|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Znaturalizujmy estetykę Author of this text: Denis Dutton
Translation: Jerzy Luty
W czymś, co jest dla nauczycieli być może jedynym
wyznacznikiem eseju estetycznego, w pierwszej części
Art, Clive Bell robi typowo dziwaczną i przesadną uwagę: „Łatwo spostrzec, że ludzie, którzy nie przeżywają czystych
emocji estetycznych, pamiętają obrazy po tematach, podczas gdy ludzie, którzy są
zdolni do doświadczenia estetycznego, często w ogóle nie mają pojęcia, jaki był
temat obrazu. Nie dostrzegają elementów przedstawiających i gdy dyskutują o obrazach, mówią o kształtach form, ich relacjach i wartościach barw." [ 1 ] Nigdy nie natknąłem się na nikogo, kto w swym doświadczeniu
malarskim zapamiętałby błękitne prostokąty, zielono-plamiste przestrzenie,
różowawo-brązowe smugi, i jednocześnie nie był w stanie przypomnieć sobie czy
były tam samochody, drzewa albo ludzie. Podejrzewam, że Bell próbuje po prostu
zaszokować nas niejasnym wyobrażeniem prawdy formalizmu, ale w ten sposób
wpasowuje się w główny nurt estetyki, obowiązujący przez ostatnie 200 lat.
Formalizm jest złożonym zbiorem idei, który uzasadnia
niektóre z naszych podstawowych intuicji na temat sztuki, ale systematycznie
neguje bądź wyklucza inne. „Czysta" estetyka, jak utrzymuje, dotyczy w całości
formy i struktury. Istnieje intuicyjny pociąg do takiego formalistycznego
sposobu myślenia w obrębie estetyki, a nasza profesja znajduje się pod jego
urokiem przynajmniej od czasów Kanta.
Ale istnieją kontr-intuicje, i w estetyce, jak również w filozofii możemy budować akademickie kariery wykraczając poza tego typu
konflikty intuicji, albo pokazując, że są one zmyślone, lub też dlaczego jedna
strona jest zdecydowanie poprawna, a druga się myli.
Fundamentem tego wszystkiego jest pytanie, które niezwykle
rzadko zostaje na serio zadane: „Skąd biorą się intuicje?" Oto przykład tego
problemu. W 1970 r. opublikowałem artykuł o tym, co jest niewłaściwego w fałszerstwie.
Arthur Koestler i Alfred Lessing utrzymywali, że nie ma
niczego niewłaściwego w fałszerstwach dopóki są one niemożliwe do odróżnienia od
oryginałów lub w każdym razie tak dobre jak oryginały. Odmawianie fałszerstwu
estetycznej doskonałości, zgodnie ze stanowiskiem Lessinga/Koestlera, było
zwykłym snobizmem.
Moja reakcja zaczęła się od odwołania do pewnego
wyobrażonego przeżycia: dojmującego poczucia zawodu i rozczarowania, które
towarzyszyłoby nam, gdybyśmy dowiedzieli się, że to oszałamiające wirtuozerskie
nagranie fortepianowe, które tak podziwialiśmy, było w rzeczywistości
elektroniccznie przyspieszoną podróbką. Z tego zbudowałem ogólny pogląd na
sztukę, jako z konieczności obejmującą sposób jej wykonania i realizację.
Ciągle myślę, że miałem rację, ale mój argument zawierał kłopotliwą lukę. Był
uzależniony od pewnego głębokiego i dojmującego psychologicznego doznania — rodzaju szoku, a nawet uczucia zdrady. Nie potrafiłem jednak znaleźć sposobu
na wyjaśnienie istoty tego doznania. Co najmniej jeden pisarz, Leonard B. Meyer,
potraktował podziw dla kunsztu (technique)
jako twór zależny kulturowo, tak jakby można było wyobrazić sobie kulturę, w której wyćwiczona zręczność nie była podziwiana. Wydawało mi się to mało
prawdopodobne. Podziw dla zaawansowanego kunsztu, dla dokonań wirtuozerii, jest
wartością międzykulturową, uniwersalną. Zaraża ona nie tylko sztukę, ale
potencjalnie całą ludzką działalność, np. każdą aktywność sportową.
Był czas w estetyce angloamerykańskiej, gdy stosowne było
jedynie opisywanie intuicji i tego jak manifestuje się ona w języku sztuki i krytyce. Dziś istnieje pokaźna literatura psychologiczna, którą możemy
zastosować do rozmyślań o pochodzeniu naszych intuicji, wliczając w to uczucia i emocje wyrażane, rozbudzane lub reprezentowane w doświadczeniu estetycznym. W przypadku podziwu dla kunsztu, uniwersalność tego fenomenu ma taką samą podstawę
ewolucyjną jak nasze powszechne upodobanie do tłustego i słodkiego jedzenia.
Ludzie rozwijający i podziwiający swe umiejętności przetrwali lepiej niż ich
konkurenci w epoce plejstocenu. Lecz poza selekcją naturalną prawdopodobnie
również selekcja seksualna odegrała znaczącą rolę w ewolucji podziwu dla
kunsztu, wraz z naszymi przodkami, którzy mieli w zwyczaju uznawać za
atrakcyjnych jako partnerów tych osobników, którzy mogli zademonstrować
określony rodzaj umiejętności manualnych i intelektualnych.
Wielu filozofów jest niechętnych psychologizowaniu
wartości, jeżeli oznacza to ich naturalizowanie jako trwałego składnika
ewoluującej natury ludzkiej. Tylko
dlaczego? Cóż takiego lepszego jest w używaniu „kultury" jako uniwersalnego
wytłumaczenia dla wartości?
Zastanówmy się nad słynnym eksperymentem Komara i Melamida
stworzenia ulubionych obrazów dla różnych ludzi z całego świata w oparciu o wyniki badań ankietowych. Sterowane preferencjami respondentów obrazy, które
zestawili oni ze sobą są przekomiczne (George Washington na tle Hudson River
dzieli miejsce z hipopotamem), ale mimowolnie uwiarygodniają niezależne badania o międzykulturowych preferencjach odnośnie krajobrazów i pejzaży. Powstaje
międzykulturowo stworzona lista elementów, które istoty ludzkie upodobały sobie w krajobrazach, zawierająca: wodę, różnorodne otwarte przestrzenie z niewielkimi
drzewami, sporych rozmiarów dzikie lub domowe ssaki, ścieżki, które znikają w niewielkim oddaleniu (psychologowie ewolucyjni nazywają to elementami
„odnajdywania drogi") itd. Poza testami psychologicznymi preferowane elementy
krajobrazów uwidaczniają się zarówno w kalendarzach ściennych z pejzażami, jak i w projektach prywatnych ogrodów i publicznych parków na całym świecie. Komar i Melamid uwiarygodniają to, ale czyni to również historia malarstwa pejzażowego
zarówno w Europie jak i w Azji.
Tu pojawia się wyzwanie dla estetyki: Dlaczego nie
próbujemy trochę bardziej otworzyć się na naturalistyczne opisy doświadczenia
estetycznego, które wykraczają poza spuściznę formalizmu z jego „czystością"?
Problemy są tu fascynujące. Dlaczego nie popracować z psychologami, aby lepiej
zrozumieć międzykulturowe preferencje w zawartości obrazu? Czy istnieją
mechanizmy psychologiczne, które wyjaśniają satysfakcję płynącą ze śpiewu
grupowego albo uczestniczenie w doświadczeniu artystycznym z pozycji członka widowni?
Czy możemy zidentyfikować i zanalizować statystycznie powtarzające się tematy i pomysły w dramacie i literaturze?
Psychologowie ewolucyjni twierdzą, że gdziekolwiek w ludzkim życiu znajdujemy intensywną przyjemność, to prawdopodobnie jest z tym
powiązana jakaś korzyść reprodukcyjna lub związana z przetrwaniem. Sztuka
posiada małą wartość praktyczną, ale potrafi dostarczać intensywnej
przyjemności. Dlaczego? Estetycy, wyjaśnijcie, proszę.
Prawdziwie znaturalizowany, i przez to Darwinowski, opis
doświadczenia estetycznego byłby do pewnego stopnia spekulatywny, ale przyjąłby
ze szczególnym zadowoleniem dowód empiryczny, który mógłby zwyczajowo prowadzić
do potwierdzenia lub zdecydowanego obalenia jego hipotez. Nie stałoby to w opozycji do opisów doświadczenia estetycznego w terminach niepowtarzalnej
kulturowej ekspresji, ale wzmacniałoby je poprzez umiejscowienie ich w perspektywie uniwersalnej. Naukowe językoznawstwo nie redukuje olbrzymiej
różnorodności języków ludzkich do pojedynczego zubożałego kodu, wiec również
naukowa, znaturalizowana estetyka nie redukowałaby sztuki do czegokolwiek
mniejszego niż bogata, życiodajna siła, którą sztuka jest.
Bell mylił się śmiertelnie. Nie tylko odnośnie tego, czy jesteśmy predysponowani
do zwracania uwagi na tematykę obrazów; jako gatunek mamy uporczywą skłonność do
preferowania niektórych tematów bardziej od innych. Wyrobionym modernistom fakt
ten może nie przypaść do gustu, podobnie jak postmodernistycznej załodze (crew), która kładzie nacisk na redukowanie
wszystkiego do polityki ekonomicznej, rasowej lub genderowej. Ale znajomość
naturalnych podstaw estetycznej reakcji jest czymś, czego, jako profesja, raczej
nie możemy sobie pozwolić na zignorowanie. Dużo mniej odmawiajmy.
Dalsze lektury:
G.H. Orians i J.H. Heerwagen dyskutują
Evolved Responses to Landscapes
(Ewoluujące reakcje na krajobrazy) w zbiorze pod redakcją
Ledy Cosmides iJohna
Tooby’ego The Adapted Mind (Umysł
przystosowany) (Oxford University Press, 1992). Zbiór ten zawiera również inne
teksty o ewoluujących reakcjach na środowisko.
Mimesis and the Human Animal
(Mimesis i ludzkie zwierzę) (Northwestern University Press, 1996) Roberta
Storeya, umieszcza literaturę w kontekście darwinowskim, podobnie jak
Evolution and Literary Theory (Ewolucja i teoria literatury) (University of
Missouri Press, 1995) Josepha Carrolla. The Mating Mind (Umysł
godowy) (Doubleday, 2000) Geoffreya Millera przedstawia pasjonujący opis doboru
seksualnego w kontekście genezy sztuki i kultury okresu Pleistocenu. Homo
Aestheticus: Where Art Comes From and Why (Homo aestheticus: skąd pochodzi
sztuka i dlaczego) (University of Washington Press, 1995) autorstwa Ellen
Dissanayake to piękne ogólne wyjaśnienie
sztuki i ewolucji. Painting by the Numbers: Komar and Melamid's Scientific
Guide to Art (Malowanie poprzez numery: Komara i Melamida naukowy przewodnik
po sztuce (Farrar, Straus, Giroux, 1997) opisuje estetykę eksperymentalną w jej
żywiole. W kwietniu 2001 czasopismo Philosophy and Literature
opublikowało numer specjalny poświęcony związkom darwinizmu i literatury.
Arts &
Letters Daily
Footnotes: [ 1 ] C. Bell,
Art, New York 1958, tłum.
pol.: C. Bell, Hipoteza
estetyczna, przeł. Bogna J. Obidzińska, „Sztuka i Filozofia" nr
31/2007, s. 85. « (Published: 17-10-2009 Last change: 20-10-2009)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6870 |
|