|
|
« Society Powabny urok klientyzmu [1] Author of this text: Radosław S. Czarnecki
Takie dobro, które nam rzeczywiście
przeszkadza
korzystać
z większego dobra, w rzeczywistości jest złem
Benedykt
Spinoza
Klient to słowo pochodzenia
łacińskiego, a oznaczające w starożytnym Rzymie osobę pozostającą w zależności
lub opiece możnego, pana czy patrona. Od tego pojęcia utworzono znaczenie tzw. klientyzmu, które oznaczać może zależności i powiązania (klikowość). Klika
(inaczej koteria) to z kolei grupa osób wzajemnie się popierająca za szkodą dla
innych ludzi. Nader zbliżonym znaczeniowo jest również pojęcie synekury,
oznaczającej z łaciny (sine cura — bez troski) stanowisko nie wymagające
pracy, odpowiedzialności czy decyzyjności. Wiązane jest ono bezpośrednio z rozwojem biurokracji. Bliskim — pojęciowo — pozostaje także tzw. nepotyzm, czyli
system faworyzowania krewnych przy obsadzie stanowisk. Nepotyzm kwitł
szczególnie bujnie w okresie Średniowiecza i Renesansu w papieskim Rzymie (i
całym Kościele katolickim). Będąc przy wynaturzeniach procesów funkcjonowania
administracji, awansowania urzędników bądź dostojników państwowo-kościelnych,
nie sposób nie wspomnieć o tzw. symonii (czyli inaczej świętokupstwie). Wiąże
się ona ze sprzedażą (lub kupnem) urzędów kościelnych (również beneficjów). Wg
Dziejów Apostolskich Szymon Mag chciał nabyć tą drogą od Apostołów władzę
sprawowania sakramentów.
Historia Kościoła rzymskiego (jako
organizmu mającego funkcjonować w dwóch porządkach: ziemskim i nadnaturalnym)
pokazuje, że zinstytucjonalizowane sacrum też nie jest wolnym od tego
rodzaju wynaturzeń, plag czy degeneracji.
Korupcja to kolejne określenie niezwykle
bliskoznaczne wymienionym pojęciom. Corruptio (łac.) to zepsucie,
przekupstwo, od corrumpere — rozszarpywać, zniszczyć, zohydzić,
zdeprawować. Oznacza bezpośrednio demoralizację, sprzedajność, łapownictwo.
Są to więc znaczenia o wydźwięku
zdecydowanie pejoratywnym w społecznym odbiorze. I dotyczy to zarówno wymiaru
jednostkowego jak i grupowego, jurydycznego i moralnego, teorii i praktyki. Wg
S.Lema "Zło które zadają ludzie ludziom jest ksobnie interesowne".
Klientyzm, którego istnieniu w Polsce nikt
nie zaprzecza, zwłaszcza jeśli chodzi o sfery wszelkiej władzy — państwowej,
samorządowej, gospodarczej jak i o model funkcjonowania prywatnego biznesu, jest
formą powiązań zbliżonych do układów mafii lub camorry. Są to zależności
finansowe, towarzyskie, decyzyjne, a nade wszystko psychologiczne. Wzajemne powiązania rozrastają się na różne dziedziny życia tworząc rodzaj kolonii,
narośli, huby pasożytującej na pniu społeczeństwa.
Można go przyrównać idąc tropem K.R.Poppera
do formy trybalizmu plemiennego lub nowej wspólnoty pierwotnej gdzie członkowie
grupy, klanu czy szczepu obracają się jedynie wśród swoich.
Już Arystoteles, uważając w Etyce Nikomachejskiej polityków za ludzi kochających zaszczyty, zalecał osobom
zaangażowanym w jakąkolwiek działalność publiczną studiowanie zasad etyki, gdyż
winni oni dbać o szczęśliwe życie wielu, nie tylko nielicznych. Oznacza to, iż
już w czasach Stagiryty polityka jawiła się jako działalność nieetyczna,
pokrętna, obliczona na korzyści indywidualne (w żadnym wypadku na dobro ogółu), a takie postawy rodzą m.in. klientyzm, korupcję, nepotyzm czy klikowość. A kogo
ma na myśli Trazymach wzywający Sokratesa w platońskim Państwie do odrzucenia
obrzydliwej definicji sprawiedliwości jako prawa silniejszego jeśli nie ludzi
zaangażowanych w politykę? Również w Starym Testamencie spotykamy przykłady
piętnowania klientyzmu i postaw korupcyjnych zeń wynikających. "...Do złego -
choćby obu rękoma — do czynienia dobra, książę żąda złota, sędzia
podarunku, dostojnik według swego upodobania rozstrzyga i wspólnie sprawę
przekręcają ".
Teoretyk nowożytnej myśli politycznej
N.Machiavelli oddzielając politykę od moralności, stwierdzeniem, iż istnieją
racje ważniejsze od kryteriów moralnych (praktycznie i codziennie rozumianych),
dopuścił poniekąd formalne istnienie klientyzmu w polityce. Jest ona dlań
sztuką, a sztuka jest przecież amoralna. Współcześni makiaweliści, a także tzw.
polityczni realiści, uważają ją za zasadę skutecznego działania i określają
społeczeństwo jako zbiór jednostek związanych ze sobą poprzez cele (roule-bound
society), nie przez reguły (end-connected society). A cel przecież
uświęca środki.
Stąd z kolei wywiedziony został pogląd, iż
polityka sama w sobie jest działalnością niemoralną i nieuczciwą. W amerykańskiej myśli politycznej ukuto nawet określenie: polityka brudnych rąk, a najlepszym tego potwierdzeniem jest teza M.Walzera mówiąca, że "..Łatwo
pobrudzić sobie ręce w polityce i często jest to uzasadnione".
Tak więc, owe nieformalne i społecznie naganne praktyki nie są wymysłem czy
emanacją naszych czasów. Nie są też przypisane jednoznacznie konkretnemu
ustrojowi, formacji społeczno-ekonomicznej czy wspólnocie religijnej. Są raczej
immanentne każdej publicznej działalności, ukierunkowanej na dochód
indywidualny. Fetysz rynku i zysku (będącego jego nieodłączną funkcją) był, jest i zawsze będzie, bezpośrednim sprawcą takich zachowań i takich postaw. Samo
prawo, zajmujące się zachowaniami, lub sama etyka, odnoszona tylko do przekonań
tu nie pomogą.
Współczesne trendy rozwoju naszej cywilizacji są bardzo niepokojące w tym
względzie. Nieuchronność procesów integracyjno-globalizacyjnych, niekontrolowany
przepływ kapitału w światowym wydaniu i aura (przynależna do tej pory jedynie
sacrum) jaką otaczają te zagadnienia rodzą poczucie, że tak ujęta
działalność polityczno-gospodarcza nie ma żadnych ograniczeń. Jest konieczna i ostateczna w aktualnym wydaniu.
Działalność taka jest więc zbiorem środków, zabezpieczonych
instytucjonalnie, mających generować zysk. On jest bowiem naczelną (i jedyną)
zasadą uzasadniającą jakiekolwiek przedsięwzięcia jednostki. Tak pojmowana i opisywana aktywność ludzka jest przeciwna prawom człowieka, jego naturze i kulturze, a także głównym zasadom demokracji i sprawiedliwości.
Dziś w obliczu światowego kryzysu i dekoniunktury ten świetlany obraz trochę przyblakł oraz stracił na
atrakcyjności. Znajdują się jednak apologeci owego systemu (którzy nic nie
rozumieją oprócz pewnych przyswojonych sobie w przeszłości dogmatów) nadal
powtarzający mantry o prywatyzacji wszystkiego co możliwe i hołdujący zasadzie,
że im mniej „wspólnotowości" (a więcej indywidualizmu) tym lepiej dla nas
wszystkich (m.in. D.Friedmann jr, L.Balcerowicz, J.Winiecki czy red.
W.Gadomski).
Zdaniem A.C. de Tocqueville’a, teoretyka XIX-wiecznego liberalizmu, ceną
demokracji jest zrównywanie szans, kapitał zaś dąży do koncentracji mnożąc
stratyfikacje. Ta konkluzja może prowadzić do tezy, że nie koniecznie wolny
rynek jest tożsamy z demokracją i wolnością jednostki.
Czym jest skrajny liberalizm w gospodarce? I jak wpływa na kształtowanie
myśli człowieka? To wolna i niczym nieskrępowana działalność jednostek, która
jest jedynym źródłem postępu we wszystkich dziedzinach życia społecznego,
zapewnia harmonię (poprzez rywalizację i przysłowiowy wyścig szczurów) oraz
prowadzi do ogólnego dobrobytu. Tak twierdzą adherenci tego kierunku myśli
społeczno-ekonomicznej.
Liberalizm promowany w Polsce od prawie 20 lat zakładający nieograniczony kult
pieniądza oraz sukces indywidualny za wszelką cenę (bez względu na jego wymiar
oraz koszty) i będący miernikiem wartości człowieka, rodzi egoizm, pogardę dla
egalitaryzmu, paternalizm „sukcesobiorców" względem tych, którym się nie udało. A paternalizm wg I.
Kanta, najwybitniejszego reprezentanta zachodnioeuropejskiej refleksji
filozoficzno-etycznej, to największy despotyzm jaki możemy sobie wyobrazić.
Taka sytuacja również powoduje alienację jednostki ze zbiorowości tworząc
syndrom odrzucenia lub wywyższenia.
Klientyzm jest więc nieodzownym towarzyszem takich właśnie form bytowania
osoby ludzkiej, gdzie sukces i kasa są wyznacznikami pozycji oraz prestiżu
społecznego.
Jeśli demokrację przedstawicielską uważamy
za synonim i podstawową zdobycz zmian w naszym kraju, a jednym z naczelnych
kanonów jej funkcjonowania jest zasada uczestnictwa, która ".… zmusza tych
którzy są u władzy aby w sposób odpowiedzialny reprezentowali interes
elektoratu, tak jak on go odczuwa" (J.Rawls), to rozpatrując problem
klientyzmu w polskim wydaniu musimy się cofnąć do początku lat 90-siątych:
początków społecznych ćwiczeń z kapitalizmu, wolnego rynku, swobodnej
przedsiębiorczości, zysków dla niewielu (tych najzaradniejszych, sprytnych i bezwzględnych) oraz deprecjacji — materialnej i psychologicznej — rzesz Polaków.
Elity, które moralność i etykę wyniosły na sztandary i które stworzyły z nich
podstawowy oręż walki z niemoralnym, narzuconym (czyli obcym) systemem oraz nie
posiadającym legitymizacji społecznej ustrojem, zdradziły program z którym szły
do pierwszych wolnych wyborów czerwcowych AD' 89. A wszelka zdrada jest przecież
zaprzeczeniem moralności i clou postaw nieetycznych.
Symptomatycznym w tej mierze może być
zdanie prof. Z.Krasnodębskiego, klasyka polskiej myśli konserwatywnej mówiące,
że "...Prezydent L. Wałęsa stał się ucieleśnieniem tego rozdźwięku między
dawnymi ideałami, a polityczną empirią". Podobnie mogą myśleć rzesze
wyborców lewicy wobec praktyki politycznej A.Kwaśniewskiego czy L.Millera.
Z kolei prof. A.Walicki określa ów fakt
jako zaprzeczenie zasad moralności w polityce i sprzeniewierzenie się
podstawowym pryncypiom demokracji. Efekty tego przedsięwzięcia rzutują na polską
sytuację wewnętrzną po dziś dzień. Oto bowiem okazało się, że metodą odgórnej
decyzji, bez konsultacji ze swymi wyborcami, można wprowadzać radykalne i niezapowiadane reformy, wycofywać się z wcześniej danych obietnic, zmieniać prawo
na niekorzyść pracobiorcy w trakcie jego obowiązywania etc. Słowa i hasła
wyborcze okazały się blefem. Kłamstwo w tym wymiarze i w takiej sytuacji, wraz z zamieszaniem niesionym przez zmiany ustrojowe, stało się m.in. jedną z podstawowych przyczyn szybkiego rozwoju w Polsce opisywanego zjawiska.
Także stosowanie tezy o absolutnej
przewadze profesjonalno-moralnej swoich kadr nad pracownikami aparatu
państwowego poprzedników w połączeniu z aprioryczną pewnością o wyższości
własnych racji, założeń czy pomysłów przyczyniło się do rozwoju klikowości,
rozbudowy systemu synekur dla własnych klientów i traktowania państwa, urzędu,
stanowiska czy pozycji społecznej jako łupu. Szybkość zmian kadrowych, ciągłe
przewietrzania coraz to niższych stanowisk (w celu obsadzenia ich swoimi
ludźmi), utwierdzały jedynie korupcję i partyjny nepotyzm.
1 2 Dalej..
« Society (Published: 15-10-2009 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Number of texts in service: 129 Show other texts of this author Newest author's article: Return Pana Boga | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6863 |
|