The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.208 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room » Publishing novelties

Kreacjonizm dla liberałów [1]
Author of this text:

The Evolution of God, Robert Wright (Little, Brown, 567 s.)

I.

Na przestrzeni dziejów nauka zadała obrazowi własnemu ludzkości dwa niszczące ciosy. Pierwszym było oświadczenie Galileusza w 1632 roku, że Ziemia jest tylko jeszcze jedną planetą, nie zaś, jak twierdzi Pismo Święte, centrum Wszechświata. Drugi — i dolegliwszy — padł w 1859 roku, kiedy Charles Darwin opublikował O powstawaniu gatunków, obalając na 545 stronach starannie przemyślanej prozy pocieszającą koncepcję, że jesteśmy wyjątkowi między wszystkimi gatunkami - najwyższe ze stworzeń Boga i jedyne, które za swoje ziemskie mozoły może zainkasować wygodne życie pozagrobowe.

Istnieją jednak ludzie, dla których prawdziwa opowieść ewolucyjna o życiu ludzkim nie jest wystarczająco inspirująca lub pochlebna. W końcu, wydaje się, że ta opowieść nie ma żadnego innego morału niż ten: podobnie jak wszystkie inne gatunki jesteśmy wynikiem czysto naturalnych i materialnych procesów. Chociaż przytłaczające dowody Darwina przekonały wielu ludzi religijnych, nadal istnieje potrzeba znalezienia głębszego znaczenia w tym wszystkim — patrzenia na nasz świat jako na część rozgrywającego się, przez Boga napisanego, planu. Jak pisze teolog John Haught: „Aby wszechświat przemienił nasze serca, jak również nasze umysły, musi pozwolić się odczytać — w taki czy inny sposób — jako coś celowego. Powiedzenie, że wszechświat ma cel, oznacza całkiem po prostu, że jest w procesie realizowania czegoś niezaprzeczalnie dobrego i że to dobro jest także w pewnym sensie niezniszczalne".

Tak więc wierni — ci, których w ogóle obchodzi nauka — podrasowują teorię ewolucji, żeby dopasować ją do swoich potrzeb, żeby zrobić ją sympatyczniejszą. Chociaż życie faktycznie mogło wyewoluować, powiadają, ten proces w rzeczywistości był zaplanowany przez Boga, którego ostatecznym celem była ewolucja gatunku, naszego gatunku, zdolnego do zrozumienia, a więc do podziwiania, swojego stwórcy. Ten pogląd na ewolucję, jako proces postępu dążącego do celu, został odrzucony przez większość naukowców, ale przyjęty przez Haughta i innych teologów, przez religijnych biologów takich jak Francis Collins i, jak można się było spodziewać, przez sam Kościół katolicki.

A przecież koncepcja sterowanej ewolucji stanowi problem. Jakie dobro stanowi gatunek wyewoluowany przez Boga, jeśli musi on zamieszkiwać świat równie niechlujny, przypadkowy, zagrożony nieprzewidywalnymi koszmarami, jak sam proces ewolucji? Czy jest jakiś sposób potwierdzenia, choćby słabego, że świat staje się lepszy? A jeśli tak, to czy to także ma coś wspólnego z Bogiem? Dziennikarz Robert Wright poświęcił tym pytaniom znaczną część swojego życia zawodowego, szukając boskiego celu w tym, co widzi jako „prawa" społeczne i biologiczne. W książce The Evolution of God stawia tezę, że teologie zmieniają się z czasem, żeby dopasować się do zwiększonych kontaktów między kulturami, a wraz z nimi bardziej skomplikowanego świata, i że ta teologiczna zmiana uczyniła świat bardziej moralnym miejscem. Jest to historyczne twierdzenie o postępie moralności. Jako dodatek do tego Wright twierdzi jednak coś naprawdę nadzwyczajnego, stawia metafizyczną tezę, że cały ten proces kierowany jest przez Boga, który prowadzi społeczeństwo ku doskonałości moralnej. Co więcej, powiada on, że nie jest to wniosek religijny, ale naukowy — że opiera się na „faktach", które powinny być oczywiste dla każdego obserwatora. W tym, co postrzega jako niepowstrzymanie postępową ewolucję religii, Wright wydaje się znajdować argument na istnienie Boga.

Co ewolucja religii ma wspólnego z ewolucją życia? W swojej wcześniejszej książce, Moralne zwierzę, Wright opisuje współczesne prace nad ewolucyjnymi korzeniami ludzkiego zachowania, używając zachowania samego Darwina jako przykładu. Ta książka, która jest żywo napisanym wprowadzeniem do psychologii ewolucyjnej, dotyka także pokrótce i nierozstrzygająco tego, jak moralność mogła wyewoluować z dynamiki społecznej małych grup łowców-zbieraczy. Wright rozszerzył swoją Micawberowską interpretację ludzkiej egzystencji w następnej książce, Nonzero: Logika ludzkiego przeznaczenia, w której używa pojęcia zaczerpniętego z teorii gier, żeby wyjaśnić to, co uważa za zmianę kierunku w historii ludzkości. Według tej teorii gra o sumie zerowej to gra, w której zwycięstwo wymaga przegranej przeciwnika. (Wszystkie sporty są grami o sumie zerowej.) W odróżnieniu od tego gra o sumie niezerowej może prowadzić do sytuacji wygrana-wygrana lub przegrana-przegrana. (Targowanie się o samochód jest jednym z przykładów.) Według Wrighta dynamika sumy niezerowej promuje wzrastającą złożoność ludzkich społeczeństw. W miarę jak gatunek człowieka rozprzestrzeniał się po świecie, jego kreatywność prowadziła do wynalazków takich jak pismo, prasy drukarskie, koleje i komputery. Te technologie pozwalały społeczeństwom korzystać wzajemnie ze swoich osiągnięć i świat stawał się bardziej złożony. Według Wrighta, Internet jest wielkim szczytem tego procesu historycznego. Wiążąc razem całą ludzkość w jednej e-sieci tworzy „rodzaj kulminacji społecznej, politycznej, a także moralnej". Wright sugeruje wręcz, że Internet może posiadać jakiś rodzaj świadomości.

Druga część Nonzero zawiera analizę ewolucji biologicznej, którą Wright także widzi jako postępową. Życie — twierdzi on — było w sposób nieunikniony napędzane w kierunku złożoności przez „sumy niezerowe" interesów genów w organizmie, które wszystkie muszą współpracować, żeby stworzyć przyszłe pokolenia. Sugeruje on także, że ta wzrastająca złożoność zarówno przyrody, jak i ludzkiego społeczeństwa odzwierciedla boski plan:

Nie mówię, że istnieje dowód, iż ewolucja biologiczna jest celowa i jest produktem planu. Mówię tylko, że wierzenie w to nie jest szalone. Ewolucja biologiczna ma zestaw właściwości, który znajdujemy w takich celowych obiektach jak zwierzęta i roboty, nie znajdujemy zaś w takich ewidentnie bezcelowych obiektach jak kamienie i rzeki. Nie jest to dowód na teleologię, ale jest to jej świadectwo.

(...) Podobnie jak ten rozwój biologiczny, rozwój kulturowy [o wzrastającej złożoności] bliższy jest dowodowi na boskość niż byłoby jego przeciwieństwo".

Świadectwo, ale nie dowód; prawdopodobieństwo, ale nie pewność: te kojące uniki pozwalają czytelnikom Wrighta zaakceptować filozoficzną konkluzję bez wysiłku wykonania jakiejkolwiek filozoficznej pracy. Jako intelektualne osiągnięcie książka Nonzero dostała cięgi od krytyków. Historycy zjechali Wrighta za tendencyjny ton i rozumowanie ad hoc, w którym interpretował każdą możliwą obserwacją, popierającą jego tezę lub nie, jako dowód na rzecz swojej teorii: Wright, na przykład, zlekceważył brak technicznego postępu w starożytnych Chinach i w imperium Osmańskim jako „kaprys historii", twierdząc - wygodnie dla siebie — że jednostką postępu nie jest pojedyncze społeczeństwo, ale cały rejon geograficzny Eurazji. Krytycy-biolodzy zauważyli brak dowodów na siły teleologiczne napędzające ewolucję złożoności: na przykład u pasożytów takich jak tasiemiec, dobór naturalny faworyzował wzrastającą prostotę. Ponadto proponowany przez Wrighta mechanizm podnoszenia biologicznej złożoności, „wyścig zbrojeń" wynikający z konkurencji między gatunkami, był wyraźnie sprzeczny z jego teorią, ponieważ takie wyścigi mają ewidentnie charakter gry o sumie zerowej. Każdy postęp ewolucyjny u gepardów jest stratą u gazeli. W rzeczywistości dobór naturalny wymaga sumy zerowej, ponieważ wiąże się z bezpośrednią rywalizacją między genami i osobnikami, a zwycięzcy wypierają przegrywających. Wreszcie, jak przyznaje Wright, wzrost złożoności nie jest tym samym, co postęp. A to właśnie postęp, nie zaś złożoność, daje mu to radosne poczucie kierunku, zapewnienie o teleologicznym celu.

W książce The Evolution of God Wright postanowił rozwiązać ten ostatni problem, dorzucając religię do mieszanki ewolucji i technologii z Nonzero. Stawia tezę, że istotnie w ewolucji społeczeństwa jest kierunek ku postępowi: strzała wzrastającej moralności. W miarę jak społeczeństwa kontaktują się i stają się bardziej złożone, kontaktują się także ich religie. Te interakcje są albo o sumie zerowej (kiedy ludzie różnych wiar są ze sobą w konflikcie społecznym), albo o sumie niezerowej (kiedy różne wiary czują, że mogą coś zyskać przez współpracę). Tak więc, powiada Wright, współpraca rodzi tolerancję:

Kiedy grupa religijna wyczuwa obiecujące stosunki o sumie niezerowej z inną grupą, jest bardziej prawdopodobne, że stworzy tolerancyjne pisma święte lub że odnajdzie tolerancję w istniejących pismach; kiedy zaś nie wyczuwa żadnych szans na wynik wygrana-wygrana, to z większym prawdopodobieństwem przywoła nietolerancję i wojowniczość.

Wright widzi, że z czasem przeważają stosunki o sumie niezerowej, a więc teologia staje się bardziej tolerancyjna. To właśnie rozumie jako „ewolucję Boga": Bóg nie ewoluuje, ale ewoluuje doktryna i to w kierunku, który czyni, że Bóg jest sympatyczniejszy. Innymi słowy, społeczeństwa — a przynajmniej społeczeństwa, które wyznają abrahamowe wiary judaizmu, chrześcijaństwa i islamu — stają się lepsze, bardziej etyczne. Chociaż Wright nie dokumentuje  twierdzenia — a nie jest ono intuicyjnie oczywiste — że ludzkość faktycznie staje się bardziej moralna, trudno sprzeczać się z jego koncepcją, że doktryna religijna reaguje na sytuację polityczną i ekonomiczną. Oczywiście jednak ma on na myśli znacznie większą ideę.

A więc zapuszcza się na dziwaczne terytorium. Okazuje się, że chociaż sam Bóg nie ewoluuje, zdaniem Wrighta zorganizował on z góry postępy teologii i moralności jako część swojego planu dla ludzkości. Wymagało to boskiego wysiłku na kilku frontach. Po pierwsze, Bóg ukierunkował proces ewolucji tak, by stworzyła racjonalne i moralne istoty ze zdolnością do miłości: "Być może dobór naturalny jest algorytmem, który jest w pewnym sensie zaprojektowany tak, by życie doszło do punktu, w którym może zrobić coś — wypełnić swój cel, wypełnić zamysł". A potem doszło trochę inżynierii społecznej: „Bóg był tak mądry, że ustanowił świat, w którym racjonalne dążenie do spełnienia własnego interesu prowadzi ludzi do mądrości". Zatem cel ludzkiej historii:

Co może kwalifikować się jako dowód większego celu działającego w świecie? Po pierwsze, moralny kierunek w historii. Jeśli historia naturalnie niesie ludzką świadomość ku moralnemu oświeceniu, jakby powoli i z przerwami to się odbywało, byłoby to świadectwo, że jest w tym wszystkim jakiś sens.


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Usprawiedliwianie zła
Tajna narada Ewangelistów

 See comments (4)..   


« Publishing novelties   (Published: 05-08-2009 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Jerry Coyne
Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, niedawno wydawnictwo Viking wydało jego książkę pt: Why Evolution is True. (Polskie wydanie: "Ewolucja jest faktem", Prószyński i Ska, 2009r.)

 Number of texts in service: 230  Show other texts of this author
 Newest author's article: Fundamentalizm: badania nad postawami muzułmanów w Europie
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 6717 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)