Najwiekszy skarb Kosciola, to GRZECH. Wierny, straszony pieklem od urodzenia az po grob, moze sie od niego uwolnic poprzez spowiedz. Za kazdym razem odczuwa ogromna lekkosc i radosc, a ksiadz staje sie dla niego polbogiem. Bedzie wiec nawet gotow oddac zycie za Kosciol. Zniewolenie lekajacych sie kary boskiej jest bezwzglednie wyzyskiwane: ograbia sie ich bez litosci, za jedyne "Bog zaplac".
Seksualnosc jest nieodlacznym atrybutem natury ludzkiej. Jesli ktos nie grzeszy fizycznie, to musi grzeszyc "nieczystymi myslami". Zatem kazdy wierny jest grzesznikiem, a spowiednik zawsze spyta o grzechy "nieczystosci". Mlodziez kpi sobie z zakazow antykoncepcji i stosunkow pozamalzenskich. Kosciol jest wiec zmuszony klasc nacisk na grzesznosc homoseksualizmu, aborcji i in vitro. Zalezy mu na wiernych bez wyksztalcenia; to ich najlatwiej zastraszac i naklaniac do placenia ostatniego grosza, zatem wysoka rozrodczosc w rodzinach biednych jest bardzo wazna. A mlodzi geje, to skarby. Kosciol pozostawia im jedyne "honorowe" rozwiazanie: seminarium. Nie beda plodzic, placic alimentow, nie pozostawia dzieciom spadku... Wystarczy, ze beda dyskretni. Kosciol musi potepiac gejow, gdyz jest to dla niego bardzo oplacalne.
   

Uprawiana przez kościół politka zastraszania na szczęście słabnie z racji rozwoju szybkiego przepływu informacji i co jest niezbyt dobrym powodem- rozluźnienia międzyludzkich norm społecznych oraz rosnącej w siłę branży rozrywkowej, która odzwyczaja ludzi od myślenia nad zbyt skomplikowanymi rzeczami.  Głoszony z uporem przez kościół rozpad rodziny jest w rzeczywistości postępującą laicyzacją społeczeństwa i odejściem od zinstytucjonalizowanych form wyrażania swoich uczuć. Ludzie odzwyczajają się od indoktrynacji jeśli nikt nad nimi nie stoi z kijem. A czego nie ma na papierze, tego nie ma dla kościoła i wszystko wymyka się na szczęście spod kontroli. Natomiast niepokojące jest zjawisko porzucania religii dla czystego hedonizmu lub na pokaz co akurat ma często miejsce, ponieważ apostazja czy inne formy odejścia od wiary nie są i niepowinny stać się trendy.

 Wielki General doskonale znal swych zolnierzy. Wiedzial, ze wyszedlszy na przepustke, beda zabijac, rabowac, gwalcic...I tak sie stalo; mimo protestow Syna Generala, ktory wiedzial, ze nie obejdzie sie bez strasznej kary za popelnione grzechy.
Bardzo sie rozgniewal Wielki General, lecz kiedy zoldactwo ukrzyzowalo Jego Ukochanego Syna, usmiechnal sie i ... zoldakom przebaczyl :-)
Sadzicie, ze zamknieto Go w szpitalu psychiatrycznym ? Nic podobnego !
Od tego dnia zwa Go Nieskonczona Madroscia, Nieskonczona Miloscia i t.p...
                                                       ***
 Wszyscy jestesmy winni okrutnej smierci Syna Generala. Rodzimy sie z tym grzechem na karku i zawsze bedziemy dluznikami za to, ze nas poprzez swa meke zbawil. Nie wolno nam zadawac sobie pytania, jaki byl powod szalenstwa Jego Ojca, ktory przeciez o wszystkim wiedzial zawczasu. Gdybysmy je sobie zadali, przestalibysmy wierzyc we Wszechmogacego i chodzic do Kosciola.

Źle postrzegacie nauki kościoła bo kościół nie ma na celu straszenie piekłem tylko prowadzeniem do Boga, do tego że można żyć w wielką radością, kościół katolicki to kościół dobrej nowiny.

No problem tkwi w tym,że ten portal stworzony jest dla ludzi, którzy chcą sami chodzić własnymi ścieżkami bez prowadzenia. Kosciół katolicki nie straszy piekłem-straszy wykluczeniem społecznym, dyskryminacją i nietolerancją. I wielką radością jest życie bez kościoła, mimo piekła mentalnego w Polsce.

Religia Jezusa, Apostołów i chrześcijaństwa jest tak potężna, nośna i ponadczasowa, że dopiero po dwóch tysiącach lat mogła powstać nowa konkurencyjna ideologia komunistyczna, równie potężna, piękna i wszechogarniająca, która dotrzymała kroku i stała się godną alternatywą dla chrześcijaństwa. Jednak wyników zmagań nie należy oczekiwać na terenie cywilizacji zachodniej, tylko na Wschodzie, w Chinach, w innej kulturze i doświadczeniach przeszłości, za kilkadziesiąt lat. Na marginesie można zaznaczyć, że demokracja i liberalizm to tylko namiastki i preludia dla wielkich religii i ideologii.

Kościół się troszczy jedynie o tych co grzeszą a że grzeszący nie widzą swego grzechu to postrzegają to jako wykluczenie, dyskryminacje i nietolerancje

Naprawde, widac, ze autor poswiecil wiele czasu na rozmyslania i rewizje swojej postawy wobec religii i swiata. Jestem pelen szacunku dla niego - dzieki takim ludziom wciaz moge wierzyc, ze nawet najbardziej zaslepiony fanatyk ma jakas (marginalna, przyznajmy) szanse na otrzasniecie sie z bzdurnych iluzji wiary.


wierny: Ciesze sie, ze Kosciol sie o mnie troszczy, to mile, przynajmniej dopoty, dopoki z tej troski nie wynika dla mnie nic negatywnego. Nie uznaje pojecia grzechu, nie uznaje pojecia dogmatu, z zakazow i nakazow wyrastajacych z takich przeslanek najzwyczajniej w swiecie nic sobie nie robie. Nie czuje sie dyskryminowany czy wykluczany - obawiam sie, ze jestem typem czlowieka, w ktorego towarzystwie to ludzie wiary maja takie odczucia. Oni to lubia, bo meczenstwo zawsze bylo ich wzorem, mnie to pasuje, koniec tematu.

W skrocie: skoncz chrzanic i spadaj...

sekularyzacja i etyczne wychowanie, wolnosc jednostki i cnoty demokracji.
Bardzo dobry artykul. Mi sie udalo wyrwac z magicznych sidel religiantow i ich nauk bardzo wczesnie. Moim profesorem od historii idei byl Slowak, syn pastora, czlowiek wielkiego formatu, ktory pasjonowal sie komparatywna analiza religii, czesto odslanial tajemnicza kurtyne i ukazywal prawdziwe oblicza religii na przestrzeni wiekow. To dzieki niemu zrozumialam, ze wszystkie religie zawieraja "szarlatanskie" sztuczki, pulapki na ludzki umysl. Rozrywanie roznych kulturowych petli kodowanych przez rodzicow i spoleczenstwo bylo bardzo bolsne, ale osadzenie w ateistycznym spoleczenstwie - obecnie wielolulturowym, gdzie samodzielne myslenie i odpowiedzialnosc za swoje czyny i wybory to dobro najwyzsze, pragmatyczne przebudzenie nastapilo szybko. 
Co do islamu, to muzulmanie faktycznie przejeli czesc terytorium podczas pierwszej ekspansji i zagrazali Europie od VII do XVI wieku. W XVII w panstwa muzulmanskie zostaly ujarzmione i skolonizowane w barbazynski sposob. Prowadzone badania opisujace wszystkie muzulmanskie braki mialy na celu umotywowanie kolonializmu - obecny trend zwany  orientalizmem. 

Po kolonialnym wyzwoleniu w 1950-1960-latach, przepasc pomiedzy Zachodem a swiatem muzulmanskim powiekszyla sie jeszcze bardziej. W wyzwolonych koloniach w latach 70- tych  aktywne politycznie ruchy wykorzystywaly islam jako propagande polityczna. Rewolucja w Iranie w 1979 wywolala wielki niepokoj w Europie, a USA stracilo wiernego sojusznika i gwaranta dostaw ropy. Jak moglo CIA ocenic tak blednie sytuacje? Od tego czasu islam zaczeto uwazac za irracjonalny faktor krzyzujacy strategiczne plany. Wydarzenia w Libanie, Izraelu, innych panstwach sasiadujacych, iracka okupacja Kuweitu wzmocnily ten negatywny obraz. Po upadku komunizmu tendencja ta zostala wzmocniona jeszcze bardziej. Destruktywna wladza mediow wykreowala ostateczny demoniczny obraz islamu, legitymizujacy wojne w Iraku, Afganistanie... Islam to produkt z ktorym chcemy sie porownywac, zeby poczuc sie dumnym z wlasnej kultury, wzmocnic nasza samoocene i utwierdzic nasza identyfikacje. Niska reputacja islamu podnosi opinie chrzescijanstwa w oczach polskiego kleru, ktory z jakiegos powodu nie chce logicznie myslec i serwuje ten negatywny obraz nie myslac o konsekwencjach. Religie archaiczne nie maja nic do zaoferowania ludzkosci, oprocz nienawisci, musza upasc.
Dziekuje za tekst.

Miód. Najchętniej sam bym się podpisał pod tym tekstem. Nic dodać nic ująć.

w wyrazie barbarzynski.
Pzdr

Nie bardzo rozumiem, dlaczego wszyscy dają minusy wiernemu, kiedy on pisze świętą prawdę: "...kościół nie ma na celu straszenie
piekłem tylko prowadzenie do Boga, do tego że można żyć w wielką
radością, kościół katolicki to kościół dobrej nowiny." I to jest właśnie największy problem - prowadzenie do Boga, czyli do nikąd, mordercze spory o Boga, bo różni wierni widzą go różnie; do Boga, który milczy, ale ci co twierdzą, że go słyszą bredzą jak popętani, a za to skutecznie utrudniają stawianie pytań i szukanie odpowiedzi. Religie prowadzą do wiary w rzeczy ewidentnie fałszywe. (Chociażby cuda.) Religie prowadzą do braku odpowiedzialności za swoje czyny, bo zamiast sumienia jest niezbyt mądry kapłan, czasem nawet dobry człowiek, czasem przestępca. Daję plusa wiernemu i informuję, że nie mam czasu na to, żeby mnie ktoś prowadził do Boga robiąc ze mnie idiotę.    

Myślenie, wbrew pozorom, nie zdarza się często. Człowiek myślący musi znaleźć chyba w każdej religii teistycznej wewnętrzne logiczne sprzeczności. Nie bez powodu przez wieki posiadanie lub czytanie biblii było karane nawet śmiercią (w islamie jest do dzisiaj). Ja uległem zgorszeniu (t.j.  uznałem postępowanie  Boga za  moralnie naganne) czytając  biblię.  ...Zmysły  i rozum  wiarą ukorzyć  trzeba...Nie spotkałem osoby świeckiej wierzącej, ani duchownej skłonnej do logicznej rozmowy na tematy wiary. Odpowiadają: rozmowa o wierze bez wiary prowadzi na manowce - i mają ze swojego punktu widzenia rację, prowadzi do ateizmu.Zgadzam się z autorem, mam bardzo podobne przemyślenia, brawo.
Dariusz Cisek

tekst prawidlowo  podsumowuje  religie - i  jako  takie  w  najblizszej  przyszlosci  beda one  musialy  zaniknac , zniknac - o  ile  nie  przystosuja  sie do  Nowego Wyobrazenia  Boga , ktore  juz  wkrotce  zostanie  objawione.Ow  koncept  Boga  jest  na  miare  wspolczesnosci,  w  opozycji  do  przeszlych  wyobrazen , ktore  po prostu sie  wyczerpaly  i wypaczyly - przez  taka  a nie  inna  praktyke  religijna. Bog  istnieje - to nie ulega  watpliwosci dla racjonalnego  umyslu -w  trakcje  Nowego Objawienia  bedzie  to  jasne  dla  ludzi  rozumnych  i  jednoczesnie  szczerych wobec  siebie i innych.Ci ,ktorzy  beda  siebie  oszukiwac  i  innych- dokonaja  takiego  wyboru -dla  blednie  pojetych  korzysci, dla  utrzymania  stanu  obecnego.Ale  tego  juz  nie  da  sie  utrzymac... Punkt  0 "tej  nowej rzeczywistosci" zbliza  sie  nieuchronnie..

Zacny artykuł. Myślę, że wielu ludzi przeszło podobną drogę (wystarczy nie bać się mysleć), ale część z nich całe życie udaje - wystając w niedziele na ulicy przed kościołem i - popatrując na przechodzące panienki czeka cierpliwie na koniec niedzielnego rytuału plemiennego, którego pierwotna potrzeba sprowadza tam innych.

Dziękuję autorowi za ten artykuł.Jestem do tej pory zszokowany.Moje osobiste rozważania otrzymały niejako potwierdzenie .