The RationalistSkip to content


We have registered
204.314.418 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom II
Mariusz Agnosiewicz - Heretyckie dziedzictwo Europy
 Reading room »

Tajna narada Ewangelistów [1]
Author of this text:

Zapadał zmierzch. Czterej brodaci mężowie, odziani w niezbyt czyste, sięgające ziemi opończe, szli powoli wąską, wyboistą uliczką. Mimo późnej pory upał ciągle dawał się im we znaki. Byli u kresu sił — nie tyle szli ile raczej wlekli się noga za nogą.

- Jestem głodny — powiedział Mateusz.
— A mnie strasznie chce się pić — jęknął Marek, ocierając pot z czoła.
- Nogi mnie bolą — Łukasz zachwiał się i byłby upadł, gdyby Mateusz nie podtrzymał go, chwytając za ramię.
- Już niedaleko. Widzicie? — Jan podniósł kostur i wskazał niewielki, biały dom, stojący u zbiegu dwóch ulic — jesteśmy na miejscu. To tawerna „U Bachusa".

Po chwili stanęli pod drzwiami. Tuż nad wejściem wisiał sporych rozmiarów szyld z rysunkiem jakiegoś grubasa, który przykładał do ust dzban i z zainteresowaniem przyglądał się kilku nagim kobietom, tańczącym wokół niego. Marek uniósł głowę i popatrzył ponuro.

- Okropność — mruknął — pogańskie bohomazy ...
- Nie przejmuj się — Jan uchylił drzwi — To tylko Bachus, i to niezbyt udany. Chodźcie, właściciel jest moim znajomym. Całkiem nieźle dają tu jeść ...

Weszli do środka. W nozdrza uderzył ich zapach wina, smażonej ryby i duszonych warzyw. Przy stołach z grubych desek siedziało kilku mężczyzn i posilało się w milczeniu. Jan rozejrzał się i skierował w stronę wolnego stołu w kącie tawerny.

- Nikt nam tu nie przeszkodzi — ciężko usiadł na ławie i oparł kostur o ścianę — Siadajcie. Zaraz coś zamówię.

Przybysze rozsiedli się na ławach, oddychając ciężko. Jan pomachał ręką w kierunku ogromnego, łysego właściciela, który podszedł wolnym krokiem i obrzucił ich podejrzliwym spojrzeniem.

- Nie pamiętasz mnie? — zapytał Jan — Nie widzieliśmy się kilka lat, ale ty nic się nie zmieniłeś. No, może tylko nieco schudłeś ...
- Janie — uśmiechnął się gospodarz, poznawszy gościa — Rzeczywiście, interesy nie idą zbyt dobrze, więc i ja chudnę w oczach… Jeszcze rok czy dwa i będę musiał zamknąć budę. Co wam podać?
- Daj, co masz najlepszego, ale najpierw przynieś nam wina i trochę wody. Jesteśmy strasznie zmęczeni.

Gospodarz oddalił się i po chwili młoda, zgrabna dziewczyna przyniosła dwa spore dzbany. Postawiła je na stole wraz z czterema glinianymi kubeczkami. Jan zajrzał do jednego z dzbanów, powąchał, kiwnął głową z aprobatą i rozlał czerwony płyn do kubeczków. Każdy z brodaczy chwycił swój kubek i szybko opróżnił jego zawartość. Jan nalał ponownie, dodał do każdego naczynia trochę wody i popatrzył na towarzyszy swymi wyblakłymi, mądrymi oczami.

- Zaprosiłem was tutaj — zaczął powoli — aby porozmawiać o Nauczycielu.

Mateusz popatrzył na Jana z ciekawością, Marek w zamyśleniu sączył płyn ze swojego kubka, a Łukasz niecierpliwie rozglądał się za jedzeniem.

— A o czym tu rozprawiać? — zapytał — Już Go dawno nie ma. Od czasu, jak nas opuścił minęło chyba z sześćdziesiąt lat, a od chwili, gdy Gabriel zwiastował Maryi jego narodzenie, może ze sto.
- Zaraz, zaraz — odezwał się Mateusz — Nie Maryi, tylko Józefowi. Coś ci się chyba pomyliło, mój kochany.
- Nic mi się nie pomyliło — zaperzył się Łukasz — „W szóstym miesiącu Bóg posłał anioła Gabriela do miasta galilejskiego, zwanego Nazaret, do dziewicy zaślubionej mężowi, któremu było imię Józef z rodu Dawida, a dziewica miała na imię Maryja" (Łk 1, 26-27).
- Widzę, że pamięć cię zawodzi- zaśmiał się Mateusz — „Z narodzeniem Jezusa było tak. Kiedy Jego matka, Maryja, poślubiła Józefa, znalazła się w stanie błogosławionym za sprawą Ducha Świętego (...). Józef był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał jej zniesławić, zamierzał po cichu z nią się rozwieść. Ale kiedy powziął tę myśl, anioł Pański ukazał się mu we śnie i powiedział: Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć twojej żony Maryi, bo to, co się w niej poczęło, pochodzi od Ducha Świętego. Urodzi syna i nadasz Mu imię Jezusa, albowiem On uwolni swój lud od grzechu" (Mt 1, 18-21).
- Co ty opowiadasz! — Łukasz o mało nie zakrztusił się winem — Niedawno miałem widzenie, że za tysiąc lat artyści będą malować klęczącą kobietę i pochylonego nad nią anioła, a nie brodatego Żyda w łóżku.
— A co mnie obchodzi twoje widzenie i artyści, w dodatku za tysiąc lat! Myślisz, że to jest dowód ...
- Przestańcie — przerwał im Jan — Nie pora teraz na kłótnie.
- Racja — dodał Marek — Ja nic nie wiedziałem o zwiastowaniu, a mimo to ...
- Jeżeli nic nie wiedziałeś, trzeba było niczego nie pisać — wpadł mu w słowo Mateusz.
- Właśnie! — poparł go niespodziewanie Łukasz — A jeżeli już koniecznie musiałeś coś napisać, trzeba było chociaż wspomnieć o Gabrielu i Maryi...
- Gabrielu i Józefie, chciałeś powiedzieć — Mateusz spojrzał na niego wyzywająco.
- Dosyć! — krzyknął Jan widząc, że kłótnia znów wisi w powietrzu — Jeszcze słowo o zwiastowaniu a porachuję wam kości moim kosturem.

Na szczęście gospodarz przyniósł właśnie zupę z soczewicy, więc Ewangeliści umilkli i każdy pochylił się nad swoją miską. Przez chwilę słychać było tylko ciche siorbanie i stuk łyżek o dna naczyń. Wreszcie Jan otarł usta rękawem i odsunął miskę.

- Widzę, że czekają nas poważne problemy — powiedział w zamyśleniu.
- Ale o co ci chodzi? — zapytał Mateusz — Po co się tu zebraliśmy? Czy sądzisz, że nie mam nic ważniejszego do roboty, niż wysiadywać w jakiejś tawernie i kłócić się z Łukaszem?
- Chodzi mi właśnie o to — Jan zawahał się przez chwilę — że każdy z was gada co mu ślina na język przyniesie i pisze bez ładu i składu, zamiast skupić się na prawdzie.
- Na prawdzie? „A co to jest prawda ?" jak zapytał Poncjusz Piłat (J 18, 38) — zaśmiał się Marek — Prawdę zna tylko Najwyższy.
- Cieszę się, że cytujesz moją Ewangelię — powiedział cierpko Jan, a po chwili dodał podniesionym głosem — Ja też znam prawdę, bo wszystko widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy. Słuchałem nauk Jezusa, stałem pod krzyżem...
- Akurat — przerwał mu Mateusz — Może chcesz powiedzieć, że to właśnie ty byłeś umiłowanym uczniem naszego Mistrza?
- Oczywiście — odparł Jan — każdy o tym wie.
- Wcale nie każdy. Ja na przykład nie wiem i powiem ci, że różnie się o tym mówi. Niektórzy powiadają, że takim uczniem był Łazarz, inni że Maria z Magdali a nawet — tu ściszył głos do szeptu — a nawet że Judasz, niech będzie przeklęty po wieki wieków.
- Co za bzdury! — krzyknął Jan — Ale wymyśliłeś: Maria, Judasz… Ja byłem umiłowanym uczniem i basta!
- Nie sądzę — Mateusz popatrzył na Jana z uwagą — Ja też wiele słyszałem i widziałem, bo wszędzie chodziłem z naszym Nauczycielem, i jakoś nie mogę sobie ciebie przypomnieć. Owszem, pamiętam Jana Chrzciciela i Jana syna Zebedeusza ...
- To właśnie ja! Tak nazywał się mój ojciec ...
- Dziwne. Strasznie się zmieniłeś przez te lata, nie mogę cię w ogóle rozpoznać — zaśmiał się Mateusz — A może mam coś z oczami?
- Przestań się śmiać, ty … ty celniku!

Mateusz zgrzytnął zębami ze złości. Zerwał się z ławy, ruszył w kierunku Jana, który nerwowo chwycił swój kostur i nie wiadomo, jak zakończyłaby się ta wymiana zdań, gdyby nie spokojny głos Marka.

- Uciszcie się — Marek nadział na patyczek oliwkę, których sporą miseczkę przyniosła tymczasem służąca i oglądał ją z uwagą — Ciągle nie wiemy, czego Jan od nas chce. Mateuszu, uspokój się, a ty — zwrócił się do Jana — powiedz wreszcie, o co ci chodzi?
- Dajcie mi dojść do głosu — Jan odłożył kostur — Chcę, aby potomni mieli jasny obraz męczeństwa naszego Pana, aby nie błądzili w mroku, karmieni zmyślonymi historiami. Tymczasem wasze Ewangelie, panowie synoptycy, są pełne sprzeczności ...
- Nie wasze, tylko nasze Ewangelie — poprawił go Marek — To po pierwsze. A po drugie to twoja Ewangelia, Janie, różni się od naszych najbardziej i ona właśnie robi wrażenie zmyślonej.
- No wiesz — Jan aż się zatrząsł z oburzenia — zapominasz, że byłem naocznym świadkiem ...
- Powtarzasz się, mój drogi. Jeżeli nawet byłeś naocznym świadkiem, to nie oznacza, że tylko twoja Ewangelia mówi prawdę, a nasze można wyrzucić do kosza, jako kłamliwe i zmyślone. Pisałeś 60 lat po śmierci Jezusa, a pamięć nie jest twoją najmocniejszą stroną. Masz już swoje lata, mój kochany!

Siedzący przy sąsiednim stole mężczyźni przerwali posiłek i z uwagą zaczęli się przysłuchiwać głośnej dyskusji. Także gospodarz zbliżył się do rozgorączkowanych Ewangelistów i dłubiąc w zębach śledził z zainteresowaniem ich kłótnię.

- Zgoda, zgoda, panowie! — zawołał Marek — Proponuję, żeby każdy z nas przypomniał pozostałym, co wie, powiedzmy, o pojmaniu Nauczyciela a potem jakoś dojdziemy do ładu.
- Wątpię — skrzywił się Mateusz — Jan chce koniecznie przeforsować swoje zdanie. Przecież wszystko widział — dodał kpiąco.
- No to powiedzcie, kto niósł krzyż na Golgotę — Jan nie zwracał uwagi na jego słowa — Ciekaw jestem, czy chociaż to pamiętacie ...
- Jak to, kto? Oczywiście, że Szymon z Cyreny (Mk 15, 21): „I zmusili pewnego przechodnia wracającego z pola, Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, aby niósł Jego krzyż" — spokojnie oświadczył Marek — Prawda? — zwrócił się do Mateusza i Łukasza, którzy pokiwali zgodnie głowami.
— A właśnie że sam Jezus! — triumfalnie zawołał Jan — (J 19, 17): „I dźwigając krzyż wyszedł na tak zwane Miejsce Czaszki, a po hebrajsku Golgota". A wyście wymyślili jakiegoś Szymona, Aleksandra i Rufina. To śmieszne.
- Rufusa. To ty jesteś śmieszny — zaperzył się Łukasz — Oczywiście, że krzyż niósł Szymon (Łk 23, 26-31): „Kiedy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny wracającego z pola i włożyli nań krzyż, żeby go niósł za Jezusem. A szedł za Nim wielki tłum ludu, a zwłaszcza kobiet, które płakały i zawodziły nad Nim. Jezus obróciwszy się do nich powiedział: — Nie płaczcie nade mną, płaczcie raczej nad sobą i nad swoimi dziećmi, bo nadchodzą dni, kiedy będą mówić: szczęśliwe niepłodne, które nie rodziły, i piersi które nie karmiły".
- Prawdę mówiąc, nic nie wiem o tłumie niewiast i przemowie Jezusa — z wahaniem odezwał się Mateusz — Nie sądzę, żeby ubiczowany, opluty, z krwawiącą od korony cierniowej głową mógł przemawiać i w dodatku straszyć biedne kobiety ...
- Nie słyszałem o koronie cierniowej — rzekł Łukasz — Wiem tylko, że Piłat skazał Go na śmierć „jak tego chcieli. Kiedy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona" (Łk 23, 25-26), który razem z Jezusem wszedł na Golgotę.
- Mniejsza o koronę. No a co było dalej? — Jan spojrzał na kilka ślimaków, które akurat przyniosła służąca i postawiła przed nimi — Kiedy już weszli na Miejsce Czaszki.
- „Dali Mu do picia wino zmieszane z żółcią, lecz skosztowawszy go nie chciał pić" (Mt 27, 34) — powiedział Mateusz.
- Nie z żółcią, tylko z mirrą — poprawił go Marek — „I podawali Mu wino zmieszane z mirrą, którego nie przyjął" (Mk 15, 23).
- Nic Mu nie dali — Łukasz popatrzył na nich zdumiony — „Przyszli na miejsce zwane Czaszką. Tam ukrzyżowali Jezusa i złoczyńców" (Łk 23, 33).
- No i widzicie! — triumfował Jan — Każdy plecie co innego. Pewnie, że nic Mu nie dali. Ukrzyżowali Go i kwita.
- Dali Mu wino z żółcią — wycedził powoli Mateusz — A potem wszyscy śmiali się z Niego, „Tak samo ubliżali Mu złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani" (Mt 27, 44).
- Aha, masz rację — Marek na to — „Ukrzyżowani z Nim razem też z Niego szydzili" (Mk 15, 32).
- Nic podobnego — zaprotestował Łukasz — „Jeden z powieszonych złoczyńców urągał Mu (...) a drugi karcąc go rzekł: Czy ty nawet teraz nie boisz się Boga kiedy cierpisz tę samą karę? My cierpimy sprawiedliwie, dostajemy to, na cośmy sami zasłużyli, lecz On nic złego nie uczynił. I mówił: Jezusie, pamiętaj o mnie, kiedy przyjdziesz do swojego królestwa. I rzekł mu: Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju" (Łk 23, 39-43).
- Piękne, lecz nieprawdziwe — Jan skusił się na jednego ślimaka — Zresztą może to zaświadczyć także Jego matka, która stała pod krzyżem...


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Usprawiedliwianie zła
Hedonizm polski. Ujęcie z przymrużonym okiem.

 See comments (6)..   


«    (Published: 04-08-2009 Last change: 05-08-2009)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Michał Kwast
Doktor biologii, od szeregu lat prowadzi z żoną aptekę, W chwilach wolnych od innych zajęć zajmuje sie, jak to określa, prywatną, ateistyczną egzegezą Świętej Księgi.

 Number of texts in service: 4  Show other texts of this author
 Newest author's article: Odkrycie stulecia: prawdziwa Księga Rodzaju
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 6715 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)