|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room » Publishing novelties
Kreacjonizm dla liberałów [4] Author of this text: Jerry Coyne
Przy zajmowaniu się kwestią postępu moralnego pomaga podzielenie moralności na
„etykę", którą filozof A. C. Grayling nazywa „myślenie i teoretyzowanie o tym,
co jest dobre i złe i jak ludzie powinni żyć" oraz „moralne założenia" lub „co,
świadomie lub nieświadomie, wpływa na to, co ludzie robią lub do robienia czego
aspirują w życiu". Etyka obejmuje wartości i zasady skodyfikowane w prawie,
religii lub filozofii, podczas gdy moralność jest sposobem, w jaki ludzie
faktycznie się zachowują. Istnieje tu oczywiste powiązanie: ludzie kierują się
kodeksami moralnymi, a te kodeksy zmieniają się w reakcji na poglądy ludzi.
Niemniej możliwe jest ulepszenie etyki, podczas gdy indywidualne zachowanie
pozostaje właściwie bez zmian. Indie na przykład zakazują dyskryminacji ze
względu na przynależność kastową, ale ma to bardzo mały albo
żaden wpływ na to, jak ludzie w tym kraju traktują się wzajemnie. Nawet najbardziej pobieżny
ogląd historii ludzkości sugeruje, że podczas gdy etyka nieco się polepszyła,
moralność zaledwie drgnęła.
Poprawa etyczna jest najbardziej dla nas oczywista, kiedy dotyczy społeczeństw
zachodnich. Najwyraźniejszym postępem była prawdopodobnie wzmocniona ochrona
prawna kobiet i mniejszości etnicznych w oparciu o uznanie ich za istoty
moralnie równe. Ponadto w większości krajów Zachodu demokracja zastąpiła
dyktaturę i zniknęło wiele okrutnych kar — nie rzucamy już ludzi lwom na
pożarcie, a kiedy torturujemy, robimy to potajemnie. Edukacja i opieka zdrowotna
są szeroko akceptowane jako prawa, a także pojawiła się idea praw zwierząt. (My,
biolodzy, musimy obecnie spełniać rygorystyczne wymagania rządowe, by móc trzymać i eksperymentować na kręgowcach.) Jest więc niezaprzeczalne, że etyka poprawiła
się w niektórych miejscach i w niektórych okresach. Zmiana ta nie jest jednak
ani powszechna, ani jednokierunkowa, także na dłuższą metę.
Można zbudować dobrze podbudowany argument, sprzeczny z twierdzeniem Wrighta, że
etyka bardzo się pogorszyła w miarę ewolucji religii — a szczególnie, że
obniżyła się wraz z przejściem z politeizmu do monoteizmu. Tak twierdził Hume,
rozprawiając z podziwem o „tolerancyjnym duchu bałwochwalców". Utrzymywał on, że
wielość bogów prowadziła do pluralizmu społecznego i intelektualnego, podczas
gdy wiara w jednego boga prowadziła do wykluczenia i nietolerancji.
„Nietolerancja wszystkich niemal religii, które podtrzymują jedność Boga, jest
godna uwagi jako przeciwieństwo zasady politeizmu", napisał w The Natural
History of Religion. I dodał zgryźliwie, że „jeśli wśród chrześcijan Anglicy i Holendrzy przyjęli zasady tolerancji, ta osobliwość zaszła dzięki stałemu
zdecydowaniu świeckiego magistratu, w opozycji do ciągłych wysiłków księży i bigotów". To jest solidna intelektualna i religijna historia, zadająca kłam
poglądowi Wrighta na teologię jako na liniowy marsz ku dobru i światłu.
W historii Zachodu były dwa okresy, kiedy duże grupy ludzi czyniły poważne i zdecydowane próby ulepszenia etyki — i, sprzecznie z tezami Wrighta, zmiany te
angażowały nie religię, ale świecki rozum. Pierwszy okres zaczął się w Atenach w V w p.n.e. i trwał w imperium rzymskim do pierwszego wieku. Był to czas Sokratesa i Arystotelesa,
Cycerona i Markusa Aureliusza, stoików i epikurejczyków, kiedy filozofowie i obywatele rozstrzygali i kodyfikowali moralną odpowiedzialność wzajem wobec
siebie i wobec społeczeństwa. Średniowieczna epoka religijnej pewności
obejmowała wyrafinowane dyskusje o filozofii moralnej, ale dopiero w tysiąc
pięćset lat później, kiedy złamano uścisk kościoła, rozpoczął się drugi okres,
kiedy myśliciele Oświecenia wprowadzili ideę ludzkiej wolności i osadzili
autorytet w racjonalności zamiast w dogmacie. Zupełnie nie jest oczywiste, że
okres pomiędzy tymi dwoma, z jego feudalizmem, uświęconym despotyzmem i prześladowaniami religijnymi, był w jakikolwiek sposób ulepszeniem w stosunku do
wcześniejszych społeczeństw klasycznej Grecji i Aten. Jeśli zaś chodzi o tolerancję w naszych postępowych czasach, to mamy Holocaust, czystki i rzezie
Stalina, krwawe rządy terroru Mao, masakry w Darfurze, Ruandzie i Kambodży,
etniczne i religijne zdziczenie w Irlandii Północnej, Bośni i Sri Lance, żeby
przypominały nam, iż ta spektakularna nietolerancja nadal jest z nami. Nie
rozumiem, jak pogląd, że moralny rozwój ludzkości wykazuje stały postęp, może
przetrwać całą tą straszliwą wiedzę.
Jeśli zaś chodzi o jednostkową moralność:
czy przeciętny mieszkaniec Nowego Jorku, Teheranu lub Tel Avivu jest mniej
skłonny do okradania, oszukiwania i bycia nieprzyjemnym wobec swoich bliźnich
niż byli jego odpowiednicy w starożytnej Grecji lub średniowiecznej Francji? Czy
natura ludzka zmieniła się tak bardzo w ciągu kilku stuleci? No cóż, może
wydawać się, że my, ludzie Zachodu, bardziej przestrzegamy prawa, ale może to
jedynie odzwierciedlać większą zdolność nowoczesnego społeczeństwa do wykrywania i karania przestępstw. Wright proklamuje, że wiara wznosi jednostki na coraz
wyższe szczeble tolerancji i moralności, jak gdyby ta dobra nowina była tak
oczywista, że nie potrzebujemy nawet patrzeć na dowody.
Wright wydaje się sądzić, że religia jest ważnym, być może najważniejszym,
źródłem moralności. Jest to jeden z najszerzej podzielanych poglądów w religijnej Ameryce. Bez moralnych fundamentów boskich, argumentują oni, jaki
jest powód bycia dobrym? Konserwatywni komentatorzy uparcie i bez przerwy o tym
przypominają. Ann Coulter twierdzi, że ci, którzy akceptują ewolucję
darwinowską, uważają, że „moralnie mogą sobie odpuścić. Rób wszystko, co ci się
podoba — śpij ze swoją sekretarką, zabij babcię, dokonaj aborcji swojego
genetycznie uszkodzonego dziecka — Darwin mówi, że będzie to z korzyścią dla ludzkości!" Dwa
miesiące temu amerykańska organizacja ateistyczna spotkała się z ostrą krytyką
za wywieszenie sloganów na autobusach w Chicago: „Możesz być dobry bez Boga",
mimo oczywistej prawdy tego przesłania. Z pewnością niektórzy ateiści są
przyzwoitymi ludźmi!
Wright widzi wiarę jako dźwignię moralną: „Z pewnością jest jakiś moralny postęp
netto w ludzkiej historii (...) I z pewnością religia odgrywa rolę w tym
postępie". Ale jak dużą rolę? A jeśli nie decydującą rolę, to co pozostaje z wiary Wrighta w dobroczynną moc religii? I jaką rolę odegrała religia w historii
ludzkiej niemoralności? Nieco refleksji pokazuje, że kariera religii w historii
moralności jest co najmniej mieszana, albo jeszcze gorzej. Z pewnością we
wszystkich wiarach są piękne nauczania etyczne. Ale od czwartego wieku p.n.e.
filozofowie pokazali przekonująco, że nasze pojęcia tego, co jest moralne lub
niemoralne, nie mogą wypływać z religii. W Euthyphro Platona Sokrates
argumentuje, że stwierdzenie „Bóg jest dobry" ma sens tylko, jeśli mamy standard
dobra, który jest niezależny od Boga. Gdyby było inaczej, wszystko sankcjonowane
przez Boga byłoby dobre z definicji. W przypadku Abrahama obejmowałoby gotowość
do mordowania, a w przypadku Jefty rzeczywiste morderstwo własnego dziecka.
Racjonalni teolodzy wszystkich wiar monoteistycznych uznali to rozróżnienie
między religią i moralnością, chociaż ich poglądy nie zawsze zwyciężyły. Tomasz z Akwinu pisał, że „dobro nie jest dobrem, dlatego, że chce tego Bóg, ale Bóg
chce tego, ponieważ jest to dobrem". Jeśli to prawda, to musimy szukać gdzie
indziej, żeby ustalić, co jest dobrem — może religia nie stanowi źródła
moralności, ale jest wehikułem przekazującym wartości lub poczucia moralne,
które powstały gdzie indziej.
Z pewnością nie można wyprowadzać standardów moralnych Zachodu w naszych czasach z Biblii, ponieważ ani Żydzi, ani chrześcijanie nie aprobują niewolnictwa,
grabieży, masowych morderstw ani kary śmierci za cudzołóstwo, homoseksualizm i pracę w sobotę — okrucieństwa, które są usprawiedliwiane w Starym Testamencie,
jako posiadające aprobatę Boga. Zamiast tego współcześni chrześcijanie wybierają z Biblii najlepsze kąski, odrzucając większość Starego Testamentu i zachowując
Kazanie na Górze. Wierni akceptują tylko taką religijną „etykę", która zgadza
się z ich już istniejącą moralnością. Z pewnością jest to postęp moralny, ale
nie popiera to poglądu, że religia jest gwarancją moralności.
Ponadto, jeśli religia promuje moralność, to możemy z ufnością przewidzieć, że
ateiści będą mniej moralni niż wierzący. Ale to się nie sprawdza. Spójrzmy na
statystyki: ateiści stanowią z grubsza 10 procent amerykańskiej populacji, ale
tylko 0,2 procenta naszej populacji więziennej. Oczywiście działają tu
zakłócające czynniki, takie jak status społeczno-ekonomiczny, ale dane wyraźnie
wskazują w niewłaściwym kierunku. I spójrzmy na ateistyczną Europę, która
zamiast być siedliskiem barbarzyństwa i niemoralności, jest przynajmniej równie
moralna jak Ameryka. Socjolog Phili Zuckerman pokazuje w swojej książce
Society Without God, że Szwecja i Dania, dwa najbardziej ateistyczne państwa
na świecie, są także dwoma najbardziej moralnymi, przynajmniej w kategoriach
braku przestępstw, wysokiego poziomu pomocy rządowej dla pokrzywdzonych przez
los i wysokiej sumy pomocy per capita dla innych krajów. Z pewnością nie
ma żadnych dowodów, że wielu ateistów ma jakościowo inny typ moralności niż
wielu wierzących. Sondaż biologa Marca Hausera i filozofa Petera Singera
pokazał, że wierzący wielu wyznań nie różnią się od siebie ani od ateistów w rozwiązywaniu hipotetycznych dylematów moralnych.
Wreszcie rozważmy to, co większość z nas uważa za prawdziwe polepszenie etyki
przez ostatnich kilka stuleci: ideę demokracji; eliminację najokrutniejszych
kar; przyjęcie równych praw dla mniejszości etnicznych i rasowych,
homoseksualistów i kobiet; zniknięcie niewolnictwa; lepsze traktowanie zwierząt i coraz powszechniejszy pogląd, że seksualność dorosłych ludzi jest ich prywatną
sprawą. W każdym wypadku impet do zmiany przyszedł w przeważającej mierze ze
świeckiego światopoglądu. Religia albo nie odgrywała żadnej roli, albo odgrywała
małą role, albo też sprzeciwiała się moralnej innowacji lub dołączyła, kiedy
zmiany już zachodziły. (To prawda, że wiele kościołów popierało amerykański ruch
praw obywatelskich, ale powinniśmy także pamiętać, że we wcześniejszych czasach
wierni cytowali Biblię na poparcie niewolnictwa.) Jeśli część świata ulepszyła
się moralnie, ta zmiana dokonała się nie z powodu religii, ale pomimo religii.
V.
Jeśli Wright myli się w kwestii źródła postępu moralnego, to skąd on się bierze? To jest trudne
pytanie i nie brak na nie odpowiedzi, ale czy niektóre z nich są bardziej
wiarygodne niż odpowiedź Wrighta? Na przykład zdaniem Petera Singera
rudymentarne formy altruistycznej moralności wyewoluowały w małych grupach
naszych przodków, łowców-zbieraczy. (Ponieważ altruizm wymaga samopoświęcenia,
geny na to zachowanie mogą być faworyzowane, tylko jeśli powstają w grupie
ludzi, którzy współdziałają ze swoimi krewnymi — a więc mają podobne geny — lub w grupach ludzi, którzy wielokrotnie spotykają tych samych niespokrewnionych z nimi ludzi i istnieje szansa, że poświęcenie będzie odpłacone.) W miarę jak
populacje ludzkie rozrastały się i kontaktowały ze sobą, ludzie zaczęli
rozumieć, że twierdzenie, iż ktokolwiek jest moralnie uprawniony do lepszego
traktowania niż ktokolwiek inny, jest nie do zaakceptowania. I tak,
zainspirowana rozumem, rozwinęła się forma złotej reguły i rozprzestrzeniła po
świecie. Fiński filozof Edvard Westermarck przedstawił podobną myśl, ale
twierdził, że to nie rozum spowodował wzrost moralności, ale powodem był
naturalne szerzenie się altruizmu powstałego w małych społecznościach. (Żadna z tych teorii nie wymaga, by altruizm był genetycznie wyewoluowanym zjawiskiem.)
1 2 3 4 5 Dalej..
« Publishing novelties (Published: 05-08-2009 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6717 |
|