|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
The Bible » »
Odkrycie stulecia: prawdziwa Księga Rodzaju [1] Author of this text: Michał Kwast
Pewnego ciepłego, słonecznego
popołudnia kopałem na swej działce grządkę pod pomidory. Aby urozmaicić sobie to w końcu nudne zajęcie, zacząłem rozmyślać o różnych różnościach aż wreszcie
skupiłem się na jednej sprawie, która zresztą ciekawiła mnie od dawna. Zadałem
sobie pytanie, co oznacza pojęcie „tekst natchniony" w odniesieniu do dzieła
religijnego. Konkretnie chodziło mi o Biblię: dlaczego, jak się powszechnie
uważa, uchodzi ona za dzieło natchnione? Po głowie tłukły mi się
przeczytane gdzieś różne definicje tego wyrażenia. Szczególnie spodobał mi się
tak zwany „argument bezpośredni", czyli to, co Biblia mówi sama o sobie. Otóż w drugim liście do Tymoteusza św. Paweł stwierdza (nie wiedzieć czemu, stanowczo i kategorycznie), że „Każde Pismo jest natchnione przez Boga i przydatne do
nauczania i przekonywania, do poprawiania i do wychowywania w sprawiedliwości"
(2 Tm 3, 16). Wystarczyło więc, aby autor oświadczył, że jego pismo zostało
natchnione przez Boga, aby kilkadziesiąt pokoleń chrześcijan przyjęło to za
dobrą monetę i potraktowało ze śmiertelną powagą. Spisując wieczorem swoje
przemyślenia zastanawiałem się przez moment, czy nie postąpić podobnie i gdzieś
między wierszami, nie napomknąć, że ja także zostałem natchniony. Byłby to
niezbity dowód na nieziemskie pochodzenie mojego tekstu. Ostatecznie uznałem
jednak, że co było wolno Pawłowi tego nie wolno Michałowi. Ponieważ grządka była pokaźnych
rozmiarów, miałem dużo czasu na rozmyślania i gdy słońce chyliło się ku
zachodowi doszedłem do wniosku, jako bezbożnik i nieuk w zakresie
biblioznawstwa, że tekst prawdziwie natchniony to taki, który nie
wprowadza niepotrzebnego zamieszania swoją wieloznacznością. Nie musi być
krystalicznie jasny, bowiem grzeszny, „ograniczony umysłowo" człowiek, nawet
inspirowany przez Ducha Świętego, nie zawsze potrafi zrozumieć podszepty
Transcendencji, aby wypowiedzieć się z matematyczną precyzją. Powinien być
jednak na tyle zrozumiały, aby jego jednoznaczna interpretacja, sens, przesłanie
nie nastręczały trudności.
Takie postawienie sprawy od
razu wykluczyło Biblię jako tekst natchniony! Masz ci los! A przecież Biblia
jest dziełem natchnionym — tak uważa tysiącletnia Tradycja
chrześcijańska. Jak wybrnąć z tego dylematu ? Dlaczego księga, będąca samą
kwintesencją niejasności, wieloznaczności, niezrozumiałości, tajemniczości -
trudno znaleźć wśród źródeł pisanych drugą taką — jest uznana za natchnioną?
Może „natchnienie" w sensie teologicznym oznacza kompletny brak jasności i precyzji, oznacza takie nagromadzenie sprzeczności, tajemniczości,
nielogiczności i bezsensu, że żaden normalny człowiek nie jest w stanie
zrozumieć ani słowa z tego, co czyta? Albo, co gorsza, jest w stanie zrozumieć,
ale „po swojemu" nie zaś „tak, jak trzeba", co kiedyś prostą drogą prowadziło na
stos.
Kopiąc i spulchniając ziemię
przypomniałem sobie, że jeden z naszych wybitnych pisarzy w wywiadzie udzielonym
Tygodnikowi Powszechnemu, zapytał: „Czy (...) Biblia jest książką, w której
wszystko powinno być jasne?" i zaraz sam sobie odpowiedział: „Oczywiście nie. Z natury rzeczy jest to księga tajemnic". Proszę bardzo: z natury rzeczy
jest to księga tajemnic, a wszystko to jest oczywiste:
Biblia, swego rodzaju podręcznik dla grzeszników, informator, jak
osiągnąć Królestwo Boże i nie trafić do piekła, jest księgą tajemnic! Wyobraźmy
sobie piękny literacko lecz „pełen tajemnic" przewodnik po Tatrach. W każdej
dolinie i pod każdą ścianą skalną leżałyby szczątki nieszczęśników, którzy taki
przewodnik nabyli i próbowali z niego skorzystać! Zatem albo Bogu nie zależało
na tym, aby czytelnik Biblii mógł, czerpiąc z niej wiedzę o zbawieniu, zasiąść
po Jego prawicy, albo też Jego wysłannik, nieoceniony Duch Święty, spisał się
marnie: zamiast wyjaśnić — wszystko poplątał.
Wbrew więc zdrowemu rozsądkowi a być może i wbrew pragnieniom i oczekiwaniom wiernych, którzy woleliby mieć do
czynienia z księgą dającą wyraźne i zrozumiałe wskazówki dotyczące szczęścia
wiekuistego, „natchniony" oznacza „niezrozumiały" i „tajemniczy". Kolejny raz,
tym razem w przypływie buntu i sprzeciwu wobec takiego stanu rzeczy, zakrzyknąłem: „Dlaczego?" Dlaczego Duch Święty, działający z polecenia Bożego, a więc reprezentujący najwyższą, wręcz nieskończoną mądrość, inteligencję i erudycję nie pomógł autorom biblijnym napisać dzieła zrozumiałego dla
współczesnych, dla potomnych, dla mądrych i tych nieco głupszych? Przecież Bóg z miłości do stworzenia mógł w swej wszechmocy wypowiedzieć się jasno i zrozumiale. Przede wszystkim w kwestii zbawienia (aby wierni uzyskali wyraźny
drogowskaz ukazujący drogę ku Królestwu Niebieskiemu, omijając po tej drodze
ogień piekielny), ale także w innych sprawach, na przykład dotyczących
stworzenia świata, człowieka, dziejów ludzkości. Co by Mu to szkodziło?
Czytelnik odczytałby wtedy słowo Boże dosłownie czyli zgodnie ze zdrowym
rozsądkiem, a nie doszukiwał się w nim gatunków literackich, alegorii,
przenośni, legend czy mitów. Tymczasem Duch Święty skomplikował tekst do tego
stopnia, że dopiero obecne pokolenie, a i to tylko w osobach swoich najbardziej
wykształconych przedstawicieli, czyli „uczonych w Piśmie" biblistów i teologów,
jest jakoby w stanie poznać Jego zamysły, w ograniczonym zresztą zakresie.
Czyżby także w opinii Bożej „jasne i zrozumiałe" oznaczało „trywialne i prymitywne" a „niejasne i niezrozumiałe" to „wzniosłe i godne najwyższego
szacunku"?
W zamyśleniu oparłem się o szpadel i zadałem sobie następne, tym razem retoryczne, pytanie: jakie były
skutki tego poplątania, tego wielowiekowego obcowania z dziełem natchnionym? Otóż skutki były, niestety, opłakane. Nie znając odkrytego niedawno klucza do
prawidłowej (?) interpretacji Biblii (polega on, w uproszczeniu, na „wczuciu się w mentalność ludzi, żyjących w tamtych czasach" oraz przede wszystkim na
dokładnym scharakteryzowaniu gatunku literackiego, z którym mamy akurat do
czynienia), przez całe stulecia odczytywano ją dosłownie. Bóg stwarzał świat
przez tydzień; kobieta powstała z żebra mężczyzny, Adama; Bóg pomieszał języki
budowniczym wieży Babel. Skoro tak pisali natchnieni autorzy, to znaczy,
że tak właśnie było! Na podstawie Biblii obliczano więc moment stworzenia
świata (kilka tysięcy lat temu), pouczano maluczkich, dlaczego Kain zabił Abla a nie odwrotnie, co się stało w Sodomie i jaka była wyporność statku, który
zbudował Noe. Nikomu do głowy nie przychodziło, że Biblię można odczytywać
inaczej. Na zdrowy rozum było to podejście słuszne: po co mieliby autorzy bawić
się różnymi formami literackimi i uciekać się do alegorii i niedomówień,
zamiast prosto i zwyczajnie kłaść do niezbyt mądrych głów prawdę o stworzeniu
świata, dziejach ludzkości (ze szczególnym uwzględnieniem narodu żydowskiego)
oraz o zbawieniu. Zwalczano więc, z Biblią w ręku, wszelkie nowe prądy, nowe
sposoby myślenia, odkrycia naukowe, prawdy nauk przyrodniczych, walczono na
śmierć i życie z wybitnymi umysłami, z każdym kto interpretował Biblię inaczej
niż tylko dosłownie. Dzieje tej nierównej walki są powszechnie znane. I nagle,
patrzcie państwo, po upływie dwóch tysięcy lat okazało się, że te wszystkie
pokolenia duchownych (z papieżami włącznie), filozofów, teologów, nauczycieli,
Ojców Kościoła, apologetów, badaczy Pisma — myliły się! Że jednak rację mieli
Kopernik, Galileusz, Darwin i wielu innych, którzy odrzucali Biblię jako źródło
wiedzy. Za tę zbrodnię wielu ludzi
było surowo karanych, torturowanych, łamanych psychicznie, mordowanych. Tak oto
tekst „natchniony" stał się powodem ogromnych cierpień tysięcy i tysięcy istnień
ludzkich. Można by zatem zakrzyknąć wielkim głosem: "Uchowaj nas Boże od
tekstów natchnionych!!".
W przypływie wściekłości
uderzyłem mocniej łopatą i nagle poczułem, że natrafiła ona na coś twardego.
Rozrzuciłem ziemię rękami i ujrzałem mocno zniszczoną drewnianą skrzynkę
zawierającą, jak się wkrótce okazało, cienki zwój papirusu. Rozwinąłem go
delikatnie i oczom moim ukazał się jakiś starożytny tekst, napisany
prawdopodobnie po hebrajsku (lub aramejsku). Z niemałym trudem przetłumaczyłem
go na polski i ze zdumieniem stwierdziłem, że są to pierwsze wersy Księgi
Rodzaju, ale brzmiące zupełnie inaczej, niż te powszechnie nam znane!
Przeczytałem je kilka razy i dotarło do mnie, że mam oto przed sobą dzieło
niewyobrażalnie wielkiego formatu. Dzieło, którego treść przez stulecia nic nie
straciła na aktualności, jest zrozumiała, i to prawie całkiem dosłownie,
dla każdego czytelnika: mądrego i głupiego, współczesnego nam rodaka i Żyda,
żyjącego tysiące lat temu w Jerozolimie. Poniżej przedstawiam ten tekst, który
wstrząśnie podstawami biblistyki i zmieni nasze spojrzenie na kanon biblijny.
Tłustym drukiem wyróżniłem fragmenty identyczne z tekstem Biblii Poznańskiej 2000 i ze zdumieniem stwierdziłem, jak mało jest tu
różnic.
KSIĘGA RODZAJU
1.
1.Ciemność panowała nad pustkowiem, i nie było nic, tylko
ciemność.
2. I postanowił Bóg w swojej potędze rozjaśnić ciemność i stworzyć świat.
3. I rzekł Bóg: Niech
powstanie światło! I nagle wybuch jaśniejszy niż tysiąc słońc rozdarł
ciemności i światło powstało.
4. I widział Bóg, że dobre jest światło i
rozdzielił Bóg światło i ciemność.
5. I przez stulecia rozchodziło się światło na wszystkie
strony, i powstały słońca i ziemie, mnogość słońc i mnogość ziem.
6. I spojrzał Bóg na jedną z ziem, i zaczęła ziemia swą mozolną wędrówkę wokół gwiazdy swojej. I stworzył Bóg
zimę, lato, wiosnę i jesień, i nazwał światło dniem a ciemność nocą. I tak
nastał wieczór, i nastał poranek, dzień pierwszy.
7. A ziemia była zupełnym pustkowiem. I rzekł Bóg: Niech powstanie sklepienie pośród wód, i rozdzielił wody jedne od
drugich. I stało się tak.
8. I uczynił Bóg sklepienie, i rozdzielił wody które były poniżej sklepienia, od wód nad sklepieniem. I tak nastał wieczór, i nastał poranek, dzień drugi.
9. I rzekł Bóg: Niech się zbiorą wody spod nieba w jedno miejsce i niech
się ukaże ląd! I stało
się tak.
10. I ląd nazwał Bóg ziemią, a zebrane wody nazwał morzem. I widział Bóg, że to jest
dobre.
11. I rzekł Bóg: Niech się
ziemia okryje zielenią, roślinami wydającymi nasiona i drzewami owocowymi
rodzącymi właściwe sobie owoce, w których zawiera się ich nasienie na ziemi. I stało się tak.
12. Ziemia wydała więc
zioła, rośliny wydające właściwe sobie nasiona i drzewa owocowe z właściwymi
sobie nasionami. I widział Bóg, że to jest dobre. I przez tysiące lat
rodziły się i umierały rośliny i zioła, i powstawały nowe.
13. I tak nastał wieczór i nastał poranek, dzień trzeci.
14. I rzekł Bóg: Niech jasne
światła na sklepieniu nieba oddzielą dzień od nocy i staną się
znakami świąt, dni i lat.
15. Niech będą jasnymi
światłami na sklepieniu nieba, aby oświecały ziemię. I stało się tak.
16. Uczynił więc Bóg
drugie światło mniejsze, by panem było nocy. A słońce panowało w dzień, księżyc zaś świecił w nocy. I widział Bóg, że to jest dobre.
17. I tak nastał wieczór, i nastał poranek, dzień
czwarty.
18. I rzekł Bóg: Niech się
zaroją wody mnóstwem istot żywych, a inne istoty niech latają nad ziemią
pod sklepieniem nieba! I stało się tak.
19. Stworzył więc Bóg
wielkie potwory morskie i wszelkie pływające istoty żywe różnego rodzaju,
którymi zaroiły się wody, i wszelkie istoty skrzydlate różnego rodzaju. I widział Bóg, że to jest dobre.
20. I błogosławił im Bóg,
mówiąc: Bądźcie płodne i mnóżcie się, zapełniajcie wody w morzach, a istoty
latające niechaj rozmnażają się na ziemi.
21. I rozmnażały się potwory wodne i powietrzne, i umierały, i pojawiały się nowe potwory tak w wodzie jak i pod sklepieniem nieba.
22. I tak nastał wieczór, i nastał poranek, dzień piąty.
23. I rzekł Bóg: Niech
ziemia wyda różne gatunki istot żywych: zwierzęta [...], płazy i różne
gatunki dzikich zwierząt! I stało się tak.
24. Uczynił więc Bóg różne
dzikie zwierzęta [...] i płazy ziemne. I widział Bóg, że to jest dobre.
25. I mnożyły się zwierzęta na ziemi, i wielkie jak góry i małe jak ziarnka piasku. I wielkie ginęły, a małe rozbiegały się po całej
ziemi.
26. I było pomiędzy stworzeniami jedno biegające na dwóch
nogach i sięgające rękami po owoce z drzew i po owoce z krzewów.
27. I stworzył Bóg ludzi na
obraz swój, na obraz Boga stworzył ich: stworzył mężczyznę i kobietę. Tchnął
Bóg ducha w stworzenia biegające na dwóch nogach, i zatrzymały się one w biegu
swoim, i uniosły głowę ku niebiosom i zaczęły wielbić Boga.
28. I błogosławił im Bóg. I rzekł do nich: Płodni bądźcie i mnóżcie się; napełniajcie ziemię i ujarzmiajcie
ją. Władajcie rybami morza i ptactwem nieba, i wszelkim zwierzęciem, ruszającym
się na ziemi.
29. I rzekł Bóg: Oto daję
wam wszelkie rośliny rodzące nasiona na całej ziemi i wszelkie drzewa rodzące
owoc, który zawiera nasiona, aby wam był pokarmem.
30. A wszystkim dzikim
zwierzętom i wszelkiemu ptactwu nieba, i wszystkiemu, co się na ziemi porusza i ma w sobie życie, przeznaczam wszelką trawę zieloną na pożywienie. I stało się
tak.
31. A widział Bóg, że
wszystko, co uczynił, jest bardzo dobre. I tak nastał wieczór, i nastał
poranek, dzień szósty.
1 2 Dalej..
« (Published: 22-03-2010 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7215 |
|