|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Njusy z szamańskich wigwamów: 11-20 lipca Author of this text: Jerzy Szamanowicz
Irlandia, 11.07,
examiner.com: Większością
jednego głosu parlament irlandzki
przeforsował ustawę przewidującą
karalność za bluźnierstwo i obrazę uczuć religijnych. Ta ustawa znana jest pod
nazwą Defamation Act z klauzulą
zawierającą zapis o bluźnierstwie (Blasphemy clause), który w praktyce oznacza,
iż jakakolwiek krytyka (z zamiarem obrazy) tej, czy innej religii będzie
niedozwolona. Dotyczy to zarówno wypowiedzi jak i publikacji zawierających
treści, które mogą być uznane przez „znaczną liczbę wiernych" za obrażające ich
wiarę, czy też przedmiot kultu. Czyli liczą się subiektywne odczucia wiernych -
jak zbiorą się pod przydrożną
drzewem, na którym właśnie objawiła się w cudowny sposób jakaś „święta
dziewica", a zwykły przechodzień zacznie pukać się w czoło na ich widok, to mogą
go zaskarżyć i kolo będzie lżejszy o 25 tys. euro, bo właśnie tyle przewiduje
przyjęty zapis. Oczywiście taki obrazek to również przestępstwo i jawna obraza
bóstwa:
Co zrozumiałe, ustawa nie przewiduje obrazy uczuć
niereligijnych, a więc ateistę można swobodnie lżyć i wyzywać, a o czarnoskórym
gościu mówić, że jest niedomyty.
Za to jak artystka powiesi męskie genitalia na krzyżu to
bluźni i winna być skazana (casus Nieznalska).
Tak to może i wygląda, ale nietrudno domyślić się, że
chodzi o coś innego. W gruncie rzeczy nie liczą się uczucia wiernych, ale
uczucia szamanów — w tym konkretnym wypadku, szamanów katolickich. Nie jest to
raczej przypadek, że ustawę przyjęto niedługo po opublikowaniu raportu Ryana,
ujawniającego wyczyny seksualne (i nie tylko) opiekunów w katolickich ośrodkach w Irlandii. Nie oszukujmy się, chodzi po prostu o stłumienie krytyki wymierzonej w katolicki kler i cały Kościół, czyli o wyciszenie ujadających kundelków. Tak
to było od zawsze
(wiecej).
Kanada, 11.07,
canada.com: I znowu mamy przypadek cudownego uzdrowienia — tym razem w szpitalu w Vancouver, a jego sprawcą, a raczej pośrednikiem a tym procesie, był
szpitalny kapelan, wielebny John Horgan. Pacjent, Peter Anderson przebywał na
oddziale intensywnej terapii z diagnozą wstrząsu septycznego oraz bakteryjnego
zakażenia krwi wywołanego stanem zapalnym, powodującym niszczenie tkanki.
Lekarze dawali mu zaledwie kilka godzin życia, ale nie wzięli pod uwagę czynnika
boskiego. Pomógł im właśnie kapelan, który przy pomocy modlitw i relikwii
błogosławionego Marmiona (ułożył ją na sercu, głowie i nodze umierającego)
cudownie wyzwolił go z rąk kostuchy. Wieść o tym zdarzeniu szybko dotarła do
irlandzkiego księdza, Marka Tierneya, który promuje beatyfikację Marmiona. Po
zbadaniu sprawy przez lokalne władze duchowne trafi ona być może do Watykanu, a papież podejmie ostateczną decyzję, czy cud istotnie miał miejsce. Niektórzy, co
bardziej sceptyczni lekarze twierdzą jednak, że facet miał po prostu szczęście,
ale co oni tam wiedzą w szamańskich sprawach. Ciekawe jednak jest coś innego — w ilu takich „cudownych" uzdrowieniach uczestniczył tenże kapelan w trakcie swej wieloletniej posługi szpitalnej? Niestety, źródło zachowuje
milczenie w tym temacie, ale milczenie to też jakaś odpowiedź.
Londyn, Anglia
13.07,
BBC News: Ojciec Philips North i jego asystent rozpedałowali się na
dobre. Przejechali na rowerach około tysiąca mil, odwiedzili 29 katedr,
włączając słynną Saint Paul's, by zdobyć kasę na remont londyńskiego kościoła w dzielnicy Camden. Do tej pory uzbierali 12 tysięcy funtów kosztem raptem 5
dętek. Dziennie pokonywali około
70 mil, odwiedzili takie miasta jak York, Liverpool,
Bristol i Bradford, spędzając czas na spotkaniach z wiernymi. Jak stwierdził o.
Philips wyprawa ta uświadomiła mu piękno katedr, ich rolę jako daru dla
społeczeństwa a także to, jak ważny jest dla niego lokalny kościół w Camden.
Okazuje się, że sportowe wyczyny i poświęcenia dla zdobycia funduszy nie są w Anglii czymś odosobnionym. Jakiś czas temu inny duchowny spał na dachu kościoła
przez 2 tygodnie, by uzbierać na remont świątyni.
Widać, że angielscy księża nie znają polskich realiów. No i dobrze, szczególnie dla podatników. Mogliby przecież pokrzyczeć z ambony, wziąć
na dywanik wójta, sołtysa, posła czy prezydenta miasta, a ostatecznie nawet
zwołać w trybie pilnym posiedzenie komisji wspólnej. Po co zaraz męczyć się na
rowerach; dostojnicy w sutannach mają przecież czym jeździć i nie są to raczej wysłużone Polonezy. A płaci za to wszystko ten, kto
powinien, czyli polski obywatel: katolik, muzułmanin, Świadek Jehowy, ateista -
czyli my wszyscy.
Kenya, 16.07,
allAfrica.com:
Zanosi się na poważny zamach na wartości chrześcijańskie, na jawne
lekceważenie doktryny godności człowieka. Chodzi oczywiście o problem aborcji,
który był tematem obrad specjalnego komitetu legislacyjnego, z udziałem
przedstawicieli głównych grup wyznaniowych. Jak można się domyślać, grupy
chrześcijańskie domagają się konstytucyjnego zapisu o człowieczeństwie płodu i jego pełnej ochronie od momentu poczęcia. Innego zdania są lekarze — według nich
legalizacja aborcji oznacza mniejszą śmiertelność niemowląt oraz likwidację
zjawisk patologicznych (nielegalnych zabiegów wykonywanych przez „domowe"
akuszerki) i zgonów okołoporodowych z powodu takich praktyk. Twierdzą oni
również, iż kobiety winny mieć prawo do świadomego macierzyństwa, zapisane
właśnie w konstytucji. Takie są standardy przyjęte w liberalnych,
demokratycznych, krajach i pewnie władze
Kenii dostrzegły to wreszcie. Jak i to, iż lepiej jest wychowywać dzieci
chciane, niż znajdować niemowlęta porzucone w supermarketach czy też w koszach
na odpadki, tak jak to bywa w pewnym pięknym kraju nad Wisłą.
Dyskutowano również nad usunięciem z konstytucji zapisu o sądach religijnych — chodzi o sądy islamskie i chrześcijańskie. Konferencja
Episkopatu Kenii nie widzi potrzeby ani konstytucyjnego zapisu, ani w ogóle
istnienia tego typu sądów — również sądów islamskich, czyli tzw. Kadhi courts,
funkcjonujących w krajach islamu od dawna. Jaki będzie efekt tych dyskusji
jeszcze nie wiadomo, ale można przypuszczać, że na rozmowach się skończy.
Anglia, 17.07,
Christian Today: Badania przeprowadzone na zlecenie instytucji
religijnych przyniosły wprost porażający obraz religijnej wiedzy młodszej części
społeczeństwa angielskiego (do 45 lat). Okazuje się, że znajomość Biblii jest
beznadziejnie słaba, a ona sama postrzegana jest jako staromodna księga, nie
mająca odniesienia do wyzwań nowoczesności. Niektóre liczby są wręcz żenujące. I tak 60 % badanych nie znało opowieści o dobrym Samarytaninie, 50 % nie wiedziało
nic o Samsonie i Dalili, 95% nie potrafiło wyliczyć dziesięciu przykazań, a 16%
nie znało żadnego z nich. Pewien respondent powiązał imiona Dawida i Goliata z nazwą statku, a jeszcze inny skojarzył biblijnego Daniela z Królem Lwem.
Niestety źródło nie podaje jakie były odpowiedzi na pytanie o narodowość Matki
Boskiej. Nie można jednak wykluczyć, iż pytanie to padło jedynie w rodzimym
serialu „Rancho", a jaka jest „prawidłowa" odpowiedź to każdy wie -"toż to
Polka".
Anglia,18.07,
BigNews Netork:
Objawił się nam jeszcze jeden Jezus Chrystus — tym razem to Anglik (przynajmniej w ziemskiej powłoce) i były pracownik wywiadu MI5, 10 lat temu skazany za
ujawnienie tajnego dokumentu. Jest także transwestytą, przeistoczył się w kobitkę o wdzięcznym nazwisku Dolores Kane, nosi perukę, mini spódniczkę i sztuczne cycki — prawie jak Jej Dostojność z „Seksmisji". Okazuje się, że te
babskie ciuchy stanowią niezwykle ważny
element proroctwa i mają pomóc „Jezusowi" w jego spełnieniu. Jak sam stwierdził
czuje całym sercem, że jest Mesjaszem a jego misja, czyli zbawienie świata, dokona się w ciągu 4 miesięcy.
Powodzenia. Na razie jednak „Bóg" mieszka na dziko w opuszczonym budynku z grupką (o)showmanów jemu podobnych. Z czego żyje nie wiadomo, ale można sądzić,
iż dla Jezusa to nie problem, choć o dokonanych cudach jeszcze nie było żadnych
informacji.
Jak widać ostatnie
lata przynoszą nam całkiem niezły wysyp Jezusów. W Polsce też go mamy — jest egzorcystą, jasnowidzem, numerologiem, a na
dodatek uzdrawia ludzi przez telefon, za jedyne 100 zł od głowy.
— Kim jestem?
Ziemskie moje ciało jako Romuald Statkiewicz, a wnętrze Jezus Chrystus, Syn Boży
na ziemi obecnie — odpowiada
polski kolega po fachu pięknej Dolores.
I wszystko jasne.
USA, 20.07,
CBN News: I znowu wraca kwestia
relacji między nauką i wiarą. Przez lata stosunki te układały się bardzo różnie,
generalnie jednak to religia, a właściwie szamani, rościli sobie prawo do
ingerencji w sferę nauki. Tym razem jednak cofamy się o 40 lat, do amerykańskiej
wyprawy na Księżyc. Jak twierdzi autor krótkiego felietonu przyjazna
koegzystencja jest jak najbardziej możliwa. Kosmonauta Buzz Aldrin, jeden z uczestników tego lotu zabrał ze sobą przenośny zestaw komunijny — wino, hostię i kielich, otrzymany w prezencie od pastora Kościoła prezbiteriańskiego z Houston.
Według pastora nie chodziło o samą wyprawę, lecz o dochowanie wierności tradycji
tego Kościoła, tak ważnej dla wiernych. Ceremonię komunii odprawił właśnie
Aldrin cytując w jej trakcie ewangelię św. Jana. Komentując to wydarzenie
astrofizyk Jason Lisle, pracownik Muzeum Kreacji w Petersburg w Kentucky,
wyraził opinię, iż potwierdza ono misję nauki jako stworzonej, by czcić Boga.
Nie do końca jednak wiadomo, czy
ceremonia przebiegała zgodnie z dogmatem Krk o transsubstancjacji, bo przecież nie odprawiał jej wyświęcony duchowny.
Ale może nie warto się nad tym za bardzo zastanawiać — w razie potrzeby Kościół
na pewno potrafiłby udowodnić, że wszystko było OK.
« (Published: 23-07-2009 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6697 |
|