|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Outlook on life Od religii do racjonalizmu [1] Author of this text: Andrzej Zastawny
1. Wstęp
Wychowany w wierze
rzymsko-katolickiej, byłem bardzo wierzący i skrupulatnie przestrzegałem
praktyki obowiązujące wiernych. Tak też wychowałem moje dzieci. Pierwszym
istotnym momentem, kiedy formułowałem świadomie światopogląd, były pierwsze lata
studiów w drugiej połowie lat 50-tych, kiedy uczęszczałem na obowiązkowe zajęcia z marksizmu-leninizmu. Miałem obowiązek zapoznać się z wybranymi fragmentami
prac Engelsa, chyba Materializm a empiriokrytycyzm, albo Materializm
dialektyczny. Wtedy doszedłem do konstatacji, że problem, co jest pierwotne -
duch czy materia, jest problemem aksjologicznym, nie do rozstrzygnięcia na
drodze naukowej, i wolę wierzyć w ducha niż w „kamień". W ten sposób dzięki
materializmowi dialektycznemu umocowałem intelektualnie swój światopogląd
religijny. Potem już było tylko gorzej. Coraz bardziej uwierały mnie dziwne
dogmaty mojej religii. Wynikały one z mojej tendencji do interpretacji
racjonalnej wszelkich spraw; myślenie magiczne jest mi obce. Przez wiele lat
odkładałem rozważanie tych kwestii, bo z powodu obowiązków egzystencjalnych nie
miałem czasu na czytanie literatury dotyczącej tych spraw. Nie chciałem pochopnie zmieniać
swoich poglądów, mówiłem sobie, przecież jest tylu mądrych ludzi, którzy nie
widzą w tym nic dziwnego. Próbowałem trochę czytać, najpierw w literaturze
katolickiej, ale niestety to tylko apologetyka doktryny wiary. Argumentacje
zagmatwane, pokrętne, skomplikowane, niezrozumiałe. Tylko czasem spotykałem
wyraźnie formułowane przesłanie, że nie ma argumentacji racjonalnej, jest to
kwestia wiary — daru od Boga. Widocznie ja takiego daru nie mam. Dopiero w czasie przedemerytalnym sięgnąłem do literatury niechrześcijańskiej zajmującej
się tymi sprawami. Najpierw czułem potrzebę analizy mojej religii i wyrobienia
sobie własnego poglądu o niej. Potem, siłą rozpędu, moją uwagę zaprzątnął problem
samego Boga. W przedstawionym opracowaniu prezentuję zagadnienia, które były
dla mnie ważne w dochodzeniu do pełnego odrzucenia religijnej interpretacji
rzeczywistości.
2. Wątpliwości
2.1. Wątpliwości teologiczne 2.1.1. Starotestamentowe objawienie
Przede wszystkim już w latach 50-tych gnębił mnie problem, jakim sposobem Bóg wszechmogący, dobry,
miłosierny mógł wybrać tak skandaliczny sposób objawienia się ludziom.
Mianowicie objawił się małej garstce — Izraelitom, skazując prawie wszystkich
ludzi na cierpienia w życiu wiecznym, bo takie było stanowisko chrześcijaństwa,
wcześniej wiary starotestamentowej. Kościół wylał morze atramentu na
uzasadnienie, że tak właśnie tylko mogło się odbyć — po trochu, powoli,
argumentując jakąś „bożą ekonomią". Tymczasem właśnie w tamtych czasach ludzie
byli bardzo otwarci na transcendencję, z łatwością przyjmowali każde wierzenia,
co rusz jakiś władca ogłaszał się bogiem i ludzie przyjmowali to za dobrą monetę i nie byłoby żadnego problemu z przyjęciem pełnej prawdy o Bogu; zresztą mówimy o Wszechmocnym. Szybko doszedłem do wniosku, że tak być nie mogło i sformułowałem swój pogląd, że wszystkie religie praktykowane w dobrej wierze są
równie ważne. Mówiąc prostacko, chrześcijaństwo nie ma patentu na Boga. Było to
jawne sprzeniewierzenie się stanowisku Kościoła, ale nie uważałem tego za
grzech, nigdy nie spowiadałem się z tego, ale i nie dyskutowałem z księżmi, bo
już wtedy widziałem daremność takiej dyskusji. Co prawda był potem Sobór
Watykański II, musiało potem upłynąć jeszcze kilkadziesiąt lat, aby powiedzieć
głośno, że jednak inne religie też są dobre, powiedziano to jednak z „ale";
mianowicie wiara Kościoła rzymsko-katolickiego jest najpełniejszą. Muszę dodać,
że szacunek dla innych religii wyniosłem przede wszystkim z klasycznej
literatury polskiej.
Jest teraz na Ziemi
przynajmniej 6 dużych religii, a z judaizmem 7. Jest 7 bardzo różnych wyobrażeń
Boga. Czy nie jest to najlepszy dowód, że Bóg jest wymysłem ludzkim?
Sprawę objawienia
starotestamentowego można skwitować dziecinną anegdotą. Wyobraźmy sobie, że
kupujemy dziecku ewolucyjną super-grę, w której dziecko może kreować myślących,
odczuwających ludzików i nasze dziecko powołuje do funkcjonowania ogromną ilość
ludzików. Z tego małej garstce objawia się i oświadcza, że zapewni im szczęście
trwałe pod warunkiem, że będą go wielbić i przestrzegać zestawu przykazań.
Niewątpliwie zaczęlibyśmy zastanawiać się, nad prawidłowością osobowości
dziecka.
Jeszcze jeden aspekt
objawienia. Według religii istnieje prawda absolutna (uniwersalna), która
pochodzi od Boga i została objawiona najpełniej w Jezusie. Moje poczucie
spójności systemu filozoficznego lub religijnego podpowiada, że prawdy
uniwersalne winny mieć wszystkie cechy uniwersalne, czyli ich objawienie też
winno mieć charakter uniwersalny tzn. nie wiązany z określonym momentem czasu
historycznego, z określonym miejscem geograficznym i małą grupą ludzi.
Wszystkie wymienione
kłopoty interpretacji podpowiadają mi, że Bóg jest wytworem myśli ludzkiej.
2.1.2. Grzech
pierworodny
Ewolucyjna teoria
rozwoju życia na Ziemi jest uznana nawet przez Kościół rzymsko-katolicki. Jeżeli
tak, to w jakim momencie ewolucji człowieka od małpy człekokształtnej do obecnej
postaci przypisuje się człowiekowi ów grzech i na czym miałby polegać? To nie
jest sprawa błaha, ponieważ z tym grzechem, jeżeli nie zmyje się go chrztem,
związany jest wieczny czyściec. Na tak postawione pytanie oczywiście nie ma
pozytywnej odpowiedzi. Nie jest to jednak wina pytania, lecz dziwnego dogmatu.
Trzeba uznać, że grzech pierworodny jest tylko synonimem dogmatu o skazie
pierwotnej przypisywanej człowiekowi, którą neutralizuje rytuał chrztu, a w
pełni zmazuje go ofiara Jezusa — Boga. Jest to pesymistyczna wizja człowieka i nasuwa się pytanie o sens tego.
Sam akt chrztu ma
znamiona rytuału magicznego, bowiem jak poleje się główkę wodą i wypowie
stosowną formułę, to grzech pierworodny jest zmazany, jak nie, to nie, to dusza
nie zazna szczęśliwości wiecznej.
2.1.3. Wolna
wola
Ciągle dostrzegałem
nieusuwalną sprzeczność między koncepcją przebiegu wszystkich wydarzeń na
świecie według woli Bożej i równocześnie wolnej woli człowieka. Problem Judasza. Ile by zapisać w teologii o tej kwestii, ta sprzeczność jest
nieusuwalna. I trzeba wyraźnie podkreślić, że tego typu sprzeczności
charakteryzują przede wszystkim chrześcijaństwo z powodu jego wyjątkowo
skomplikowanej dogmatyki. Konsekwentnie monoteistyczne religie judaizm i islam
nie są narażone na takie sprzeczności.
Wiem, że do osób
zgłaszających w/w wątpliwości teolodzy chrześcijańscy odnoszą się z pobłażaniem i wyniosłością twierdząc, że są to problemy trywialne, dawno wyjaśnione przez
teologię. Niewątpliwie 2000 lat uprawiania teologii uzasadniającej przyjętą
wersję chrześcijaństwa zaowocowało mnogością wyrafinowanych żeby nie powiedzieć
pokrętnych argumentacji, bazujących na specjalistycznym języku. Niestety dla
mnie są to wszystko problemy zagadane wymyślonym przez teologię i szerzej
filozofię bełkotem naukowym, niezrozumiałym osobom, które nie poświęciły życia
dla poznania terminologii wymyślonej dla tych spraw.
2.1.4. Dogmaty
wiary chrześcijańskiej
Konsekwentna,
monoteistyczna wiara Izraelitów, ostatecznie sformułowana w judaizmie, była
istotnym postępem w rozwoju doktryn religii Bliskiego Wschodu. Pomijając jej
skrajny plemienny charakter, z powodu monoteistycznego charakteru była religią
idealną. I nagle w tej religii powstaje sekta nazarejska formułująca
zdumiewające kanony: niepokalanego poczęcia, wniebowstąpienia, boga człowieka,
zmartwychwstania, ciał zmartwychwstania, sądu ostatecznego, Boga w trzech
osobach. Jak mogło coś takiego powstać? Czemu to było potrzebne? Kto to
wymyślił?
W IV w. n.e.
chrześcijaństwo stało się religią panującą, i zaistniała konieczność wchłonięcia
całego tzw. „pogańskiego" imperium rzymskiego. Wtedy chrześcijaństwo
zaadoptowało wszystkie ważne dla ówczesnych obywateli imperium rzymskiego
praktyki religijne. Powstał kult wielu ważnych świętych — patronów różnych
spraw, zastępujący kulty pomniejszych bożków — też orędowników różnych spraw,
kult relikwii zastąpił kult kontaktu ze zmarłymi, pielgrzymki zastąpiły zwyczaj
odwiedzania grobów herosów i świątyń różnych bożków. Charakterystycznym jest
kult dziewicy Matki Boskiej. Paweł i pierwszy ewangelista Marek, matkę Jezusa
zaledwie wspominają. W pozostałych ewangeliach już formułuje się wydarzenie
niepokalanego poczęcia, ale Maryję wymienia się sporadycznie, nie ma cienia
kultu matki Jezusa. Ale prawie we wszystkich znaczących religiach starożytnych
występował kult jakiejś bogini uosabiającej matczyną opiekę. W szczególności od
II w. p.n.e. do III w. w cesarstwie rzymskim obejmującym cały basen Śródziemnomorski
panował kult egipskiej bogini Izydy. Miała tytuły Matki Bożej, Królowej Mórz,
opiekunki cnotliwych niewiast. Zawsze przedstawiano ją na obrazach z dzieciątkiem Horusem w pozach dokładnie jak potem ikony Matki Boskiej
chrześcijan. Ten kult spontanicznie zaczął być adoptowany od II wieku, przez
chrześcijan, na osobę matki Jezusa. Nie dużo czasu potrzeba było, aby
sformułować pomysł wniebowzięcia. Potrzeba było zaledwie 200 lat, aby
przekształcił się w kult zbliżony do boskiego w sytuacji, gdy nawet nie jest
historycznie pewne, czy matka Jezusa miała na imię Maryja, a Jezus miał czterech
braci i kilka sióstr. Uwzględniając jeszcze Boga w trzech osobach, praktycznie,
chrześcijaństwo po przekształceniu w religię panującą, stało się religią typu
pogańskiego.
Tego było jeszcze
mało. Chociaż chrześcijaństwo postawiło tamę nowym objawieniom, to w wersji
Kościoła rzymsko-katolickiego, najwyższa władza w osobie papieża ustanowiła
sobie przywilej formułowania nowych dogmatów i nazbierało się ich nie mało.
Postrzegam teraz mój były Kościół jako najbardziej pokrętny dogmatycznie.
Racjonalną
interpretację koncepcji dogmatycznych nazarejczyków formułuje Kamala Saliby w książce „Kim był Jezus? Spisek w Jerozolimie". Kościół może rzucać najcięższe
gromy na tę interpretację, wyszydzać ją, ale tworzy spoistą całość i w pełni
racjonalizuje NT.
2.2. Wątpliwości
historyczne
Sens i interpretacja
Nowego Testamentu (NT) były kolejnym problemem. Gdyby z opisywanych w NT cudów i uzdrowień wydarzyła się naprawdę tylko 1/10 tego, to Jezus byłby sławny nad
całym basenem Morza Śródziemnego. Tymczasem żyjący współcześnie z Jezusem
żydowski filozof i historyk Filon Aleksandryjski w ogóle nie wspomina Jezusa, a historyk żydowski Józef Flawiusz, żyjący i działający w Izraelu zaraz po śmierci
Jezusa, spisujący tylko historię Izraela, zaledwie go wspomniał wśród całej
gromady proroków i uzdrowicieli działających w Izraelu w okresie od I w. p.n.e. do I w. n.e. A i to wspomnienie niezależni badacze podejrzewają jako dopisane na
początku IV w., w trakcie kolejnych przepisywań, i zupełnie słusznie, bo
Testimonium Flavianum zbyt wyraźnie przypomina streszczenie fragmentu
Credo i jest wyraźnym wtrętem w tekście Flawiusza, który przed i za
Testimonium tworzy spójną całość. Natomiast uwagę i podziw wyraził Flawiusz
innym prorokom i uzdrowicielom tamtego czasu, w szczególności Janowi
Chrzcicielowi.
1 2 3 4 Dalej..
« Outlook on life (Published: 17-10-2009 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6869 |
|