie pomyślał
że oto w pewien styczniowy dzień o godzinie dziewiętnastej zero siedem
otarł się o włos o śmierć z powodu wierzchołka drzewa
akurat w tym samym miejscu w którym śmignął samolot o jedną odległość dalej
niż niczym niezmącona przestrzeń
*Kraków, 25 stycznia 2008, dwa dni po katastrofie pod Mirosławcem*
Agata Mróz umarła
to nieprawda
że śmierć jest czarna
ta okropna pani
gustuje w wielu barwach
z czerwcowej gamy kolorów
złotko nam wykradła
*Polska, 4 czerwca 2008*
autoportret
kciukiem od lewej dłoni
palcem wskazującym prawej
kciukiem prawej — palcem lewej
wykrawam sobie z życia
mój własny odrębny kadr
jedno oko przymykam — niech spogląda w głąb ego -
drugie tym ostrzej wyostrzam
i ruszam w pościg i jestem i jestem wszędzie tam
gdzie zderza się miejsce i czas
wydarzeń na gorąco
bo oto wielki Voltaire
powiedział coś bardzo ważnego
na tym najlepszym ze światów
klik, klik, jest, jest, mam
i Chopin po kłótni z George Sand
horrendalnej i bardzo głośnej
usiadł do fortepianu (białego, białego) w znienawidzonej Valdemosie
klik, klik, jest, siedzi, gra, klik — byłam tam!
a Lautrec w bezwstydnej pozie w podupadłym burdelu
wśród syfilitek-kokot?
pstryk, pstryk, pstryk, pstryk
seria i jeszcze trochę
bo niby kto jak nie ja?
spojrzenie mam wyczulone a jeszcze ostrzę i ostrzę
to moje osobiste, śmiertelne, żądne
skrzywienie zawodowe
być tam i tylko tam
gdzie delfin kocha się z falą
gdzie nikt jeszcze nie zebrał
szczęśliwych frutti di mare
gdzie cyklon błękitne oko
wytęża w stronę przestworzy i dyszy świeżym ozonem
tam bawię i ja, i ja
uczeń skrzydlatych spojrzeń
wieczny tułacz fotograf
ja — paparazzo samotny
*Zurich, 13 marca 2001*
1 2
« Various topics (Published: 25-06-2008 Last change: 26-06-2008)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5941 |
|